Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-12-2008, 15:42   #501
Mijikai
 
Mijikai's Avatar
 
Reputacja: 1 Mijikai ma wyłączoną reputację
To była chwila. Wiedział, że kiedyś w końcu to nastąpi. Trud podjęcia wyboru. Nie jakiejś błahostki, ale wyboru, który mógłby odmienić oblicze świata. No właśnie, ale czy to wszystko co my tutaj robimy ma jakiekolwiek znaczenie…? A może Mistress dalej zabawia się z nami za pomocą swych sztuczek poza zakresem umiejętności każdego członka drużyny…? W tej krótkiej chwili, która przyszła, którą Ray’gi, na dobrą sprawę, sam dla siebie stworzył, nie było miejsca na rozmyślania. Błyskawiczny refleks… Gdzież on był kiedy drow najbardziej go potrzebował…? Opuszki palców raz jeszcze musnęły czule strzałę, a mroczny elf wypuścił ją gładko. Wiedział, że jeżeli zginie to po prostu ktoś im tego nie daruje. Ta myśl podbudowała go na tyle, by zaryzykować śmierć, a ocalić ich wszystkich od nieubłaganej fali przeciwników. Demonów po prostu nienawidził jeszcze bardziej od towarzyszy.

Funghrimm… Czemu akurat w tej chwili…? Czy ten krasnolud specjalnie czekał na ten moment, wszystko miał ukartowane…? Nic nie było pewne prócz tego, że to Ray’gi prowokował go do tego czynu już od długiego czasu. W sumie – od momentu przybycia do Ditrojid. Pamiętał ich rozmowy na łódce: Masz piękną broń, który jej koniec wolałbyś poczuć…? Jak blisko konfliktu byli już tamtego dnia !

Światło zalało polanę. Kometa wyzwolona przez drowa unicestwiała Legion. Paradoksalnie, nawet nie poczuł jeszcze bólu. Już…? Nie. Czekał na nienadchodzący cios. I chociaż to był moment, Ray’giemu zdawało się, jakby czekał nań wieczność. Jakby w każdej chwili mógł zejść z drogi krasnoludzkiemu zabójcy. Nie ruszył się. Światło zgasło. Maszerują żołnierze, a czas szaleje. Maszerują by zginąć. Czy ktoś wie, że na dnie ich serc, panuje mrok przeraźliwy, nieprzenikniony i okala ich dusze lubieżnie ? Stają na łące smaganej wiatrem. I liczą trupy. Tańczą żołnierze, choć nieodpowiednia to pora. Tańczą, by jeszcze chwilkę móc uciekać i w końcu upaść, wyciągając rękę by upomnieć się o swe żniwo. Przeraźliwy krzyk rozdarł powietrze. Tak, na wojnie od zawsze były ofiary.

Levin leżał nieopodal w kałuży posoki. Drow przyklęknął przy nim. A więc zamierzał mnie chronić. Paradoksalnie spodziewał się, że umrze z mojej winy. Ale chyba nie w taki sposób. Ray’gi zrobił kilka kroków w stronę ciała, lecz Kejsi uprzedziła go. Podbiegła do zwłok w podskokach i zaczęła lamentować. Nim drow zdążył cokolwiek zrobić, zostali przeniesieni na plan materialny, na pola. Znów byli żywi. Drow zbadał konsystencję swej skóry dotykiem. Zadziwiające, że nie czuje żadnej różnicy. – pomyślał drwiąco. Kejsi rzuciła mu się w ramiona, a on przytulił ją mocno. Boisz się. W istocie, nader łatwo było stracić kogoś bliskiego w tej nie ograniczonej niczym, bratobójczej walce. Powiedziała mu, że chce odszukać Levina, a on odszepnął jej:

- W takim razie odszukaj go, lecz wracaj prędko. Kejsi, jesteś jedyną osobą, której mogę tu zaufać. Nie mogę Cię stracić, dbaj o siebie. I nie martw się o mnie, byłem nie raz w większej opresji – podrapał ją za uchem i uśmiechnął się – Już, leć. I pamiętaj on wypełnił swoje przeznaczenie, nie musisz tego robić.

Na koniec ucałowała go w policzek, a Ray’gi podniósł się na nogi. Poleciała. Został sam na sam z trzema adwersarzami oraz uszczuplonym Legionem w liczbie pięćdziesięciu. Chwilę potem wszyscy rozpadli się na chmury fioletowego dymu, a Azmaer, dawny zausznik Astarotha wycofał się w cień drzew i zniknął. Przyszedł się pożegnać…? Elf przeciągnął się i spojrzał na wrogów. Każdy jeden z nich stał po drugiej stronie barykady. Ork przerwał ciszę:

- I co teraz ? - przemówił do wszystkich – Dalej będziemy się zabijać, czy może raczej zastanowimy się co dalej ?

Usta drowa wykrzywił grymas euforycznej złośliwości.

– Nie myślicie chyba, że ja, Ray’gi, pozwolę, by na moich oczach mordowano moich stronników. Byście krzyżowali mi plany od samego początku. Nie godzę się również na wymierzanie jakichkolwiek ataków we mnie, a potem dążenie do chwilowego pokoju. Nie pozwoli na to ani Kejsi, ani tym bardziej ja. Nie będziecie mieli czasu nawet się zatrząść, ty parodio Wojownika Światła, jak i ty brodaty przyjacielu – postura elfa delikatnie się rozmazała, a w jego rękach zatańczyła psioniczna energia – Dajcie sobie spokój i lepiej dajcie się zabić. Nie wiem, czy ten świat kocha zdrajców ideałów, ale wiem, że i on powoli zgnije jak wszystko, co pod dominacją Mistress. A więc nie macie już dokąd uciec, gdzie się schować. Więc dajcie sobie spokój, przyjaciele…!
 
__________________
Młot na czarownice.

Ostatnio edytowane przez Mijikai : 21-12-2008 o 21:39.
Mijikai jest offline