Wątek: Błoto
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-12-2008, 21:40   #26
Solis
 
Reputacja: 1 Solis to imię znane każdemuSolis to imię znane każdemuSolis to imię znane każdemuSolis to imię znane każdemuSolis to imię znane każdemuSolis to imię znane każdemuSolis to imię znane każdemuSolis to imię znane każdemuSolis to imię znane każdemuSolis to imię znane każdemuSolis to imię znane każdemu
Kroki jakie rozległy się na schodach, tak charakterystyczne dla wszystkich drągali, cechowała miarowość metronomu w najwyższym położeniu ciężarka. Długaśne pauzy pomiędzy kolejnym "łup" stawianej ciężko stopy, od razu wyjaśniły Albrechtowi, ze kupiec stawiał na ilość, nie jakość ochroniarzy. Uśmiechnął się pod wąsem, czekając spokojnie. Kątem oka obserwował też chudzielca w idiotycznie różowym fartuchu sprzedawcy. Ten mógł wbrew pozorom stanowić dużo większy kłopot, bowiem emanował niespodziewanie mocnymi barwami. Cynobrowe nitki strachu barwiły jego aurę w niepokojące sploty.
"To zdumiewające... Pewnie przypominam mu ojca, dlatego się tak boi" - prawie bezwiednie ułożył palce w gest jakim zawsze uspokajał konie podczas burzy, bądź w trakcie szalonej szarży... i jak zwykle podziałało. Młodzian przestał tak okropnie śmierdzieć potem, znowu w nozdrza zaczał wgryzać się słodko-korzenny aromat bogactwa.

Obaj silnoręcy zjawili się w końcu łaskawie. Jeden z nich krwawił dość intensywnie z brudnej dłoni. Widząc zakażenia nie raz i nie dwa w życiu, odruchowo wyciągnął z mieszka mały hematyt i powoli, by nie prowokować żadnej reakcji, dotknął nim dłoni wielkoluda. Tępy pysk przybrał minę pełną zadowolenia, a w oczach zrodziła się ufność.

-Pan prosi na górę. Ostawcie broń tutaj, na ladzie...Panie - przymusowe niejako tytułowanie, zaskoczyło goryla, mimowolnie przyjął postawę służebną.

Starszy mężczyzna od lat miewał styczność z takim pokrojem ochroniarzy. Byli jak dobrze wytresowane psy, wierne, lecz podatne na pewne bodźce.

- Mój sztylet nie uczyni krzywdy waszemu pryncypałowi. Kiedy ma on przy sobie tak zacnych wojowników, pewnikiem włos z głowy spaść mu nie może. Prowadźcie mnie, a chyżo, do jegomościa Hieronima - głos spokojny i pewny, wsparło zwyczajowe ściśnięcie amuletu. "Wszystko zbyt łatwym jest, czas chyba poniechać polegań na magii, a popracować i konceptem" - wesoło pomyślał Sęk.

- Hieronima ... i Pani. - Z niezrozumiałych względów, pachoł numer jeden postanowił podać więcej niż tylko łapę. Zapalony psiarz Albrecht miał ochote wręcz podrapać go za uchem, ale ograniczył się tylko do szczerego, nader pełnego uśmiechu, jakim topił wszelkie wątpliwości od bez mała półwiecza.

Przepych i wysublimowanie. Scena iście godna malarskiego uwieńczenia. Bogate, lecz nie przesadnie zbytkowne wnętrza, jedwabne draperie w kantorku, wysmakowane meble z wysokiej klasy, połyskującej laki, mahoń na ścianach, Srebrne bibeloty rozmieszczone z niby przypadkowym nieładem. Reka dekoratora nijak się miała do obrazu imć Hieronima, który wyglądał jak krzyżówka starego capa z księgowym. Albrecht w lot zorientował się, że rozmowa z widniejącym na szyldzie mężczyzną to strata czasu, dlatego tez od razu skierował swe kroki ku pieknej, lecz wyglądającej na wyjątkowo wyniosłą damie.

Dama zadała jakieś mało znaczące pytanie, kierując je do kupca, po czym jakby z trudem oderwała wzrok od bezczelnie uśmiechniętej, pewnej siebie i dalekiej od przestrachu Blaithlin. Spojrzenie jej oczu mogło owładnąć chyba każdym mężczyzną, a co ważne nie było poparte absolutnie żadnym ostrzeżeniem magicznych systemów jakimi oplątane były rękawy, pas i szyja Łowcy Nagród.

Oczy o barwie, jaką przyjmuje...

... przyjmuje noc, ale tylko wtedy kiedy księżyc jest w pierwszej lub trzeciej kwadrze, kochanie. - Marketa zawsze miała pociąg do astronomii, lubiła się uczyć, a co ważne jako jedyna z córek była chyba bezwzględnie szczera w rozmowach z ojcem. Jej wizyta w Senkhoff, czy jak wolą miejscowi - Sękowej Górce, gdzie dotarłą 2 dni temu wraz z mężem sprawiły mu niemało radośći.
- Wróćmy może już do biesiadników, zniknęłiśmy na dość długo, by ten przystojny próżniak się zaniepokoił. - Ojcowski żarcik wywołał łzę na jej policzku. Jedną malutką łzę na obliczu tej, która nigdy nie płakała.
-On mnie zdradził tatusiu. Mam dowody, świadka... co zrobić?
- Masz pewność, słońce moje? Ach głupiec ze mnie. Powiedz mi tylko - czy mimo to kochasz go jeszcze? Chcesz z nim być? Jeśli tak - wybacz mu, bo mężczyzna nie wie co czyni, kiedy zła niewiasta omota go swymi sztukami. Głupi jest i tyle. Pogadam z nim.
Gadał do rana. Młodzieniec miał niska tolerancję bólu. Mimo to powtarzał z nim rozmowę dośc długo. Nikt nie zadziera z Sękiem i jego rodziną.


- Witaj Pani. Jam jest Baron Albrecht Sęk, do usług. - Kłaniając się nie omieszkał posłąć małego uśmiechu.
 
Solis jest offline