Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-12-2008, 11:55   #20
Faurin
 
Faurin's Avatar
 
Reputacja: 1 Faurin nie jest za bardzo znanyFaurin nie jest za bardzo znanyFaurin nie jest za bardzo znanyFaurin nie jest za bardzo znany
- Nasz nowy przyjaciel może potrzebować pomocy.-szepnął do niego Marcao. Wiedział o tym, jednak jak gdyby nigdy nic sięgnął po dobrze wypieczoną pieczeń i zaczął przyglądać się reakcji swego towarzysza. Ten przeskoczył przez stół by dobiec jak najprędzej do smokowca. Było pewne że nie zdąrzy. Za to ta sama istota która wywołała na nim tak ogromne wrażenie wyrwała z ręki sąsiada goleń i rzuciła wprost w pazury smokowca. Wiedział że rasa elfów jest niezawodna w strzelaniu z łuku ale w rzutach pożywieniem? Trafiła idealnie gdy właśnie smokowiec podniósł łapę by zaatakować tubylca. Po chwili wszystko działo siętak szybko że ledwie mógł to dojrzeć. Caramon, właściciel oberży złapał napastnika i jednym celnym uderzeniem wysłał go w powietrze by chwilę po tym upadł na podłogę. Zaraz po tym złapał go za kark i wyrzucił z gospody. Opuścił wtedy Faurin wzrok i zabrał się za pieczeń. Ukradkiem spoglądał na Lywellyn. Cieszył się że nie zdjął kaptura gdyż teraz mógł się jej bezkarnie przyglądać. Wtem odezwał się Caramon:
-Pokoje są na górze, ale gospoda jest na tyle mała, że mogę sobie pozwolić na udostępnienie czterech pokoi: pięć, sześć, siedem i osiem. Na koszt Raista, naturalnie.
Jest nas ośmiu a pokoji tylko cztery.-pomyślał.-Obym mógł spać w pokoju z osobą która nie jest zbyt gadatliwa.
Dokończył pieczeń i wstał. Ruszył w kierunku drzwi aby na chwilę zaczerpnąć swierzego powietrza. Myślał że będzie musiał znowu przeciskać się przez tłum aby dojść do drzwi. Był jednak w błędzie. Zauważył że Raistlina ludzie się tu boją i widząc że idzie jeden z tej odmiennej kompani rozsuneli się. Faurin podziękował Magowi za to w duchu. Otworzył drzwi. Powiew świerzego powietrza zadziałał na niego jak gorąca kąpiel. Stanął przed oberżą opierając się plecami o jej ściane. Spojrzał na gwiazdy. Świeciły dość mocno. Wpatrywał się w nie przez pewien czas a potem wrócił spowrotem do środka. Swój wzrok skierował na stół przy którym przed chwilą siedział. Poraz kolejny się ucieszył że nikt nie zwrócił na niego swej uwagi i ruszył w stronę schodów. Wszedł prędko na górę i odnalazł drzwi na których widniała cyfra "8". Otworzył je i wszedł. Ucieszył się znowu żenikogo tu jeszcze nie ma. Były za to dwa łóżka. Skierował się ku jednemu z nich.
-Najlepsze to to nie jest ale nie ma co narzekać. Wole to niż spanie pod gołym niebem-mruknął sam do siebie.
Broń położył na łóżko. Nigdy się nie rozstawał. Tylko kołczan wraz z łukiem przewiesił przez hak. Skórzane rękawice włożył do skrzyneczki podróżnej którą położył pod łózkiem.
Zdjął teraz swój płaszcz. Jego krótkie, czarne włosy nastroszyły się. Odłożył płaszcz a stołek i spojrzał w lustro. Ujrzał młodego mężczyzne z niebieskimi oczami i wąskimi ustami. Przetarł palcem swoją brodę.
-Jak na złość nie wziołem brzytwy. Yhhhh...
Dalej zdjął kolczuge którą ułożył równo obok płaszcza. Buty skórzane ułożył pod łóżkiem.
Położył się na posłaniu. Chciał zasnąć jednak nie mógł. Rozmyślał o tym co go przytrafiło. Najpierw o Raistlinie i jego heroiczynym planie. Potem o jego dziwnej kompani. A na końcu o niej.
 
__________________
Nobody know who I realy am...
Faurin jest offline