Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-12-2008, 19:27   #11
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Mike
Ciężko przestraszona dziewczyna usiadła na tylnim siedzeniu, odbezpieczony granat tylko spotęgował jej strach. Myślałeś, że zaraz się rozpłacze. Śmiech Alexa na widok jej miny sprawił, że ze strachu niemal wypuściła granat.
W tym samym czasie Twój kumpel zaczął wyciągać trefny towar. Pieprzony psychol! Cztery klamki, dwa małe pm, zapasowe magazynki, kostka plastiku i dwa granaty, cały samochód okazał się skrytką na broń. Całość powędrowała do torby a torba do bagażnika. Od razu kazałeś mu ją zabrać.
-Jak Niki ma odstawić samochód to nie może tu być nic trefnego w razie kontroli.
-I mam z tym zapieprzać przez całe miasto? No ale niech będzie.
Solo zarzucił sobie torbę przez ramię.
-Po prostu jak wpadniemy w jakieś gówno to będziemy napierdalać z czego się da.
Alex tylko skinął głową.

Loki
Alex chyba chciał do kogoś zadzwonić ale się rozmyślił. Obok Was strzelanina zaczeła się w najlepsze, przypadkowe osoby były taranowane przez innych ludzi i gineły od przypadkowych kul.
Telefon młodego solosa zadzwonił, odebrał go.
-Ta!
Ktoś chyba zaczął mu mówić i to dość głośno jeśli ten słyszał przez strzelaninę. Nagle coś wybuchło. Czyli według planu któryś z najemników wysadził jeden z samochodów Arassaki. Na chwilę przestałeś słyszeć cokolwiek. Następne wybuchy nie nastąpiły, a dokładnie mówiąc nastąpiły ale nie z tej strony co powinny, to Arassaka, granatniki na dwóch pozostałych wozach odezwały się trafiając perfekcyjnie w grupy najemników. Ci z Twojej grupy, którzy nie poszli za młodym solosem właśnie gryźli ziemie. Popatrzyłeś na Andrew. Ten ze zdenerwowaniem schował komórkę i machnął na Ciebie ręką, żebyś szedł za nim.
Poszliście jedną z mniejszych uliczek, po drodze chłopak dostał sms'a, szybko go przeczytał i przyśpieszył kroku. Gdy odzyskaliście słuch na tyle by mówić Andrew zaczął tłumaczyć.
-Zadzwonił do mnie kumpel, solo jak my. Powiedział, że mam spieprzać bo ktoś nas wrobił. Postanowiłem nie być szują i Was uprzedzić. Teraz dostałem telefon, że Mike, ten mój kumpel ma problemy, wiem gdzie go szukać. Pomożesz mi? On może wiedzieć kto nas wrobił i dać możliwość zemsty. Bo mi nie podoba się jak ktoś mnie tak wystawia. To jak Loki?
- Czekaj - rzuciłeś do Andrewa - Znasz dobrze tego gościa? Nie chciałbym wpieprzyć się na kolejną minę, nie znając sytuacji.
-Znam go dość dobrze, raczej by mnie nie wystawił. Mówię raczej bo mam taką naturę, że nikomu nie ufam w 100%
- Z drugiej strony, tak jak ty, mam ochotę komuś wytłumaczyć, że z umów należy się wywiązywać - kontynuowałeś - I wszystko mi jedno, czy facet przeżyje lekcję, czy zejdzie w trakcie - dodałeś zimno.
Andrew skinął głową, że rozumie.
- Zgoda jeśli zaprowadzisz mnie do tego kretyna, który nas wystawił, nie zdając sobie sprawy, że bawi się odbezpieczonym granatem - idę z tobą.
-No to chodźmy wsadzić temu kretynowi granat w dupę.

Niki
Kate była ciężko przestraszona co nie przeszkadzało jej pyskować. Usiadła na przednim siedzeniu koło Ciebie.
- Co ty do cholery wyprawiasz?! Niemało ci problemów? Wiesz, jakie masz szczęście, że trafiłaś akurat na Mike’a? Mogłaś zginąć!
Nastolatka się rozryczała.
-Wiem, że mogłam zginąć i cieszę się, że trafiłam na niego. Ten jego kumpel chciał nas pozabijać, gdyby nie Mike...
-Uważasz się za dorosłą, a nie potrafisz rozróżnić granatu odłamkowego, od dymnego…
-Od kiedy dorosłość wyznacza znajomość granatów? I kiedy powiedziałam, że jestem dorosła.
Kati mówiła przez łzy, spodziewałaś się bardziej pyskówki, nie byłaś przygotowana na tę reakcje.
Atmosfera nie była za dobra, ona zła na cały świat a Ty zdezorientowana, byłaś przygotowana na pyskówkę ale nie na to, chciałaś jak najszybciej wyprowadzić wóz stąd. Dobrym kierowcą nie byłaś od niedawna miałaś prawko ale samochód był bardzo przyjazny dla młodego kierowcy. Już miałaś wyjechać na jedną z głównych ulic gdy ktoś popruł serią. Kule przeszły przez pancerne szyby i blachy samochodu jakimś cudem nie robiąc Wam krzywdy. Niestety kilka kul trafiło w opony, samochodem zarzuciło, spróbowałaś go opanować ale nie udało się. Uderzyłaś z dużą siłą w blok. Szarpnęło Tobą ale pasy wytrzymały, kolejna kula przebiła Twoją poduszkę powietrzną zanim zdążyła wystrzelić.
Ciało człowieka działa w dziwny sposób dlatego zamiast siedzieć na wpół przytomnie, szybko skontrolowałaś, że nic Ci nie jest i spojrzała na swoją siostrę. Kati zwisała z pasów z nosa ciekła jej krew, jej poduszka zadziałała. Prawą ręką po macku zaczęłaś szukać torebki, tam miałaś i komórkę i broń. Sięgnęłaś i ostrożnie ją przysunęłaś. Na dworze była dziwna cisza, chociaż po tej salwie za wielu rzeczy nie usłysz. Zobaczyłaś kontem oka jak ktoś podchodzi do drzwi, ręką natrafiłaś na colta.

Paul
Poczekałeś aż cyngiel przejdzie koło Was, stanęliście w klatce. Przytuliłeś Alt która drżała. Facet rzucił na Was kontem oka ale olał. Od jakaś parka. Gdy tylko się oddalił poszliście dalej. Po drodze słyszałeś strzały, tylko przyśpieszyłeś. Szybko znalazłeś się przy domu Alt. Po krótkim pożegnaniu zostawiłeś reporterkę i poszedłeś do siebie.

