WÄ…tek: Bad Company!
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-12-2008, 23:53   #22
Lost
 
Lost's Avatar
 
Reputacja: 1 Lost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwu
Mój łeb. Mój pieprzony łeb.
Disparu przeczesał ręką włosy. Powoli dotknął otwartej rany z boku głowy.
Nigdy już nie zdejmę hełmu. Nigdy. Jak mnie ktoś pierdolnie butelką, to się najwyżej lekko porysuje. No chyba, że znów mi go zestrzelą z łba. Kurwa. Pieprzona wojna.
Trzeba to będzie szyć.

Wyciągnął z torby wodę utlenioną, nić chirurgiczną, zakrzywioną igłę i lusterko.
Szybko zdezynfekował ręce, narzędzia i ranę. Opatrywał się chyba z setny raz.
Podszedł do Rumuna.
Jedyny w miarÄ™ odpowiedzialny.
- Rumun, weź mi to potrzymaj. Powiedział Aebly podając lusterko. - Tak, żebym widział coś.
- Się robi, Panie Francuz. Odpowiedział wyraźnie rozbawiony Romanov.
Pierwsze dwa ukłucia.
Reszta jakoś poszła.

Odwrócił się i popatrzył na siedzącego AJ.
Też go nieźle urządzili.
Olivier, lekko kulejąc podszedł do niego.
Skinhead zagrodził mu drogę obrzucając zaniepokojonym spojrzeniem.
O pewnie ma ochotę jeszcze powywijać swoim łańcuchem.
Zresztą od kiedy zależy mu tak na utrzymaniu porządku i spokoju?
Płytka narzuciła resztą mózgu nowy program?

- Nie, Biały. Nie ma zamiaru wbić mu noża w nerki.
Uśmiechnął się i obszedł dezertera.
Powoli zbliżył się do pilocika.
- No, panie majorze, jednak coś ta szkółka, Cię wyuczyła. Bijecie się całkiem dobrze, kadecie.
Wyciągnął rękę do AJ.
Latynos uśmiechnął się i serdecznie uścisnął jego dłoń.
- Też dajesz radę, żabko.
Obydwoje wybuchnęli śmiechem.
No pięknie. Jeszcze mnie kuję w boku.

Stanął obok Papieża, obserwującego coś przez lornetkę.
- Nadrabiasz zaległości sprzed bunkrów?
- Nie, nie.. Tam, przy tej drodze jedzie jakiś konwój. Zresztą sam zobacz.
Chyba nie załapał żartu.

Olivier wziął lornetkę i spojrzał na drogę.
Kilka ciężarówek, jeepy i dwa transportery. Nic dobrze wróżącego.
Rzucił okiem na więźnia. Mały człowieczek kulił się pod jednym z drzew.
- Może, ten coś wie?
Pieprzony brak finezji, tak załatwił, że nie ma co się zgrywać.
Olivier złapał jeńca za kołnierz i pociągnął do prześwitu przy, którym siedział zwiadowca.
Przystawił mu lornetkę, do okularów i nakierował na konwój.
- Widzisz pojazdy?
- Ttak.. Tak, widzę.. Odparł przestraszony więzień.
- To teraz, powiedz mi, jak szybko ten konwój miał Cię stąd wydostać?
- Co, co?! Nic nie wiem! Oni nie po mnie! - krzyknął w odpowiedzi jeniec - Ja zwykły urzędnik jestem, nikt inny, a to wojsko jakieś być musi, nasze czy wasze, kto tam ich wie...
Pierdolony ruski urzędnik. Nasze wojsko, do cholery. Nie mam na takie rzeczy nerwów.
Wyrwał mu z ręki lornetkę i odepchnął pod dobrze znane drzewo.

Podszedł z powrotem do Papieża.
- I jak sÄ…dzisz, Tyskie? Nasi czy wasi?
Tyskie uśmiechnął się.
- Stąd to powiem Ci szerze, gówno widać.
Spojrzeli na siebie porozumiewawczo.
- Mała misja rozpoznawcza na tyłach wroga?
- Jak za moich starych, dobrych czasów? Czemu by, nie, Francuz?
Odparł Polak.
Szybko poderwali siÄ™ z ziemi i skuleni pobiegli w stronÄ™ konwoju.
Dziś powinien być dobry dzień.
 
__________________
Spacer Polami Nienawiści Drogą ku nadziei.

Ostatnio edytowane przez Lost : 25-12-2008 o 23:56.
Lost jest offline