Wątek: Ia Drang 1965r.
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-12-2008, 02:34   #65
Gwena
 
Gwena's Avatar
 
Reputacja: 1 Gwena to imię znane każdemuGwena to imię znane każdemuGwena to imię znane każdemuGwena to imię znane każdemuGwena to imię znane każdemuGwena to imię znane każdemuGwena to imię znane każdemuGwena to imię znane każdemuGwena to imię znane każdemuGwena to imię znane każdemuGwena to imię znane każdemu
Ze wzgórza widać dobrze było, że atak się załamał. I dobrze bo celowniczy M60 montował od pewnego czasu już zużyte, przegrzane lufy, a amunicji właściwie już nie było. Ze dwie taśmy zostały, 200 naboi razem - dość na jedną kilkunastosekundową serię lub z dziesięć krótkich.
Stefan też wystrzelał całą amunicję jaką znalazł do kałasznikowa i obecnie używał M16 rannego kaprala.
Cele na szczęście powoli znikały poza zasięg M16, jeszcze od czasu do czasu, ale coraz rzadziej grzmiał Remington Troya.
Stefan z ulgą wyciągnął z prawego ucha haitańską zatyczkę, którą przed desantem zrobił z gumki do ołówka, wosku i łoju. Przynajmniej jak przyjdzie mu kiedyś ogłuchnąć to na lewe ucho tylko, bo nie mógł go skutecznie chronić przed hałasem, jeśli miał korzystać z radia i słyszeć komendy.

Zbierał się w sobie, by wstać i podejść do medyka, by mu porządny opatrunek założył na czoło i zdezynfekował drobne ranki których się nabawił w dżungli i od przyjaznego ognia artylerii. Po kilku minutach udało mu się zmobilizować do wstania. Akurat odezwało się radio - rychło w czas amunicję dostarczają - pomyślał - jakby Viety nie odstąpiły to byśmy już bez pocisków byli. Ale zawsze lepiej mieć niż nie mieć, więc podziękował za zapowiedź spóźnionej dostawy.
W tym momencie od strony Slo usłyszał dwie dość długie serie M16 i paniczny krzyk.
- Troy chodźmy zobaczyć co się dzieje.
To było tylko ze sto yardów, ale nie poruszali się szybko. Obaj wyraźnie mieli dość.
Gdy byli blisko pozycji Slo zaczęły gwizdać kule, przypadli do ziemi i dalszą drogę pokonali już na łokciach i kolanach.
- Co się dzieje?
- Tam, z tych krzewów
- wskazał Slo odległą o jakieś 500 yardów kępę - mnóstwo!
Troy sięgnął po snajperkę, po chwili mnóstwo okazało się trzema Vietami.
- Troy, dla mnie to dość daleko, zajmij się nimi, ja wracam. Slo postaram się o zmiennika dla ciebie, jak przyjdzie zgłoś się do łapiducha.
Szybko odczołgał się poza zasięg widoczności z dołu i wrócił na stanowisko.
Gdy po paru minutach H-19 zawisł nad nimi pomógł wypakować dostawę i ułożyć w koszu rannego, medyk nawet dawał nieprzytomnemu kapralowi nadzieję na przeżycie jeśli szybko dostanie krew.
Dał się opatrzyć, w międzyczasie wrócił Troy.
- Radzik obejmujesz tu wartę z celowniczym, amunicyjny idź zmienić Slo na warcie na zachodzie, Medyk jak obejrzysz Troya i Slo, wracaj na dół, pewnie mają na punkcie opatrunkowym roboty po uszy.
Ja, Troy i Slo musimy na chwilę kimnąć, budzić tylko jakby żółtki się pojawiły lub kapitan wzywał. Zrozumiano?

Na potwierdzające kiwnięcie głowami wybrał zagłębienie między korzeniami mangrowca, przypomniał sobie, że powinien coś zjeść, sięgnął po czekoladę, nadgryzł ją raz czy drugi i zasnął z resztą w ręku.
 
Gwena jest offline