Loki
Kluczyliście między blokami, Andrew wiedział jak iść. Usłyszeliście strzały i to bynajmniej nie pistoletowe i nie od strony pochodu. Ktoś pruł tu z karabinu. Obaj wyciągnęliście broń i szliście bliżej ściany długiego wieżowca. Andrew ze swoim podsmartowanym pm'em szedł pierwszy, Ty go osłaniałeś z tyłu.
Długo nie musieliście szukać, jakiś koleś właśnie zmieniał magazynek w karabinie. Karabin raczej z tych wojskowych z dużym magazynkiem robiącym duże ku ku.
Niedaleko wprasowany w ścianę wieżowca stał ciemnozielony opel, był nieźle dziurawy. Andrew rzucił tylko okiem na samochód i podniósł broń. PM sam się nakierował na strzelca i szybko wypluł z siebie trzy naboje, pierwszy wbił się w grubą kurtkę na wysokości ramienia, drugi przebił tchawice a czwarty rozwalił głowę. Koleś był dokumentnie zabity.
-To samochód kumpla.
Andrew rzucił krótko i zlustrował okolice, automatycznie zrobiłeś to samo, czysto.
-Sprawdzę co z nim.
Młody solo podszedł do samochodu.

Niki
Ktoś podchodził do drzwi. Szybko włożyłaś rękę do torebki i wymacałaś rękojeść rewolweru. Wszyscy solosi śmiali się, że używasz tak słabego kalibru jak .38 ale najważniejsze, że jest mały a postrzał z niego boli. Zawisłaś w pasach gotowa w razie czego zatłuc napastnika. Drzwi się otworzyły, otworzyłaś oko i przyjrzałaś się napastnikowi. Wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna z krótkimi blond włosami, koło dwudziestki. Andrew!
-Niki, co Ty tu robisz? Gdzie Mike i Alex.
Ucieszona, że to znajomy psychopatyczny morderca, który Ciebie lubi a nie nieznajomy psychopatyczny morderca, ktory chce Ciebie zabić zaczełaś mówić.
-Robiłam reportarz z pochodu i wtedy zobaczyłam Kati, ale ona...
-Poczekaj.

Niki i Loki
Solo rzucił do kogoś po za samochodem.
-Dwie znajome, niegroźne. Nie ma tych których szukamy. Jak okolica?
-Czysto!
Głos, który mu odkrzyknął miał dziwny akcent. Andrew znów skupił się na Tobie. Ty w tym czasie się zastanawiałaś, szukają Mike? Chcą go sprzątnąć? Czy pomóc?
-Odpowiadaj, krótko i treściwie, mamy mało czasu. Gdzie Mike i Alex, co tu robisz i co się stało?
-Poszli gdzieś, nie wiem gdzie. Kazali odprowadzić samochód, jak jechałam jakiś chuju mnie ostrzelał. Pasuje?
-Tak.
Za Tobą Kati przestała popisywać się znajomością łaciny i zwróciła się do solosa.
-Ktoś zadzwonił do Mike, mieli pójść we wskazane miejsce bo Petrochem na nich poluje.
Andrew gwizdnął i znów zwrócił się do kogoś po za autem.
-Słyszałeś? To Petrochem. Zajebiście.
Znów zwrócił się do auta.
-Dobra Niki wysiadaj. Radze nie iść spacerkiem do domku bo cyngli z Petrochemu może być więcej. mozesz pójść z nami ale będzie ostro albo możesz spróbować dojść do domu. Jak chcesz.
Skinełaś głową.
-Pójdziemy z Wami.

Mike
Powoli szliście przed siebie, obaj byliście naprawdę nieźle zgrani. Nie ufałeś do końca tajemniczemu kolesiowi więc przyjrzałeś się budynkowi w którym mieliście się spotkać z odległości. Własnie do środka wchodził jakiś koleś z karabinem na plecach i z siatką z napojami w ręce, jakiś drugi uzbrojony mężczyzna wyszedł do niego i coś zagadał. Z lustrowałeś jeszcze budynek na podczerwieni, lornetka Alexa miała w chuj bajerów co było pomocne. Wypatrzyłeś jeszcze w głębi jednego pokoju snajpera. No pięknie. Pokazałeś snajpera Alexowi, długo się nie namyślaliście, trzeba okrążyć bloki.

***
Okrążanie zajęło Wam sporo czasu, szliście wolno i byliście jeszcze bardziej ostrożni niż poprzednio, w końcu jednak dotarliście. 3,2,1, go! Wyszliście za winkla, tak, żeby snajper Was nie wypatrzył. Wpadłeś z przyklękiem do klatki schodowej, Alex osłaniał Ciebie stojąc na Tobą. Koleś z jakimś pistoletem maszynowym.
-Gleba albo sito.
Cyngiel podniósł swoją broń, strzeliłeś krótką serią po nogach, najemnik padł bron mu wypadła. Szybko pobiegłeś na górę. Po schodach wbiegłeś klasycznie, tak żeby się ostrzelać. Przywarłeś do ściany, tak samo Alex, nasłuchiwaliście chwile. Cisza. Rzuciłeś granat oślepiający, zamknąłeś oczy. Wybuchł. Wychyliłeś się, dwóch najemników. Jeden kucał i trzymał się za oczy, drugi stał i mrugał. Dwie krótkie serce, dwa trupy. W jednym z pokoi zobaczyłeś ruch. Strzeliłeś, za późno. Strzałka trafiła prosto w policzek, przebijając go i trafiając w zęby. Przez całe Twoje ciało przebiegł prąd. Upadłeś

Loki, Niki
Andrew zatrzymał się za jednym wieżowcem i się wychylił.
-To tamta kamienica. Według tajemniczego kolesia tam jest Mike i ma kłopoty. Lukne na nią.
Z kieszeni wyciągnął lornetkę i chwilę obserwował budynek.
-Jeden leży w klatce schodowej, drzwi są otwarte. Chyba jest ranny. Dobra, ja i Loki wbijamy się tam, Bjorn da Wam znak ręką jak teren będzie bezpieczny, wtedy wbiegniecie za nami. Trzymajcie się ścian, idźcie pochylone. Pytania? Sugestie?

