Wątek: Bad Company!
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-12-2008, 14:19   #24
merill
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Podniósł rewolwer z ziemi i dokładnie obejrzał. Przetarł rękawem bluzy, zabrudzenia od ziemi i odczytał numery seryjne. – O kurwa – wyszeptał do siebie – oryginał, ale skąd ten rosyjski pies gończy mógł go mieć?


- ""Wiem o czym myślisz śmieciu: "Strzelił sześć razy czy tylko pięć?" Szczerze mówiąc, w tej całej zabawie straciłem rachubę. Ale zakładając że to Magnum.44, najpotężniejsza broń krótka na świecie, może elegancko odstrzelić ci głowę... musisz sobie zadać pytanie: "Czy mam dziś szczęście?" Masz śmieciu?"" - zarecytował na głos ulubiony tekst z filmu... ruski nie miał dziś szczęścia...






- Zachciało Ci się zgrywać „Brudnego Harry`ego”? Za cienki w uszach jesteś kolego, to gnat dla twardzieli, a nie idiotów o słabych nadgarstkach
- szydził zrzucając z trupa resztki sracza.

Kule dosięgły klatki piersiowej bardzo blisko serca, Rangers pochwalił się w duchu za celność. Przewrócił trupa i zaczął przeszukiwać jego kieszenie w poszukiwaniu dokumentów, broni, amunicji czy czegokolwiek, co mogło mu się przydać.

Znalazł trochę amunicji, przepisowy pistolet radziecki – „tetetkę” – od razu wyrzucił go w krzaki, widział już jak parszywie może załatwić mechanizm spustowy rękę niewprawnego strzelca, a on nie miał najmniejszej ochoty używać tego szajsu.

Przejrzał dokumenty i legitymację mężczyzny…Pyryt Władysław, stopień oficerski, z moskiewskiej jednostki specjalnej, oprócz tego miał przy sobie jeszcze polecenie wyjazdu służbowego do Wilna. „Jakim cudem ptaszku znalazłeś się tak daleko od Wilna? Białoruś to nie Litwa… chyba nie tylko my mamy chętkę na to złoto…”


*****

Wymknął się z wioski niezauważony przez nikogo. W sumie dla niego nie było to nic trudnego… całą karierę szkolono go jak stawać się niewidzialnym, jak operować głęboko za liniami wroga i nie dać się złapać, czy zabić. Tyle, że to co teraz działo się na froncie było totalnym szajsem i pomieszaniem. Nie było klasycznej linii frontu, jak się było nieostrożnym, to dupę mogli Ci odstrzelić zarówno Rosjanie, jak i oddział Sił Specjalnych, który został wysłany w głąb wrogiego terytorium. Oni byli Dezerterami, a to oznaczało, że obie strony traktowały ich jak wrogów, nie było przyjaciół, umów, konwencji czy aliansów, każdy mógł ich wystrzelać jak pierdolone kaczki bez mrugnięcia okiem.

No cóż wiedzieli na co się decydowali, choć Jack nie przypuszczał, że ich plan się spierdoli na samym początku. „Rzeczywiście, cholera nie poszło nam jak kurwie w deszcz”. – miał na myśli śmierć Starego i odcięcie od ich kontaktu.

Teraz ta sprawa z tym ruskim więźniem, „ZŁOTO” – te słowo kołatało mu się w czaszce jak synonim zbawienia, a przynajmniej wyciągnięcia z tego gówna w którym siedzieli. Nie mogą tego też spieprzyć.

*****


Wychynął ostrożnie z lasu zmierzając w kierunku nasypu, którym tutaj trafili. Miał nadzieję, że chłopaki niczego nie spieprzyli i znaleźli się w komplecie w umówionym miejscu. Po chwili zauważył ich i podniósł rękę w górę, dając znać że to on, bo ten cholerny Białas zapewne ucieszyłby się mogąc go rozwalić „przez pomyłkę”.

Nie zastał wszystkich w komplecie. Był tylko AJ, Goldstein, Rumun i Białas, brakowało Tyskiego i Oliviera, oprócz tego wszyscy pozostali byli posiniaczeni. Ich jeniec siedział w środku ze spuszczoną głową...

- Co to kurwa piknik? - zapytał cicho. – Co wam się stało, AJ dlaczego masz rozwalony łeb? Co tam się stało w knajpie? Ruscy?

- I gdzie Papież i Olivier? Jeszcze nie wrócili?

Rumun wskazał mu na lornetkę i konwój. Przyjrzał się z bliska kolumnie samochodów…Kto to jest i co wiezie?

- Goldstein sprawdzałeś nasłuch? – zapytał desantowca… był specem znał się na swojej robocie, na pewno to zrobił.

- Tak, nic nie słychać konkretnego, same zakłócenia… nie wiem kto to.

- Ale gdzie Tyskie i Francuz?

- Poszli tam, głuchy jesteś brudasie? –odwarknął skinhead.

- W stronę konwoju? I nic nie zrobiliście? Tyskie sam na to nie wpadł, nie jest głupi. Jak wrócą to Papieżowi trza będzie skopać dupę bo przestał myśleć cholera, ale tego pierdolonego żabojada to ktoś musi zastrzelić, co im kurwa strzelił do łbów? I od kiedy medyk bierze się za zwiady? Szlag by ich trafił…kurwa mać no!!!

Wzrok meksykanina spoczął na jeńcu… Właśnie zajmował się nim Goldstein, przywiązał delikwenta do drzewa podał mu emeptrókę, szykując przy tym wymownie nóż bojowy.

Chciał powiedzieć, więźniowi coś zanim Desantowiec odetnie mu ucho, wtedy byłoby to już niemożliwe. Przeszkodził na chwilę Legioniście w jego rozrywce, mówiąc do więźnia.

- Stary jesteś w gównie, większym niż Ci się zdaje. Z tego co widzę Ruscy mają na Ciebie chrapkę i skończysz z kulą w potylicy, jak już nie będziesz im potrzebny, oni tak mają w zwyczaju. Albo śpiewasz jak na spowiedzi księdzu i idziesz z nami, czyli stajesz się częścią ekipy, albo doraźnie Cię załatwimy by nie taszczyć twojego dupska przez te cholerne lasy i stepy? Wybieraj szybko, masz czas aż tamci nie wrócą. Potem zajmie się Tobą Goldstein... ale nie wiem czy tego chcesz?


Wstał i zapalił papierosa… co za pojebany dzień, a miało być tak zajebiście.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451

Ostatnio edytowane przez merill : 30-12-2008 o 18:37.
merill jest offline