Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-12-2008, 17:59   #336
mataichi
 
mataichi's Avatar
 
Reputacja: 1 mataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie coś
Karol Lipiński

Tego wieczoru żadna muzyka nie rozbrzmiewała w piwnicach starego budynku. Cała uwaga jej lokatorów była skupiona na zwyczajnym…ubraniu.

Nagi Nosferatu siedział po turecku pośrodku gromadki swoich szczurzych towarzyszy, głaszcząc najbliższego ze szczurków po włochatym łebku. Wszyscy bez wyjątku trwali w milczeniu wpatrując się nieruchomo w strój w jakim miał dzisiaj wystąpić artysta.

Czarny, świeżo wyprany i wyprasowany garnitur wisiał na starym krześle stojącym obok łoża wampira. Ubiór ten miał już sporo lat, jednak upływ czasu nie odbił na nim jak i na jego właścicielu żadnego piętna, nie licząc kilku nieoryginalnych guzików . Był idealnie przygotowany na specjalną okazję jaką było dzisiejsze wystąpienie kompozytora - możliwe, że ostatnie w jego karierze.

Cenny czas mijał, lecz Lipińskiemu to najwyraźniej nie przeszkadzało. Znał plan na pamięć i sam rozważył liczne możliwe drogi jego rozwoju, więc tym razem zamiast wysłuchiwać kazań Księcia pragnął jedynie się skupić i wyciszyć.

Pierwszy spokój przerwał o dziwo nie sam wampir co Beethoven targający ze sobą skórzane zawiniątko. Podsunąwszy mały pakunek swemu panu wprost pod jego skrzyżowane nogi, zapiszczał krótko, lecz zdecydowanie.

- Masz rację przyjacielu, już czas. – odpowiedział mu Karol sięgając do tobołka. Powoli odchylił wierzchnią część materiału, a oczom zebranych ukazały się trzy wyjątkowe, pięknie zdobione batuty.


- Ile to już lat minęło od czasu kiedy użyłem ich po raz ostatni? – zapytał i znów Beethoven zapiszczał dość melancholijnie. – Moje skarby, czas zacząć koncert, nie zawiedźcie mnie tej nocy…

***

Lipiński wolnym krokiem przebył progi Elizjum i choć niespecjalnie mu się śpieszyło zdążył akurat na rozpoczęcie ostatniej narady przed atakiem. Sam wyglądał wyjątkowo elegancko i gdyby nie czarny szal na twarzy, okulary i kapelusz dobrze maskujące jego zdeformowaną twarz nikt by nie powiedział, iż tak ubiera się przedstawiciel klanu Nosferatu. Strój też wywoływał lekkie zdziwienie, pasując bardziej do paradnej kolacji niż szturmu na czarownicę. A przynajmniej taki stwarzał pozór, bowiem w nim Lipiński czuł się po prostu najlepiej.

- Moi szpiedzy powinni zając już ustalone stanowiska okalając posiadłość Hrabiny szczelnym pierścieniem. – szybko bez zbędnych uprzejmości zakomunikował zgromadzonym. – Książę, jeżeli ten człowiek ze „szkiełkiem” wejdzie komukolwiek w paradę, radzę omijać go szerokim łukiem, bądź wycofać się i przede wszystkim nie wdawać się z nim w jakikolwiek kontakt. Nie jestem pewien co do jego osoby, ale mam podstawy podejrzewać, że stanowi dla nas wielkie zagrożenie. To wszystko z mojej strony…

Uśmiechnął się w duchu, będąc niezwykle pewnym siebie. Stała za nim dokładnie przeanalizowany plan, jednakże na przeciw czyhała cała masa niewiadomych, gotowych go obrócić w perzynę.
 
mataichi jest offline