Mike
Co jest? Ktoś Ciebie podnosi, patrzysz zamglonym wzrokiem. Trzech kolesi stoi przed Tobą, jeden w lustrzankach trzyma jakiś karabinek. Drugiego skądś kojarzysz, ale skąd? Trzeci podchodzi i pomaga swemu kumplowi Ciebie podnieść. Na podłodze leży trup, obok karabin z lunetą. Alex? Nie możesz się ruszyć, nie czujesz prawej strony twarzy. Po sekundzie podchodzi do Ciebie ten, którego skądś znasz. patrzy na Ciebie i daje Ci w twarz. Ból przywraca Ci trochę przytomności. Ból? Pewnie strzałka coś zrobiła z edytorem. Patrzysz na napastnika, kojarzysz go. Boa, szef oddziału specjalnego petrochemu. Jeden z najlepszych solo, niektórzy mówią, że jest lepszy od Morgana.
-No i co teraz lalusiu? Już nie jesteś taki zajebisty?
-Jak z tobą skończe, ta kurwa już nie będzie ciebie chciała, będzie wolała mnie.
Kolesiowi chyba odpierdoliło, gadać do ofiary i to takie głupoty? No głupoty, głupotami ale lekko mówiąc zirytował Ciebie. Mówiąc ciężej ostro wkurwił, sytuacją, słowami, bezsilnością.
Boa uśmiechnął się drapieżnie i uderzył Ciebie w brzuch, potem w twarz, potem wychylił się w bok i nerki. Nie jest za ciekawie.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline  
Stary 21-12-2008, 21:13   #12
 
Durendal's Avatar
 
Reputacja: 1 Durendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputację
Mike zdziwił się że wysiadł edytor bólu, skurwiel Szczerba zapewniał, że to niezawodny model. Zacisnął zęby czując nieludzko mocne ciosy. Gość uważał się za takiego super? Gdyby tylko nie tych dwóch palantów trzymających za ręce, szum we łbie i miękkie nogi niewątpliwie efekt działania strzałki to wdeptałby tych przydupasów w podłogę. A Boa... Z nim chociaż spróbowałby walczyć i pewnie dostałby baty. Ale lepiej dostać baty w walce niż dać się skatować. Czując zbierającą się w rozbitych ustach krew skrzywił usta i splunął w twarz swojego oprawcy śliną wymieszaną z juchą.
-Taki ty gieroj mat twoja zanowa?
Mike odruchowo przeszedł na rosyjski. Ale po chwili się opanował.
-No bij dalej dziwko. Popraw sobie humor, jak mi ostro dołożysz to może dowartościujesz się na tyle żeby Ci w końcu stanął.
Mikę spiął się w oczekiwaniu na kolejny cios. Skoro technika nie działa i nie głuszy bólu to pora uciec się do starych wypróbowanych metod. Mike zaczął tak jak uczono go w dzieciństwie odsuwać ból na bok. To tylko uczucie jak ciepło zimno czy głód. Nie jest nie do zniesienia. To tylko zwykłe odczucie takie jak każde inne. Powtarzał sobie w myślach jak mantrę, znów i znów i znów aż do znudzenia.
 
__________________
Oj Toto to już chyba nie jest Kansas...
"Ideologia zawsze wynika z przyczyn osobistych, ja nie podaję wrogowi ręki chyba, że chcę mu połamać palce"
Durendal jest offline  
Stary 23-12-2008, 11:28   #13
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Stali za rogiem budynku, w którym miał być jakiś Mike. Cholera wie, co to za jeden, ale mógł mieć jakieś informacje na temat ich zleceniodawcy. O ile to wszystko nie jest jakimś wkrętem. Spojrzał na dwie dziewczyny, które wyciągnęli z ostrzelanego samochodu. Loki uśmiechnął się mimowolnie, gdy przyrównał rozbity wóz do swojego starego Forda Protona, również przestrzelonego tu i ówdzie. "Przynajmniej jeździ i nikt nie chce go ukraść" - zwykł mawiać o swoim aucie.

Andrew wypatrzył jakiegoś rannego typa w otwartej klatce schodowej budynku. Szwed spojrzał w tamtym kierunku, dostrajając cyberoko. Dwudziestokrotny zoom teleskopu zapewniał mu przybliżenie porównywalne z lornetką. Do tego możliwość przełączenia wizji w tryb infra-red przydawał się, gdy trzeba było wyszukać żywy cel.

- Zaraz! Jeszcze jeden - powiedział półszeptem do Andrewa, pokazując mu jakiegoś osobnika na piętrze. Wyłączył podczerwień i dał pełne zbliżenie na teleskopie. Koleś z długą bronią - pewnie snajper. "Pułapka?" - zastanowił się przez chwilę. "Całkiem możliwe, w końcu ktoś nas wystawił. Może chcą posprzątać, żeby sprawa się nie rypnęła..." - pomyślał.

Z kabury pod pachą wyciągnął Glocka. Polimerowy pistolet możliwościami bardziej przypominał pistolet maszynowy. Nie dawał co prawda możliwości strzelania pełną serią, jednak trzy precyzyjnie wymierzone bezłuskowe pociski potrafiły być równie zabójcze. No i zostawała amuniacja na później. Do lufy przykręcił krótki tłumik, po czym zwolnił blokadę dwudziestonabojowego magazynka i w jego miejsce wsunął większy, trzydziestonabojowy. Całość razem nie była większa, niż mały PM, przy zachowaniu poręczności pistoletu.


Z kabury pod drugim ramieniem dobył obrzyna. Dwie krótkie lufy oberżniętej dubeltówki kaliber 12/70 wyglądały złowieszczo - rój metalowych odłamków wylatujący z obu ponad 18mm średnicy luf mógł zrobić z człowieka krwawy befsztyk. Przełamał lufę i sprawdził obecność ładunków. Wszystko w porządku. "Dobry na każdą okazję" - podsumował prezent, który dostał na któreśtam urodziny od brata - Svena. Drewniana, wytarta rękojeść uspokajała. To tak, jak z ciężarem karabinka, czy innej broni, a zupełnie inaczej, niż Glocka. Długo przyzwyczajał się do lekkiej, polimerowej konstrukcji pistoletu. Ale z miejsca docenił jego precyzję i niezawodność. Z kolei prostota dwururki również zapewniała niezawodność, pod warunkiem używania amunicji dobrej jakości. Z tą jednak nie zawsze było najlepiej. Utwardzane arsenem i antymonem ołowiane kulki w zależności od zdobytej u znajomego fixera pudełka z amunicją osłonięte były łuską tekturową lub plastikową. Ta pierwsza była podatna na zawilgocenie, jednak Loki nie zawsze miał dostęp do plastikowych nabojów, więc musiał korzystać również z tych pierwszych. Krótkolufowa broń śrutowa, idealna do walki w ciasnych pomieszczeniach i na krótkie dystanse, z nawiązką rekompensowała pewne niedgodności z dostępem do amunicji.

