Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-12-2008, 22:14   #16
Nimue
 
Nimue's Avatar
 
Reputacja: 1 Nimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputację
Z każdym jego słowem wzrastało jej zainteresowanie, ale i zaborcze uczucie niepokoju zaczęło ogarniać jej serce. Trafił. Dlaczego pomyślała, że to żart? Zmiana w nastawieniu wymalowała się w pełnej krasie na jej twarzy. Ironiczna pseudociekawość oczu zastąpiona została najpierw zaciekawieniem, goszczącym tam na chwilę tylko, dając następnie miejsce trwożnemu zdziwieniu. Cynicznie wydęte wargi rozchyliły się lekko , ustępując pod naporem oddechu, który znacznie przyspieszył rytm falowania jej piersi.
Dlaczego rzeczywiście nie przejęła się zniknięciem brata? Bo to było w jego stylu... To był cały on. Spryt, inteligencja, przenikliwość i to ciągłe, nieustawiczne nakłanianie...

- To ja strzelam, ty czarujesz...

Serce łomotało w niej jak oszalałe. Rywelen zaginiony? Czy ktoś uwziął się na nią? Czy już zawsze miała płacić cenę za... no właśnie, za co? Za to, że żyła?
Tak bardzo jej nienawidziła. Jej zniknięcie było kwintesencją potrzeb, życzeń, najskrytszych pragnień. Teraz w wyniku podstępu czy może jednak złego splotu losów miała ją ratować?

Spojrzała prosto w jego oczy. Czuła, że bada ją, jej myśli, naturę, wszystko... Próbuje zbadać. Kiedy porzuciła niefrasobliwość, gdy zdjęła maskę z twarzy, wszystko potoczyło się tak, jak musiało. Aura bijąca od „tych” osób zawsze starała się mieć do niej przystęp. Całe życie udawała, że tego nie widzi i nie czuje. Tym razem otworzyła się, pozwalając musnąć się woalem czegoś kuszącego. Bezmagiczność maga była karykaturą, ale w tej farsie coś zaczęło ją pociągać. Pierwszy raz od dawna poczuła się tak samotna. Nie była głupia, daleko jej było do naiwności. Rozejrzała się dookoła. Nie znała nikogo, nie mogła ufać żadnej istocie. Czy wariactwem czy bezsilnością było pakowanie się w tę kabałę?

Skoro jednak została sama, cóż za różnica?

Popatrzyła długo i wnikliwie na Raistlina. Nie dane jej było podjęcie arcyinteresującej konwersacji z magiem czarnych szat. W tej samej chwili, w której znikał, wyszeptała już na pożegnanie : „ Jeśli mnie zwodzisz, to ty nie rozgwieździsz nieba w milionach malutkich kawałków, lecz dasz napić się ziemi milionów kropli twej krwi... "

W końcu pełni świadoma, pozbawiona złudzeń i lekko drwiącej otoczki, która pozwalała jej do tej pory zachować dystans, rozejrzała się po otaczającym ją świecie. Z oszałamiającym opóźnieniem dotarły do niej wydarzenia. Ktoś spoglądał na nią, wielokrotnie mierzono ją wzrokiem. Wyostrzone zmysły, choć po fakcie, ostrzegały: ktoś się zainteresował. Elfy, ludzie, smokowiec, najmniej zaangażowana kenderka... A może to tylko złudzenie? Trza się mieć na baczności, nikogo nie można być pewnym...
Słów kilka o sobie... Smokowiec wychodzący, ruch kończyny tak jednoznaczny... Rzut oka na sąsiedztwo. W mgnieniu oka powzięta decyzja.
- Jestem... - podniosła, nie zważając na zdziwienie jej posiadacza, goleń dość dobrze wypieczoną i rzuciła ją w stronę niezrównoważonego towarzysza wyprawy. Wycelowała dokładnie w szukające ofiary szpony. Wiedziała, że nie chybi – .... Lywellyn - pozostało tylko rzucić monetą niezadowolonemu amatorowi golonek i zerknąć, czy sztuka mięsa nabiła się mniej lub bardziej malowniczo na pazurki smokokształtnego – ... i nie lubię dziadostwa...
 
__________________
A quoi ça sert d'être sur la terre?

Ostatnio edytowane przez Nimue : 25-12-2008 o 22:22.
Nimue jest offline