Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-12-2008, 19:13   #23
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
I.. to wszystko? Tak szybko? Oczywiście, lot mięsa o dość spektakularnym zakończeniu w postaci nabicia się na szpony smokowca to na pewno było coś, czego się codziennie nie widuje, acz nie było to tak interesujące zakończenie, jakiego się rudowłosa spodziewała. I.. ojej.. smokowiec został wyrzucony. Pewno byłoby mu smutno, gdyby nie to, że już ktoś do niego poszedł by towarzystwa dotrzymać. Kenderka zaś wysłuchała wszystkiego, co zostało powiedziane i zaraz, ku zdziwieniu pewno niektórych, zaczęła się śmiać. Jej rozbawienie było spowodowane słowami jakoby ktokolwiek mógł być uprzedzony w stosunku do niej czy innego kendera. Odebrała to jako żart mający zapewne na celu przełamać lody wśród drużyny. Gdy już paluszkami otarła łzy, wtedy dostrzegła, że nikt nie odebrał tego tak samo jak ona. Ba! Powaga wisiała w powietrzu, jakby to wszystko miało być.. prawdą? Czyżby?
-Jeszcze nikt nigdy nie był do mnie uprzedzony! - Athola poczuła się w pewien sposób urażona. A raczej.. mieszało się w niej święte oburzenie na przemian z niemałym zaskoczeniem, że ktoś w ogóle mógł głosić takie herezje. Czy to nie było karane w jakiś sposób?
Wstała, a wręcz zeskoczyła ze swego miejsca przy stole i ruszyła w kierunku pierwszego lepszego, albo i gorszego, człeka, aby utwierdzić samą siebie, że to tylko przebrzydłe kłamstwa. Albo zobaczyć jak to jest, kiedy ktoś jest do niej uprzedzony, jednak to się na pewno zdarzyć nie miało. Wszyscy uwielbiają kenderów. I ich opowieści.
W czasie tej swoistej krucjaty posłyszała, że ktoś się doń z czymś zwraca. Nie będąc zdecydowaną, czy iść dalej, czy się wrócić, wykonała nad wyraz dziwną akrobację łączącą w sobie kroczenie dalej, podskok oraz obrócenie się. I utrzymała równowagę, a z racji tego, że już w stronę swych współtowarzyszy była zwrócona, tedy właśnie tam się skierowała, swą walkę przeciwko herezjom pozostawiając na później.
Zawsze była chętna do pomocy, nawet wtedy, kiedy zamiast pomóc, psuła coś jeszcze bardziej. Nieświadomie, oczywiście. Spojrzała najpierw na swoje dłonie – sztuk dwie, a potem na kielichy – także sztuk dwie, aby w końcowej fazie wzrok swój zawiesić na dzbanie wina – sztuk jeden. Po krótkiej i dość prostej kalkulacji była już pewna, że się nie zabierze ze wszystkim, bo o ścianę był jeszcze wsparty jej hoopak – sztuk jeden – który także musiała ze sobą wziąć. Obawiała się, że ktoś może jej go ukraść, jeśli zostanie bez opieki. Ręki jednej jej brakowało, jednak przez myśl jej przeszło dość niebezpieczne rozwiązanie polegające na sprawdzeniu czy stopy są tak samo chwytne jak i dłonie. Wprawdzie zostawała jeszcze kwestia dojścia do odpowiedniego pokoju, ale to była zaledwie drobna luka w całym planie. Jeszcze kilka chwil i zapewne zaczęłaby wprowadzać owy w życie, acz ponownie jaki heretyk się odezwał.
- Pani z nacji Kenderów, wybacz mi bezpośredniość mego zapytania... czy umiesz zadbać o kogoś? To ważne, bo dzieląc z kimś pokój, stajesz się za niego współodpowiedzialna. Za niego i jego rzeczy... Jesteśmy drużyną, nieprawdaż ?
Czy jej się tylko wydawało, czy tutaj wszyscy mieli jakieś dziwne podejście do kenderów? Znaczy.. nie tylko tutaj. Spotkała się z tym dziwactwem już kilka razy w różnych miejscach gdzie bywała. Nawet się zastanawiała, czy to przypadkiem nie jest jakaś choroba. Podniosła główkę i spod grzywki spojrzała na mężczyznę przyjmując minę ucieleśnienia niewinności, czyli taką jaką zawsze miała.
-Oczywiście, że potrafię, dlaczego miałoby być inaczej? Jestem tutaj jedyną osobą, która potrafi odpowiednio troskliwie zaopiekować się cudzymi rzeczami. Nie jestem jakąś złodziejką.
Prychnęła cichutko, bo kradzież jawiła jej się jako coś wyjątkowo obrzydliwego, co nie powinno mieć miejsca na świecie. Poza tym, nie spodobał jej się ten człowiek, który poddawał w wątpliwość jej odpowiedzialność. Przyglądając mu się jeszcze chwilę wsunęła dłonie do kieszeni swych spodenek, by zaraz wysunąć je szybko i zainteresowanie przenieść na widelec przez siebie trzymany. Skąd on się tam wziął? Czując nadal na sobie spojrzenie odłożyła przedmiot na stół i palcem wskazała w bliżej nieokreślonym kierunku, ale jak najdalej od siebie.
-To był on!
Rzuciła pewna swych słów, po czym podniosła klapę swojej torby i dość zamaszystym ruchem zgarnęła do środka dwa kielichy. Następnie w jedną dłoń chwyciła dzban, a w drugą hoopak i ruszyła w stronę schodów niknąc wśród tłumu postaci zalegających w gospodzie. Jedynym, co wskazywało na to, że gdzieś się tam znajduje, był rudy warkocz migający tu i ówdzie, oraz pojedyncze jęki bólu, gdy ktoś obrywał z łokcia, bo stał jej na drodze.
 

Ostatnio edytowane przez Tyaestyra : 30-12-2008 o 20:23. Powód: Bo tak.
Tyaestyra jest offline