- Jestem gotowy. Możemy ruszać - powiedział do Andrewa, łykając kolejną pastylkę przeciwbólową. Dziewczyny miały zostać na miejscu. Solosi podbiegli chyłkiem pod osłoną sąsiednich zabudowań. Szwed zdziwił się, jak mało środków ostrożności stosowali ci w środku. Snajper z widokiem na front i koleś w bramie. Ten ostatni już raczej nie zdziała zbyt wiele. Andrew dopadł do wejścia i zajrzał ostrożnie. Loki rzucił ostatnie spojrzenie na najbliższą okolicę i zadziwiająco cicho, jak na jego posturę, wślizgnął się do środka, omiatając przestrzeń zwieńczoną tłumikiem lufą pistoletu.
Gostek leżał na schodach i wykrwawiał się. Bezmyślnie spoglądał na dziury w nogach wyżarte przez serię pocisków. Widząc wchodzących do środka chciał coś powiedzieć, może krzyknąć, lecz jego usta zamknęło ciche splunięcie Glocka Lokiego. Odrzucona pędem pocisku głowa uderzyła o betonowy schodek. Loki, nie zajmując się nim więcej, ruszył w głąb klatki schodowej. Tuż za nim szedł Andrew.

Po cichu dotarli na piętro. Loki zwiększył czułość cyberucha, starając się wyłowić wszelkie odbiegające od normalnych szumów odgłosy. Nic, poza jakimś szuraniem daleko w korytarzu. Powrócił do zwykłego odbioru - filtr wyciszający nagłe dźwięki z reguły działał prawidłowo, jednak ostrożności nigdy za wiele. Dzięki tej zasadzie jeszcze żył. Przyklęknął i powoli wyjrzał zza ściany. Sylwetka na podłodze, najwyraźniej postrzelona, w każdym razie nieruchoma. Przyjrzał się uważniej i potwierdził brak zagrożenia. Trudno się ruszać z odstrzeloną głową. Wysunął wskazujący palec w górę, po czym kciuk w dół, dając znak obstawiającemu schody na wyższe piętro Andrewowi.

Nagle, do głowy przyszedł mu pewien pomysł. Spojrzał w górę, jakby mógł przeniknąć wzrokiem przez warstwę betonu i stali. Zastanawiał się przez chwilę, po czym cicho podszedł do Andrewa i przekazał mu szeptem kilka wskazówek. Tamten skinął głową i skierował się w stronę korytarza, w którym leżał martwy mężczyzna. Loki, nie zwlekając, ruszył w górę schodów.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...

Ostatnio edytowane przez Gob1in : 27-01-2009 o 09:09.
Gob1in jest offline  
Stary 25-01-2009, 17:29   #14
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Andrew skinął głową, Loki pobiegł na górę. Bóg chyba sprzyjał Szwedowi bo ten znalazł z trzy-cztery metry izolowanego kabla wyprutego częściowo ze ściany. Chyba będzie dobry na długość, może Twój ciężar nie wypruje go do reszty?

"Chuj, jak mają mnie zabić to niech nie maja z tego radochy."
Z ta myślą Mike zaczął wrzucać Boa na przemian po rosyjsku i po angielsku. Ten odszedł i popatrzył na Ciebie.
-No ta laluś tylko gadać potrafi.
Wysunął prawą rękę do jednego ze swoich ludzi.

Bjorn zeskoczył trzymając oburącz kabel. to nie był dobry pomysł, jeśli kabel był tak płytko, że jakieś ćpuny bez problemu go wypruły to Ty skacząc wyprujesz go do końca. Na szczęście kabel "puścił" ścinane w momencie w którym Ty wylądowałeś w pokoju snajpera. Wpadłeś do pokoju z odłamkami szkła i ledwo utrzymałeś równowagę, na szczęście pokój był pusty. Na podłodze leżała tylko dziwna strzelba.

Jeden z Wodnych Leopardów dał swemu szefowi pistolet. Mike zarejestrował każdy szczegół. Do końca życia (jak długiego?) będzie pamiętał jak naczelny cyngiel petrochemu odbezpiecza H&K SOCOM, jak powoli podnosi na wysokości ramienia, jak na jego twarzy pojawia się uśmiech szaleńca. Jednak to nie było takie najgorsze, gorszy był czarny tunel i świadomość, że gdzieś tam jest kula .45 która bez problemu rozwali mu głowę. Wtedy rozległ się dźwięk bitego szkła, Boa odwrócił głowę.

"Trzeba działać szybko."
Loki wyskoczył lekko zgarbiony i zobaczył jak w mieszkaniu rozgrywa się scena. Dwóch mężczyzn trzyma trzeciego, strasznie zakrwawionego, czwarty celuje do Mike ("laluś w ramonie i z goglami, koło osiemnastki, ma trochę zdeformowaną twarz, nieudany retusz plastyczny po jakimś wypadku" brakuje tylko gogli i kurtki, tak wszystko sie zgadza z opisem Andrew), ostatni właśnie obraca się do Ciebie, jego ręka sięgnęła do pustej kabury. Ściągnąłeś spust. Pierwsze trzy kule trafiły w tego bez broni, ramię, klatka, klatka. Mężczyzna zachwiał się, pobladł i oparł o ścianę. Ten z bronią odwracał się do strzału, pewnie szef. Strzeliłeś pojedynczym, dwa razy w rękę trzymającą broń. Solo wypuścił pistolet. Potem trzynabojówka po nogach padł. Pozostała dwójka padła od strzałów Andrew, który wyskoczył z drugiej strony. Mike już nie podtrzymywany upadł na ziemię.

