Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-12-2008, 21:12   #129
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Katamaran wyglądał na dość stabilny mimo to czuła dyskomfort kiedy zajęła swoje miejsce i konstrukcja zaczęła się lekko kołysać na wodzie. Nie umiała pływać, nie uznała jednak za stosowne żeby o tym wspomnieć Timowi lub Paddy'emu, którzy wsiedli do katamaranu zaraz za nią. Długie godziny czuwali aż coś się wydarzy. Chyba przysnęła na moment na siedząco, lecz z płytkiej drzemki wyrwały ją krzyki. Zobaczyła w bladym świetle rybaków szamoczących się w wodzie z...

Nie. To musiał być sen na jawie. Ludzie-krokodyle? Albo jeszcze się nie obudziła ale to jakiś misterny fortel. Może to tylko przebrani ludzie? Ale po co? Może Simba żerują w ten sposób na wioskowych wierzeniach i zabobonach aby udaremnić dostawy żywności zaopatrujące ich wrogów?

Z odrętwienia wyrwały ją strzały. Paddy unieszkodliwił zdaje się jednego z oprawców, który zniknął pod powierzchnią wody zanim mogła mu się dokładniej przyjrzeć. Zresztą mimo dość jasnego blasku księżyca wszystko sprowadzało się do zarysów i cieni miotających się w wodzie. Przez chwilę zastanawiała się czy także nie powinna strzelić, ale szybko zrezygnowała. Nie była wyborowym strzelcem i w najlepszym razie by chybiła, w najgorszym mogła zranić postronną ofiarę. Poza tym miała leczyć, a nie zabijać. Nawet jeśli w grę miały wchodzić domniemane potwory.

Jeden z rybaków, uwolniony od uścisku napastnika zaczął płynąć w ich stronę. Simone dopadła do krańca katamaranu i pochyliwszy się tuż nad samą taflą wody krzyknęła do mężczyzny w kikongo:
- Płyń tutaj. Wciągnę cię na łódź.

Człowiek instynktownie podążył za jej głosem. Gdy był już naprawdę blisko Simone wyciągnęła do niego rękę. Tek bardzo chciała pomóc temu obcemu człowiekowi. Wreszcie do czegoś się przydać. Wykazać się przed sobą samą. Poczuła mocny uścisk męskiej dłoni i uśmiechnęła się do niego w mroku nocy. A później dostrzegła zdziwienie na twarzy Murzyna i zobaczyła jak silne szarpnięcie wciąga go pod powierzchnię rzeki. Nie zdążyła zareagować. Ich dłonie były cały czas połączone w żelaznym uścisku. Poczuła brutalne szarpnięcie w przód i uderzenie chłodu. A później było ciemno. Woda oplątała ją zewsząd i nie chciała już wypuścić. Wypłynęła na moment chwytając desperacko powietrze, ale zaraz zaniosła się kaszlem bo woda dostała się do ust. Znów zniknęła w odmętach rzeki nie przestając szarpać się desperacko. Ubranie szybko nasiąknęło wodą i zrobiło się nieznośnie ciężkie pchając ją w dół niby kamień. Poruszyła kilkakrotnie rękami ale zamiast znaleźć się bliżej powierzchni zaczęła jeszcze bardziej opadać na dno. Światła towarzyszące łodziom zaczęły blednąć i się rozmazywać, a z jej płuc ku górze poszybowały ostatnie bąbelki powietrza.
 

Ostatnio edytowane przez liliel : 21-12-2008 o 09:21.
liliel jest offline