Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-12-2008, 19:27   #11
Szarlej
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Mike
Ciężko przestraszona dziewczyna usiadła na tylnim siedzeniu, odbezpieczony granat tylko spotęgował jej strach. Myślałeś, że zaraz się rozpłacze. Śmiech Alexa na widok jej miny sprawił, że ze strachu niemal wypuściła granat.
W tym samym czasie Twój kumpel zaczął wyciągać trefny towar. Pieprzony psychol! Cztery klamki, dwa małe pm, zapasowe magazynki, kostka plastiku i dwa granaty, cały samochód okazał się skrytką na broń. Całość powędrowała do torby a torba do bagażnika. Od razu kazałeś mu ją zabrać.
-Jak Niki ma odstawić samochód to nie może tu być nic trefnego w razie kontroli.
-I mam z tym zapieprzać przez całe miasto? No ale niech będzie.
Solo zarzucił sobie torbę przez ramię.
-Po prostu jak wpadniemy w jakieś gówno to będziemy napierdalać z czego się da.
Alex tylko skinął głową.

Loki
Alex chyba chciał do kogoś zadzwonić ale się rozmyślił. Obok Was strzelanina zaczeła się w najlepsze, przypadkowe osoby były taranowane przez innych ludzi i gineły od przypadkowych kul.
Telefon młodego solosa zadzwonił, odebrał go.
-Ta!
Ktoś chyba zaczął mu mówić i to dość głośno jeśli ten słyszał przez strzelaninę. Nagle coś wybuchło. Czyli według planu któryś z najemników wysadził jeden z samochodów Arassaki. Na chwilę przestałeś słyszeć cokolwiek. Następne wybuchy nie nastąpiły, a dokładnie mówiąc nastąpiły ale nie z tej strony co powinny, to Arassaka, granatniki na dwóch pozostałych wozach odezwały się trafiając perfekcyjnie w grupy najemników. Ci z Twojej grupy, którzy nie poszli za młodym solosem właśnie gryźli ziemie. Popatrzyłeś na Andrew. Ten ze zdenerwowaniem schował komórkę i machnął na Ciebie ręką, żebyś szedł za nim.
Poszliście jedną z mniejszych uliczek, po drodze chłopak dostał sms'a, szybko go przeczytał i przyśpieszył kroku. Gdy odzyskaliście słuch na tyle by mówić Andrew zaczął tłumaczyć.
-Zadzwonił do mnie kumpel, solo jak my. Powiedział, że mam spieprzać bo ktoś nas wrobił. Postanowiłem nie być szują i Was uprzedzić. Teraz dostałem telefon, że Mike, ten mój kumpel ma problemy, wiem gdzie go szukać. Pomożesz mi? On może wiedzieć kto nas wrobił i dać możliwość zemsty. Bo mi nie podoba się jak ktoś mnie tak wystawia. To jak Loki?
- Czekaj - rzuciłeś do Andrewa - Znasz dobrze tego gościa? Nie chciałbym wpieprzyć się na kolejną minę, nie znając sytuacji.
-Znam go dość dobrze, raczej by mnie nie wystawił. Mówię raczej bo mam taką naturę, że nikomu nie ufam w 100%
- Z drugiej strony, tak jak ty, mam ochotę komuś wytłumaczyć, że z umów należy się wywiązywać - kontynuowałeś - I wszystko mi jedno, czy facet przeżyje lekcję, czy zejdzie w trakcie - dodałeś zimno.
Andrew skinął głową, że rozumie.
- Zgoda jeśli zaprowadzisz mnie do tego kretyna, który nas wystawił, nie zdając sobie sprawy, że bawi się odbezpieczonym granatem - idę z tobą.
-No to chodźmy wsadzić temu kretynowi granat w dupę.