Mike
No pięknie, kawaleria przyszła, żeby jeszcze edytor bólu zaczął działać. W tej chwili chciałeś jednego, szluga! No może nie jednego, rozjebać łeb temu cwelowi też byś mógł. Andrew i nieznany Ci solo zrobili krótki rekonesans po piętrze. Usłyszałeś krótką wymiane zdań.
-Jak góra?-Andrew
-Czysto, dół sprawdzony?
-Również czysto. Dam znak dziewczynom.
Fajnie, że uratowali Ci tyłek ale by pomogli sie opatrzyć.
-Nie pytam sie czy żyjesz bo nie tak łatwo Ciebie zabić. Dzięki za telefon.
Zobaczyłeś jak Twój kumpel znika w jednym z pokoi po chwili wraca. Zanim do Ciebie podszedł rzucił jeszcze do wielkiego Skandynawa który z nim przyszedł.
-Zaraz wyjaśnimy parę spraw, najpierw trzeba doprowadzić go do porządku.
Edytor zaczął działać! Wreszcie! Teraz do szczęścia jest Ci potrzebny szlug i klamka, tylko tyle.
Solo ukląkł nad Tobą.
-Chyba złamany nos, pożegnałeś sie z kilkoma zębami a i na laski z tak obitą twarzą przez pewien czas nie pójdziesz. Będziesz żył stary.

Loki
Po sprawdzeniu terenu Andrew zaczął opatrywać kumpla kontrolnie strzeliłeś w głowę przeciwnikom, zostawiłeś tylko tego wyglądającego na szefa. Wielki skurwiel leżał teraz z przestrzelonymi nogami i zdrową ręke powoli zaczął kierować pod kurtke. Skurwiel! Nadepnięciem na palce pokazałeś co o tym myślisz i szybko go obszukałeś. Klamke odrzuciłeś dość daleko. No właśnie klamki. Kolesie byli cholernie dobrze uzbrojeni do tego wszyscy opancerzeni. Gdyby nie zaskoczenie mógłbyś mieć problem.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline  
Stary 25-01-2009, 18:41   #15
 
Durendal's Avatar
 
Reputacja: 1 Durendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputację
Widok nadciągającej kawalerii wywołał na ustach Mike'a szeroki uśmiech. Jeszcze szerszy pojawił się kiedy poczuł ze edytor bólu wrócił do życia. Czuł jak puchnie mu złamany nos a z rozklepanych warg cieknie krew ale to były tylko drobne niedogodności w porównaniu z tym co zostałoby z jego głowy po trafieniu pociskiem 0.45. Na stwierdzenie że będzie żył odpowiedział mrugnięciem cyberoka, wstał i wyjął z ładownicy podpiętej do kurtki apteczkę. Szybko starł krew z twarzy, krzywiąc się chwycił nasadę nosa i szarpnął w dół. Z głośnym chrupnięciem pogruchotane chrząstki ustawiły się we względnym porządku, większość bólu wytłumił edytor ale tak było co poczuć. Spokojnie założył buty i kurtkę obracając ją opancerzoną stroną na zewnątrz.
-Uratowaliście moją dupę, jestem waszym dłużnikiem. W tym Twoim Andrew już drugi raz. Mam nadzieję ze będzie okazja się odwdzięczyć a teraz chciałbym załatwić interes z tym panem.
Wskazał ruchem głowy na Boa jednocześnie naciągając na dłonie rękawiczki. Podszedł do niego lekko chwiejnym krokiem i z makabrycznym uśmiechem na poharatanej, puchnącej coraz mocniej twarzy wyjął nóż. Przyklęknął dociskając kolanem do ziemi jedyną sprawną rękę rannego i nachylił się nad nim. Ciągle z tym samym uśmiechem na ustach wbił wyostrzona jak brzytwa klingę w brzuch szefa Wodnych Leopardów i jednym cięciem otworzył całą jamę brzuszną. W powietrze uderzył zapach krwi i ludzkich wnętrzności. Mike przez chwilę wpatrywał się w przerażone oczy wroga po czym szybkim ruchem poderżnął mu gardło od ucha do ucha, uchylając się zręcznie przed strzelającym w powietrze strumieniem krwi. Wytarł ostrze o ubranie trupa i schował wstając.
-No to miejsce numer dwa na liście amerykańskich aniołków magazynu solo of fortune się zwolniło. Pan Boa przeniósł się do wieczności. Teraz możemy zająć się rabowaniem trupów po czym wynieść się z okolicy bo może się okazać niezdrowa...
Wygłosiwszy krótką tyradę odpalił fajka i szybko zebrał swój ekwipunek rozrzucony po całym pomieszczeniu po czym zabrał się za bobrowanie po kieszeniach trupów, zaopiekował się podsmartowanymi Coltami dwóch oprychów którzy go trzymali i opartym o ścianę nomadem którego wepchnął do futerału obok dragunowa. Resztę tego co wpadło mu w ręce układał na środku pokoju. Do kieszeni wepchnął kasę z dwóch portfeli. Stanął ćmiąc szluga i czekając aż reszta wybierze sobie zabawki.
 
__________________
Oj Toto to już chyba nie jest Kansas...
"Ideologia zawsze wynika z przyczyn osobistych, ja nie podaję wrogowi ręki chyba, że chcę mu połamać palce"
Durendal jest offline  
Stary 27-01-2009, 11:43   #16
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
- Bułka z masłem... - mruknął.

Co prawda, sądząc po ilości sprzętu, jaki mieli przy sobie leżący na ziemi boosterzy, ta mała rozpierducha mogła skończyć się inaczej. Jednak to, jak mogło być, a nie było, nie zajmowało zwykle zbyt długo umysłu Szweda. Wariacki plan powiódł się raz jeszcze i to było ważne. Wiedział, że jego szczęście kiedyś się w końcu wyczerpie, ale widocznie jeszcze nie tym razem.

Koleś, którego Andrew nazywał Mike, wyglądał jak niedorobiony kotlet. To znaczy krwisty i nieco poobijany. Mike zdawał się nie robić z tego problemu, co świadczyło, że zna mokrą robotę i związane z tym kuksańce. Za to bezpardonowa próba nastawienia zabawnie skrzywionego nosa, a właściwie to, że podczas "zabiegu" ledwo się skrzywił, od razu skojarzyło się Lokiemu z jednym:
"Edytor..." - stwierdził.

Bjorn spoglądał właśnie na podwórko, po którym przemykały znajome Andrewa, kiedy usłyszał charakterystyczny odgłos rozpruwanego ciała. Obejrzał się i zobaczył Mike'a klęczącego nad na wpół przytomnym bossem, wyciągającego zakrwawione ostrze z jego brzucha, by poderżnąć mu na koniec gardło. Było za późno na reakcję.
"Świr. Teraz bez indiańskiego szamana z gościem nie pogadamy" - pokręcił głową z dezaprobatą.

