Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-12-2008, 08:55   #149
Arango
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Misja 7.15 - 7.45


Łódz zaczęła słuchać steru i kobiety wpólnym wysilkiem zdołały zblizyc sie do brzegu. Pociski nielicznych juz i o słabym morale Simba gwizdały co prawda nad ich głowami, ale był to już rzadki ogień i jak sie wydaje prowadzony bez wiekszego entuzjazmu.

De Werwe rzucił sie w wode i po krotkiej walce z falami zdołał dotrzeć do łodzi.Nie tylko jednak on. Dwa trzy, smukłe kształty pruły nurt rzeki w ich kierunku, a łajba przy dodatkowym obciążeniu zaczęła zanurzać się coraz głębiej. Kilka serii, z których jedna czy dwie, trafiły w krokodyle, spowodowałą, że woda zakłębiła się we wściekłych wirach, gdy gady rzuciły się na swych rannych pobratymców.
Patrzyli zafascynowi na śmiertelną, pierwotna walke, tak
charakterystyczna dla Afryki.

Powietrze rozdarł basowy huk serii cięzkich kaemów. To holownik obkładał dzunglę seriami ponizej misji.

Silvie udało sie zwrócić na siebnie uwagę załogi holownika, a jego działania przeszły najsmielsze jego oczekiwania. Na pokład wybieglo kilku białych mężczyzn i momentalnie zajeli miejsca przy kmach. Opuściły się tez dwie rolety w burtach skąd wyjrzały kolejne lufy.
Zdązyli tylko paść na ziemie , gdy rzygnely ogniem. Cięzkie pociski ścinały pnie drzew, łamały gałęzie, darły busz na strzepy. Czołgając sie zdołali odpełznąć, a potem odbiec nieco powyżej holownika, który teraz posuwał się z minimalna prędkościa.
Halder popatrzył z wyrzutem na na Silvę.
- No komandir...
Przebiegł kilkanaście metrów jeszcze i ryzykując wybiegł na piech jednej z łach. Zaczał wymachiwać rękami, modląc sie by strzelcy mieli na tyle dobry wzrok, by zauważyc że jest białym.

Udało sie.

Przerwano ogień, a płaskodenny statek przyblizył sie na kilkanaście metrów do brzegu. Rzucono im liny i z ich pomocą dostali się na pokład. Powitał ich ubrany w mundur belgijski męzczyzna.




- Witam panów. Nazywam sie Luis Clement i jestem oficerem 4 Commando, znanego bardziej jako Commando Schramma. Patrolujemy Rzekę, starajac jednoczesnie sie chronić nasza jedyna linie komunikacyjna. Kim panowie są i co to za dymy ? - wskazał na dwie czy trzy czarne kolumny unoszące sie z miejsca gdzie była misja.

Wysłuchał chaotycznych nieco relacji i nakazał ruszyc dalej cała mocą silników. Woda zakłebiła sie za rufa stateczku gdy parł w kierunku małego czarnego kształtu ledwo widocznego na tle dżungli. Widać bylo w miare zbliżania się że załoga desperacko próbuje utrzymać łódz na wodzie, jednocześnie ogniem karabinów utrzymując krokodyle na dystans.
Dotarli dosłownie w ostatniej chwili , gdy brzeg burty od lustra wody dzielilo kilkanaście cali. Przy pisku dzieci i ostatnich wtórze strzałów oddawanych przez Ankę i Belga wszyscy w koncu znalezli się na pokładzie holownika. Strzały Simba ucichły, widać widok "rzecznego pancernika" odebrał im kompletnie ochotew do walki.

Niedoszli rozbitkowie patrzyli na swych wybawców nie bardzo mogąc wykrztusic słowo. Zgromadzona bowiem teraz przy burcie załoga wygladała raczej na siedemnastowiecznych korsarzy, niż wojsko. Malownicze brody, chusty lub berety na głowach, ubrani tylko w wojskowe spodnie i bosi przedstawiali egzotyczny widok. Czterech "piratów" wpatrywało się z kolei w jakby cudem spadłe z nieba w środku dzungli kobiety, co niektorzy chyba nie zdajac sobie z tego sprawy wrecz rozbierali je wzrokiem.

Jako jedyny zachował się Clement :
- Witam panie na pokładzie Pegasusa, jednostki Woijsk Republiki Katangi. Nazywam sie Clement, a to moi podwładni - wskazywał kolejno stojacych nagusów - Jean Baptista, Heinrich, Wolf i Mateusz - ostatni z przedstawionych był Murzynem z wiszącymi na na szyi i ramionach tasmami do M60.
- Co na Boga robicie w tym miejscu z gromadką tych dzieci ?


 
Arango jest offline