Niki
Kate była ciężko przestraszona co nie przeszkadzało jej pyskować. Usiadła na przednim siedzeniu koło Ciebie.
- Co ty do cholery wyprawiasz?! Niemało ci problemów? Wiesz, jakie masz szczęście, że trafiłaś akurat na Mike’a? Mogłaś zginąć!
Nastolatka się rozryczała.
-Wiem, że mogłam zginąć i cieszę się, że trafiłam na niego. Ten jego kumpel chciał nas pozabijać, gdyby nie Mike...
-Uważasz się za dorosłą, a nie potrafisz rozróżnić granatu odłamkowego, od dymnego…
-Od kiedy dorosłość wyznacza znajomość granatów? I kiedy powiedziałam, że jestem dorosła.
Kati mówiła przez łzy, spodziewałaś się bardziej pyskówki, nie byłaś przygotowana na tę reakcje.
Atmosfera nie była za dobra, ona zła na cały świat a Ty zdezorientowana, byłaś przygotowana na pyskówkę ale nie na to, chciałaś jak najszybciej wyprowadzić wóz stąd. Dobrym kierowcą nie byłaś od niedawna miałaś prawko ale samochód był bardzo przyjazny dla młodego kierowcy. Już miałaś wyjechać na jedną z głównych ulic gdy ktoś popruł serią. Kule przeszły przez pancerne szyby i blachy samochodu jakimś cudem nie robiąc Wam krzywdy. Niestety kilka kul trafiło w opony, samochodem zarzuciło, spróbowałaś go opanować ale nie udało się. Uderzyłaś z dużą siłą w blok. Szarpnęło Tobą ale pasy wytrzymały, kolejna kula przebiła Twoją poduszkę powietrzną zanim zdążyła wystrzelić.
Ciało człowieka działa w dziwny sposób dlatego zamiast siedzieć na wpół przytomnie, szybko skontrolowałaś, że nic Ci nie jest i spojrzała na swoją siostrę. Kati zwisała z pasów z nosa ciekła jej krew, jej poduszka zadziałała. Prawą ręką po macku zaczęłaś szukać torebki, tam miałaś i komórkę i broń. Sięgnęłaś i ostrożnie ją przysunęłaś. Na dworze była dziwna cisza, chociaż po tej salwie za wielu rzeczy nie usłysz. Zobaczyłaś kontem oka jak ktoś podchodzi do drzwi, ręką natrafiłaś na colta.

Paul
Poczekałeś aż cyngiel przejdzie koło Was, stanęliście w klatce. Przytuliłeś Alt która drżała. Facet rzucił na Was kontem oka ale olał. Od jakaś parka. Gdy tylko się oddalił poszliście dalej. Po drodze słyszałeś strzały, tylko przyśpieszyłeś. Szybko znalazłeś się przy domu Alt. Po krótkim pożegnaniu zostawiłeś reporterkę i poszedłeś do siebie.

Loki
Kluczyliście między blokami, Andrew wiedział jak iść. Usłyszeliście strzały i to bynajmniej nie pistoletowe i nie od strony pochodu. Ktoś pruł tu z karabinu. Obaj wyciągnęliście broń i szliście bliżej ściany długiego wieżowca. Andrew ze swoim podsmartowanym pm'em szedł pierwszy, Ty go osłaniałeś z tyłu.
Długo nie musieliście szukać, jakiś koleś właśnie zmieniał magazynek w karabinie. Karabin raczej z tych wojskowych z dużym magazynkiem robiącym duże ku ku.
Niedaleko wprasowany w ścianę wieżowca stał ciemnozielony opel, był nieźle dziurawy. Andrew rzucił tylko okiem na samochód i podniósł broń. PM sam się nakierował na strzelca i szybko wypluł z siebie trzy naboje, pierwszy wbił się w grubą kurtkę na wysokości ramienia, drugi przebił tchawice a czwarty rozwalił głowę. Koleś był dokumentnie zabity.
-To samochód kumpla.
Andrew rzucił krótko i zlustrował okolice, automatycznie zrobiłeś to samo, czysto.
-Sprawdzę co z nim.
Młody solo podszedł do samochodu.

Niki
Ktoś podchodził do drzwi. Szybko włożyłaś rękę do torebki i wymacałaś rękojeść rewolweru. Wszyscy solosi śmiali się, że używasz tak słabego kalibru jak .38 ale najważniejsze, że jest mały a postrzał z niego boli. Zawisłaś w pasach gotowa w razie czego zatłuc napastnika. Drzwi się otworzyły, otworzyłaś oko i przyjrzałaś się napastnikowi. Wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna z krótkimi blond włosami, koło dwudziestki. Andrew!
-Niki, co Ty tu robisz? Gdzie Mike i Alex.
Ucieszona, że to znajomy psychopatyczny morderca, który Ciebie lubi a nie nieznajomy psychopatyczny morderca, ktory chce Ciebie zabić zaczełaś mówić.
-Robiłam reportarz z pochodu i wtedy zobaczyłam Kati, ale ona...
-Poczekaj.

Niki i Loki
Solo rzucił do kogoś po za samochodem.
-Dwie znajome, niegroźne. Nie ma tych których szukamy. Jak okolica?
-Czysto!
Głos, który mu odkrzyknął miał dziwny akcent. Andrew znów skupił się na Tobie. Ty w tym czasie się zastanawiałaś, szukają Mike? Chcą go sprzątnąć? Czy pomóc?
-Odpowiadaj, krótko i treściwie, mamy mało czasu. Gdzie Mike i Alex, co tu robisz i co się stało?
-Poszli gdzieś, nie wiem gdzie. Kazali odprowadzić samochód, jak jechałam jakiś chuju mnie ostrzelał. Pasuje?
-Tak.
Za Tobą Kati przestała popisywać się znajomością łaciny i zwróciła się do solosa.
-Ktoś zadzwonił do Mike, mieli pójść we wskazane miejsce bo Petrochem na nich poluje.
Andrew gwizdnął i znów zwrócił się do kogoś po za autem.
-Słyszałeś? To Petrochem. Zajebiście.
Znów zwrócił się do auta.
-Dobra Niki wysiadaj. Radze nie iść spacerkiem do domku bo cyngli z Petrochemu może być więcej. mozesz pójść z nami ale będzie ostro albo możesz spróbować dojść do domu. Jak chcesz.
Skinełaś głową.
-Pójdziemy z Wami.