Mike po zaspokojeniu swojego, cokolwiek zrozumiałego, poczucia sprawiedliwości wyciągnął zapalniczkę i zaczął poklepywać się po kieszeniach. Loki wysunął w jego stronę nieco sfatygowaną miękką paczkę Lucky Strike'ów. Nawet rozumiał tego gościa, gdyż samemu zdarzało mu się wpaść w szał.
- Loki - uśmiechnął się szeroko, częstując Mike'a, po czym sam zapalił. Na sugestię, by sprawdzić kieszenie nieboszczyków, skinął głową i ruszył do sąsiedniego pomieszczenia.

Zamknięte drzwi poddały się pod niezbyt delikatnym ramieniem wielkiego Skandynawa. Pusty i zdewastowany, jak reszta, pokój. Z lokatorem. Modnie przystrzyżony, z włosami pofarbowanymi w jasne i ciemne kosmyki, na oko 30-letni mężćzyzna, aktualnie nieboszczyk w garniturze szczerzył zęby w pośmiertnym grymasie. Dziura z boku czaszki dobitnie sugerowała przyczynę zgonu. Plamy krwi były zaschnięte, co pozwalało sądzić, że zginął już jakiś czas temu.
"Dobrze, że nie śmierdzi" - podsumował Loki, przeszukując kieszenie elegencika. Właściwie, poza wszędobylskim zapachem krwi i śmierci, trup wonił nawet przyjemnie wodą kolońską, czy inną perfumą.

Nieboszczyk, poza zwykłymi duperelami typu papierosy i chusteczki, miał przy sobie pistolet, kartę bankomatową z wydrapanym nazwiskiem w skórzanym etui oraz telefon komórkowy. Pierwsze dwie rzeczy nie wzbudziły w solo zainteresowania, jednak telefon mógł zawierać jakieś informacje.

Aparat to jeden z modeli Nokii, jeden z tańszych, pewnie w pozwalającej zachować anonimowość ofercie pre-paid. Słynna uniwersalność obsługi Nokii, którą jedni chwalili, a za którą inni unikali ich szerokim łukiem sprawiała, że dostęp do książki telefonicznej był śmiesznie prosty.

Wolnym krokiem wrócił do pomieszczenia, w którym przetrzymywano Mike'a. Zaczął czytać na głos:
- Mike Lyifer, Nicole Framwork, Zero Cool, Jonatan Cross, Andrew Hopkins, i... - przerwał na chwilę, patrząc na resztę - ... szef! Ja też tam jestem - dodał. - Poza tym zero dokumentów, czy innych śladów, jak ci tutaj - wskazał głową na leżące ciała. - Za to założę się, że to z nim uzgadniałeś robotę, Andrew.

- Jednego z nich, co prawda, chyba poznaję - jednak dziura w trzewiach i zbyt szeroki uśmiech raczej uniemożliwiają swobodną konserwację - w głosie można było wyczuć dezaprobatę - Myślę, że Mike również rozpoznał, poprawcie mnie, jeśli się mylę, Boa - całkiem oficjalnego szefa paczki psycholi nazywających się Wodnymi Leopardami, całkiem za to nieoficjalnie opłacanymi przez Petrochem - znowu chwila przerwy, by wszyscy zdali sobie sprawę z sytuacji - co dla nas oznacza, że siedzimy po uszy w gównie. Ja to może wysoki jestem, więc mi ledwo do ramion sięga... - zaczął się śmiać.
Taki był Bjorn - nawet ładując się w beznadziejną sytuację potrafił śmiać się w głos i poddawać w wątpliwość cnotę matek i babek swoich przeciwników.

Po chwili uspokoił się i pomógł rewidować zawartość kieszeni nieboszczyków, dokładając ją na stertę układaną przez Mike'a i Andrewa.
Broń krótka, lekkie pancerze i karty płatnicze nie interesowały Szweda. Nie było czasu, by bawić się w handel. Za to prawdziwy uśmiech na jego twarzy wywołał M1003 "Leech" z zapasem amunicji.
- Lubię duże spluwy, ehh... - wyrwało mu się.
Do kompletu dobrał jeszcze strzałki od strzelby, najprawdopodobniej zawierające jakiś narkotyk, czy środek obezwładniający. Nie pogardził również odrobiną gotówki (jakieś 550e$ ).

Podniósł się w końcu i wyprostował, napinając mięśnie w akompaniamencie skrzypienia ciężkiej skórzanej kurtki.
- Gotowy - rzucił krótko.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...

Ostatnio edytowane przez Gob1in : 27-01-2009 o 23:12. Powód: kosmetyka
Gob1in jest offline  
Stary 28-01-2009, 17:31   #17
 
Odyseja's Avatar
 
Reputacja: 1 Odyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputację
Nicole stała w dosyć bezpiecznym miejscu. Oby wystarczająco. Nie chciała narażać siostry. W dłoni cały czas trzymała przygotowanego do strzału colta. Odgłosy strzelaniny w kamienicy mogły oznaczać wszystko. Tym bardziej reporterka musiała uważać. Gdy wokoło zapanowała cisza, Nicki zaczęła nasłuchiwać. Jeżeli im się nie udało… Nie. Nie mogła dopuszczać do siebie tej myśli. Na pewno…

Wtedy usłyszała Andrew. Dała znak Kate i ostrożnie pobiegły do środka. Widok ciał nie zrobił wielkiego wrażenia na kobiecie… no, może poza tymi wyjątkowo zmasakrowanymi. Gorzej było z Kate. Jej twarz na przemian bladła i zieleniała.

Gdy dołączyły do reszty, Nicole schowała broń. Rozejrzała się. Oprócz mocno poranionego Mike’a, Andrew i trupów, nie było nikogo.

- Witaj, Mike. Dawno się nie widzieliśmy.

Jej wzrok padł na potwornie uśmiechniętego gościa z wnętrznościami dookoła, na podłodze. Nie wiedziała, kim jest, ale widać nieźle zalazł któremuś z obecnych tu mężczyzn za skórę.

Spojrzała na Kate. Twarz nastolatki nabrała bliżej niezidentyfikowanego koloru, będącego mieszanką bieli, zieleni i fioletu. Zmasakrowane ciała były zbyt okropnym widokiem dla siedemnastolatki. Nicole zaprowadziła ją do innego pokoju. O ile znalazła taki, w którym nie było ciał.

- Poczekaj tu na mnie. Zaraz wrócę. – powiedziała do niej spokojnie i wróciła do reszty towarzystwa.

W tym samym momencie do pokoju wszedł wysoki mężczyzna z komórką w ręku. Wyczytał na głos numery z książki telefonicznej znalezionego telefonu.

- A może ktoś wie, co tu się dzieje i raczy mnie oświecić? Petrochem raczej nie wysyła swoich najlepszych ludzi bez powodu.

