Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-12-2008, 18:32   #80
Lilith
 
Lilith's Avatar
 
Reputacja: 1 Lilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie coś
Ulga była niesamowita. Zupełnie naturalny odruch, kiedy człowiek zdaje sobie sprawę z tego, że przestał być potencjalną kolacją i sam staje przed szansą zdobycie czegoś do jedzenia. Taka przemiana z ofiary w łowcę dodaje energii i motywacji. Spojrzeli na siebie znacząco. Muszą jeść, żeby móc tu przeżyć. Taka szansa mogła się już nie powtórzyć. Jedynym problemem był zupełny brak przygotowania do zapolowania na... właśnie, co to w ogóle było za stworzenie. Przypominało świnię. Tyle, że zamiast świńskiego ryjka, miało coś w rodzaju króciutkiej trąby. Tapir, młody tapir, z którego boków nie zeszły jeszcze poiome czarno białe pasy maskujące, wyróżniające bardzo młode osobniki. Biorąc pod uwagę ich położenie, bardzo im to odpowiadało. Spotkanie z dorosłym tapirem nie byłoby już takie obiecujące pod względem spożywczym.

Najwyraźniej nie czuło się zagrożone. Wyglądało bardziej na zaciekawione i zaskoczone niż przestraszone widokiem ludzi. Punkt dla nich. Była szansa, że dadzą radę go złapać.

-Seiko, co powiesz na kolację? - spytał cicho Adnan.

Nie miała nic przeciwko, czemu dała natychmiast wyraz cichym szeptem i mocnym chwytem za ostatni z pozostałych kijów. Tapirek zbliżał się powoli, niuchając ruchliwą, zabawną trąbką. Jego błąd.

- Powiedz kiedy - szepnął chłopak.

Dała znak. Adnan ruszył sprintem, jak szalony, rzucając się na zwierzę, które natychmiast wykonało zwrot, chcąc zniknąć w bezpiecznym poszyciu. Ruszyła za nimi natychmiast. Zapadające ciemności utrudniły orientację, ale odgłos szamotania i przeszywające głosy z krzaków szybko wskazały jej właściwy kierunek.

Adnan leżał na plecach obejmując wierzgające nogami stworzenie, rozpaczliwie próbujące sie wyrwać z jego uchwytu. Szarpiąc się, czyniło starania aby odwrócić się i dosięgnąć chłopaka zębami, albo kopytami. Trudno było określić, które z nich wrzeszczało głośniej. Tapirek kwiczał w niebogłosy, a Adnan wzywał ją i Roberta na pomoc. Zatrzymała sie jak wryta, przed kłębem rąk nóg i kopyt, nie mając pojęcia gdzie walić pałką. W tej szarpaninie szansa trafienia tapira albo Adnana, rozkładała się mniej więcej pół na pół. W krzakach było jeszcze ciemniej.

- Szybciej na Boga!

- Nie wzywaj Pana Boga swego na daremno! -wrzasnęła, recytując odruchowo.

Zamierzyła się kijem, zamykając oczy. Głuchemu uderzeniu zawturowało przeraźliwe kwiknięcie. Wzniosła kij jeszcze raz i zaufawszy swojemu szczęściu przyłożyła jeszcze raz.

-Przepraszam! -pisnęła w odpowiedzi na bolesne stęknięcie Adnana. -Przepraszam! Przepraszam! Trzymaj go i odsuń głowę. -stęknęła, przygotowując się do kolejnego ciosu. -Uważaj, walę w łeb! Zabierz te ręce. Zabierz ręce mówię, bo ci połamię do cholerki! Jak mam mu przywalić, kiedy go zasłaniasz!

Zamach, odgłos gruchotania kości - matko jedyna, niech to będą kości "ryjka" -pomyślała ze zgrozą. Szamotanina ustała.

-Adnan? Adnan, odezwij się na litość Boską. Nic ci nie zrobiłam? - odpowiedziało jej bolesne stęknięcie, ale Tapir nie poruszył się.

Spokojnie, tylko spokojnie. Rozejrzała sie i chwyciła za zwisające obok pnącze. Szarpała sie z nim chwilę, ale udało jej się je zerwać. Spętała nim szybko przednie i tylne nogi zwierzęcia, krzycząc:
-Robert, Robert! Potrzebuję noża. Czegoś ostrego. Czegokolwiek!
-Adnan odezwijżesz się. Wszystko w porządku?

-Aha! -zajęczał. -Nic mi nie będzie. Chyba...
 
__________________
"Niebo wisi na włosku. Kto wie czy nie na ostatnim. Kto ma oczy, niech patrzy. Kto ma uszy, niech słucha. Kto ma rozum, niech ucieka" (..?)

Ostatnio edytowane przez Lilith : 28-12-2008 o 19:01.
Lilith jest offline