Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-12-2008, 11:22   #133
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Trafiony człowiek-krokodyl zniknął pod wodą i nie pojawił się więcej, zaś wciągany przez niego w rzeczną toń rybak zaczął się powoli wdrapywać na swoją łódkę. Za to ten drugi... Szamotał się z usiłującym go utopić napastnikiem.
Złośliwa łódka częściowo zasłaniała obu taplających się w wodzie mężczyzn i uniemożliwiała celny strzał.

- Płynąć - powiedział Kit.

Tym razem magiczne słowo nie zadziałało. Wioślarze jak zaklęci wpatrywali się w człowieka-krokodyla. I nie raczyli wykonać najmniejszego gestu, by zbliżyć się do potwora najwyraźniej nie myśląc o tym, że mogliby uratować rodaka.

- Płynąć! - krzyknął.

I to nie pomogło. Chwycił za wiosło, chcąc samemu doprowadzić łódź na pozycję korzystną do strzału.
Katamaran to nie kajak... Wiosłowanie z jednej strony nie na wiele mogło się zdać.

- Narinda, pomóż! - zawołał w desperacji.

Africa, czekająca z bronią w ręku na dogodny moment, nie zastanawiała się ani chwili. Odłożyła trzymany sztucer, odepchnęła na bok siedzącego bez ruchu wioślarza, omal nie spychając go za burtę i wydarła mu z rąk wiosło.
Wystarczyło parę zgodnych pociągnięć i walczący mężczyźni ukazali się w całej okazałości.

Narinda i Kit równocześnie odrzucili wiosła i chwycili za broń. Padły dwa, trzy strzały. Krokodyli łeb zniknął pod wodą.

- Mam nadzieję, że poszedł prosto na dno - powiedział Kit. - Chociaż - dodał - chciałbym zobaczyć ciało... Pani doktor mogłaby zrobić sekcję.

- I dziękuję za współpracę - dorzucił po chwili.

Uśmiechnął się do Narindy, a potem zaczął szybko uzupełniać naboje w magazynku. Nie wierzył co prawda w to, że pojawią się kolejni napastnicy, ale... Kto liczy tylko na szczęście, nie żyje zbyt długo. Bogowie kochają tych, którzy dbają o swoje bezpieczeństwo.

Ich wioślarze powoli otrząsnęli się z szoku. I zaczęli się kłócić. Sądząc z gestów chodziło o to, czy natychmiast wracać do wioski, czy też podpłynąć do łódki, w której siedział, trzęsąc się z przerażenia, rybak.

Kit strzelił w powietrze, by zwrócić ich uwagę na siebie, a potem powiedział:

- Płynąć! - i wskazał kierunek - odległą o kilkanaście metrów łódkę.

Tym razem zadziałało. Murzyni chwycili za wiosła i ruszyli.
 
Kerm jest offline