No bo co, w sumie Nicole wiedziała? Kroiła się większa afera, a ona z rozmów zdążyła wywnioskować że zamieszany jest w to Petrochem. Może obecni tu solowi wiedzą nieco więcej o aktualnej sytuacji. Jedno jest pewne. Nicole w nic nie będzie się mieszać, jeśli tylko będzie taka możliwość. Ale coś jej mówiło, że niestety nie będzie miała wyboru.

Jak na razie zamierzała zebrać tylko amunicję i trochę kasy.
 

Ostatnio edytowane przez Odyseja : 28-01-2009 o 18:05.
Odyseja jest offline  
Stary 14-02-2009, 17:26   #18
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Kiedy solosi wesoło szabrowali a Niki wzięło trochę amunicji i drobnych, Mike poczuł wibrację telefonu. Bez zaskoczenia stwierdził, że numer jest zastrzeżony.
-Witam panie Lyifer jak zdrowie?
Ten sam koles co poprzednio.
-Nienajgorzej. Bardziej obawiałbym się o pańskie.
-Pogróżki, ech... Przecież mój człowiek też ucierpiał. Nie tylko na pana Petrochem czatuje. Mam nadzieję, że nie chowa pan urazy? I że jest pan gotowy na spotkanie.
-Nie chowam. Okazuję ją całkowicie otwarcie. A jeśli chodzi o spotkanie to tylko i wyłącznie na moich warunkach. Pańskie jak widać się nie sprawdzają.
-He he, iście rosyjskie poczucie humoru. Na pana warunkach? nie zaszkodzi mi ich wysłuchać.
W głosie nienzajomego usłyszałeś lekkie rozbawienie.
-Poproszę jakiś bezpieczny kontakt. W ciągu najbliższych kilku godzin przygotuje miejsce spotkania i doprowadzę się do porządku. Potem podam adres. Będę czekał a podanym miejscu maksymalnie 30 min potem oddalę się zostawiając za sobą tylko wybuchowe niespodzianki.
Mężczyzna przez chwilę się zastanawiał.
-Hmm... Brzmi uczciwie. Proszę tylko zabrać swoich przyjaciół a w sprawie kontaktu to proszę odezwać się na numer 448 815 121. Do zobaczenia panie Lyifer.
-Do zobaczenia.
Tajemniczy rozmówca się rozłączył.

Loki
Znowu ktoś dostał telefon, tym razem Mike, jakoś nikt się kwapi by zadzwonić do Ciebie. Przyjrzałeś mu się ponownie. Nie wiesz czemu jak go widzisz przychodzi Ci do głowy jedno słowo "laluś", jednak po dokładnym przyjrzeniu się widzisz że jest zajebistym solosem. Te same ruchy co Twoje, niby oszczędne a zdradzające szybkość. Syndrom "oczu w dupie" jak to mawiał jeden z Twoich byłych zleceniodawców czyli zwracanie uwagi na szczegóły, rozgladanie się. Ubranie nie tylko fajnie wyglądało a dobrze chroniło. Również patrząc na jego broń można sporo się o nim dowiedzieć. Woli stary sprawdzony sprzęt a nie nowe zawodne pukawki, dba o niego, zwolennik siły ognia ale nie tak mocny by inwestować w wolne ciężkie spluwy.
Niedaleko stał Andrew, właśnie sprawdzał magazynek w coltcie. Młody, chyba najmłodszy z Was ale też nieźle wyszkolony. Schował właśnie za pasek colta i schylił się po socoma.
I ta znajoma obu solosów. Na pewno nie najemniczka, raczej też nie współpracuje z korporacją nie wiesz czemu ale byłeś tego pewny. Czyżby zwykła zjadaczka chleba?

Niki
Byłaś cholernie opanowana, zadawanie się z solosami i Twoja praca wyrobiły w Tobie pewna znieczulice. Trupy już nie robiły na Tobie dużego wrażenia, ciągle miałaś opory przed zabijaniem ale na widok ciał nie mdlałaś. No cóż Mike przegiął! Co jak co ale wybebeszone zwłoki nie są miłym widokiem, no ale na Niki podziałały jeszcze gorzej. Szybko ją odprowadziłaś.
-Poczekaj tu na mnie. Zaraz wrócę.
Dziewczyna tylko pokiwała głową, gdy wyszłaś usłyszałaś odgłos wymiotów.
Schyliłaś się po kasę, którą wyrzucił Mike i wzięłaś kilka magazynków, mogą się przydać.
-A może ktoś wie, co tu się dzieje i raczy mnie oświecić? Petrochem raczej nie wysyła swoich najlepszych ludzi bez powodu.
Nikt nie zdążył Ci odpowiedzieć bo Mike odebrał telefon, każdy wsłuchiwał się w jego słowa. Dopiero gdy odłożył słuchawkę odezwał się Andrew który właśnie chował jakiś pistolet.
-To może niech każdy powie co wie. He he, nie wiem czemu przypomina mi to spotkanie AA. Wybaczcie, że nie zacznę od "dzień dobry jestem Andrew".
Nikt się nie zaśmiał z kiepskiego żartu chłopaka.
-Dostałem telefon, od Mike, że ktoś nas wystawił. Powiedziałem to Lokiemu i reszcie z którymi pracowałem. Gdy wyszliśmy z tłumu zaczęła się strzelanina. Potem ktoś do mnie zadzwonił i powiedział, że Mike ma kłopoty i gdzie obecnie jest. Z Lokim poszliśmy z odsieczą i po drodze znaleźliśmy Ciebie. Dalej już wiecie.

Mike
Andrew po rzuceniu kiepskim żartem w celu rozładowania sytuacji zaczął mówić to co wie. W tym czasie w myślach podsumowałeś swoich "przyjaciół". W sumie te słowa w pełni odnosiło się tylko do młodego solosa. Wiedziałeś, że możesz na niego liczyć i że nie wystawi Ciebie do wiatru. W końcu dwa razy uratował Ci tyłek.
Niki poznałeś rok temu podczas sprawy z Downsonem, dziewczyna inteligentna i opanowana ale nie była Wami, ciągle śmierć robiła na niej wrażenie. Może to dobrze, jako jedyna nie musiała czepiać się okruchów człowieczeństwa.
Loki, wielki nord był bezwątpienia dobrym solo, widać to było po akcji i po tym jak się nosił, miłośnik dużych spluw, siedzieliście w tym razem ale czy możesz mu ufać?
W każdym razie tajemniczy facet chce chyba całej Waszej czwórki.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline  
Stary 28-02-2009, 16:16   #19
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
- Nie, żebym kogoś wypraszał... - Bjorn wyszczerzył się - W końcu to nie moja chata - dodał - Ale nie zamierzam tu siedzieć, aż parę drużyn bojowych na usługach Petrochemu postanowi sprawdzić, co się stało z ich ludźmi - wskazał kciukiem do tyłu tam, gdzie leżał wybebeszony Boa.