Mike
Powoli szliście przed siebie, obaj byliście naprawdę nieźle zgrani. Nie ufałeś do końca tajemniczemu kolesiowi więc przyjrzałeś się budynkowi w którym mieliście się spotkać z odległości. Własnie do środka wchodził jakiś koleś z karabinem na plecach i z siatką z napojami w ręce, jakiś drugi uzbrojony mężczyzna wyszedł do niego i coś zagadał. Z lustrowałeś jeszcze budynek na podczerwieni, lornetka Alexa miała w chuj bajerów co było pomocne. Wypatrzyłeś jeszcze w głębi jednego pokoju snajpera. No pięknie. Pokazałeś snajpera Alexowi, długo się nie namyślaliście, trzeba okrążyć bloki.

***
Okrążanie zajęło Wam sporo czasu, szliście wolno i byliście jeszcze bardziej ostrożni niż poprzednio, w końcu jednak dotarliście. 3,2,1, go! Wyszliście za winkla, tak, żeby snajper Was nie wypatrzył. Wpadłeś z przyklękiem do klatki schodowej, Alex osłaniał Ciebie stojąc na Tobą. Koleś z jakimś pistoletem maszynowym.
-Gleba albo sito.
Cyngiel podniósł swoją broń, strzeliłeś krótką serią po nogach, najemnik padł bron mu wypadła. Szybko pobiegłeś na górę. Po schodach wbiegłeś klasycznie, tak żeby się ostrzelać. Przywarłeś do ściany, tak samo Alex, nasłuchiwaliście chwile. Cisza. Rzuciłeś granat oślepiający, zamknąłeś oczy. Wybuchł. Wychyliłeś się, dwóch najemników. Jeden kucał i trzymał się za oczy, drugi stał i mrugał. Dwie krótkie serce, dwa trupy. W jednym z pokoi zobaczyłeś ruch. Strzeliłeś, za późno. Strzałka trafiła prosto w policzek, przebijając go i trafiając w zęby. Przez całe Twoje ciało przebiegł prąd. Upadłeś

Loki, Niki
Andrew zatrzymał się za jednym wieżowcem i się wychylił.
-To tamta kamienica. Według tajemniczego kolesia tam jest Mike i ma kłopoty. Lukne na nią.
Z kieszeni wyciągnął lornetkę i chwilę obserwował budynek.
-Jeden leży w klatce schodowej, drzwi są otwarte. Chyba jest ranny. Dobra, ja i Loki wbijamy się tam, Bjorn da Wam znak ręką jak teren będzie bezpieczny, wtedy wbiegniecie za nami. Trzymajcie się ścian, idźcie pochylone. Pytania? Sugestie?

Mike
Co jest? Ktoś Ciebie podnosi, patrzysz zamglonym wzrokiem. Trzech kolesi stoi przed Tobą, jeden w lustrzankach trzyma jakiś karabinek. Drugiego skądś kojarzysz, ale skąd? Trzeci podchodzi i pomaga swemu kumplowi Ciebie podnieść. Na podłodze leży trup, obok karabin z lunetą. Alex? Nie możesz się ruszyć, nie czujesz prawej strony twarzy. Po sekundzie podchodzi do Ciebie ten, którego skądś znasz. patrzy na Ciebie i daje Ci w twarz. Ból przywraca Ci trochę przytomności. Ból? Pewnie strzałka coś zrobiła z edytorem. Patrzysz na napastnika, kojarzysz go. Boa, szef oddziału specjalnego petrochemu. Jeden z najlepszych solo, niektórzy mówią, że jest lepszy od Morgana.
-No i co teraz lalusiu? Już nie jesteś taki zajebisty?
-Jak z tobą skończe, ta kurwa już nie będzie ciebie chciała, będzie wolała mnie.
Kolesiowi chyba odpierdoliło, gadać do ofiary i to takie głupoty? No głupoty, głupotami ale lekko mówiąc zirytował Ciebie. Mówiąc ciężej ostro wkurwił, sytuacją, słowami, bezsilnością.
Boa uśmiechnął się drapieżnie i uderzył Ciebie w brzuch, potem w twarz, potem wychylił się w bok i nerki. Nie jest za ciekawie.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline