| Gdy tylko Raistlin zniknął, na stole wylądowały wszelkie zamówienia. Tika dosyć energicznie postawiła jedzenie, trzymając w ręku patelnię gotową do zadania ciosu Smokowcowi, a kiedy oddaliła się, Smokowiec wstał.
Potem wszystko nabrało sporego tempa. Cień zaatakował jednego z mieszkańców Solace, który zawahał się na moment przed wyciągnięciem miecza. Był to widoczny wpływ Raistlina.
Jedynymi, którzy zareagowali był Marcao, który ruszył w stronę Smokowca z zamiarem ewentualnego stanięcia po jego stronie oraz Lywellyn z zamiarem zapobiegnięcia śmierci. Wiadomo było, że Marcao nie zdąży dojść do towarzysza.
Dalej wszystko działo się jakby w zwolnionym tempie. Mięso rzucone przez Elfkę miało osłonić mieszkańca przed pazurzastą łapą i... nabiło się na pazury Smokowca.
Nagle z tłumu wyrosła wielka ręka, która chwyciła łapę Cienia, zatrzymując ją, po czym wyłonił się Caramon, który z całym impetem oraz masą, gruchnął wolną, prawą ręką w brzuch członka drużyny Raistlina.
Cios był tak silny, że niczego nie spodziewający się Smokowiec, wzniósł się na ponad metr w powietrze, po czym upadł jak szmaciana lalka, kompletnie pozbawiony tchu.
-Pamiętaj, Raistlin mówił, że macie stąd wyjść cało, a nie bez szwanku-warknął, łapiąc Smokowca za kark, po czym postawił go do pozycji stojącej. Stojącej, ale nie wyprostowanej, gdyż tamten dalej trzymał się, zgięty wpół, za obolały brzuch.
-Poza tym, ja jestem poza nakazami Raistlina, więc mogę cię zabić tu i teraz. Nie zrobię tego tylko dlatego, że mój brat powierzył ci zadanie. Raistlina ludzie się boją. Mnie szanują-Smokowiec został chwycony za szyję przez Caramona, który niby nieświadomie uniemożliwił mu zaczerpnięcie tchu, po czym najzwyczajniej w świecie, wyrzucił Smokowca za drzwi. Dosłownie.
-Pokoje są na górze, ale gospoda jest na tyle mała, że mogę sobie pozwolić na udostępnienie czterech pokoi: pięć, sześć, siedem i osiem. Na koszt Raista, naturalnie-wyszczerzył się do was, po czym spojrzał nienawistnie w stronę drzwi.
-Ludzie są do was uprzedzeni ze względu na moją osobę, Smokowca, Kenderkę i oczywiście ze względu na shalafiego. Czarne Szaty nie są mile widziane, nawet w czasie bez magii, a już szczególnie dwaj najsilniejsi przedstawiciele Magów. Magom nigdy nie ufano lub nigdy do końca. Smokowcy i ludzie z Solace nie znoszą się, gdyż to właśnie Smokowcy, wraz z Czerwonymi Smokami, zniszczyli Solace w czasie Wojny Lancy. Kiedyś ta gospoda była, tak jak wszystkie mieszkania, na drzewach vallen. Za Kenderami wogóle nie przepadają. Teraz już rozumiecie, czemu krzywo na was patrzą?-tłumaczył jak nadzwyczaj tępym dzieciom, wraz ze zgryźliwością i przekąsem w głosie.
-Nie wiem jak wy, ale ja wolę udać się na spoczynek-rzekł, idąc na górę, a kiedy zniknął, atmosfera rzeczywiście się polepszyła.
Do was należała decyzja co będziecie robić dalej. Może będziecie siedzieć i gawędzić, może wyjdziecie na dwór, do Smokowca, może zjecie, może jeszcze coś innego, a może najzwyczajniej w świecie położycie się spać.
__________________ Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje. Nie jestem moją postacią i vice versa. |