- Jeżeli wszyscy jesteśmy zgodni, że należy pogadać z naszym, najwidoczniej wspólnym pracodawcą, to proponuję zbierać stąd dupska i spierdalać w podskokach... - powiedział przyglądając się towarzystwu i mrużąc przy tym oczy.
Przyjrzał się też uważniej odratowanemu kolesiowi. Bez wątpienia solo, choć mimo podobieństw, całkowicie różny w stylu. Po nim było widać, że jest niebezpieczny, co pewnie zniechęcało potencjalnych kandydatów do sprzeczki. Z drugiej strony mógł trafić na tych, co przygotują się dobrze na konfrontację i wtedy kaplica. Sam Loki wolał sprawiać wrażenie ociężałego osiłka, heavy metalowca, być może członka jakiegoś gangu, takiego, którego nikt nie chce brać zbyt poważnie. To mu pozostawiało większe pole manewru, gdyż nie wzbudzał zbyt dużego i niechcianego zainteresowania.

Nagle otworzył oczy szerzej, gdy jego wzrok spoczął na Niki.
- Bez urazy, oczywiście... - mruknął, unosząc wielkie jak bochny dłonie, przepraszając za niewyparzony język. Nie, żeby zbytnio się przejmował tym, jak mówi, ale w końcu nie po to go starzy wychowywali, by rzucał mięsem w obecności kobiet. Szczególnie, gdy rzecz nie działa się w burdelu.

Warto przy tym dodać, że rzeczywiście, gabaryty Lokiego sugerowały, że lepiej by się czuł z solidnym kijem bejsbolowym w garści, niż pistoletem, czy karabinem. Wydawało się, że wciśnięcie jego palucha pomiędzy cyngiel a osłaniający go kabłąk jest po prostu niemożliwe, nie mówiąc o bardziej skomplikowanych czynnościach typu konserwacja broni i te pe i te de. Wbrew pozorom pochodzący ze Skandynawii Olafsson jakimś cudem radził sobie. Nawet całkiem przyzwoicie.

- Co do mnie, to znajomy fixer dał mi cynk o robocie dla tego trupa, Mayhewa. Miało być głośno, być może trochę strzelania... - zamyślił się na chwilę - ... ogółem sporo zabawy - podsumował.

- Kasa w miarę przyzwoita... - wyliczał dalej - ... jedynie ta radosna twórczość Mayhewa... - skrzywił się, jakby zjadł cytrynę. - To nie to, co stare, dobre kapele - zakończył, przeciągając swoje wielkie cielsko, niby bez podtekstu, ale tak, aby wszyscy mogli dokładnie zobaczyć jego kevlarowy bezrękawnik z napisem Metallica - Kill'em All.

Taki był Loki. Skandynawski wiking z poprzedniej epoki, który musi sobie radzić z całym tym shitem w postaci komputerów, samolotów i cybertechnologii... Chociaż nie, wszczepy nawet lubił. I duże spluwy, oczywiście.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
Stary 02-03-2009, 22:36   #20
 
Odyseja's Avatar
 
Reputacja: 1 Odyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputację
Nicole w skupieniu wysłuchała rozmowy Mike’a. A przynajmniej tą część, którą mogła wyłapać. Coraz mniej wierzyła, że uda jej się nie mieszać w tą aferę. Spojrzała ukradkiem na zegarek. Do pracy raczej nie miała po co wracać. Ewentualnie po swoje rzeczy, których i tak nie miała wiele.

-Dostałem telefon, od Mike, że ktoś nas wystawił. Powiedziałem to Lokiemu i reszcie z którymi pracowałem. Gdy wyszliśmy z tłumu zaczęła się strzelanina. Potem ktoś do mnie zadzwonił i powiedział, że Mike ma kłopoty i gdzie obecnie jest. Z Lokim poszliśmy z odsieczą i po drodze znaleźliśmy Ciebie. Dalej już wiecie.

Po niezbyt udanym dowcipie Andrew przeszedł do sedna. Nareszcie. Słuchając streszczenia przez dwóch solo ostatnich wydarzeń stałą pod ścianą z kamienną twarzą. Nie wyglądało to dobrze.

- Miałam napisać reportaż o demonstracji. W między czasie zobaczyłam Kate. Zanim ją dogoniłam i kazałam wracać do domu, zniknęła mi z oczu. Na szczęście natknęła się na Mike’a. – zwróciła się do Mike’aKiedy odwoziłyśmy twój samochód, ktoś nas ostrzelał. Wtedy pojawił się Andrew.

- Nie ukrywam, że nie mam najmniejszego zamiaru pakować się w to wszystko. Ze względu na Kate. Jak na razie widzę, że nie bardzo nas to dotyczy. Nie będę narażać siostry.
A teraz, jeśli nie macie nic przeciwko, my się ulotnimy.Aha, Mike, jeszcze raz dziękuję za pomoc. Wolę nie myśleć, co by się stało, gdyby Kate nie trafiła na ciebie. Wam również dziękuję. – na koniec zwróciła się do Lokiego i Andrew. W końcu byłoby z nimi cienko, gdyby nie pomogli im wtedy, podczas strzelaniny na ulicy.

Cały czas mówiła z kamienną twarzą, rzeczowym tonem. Dopiero pod koniec uśmiechnęła się słabo.

Odwróciła się i poszła po Kate.

- Chodź, idziemy. Lepiej przymknij oczy. Poprowadzę cię.

Oczywiście, gdyby okazało się, że obie są w to bardziej zamieszane niż myślała, mogłaby im pomóc. Ale tylko wtedy, gdyby okazało się, że nie ma innego wyjścia. Nie bała się o siebie, tylko o młodszą siostrę.
 
__________________
A ja niestety nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Co spróbuję coś napisać, nic mi nie wychodzi. Nie mogę się za nic zabrać, chociaż bardzo bym chciała. Nie wiem, co się ze mną dzieje. W najbliższym czasie raczej nic nie napiszę. Przepraszam.
Odyseja jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:14.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172