Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-12-2008, 13:07   #521
Vireless
 
Vireless's Avatar
 
Reputacja: 1 Vireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwu
Był przygotowany na to że to nie będzie szybko i łatwa walka. Taka nie mogła być. Jego( czy też musiał powiedzieć ICH) przeciwnik uzbroił się po zęby. Na dodatek był sługusem Mistress i zdołał zbajerować największą fanatyczkę Bieli w tym wymiarze. Moc była po jego stronie. Fungrihmm uśmiechnął się do Siebie i pogratulował przeciwnikowi w duchu. W ten sposób walka mogła być równa (do pewnego stopnia) i nie można tego było porównać z przymusową eutanazją.

Pierwsze nie powodzenia Levina czy Barbaka jeszcze mocniej go podbudowały. W końcu miał szansę by to on zagrał tu pierwsze skrzypce. Tak też się i stało. Pierwszy cios wszedł gładko w Lembasa. Widok oczu drowa w momencie gdy dostawał strzał bezcenne! W końcu starł mu z jego twarzy tę maskę wyższości i obojętności na wszystko. Nigdy nie zapomniał mu jak podczas walki z Rithem ich zdradził. To mu ciążyło cały czas. Było jak otwarta rana sercu dająca cały czas ból. Że można kogoś takiego nazwać kompanem.
Nim postanowił go zaatakować długo bił się z myślami. Nie chciał być tylko burakiem spod ziemi, który atakuje kogoś dlatego że ten jest inny. A tak właśnie to mogło wyglądać. Gdy już podjął decyzję był pewien swego. Nawet chwilowe problemy z przypadkowym zatruciem metalu u Levina nie zmieniły tego. Dwarfy były uparte z natury i z urody.

Topór Khemetery do tej pory nie miał problemów z atakiem czegokolwiek. Został stworzony po to by takie problemy rozwiązywać. Skutecznie. Tym razem jednak zatrzymał się na powłoce zbudowanej przez magię. SMOKI, łuska, pernamentna obrona. Zabójca od razu rozpoznał magiczne zaklęcie. Podobne moce mieli też kapłani i kowale run wśród ludu krasnoludów. Dawała nie wrażliwość na ataki. Czasami to były wszystkie określonego rodzaju. Czasami były to tylko pierwsze kilka.

-Sprawdzimy – Mruknął pod nosem i po raz kolejny posłał solidną porcję plwocin pod nogi Elfa. Ten natomiast właśnie się gramolił po przyjęciu uderzenia od Teva. Zabójca wykorzystał by szybko zlustrować okolicę. Zostało mu to z czasów gdy był jeszcze kowalem runów i kapłanem.

Wszyscy wyglądali na w miarę obecnych. Uśmiechnął się do Levina i kiwnął głową na znak że zwracamy mu Honor jakiego wcześniej mu odmówił. Dopiero teraz zrozumiał jak wielką drogę przebył on SAM. Kiedyś też pewnie próbował zachowywać status quo i próbował by ich rozdzielić lecz z biegiem czasu odszedł od tej roli. Wiedział że Levin teraz musiał czuć się podle. W końcu nikt tu go nie zrozumiał, nie przyszedł z pomocą. Po prostu go olał. Fungrihmm na jego miejscu pewnie by się mścił i przyłączył lub też olał to wszystko i po prostu usunął się na bok na czas walki. Levin zrobił inaczej i teraz Dwarf dziękował mu za to w duchu.

Barbak i Tev wyglądało na to że mają największe problemy. Gdyby nie to że sam miał nie za dużo wolnego czasu ruszył by im z pomocą ale teraz musieli się na chwilę zająć sobą. Zresztą gest orka uniesiona ręka do góry razy trzy jasno wskazywała co ma zrobić. Pokazał kciuk na szczęście Tev’owi i miał ruszyć do ponownego ataku.
- I znów nie mam czasu pogadać z Tevem - pomyślał sobie, potem solidnie przyrzekł że jak się to skończy muszą w końcu skoczyć jeszcze do jakieś karczmy i pogadać przy jakimś kuflu. W końcu mieli czasu tak szczerze jeszcze pogadać.

Walkę z Ray’gim chwilowo wstrzymał coś dużego brzydkiego i trochę śmierdzącego. Z początku Fungrihmm myślał że to Kejsi. Ale samo coś oznajmiło mu że jest mega demonem. Kanzeliv to moje imię i takie tam. Zabójca nie miał ochoty tego słuchać i podczas gdy ten brał zamach na niego ON pokazał mu środkowy palec po czym podparł to tezą o jego pochodzeniu. W tej tezie matka Kanzeliva dopuszczała się różnych rzeczy i to nie tylko z ludźmi. Przez wzgląd na to że jest przed północą nie zacytujemy niczego. Zakończył tylko
-Nigdy nie stawaj między zabójcą a jego przeciwnikiem. Z prezydenckim Spieprz%^&* dziadu. Zrobił szybki zamach dla zyskania większej siły po czym skoczył na Ray’giego.

Tuż za jego plecami Azmaer, Kirenna i Rith przyjęli Kanzeliva po swojemu. Jego wynik był dla niego bez znaczenia. Fungrihmm był całkowicie pewien że zwolennicy Astha nie włączą się do obecnej rozgrywki z Ray’gim. Były tam różne powody ale najważniejszy był efekt. Co innego interwencja innych demonów. W końcu nikt nie lubi jak się mu ktoś obcy pałęta po podwórku...
Za to pojawienie się skaziciela ziemi utwierdziło w przekonaniu Fungrihmm że Rayg’i ma co nieco za uszami.
Została tylko kwestia tego czegoś na górze. Pozostało mniemać że tym razem nie żuci się to Dwarfa gdy ten będzie zadawać kolejny cios....
 
Vireless jest offline