Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-12-2008, 00:55   #106
obce
 
obce's Avatar
 
Reputacja: 1 obce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputację
Kathryn przeniosła spojrzenie z gnoma na siedzącą tuż obok niego jasnowłosą elfkę, którą ten zdawał się – ku jej niejakiemu zdziwieniu – całkowicie ignorować. Piękna Saline, która pośród błota i kapusty zadała sobie trud, by umalować twarz i misternie utrefić włosy. Milcząca Saline o długich, czerwonych paznokciach. Wojowniczka. Słodka Saline, która przez kilka dni podróży nie wpadła na pomysł, by naprawić porozcinane paski zbroi. Lecz nawet teraz, choć zmęczona, siedziała z nogami złączonymi w kolanach i prostymi plecami. Jak dama. Nawet teraz pomimo przygnębienia i bladości jej twarz potrafiła zachwycić regularnymi rysami, klasycznym typem urody.

Saline przypominała precyzyjnie oszlifowany szlachetny kamień.
Wokół Kathryn tańczyły cienie.

W chybotliwym świetle świec i kaganków jej twarz wydawała się stale inna, zmienna – elfia, półelfia, ludzka. Rozparta nonszalancko na ławie, w rozpiętej niedbale koszuli, pokryta pyłem całodziennej podróży nie wyglądała jak uosobienie wdzięku i wyrafinowania. Przypominała raczej koszmar każdej kobiety szukającej właściwej i "porządnej" żony dla swego syna.

Powróciła spojrzeniem do gnoma i posłała mu lekki, cierpko-drwiący uśmiech, jakby mówiła „wiem, że ty wiesz, że ja wiem”.
Choć, mówiąc po prawdzie, patrząc na pot pokrywający czoło u górną wargę gnoma, słuchając drażniących, ostrych nut w jego śmiechu, nie była pewna o jakich rzeczach może wiedzieć, bądź jakich rzeczy może pragnąć Arthegar.

- Urodził się niecałe trzydzieści lat temu z ludzkiej kobiety i elfiego mężczyzny – powiedziała z delikatną, ledwie wyczuwalną nutą znudzenia w głosie. - Wydawało się, że bogowie odmówili swoich błogosławieństw tak matce jak i synowi. Ona umarła przy porodzie, o nim mówili, że lepiej byłoby, gdyby wtedy do niej dołączył. Przez dziesięć lat żył jak dziki pies na ulicach, przypominając chwasta wypielęgnowanym ogrodzie. I jak chwast głęboko wrósł w miasto. I jak chwasta nie udało się go nikomu wyrwać. Choć próbowano. W ten czy inny sposób. - Machnęła ręką. - W każdym razie oddano go człowiekowi robiącemu witraże. Nie na czeladnika oczywiście, w końcu istnieją pewne granice. Jakiś czas potem ludzie zaczęli gadać, że przez kolorowe szybki witraży zobaczyć można rzeczy, które nie mogły się wydarzyć.
 
__________________
"[...] specjalizował się w zaprzepaszczonych sprawach. Najpierw zaprzepaścić coś, a potem uganiać się za tym jak wariat."

Ostatnio edytowane przez obce : 21-12-2008 o 01:02.
obce jest offline