Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 31-12-2008, 13:07   #521
 
Vireless's Avatar
 
Reputacja: 1 Vireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwu
Był przygotowany na to że to nie będzie szybko i łatwa walka. Taka nie mogła być. Jego( czy też musiał powiedzieć ICH) przeciwnik uzbroił się po zęby. Na dodatek był sługusem Mistress i zdołał zbajerować największą fanatyczkę Bieli w tym wymiarze. Moc była po jego stronie. Fungrihmm uśmiechnął się do Siebie i pogratulował przeciwnikowi w duchu. W ten sposób walka mogła być równa (do pewnego stopnia) i nie można tego było porównać z przymusową eutanazją.

Pierwsze nie powodzenia Levina czy Barbaka jeszcze mocniej go podbudowały. W końcu miał szansę by to on zagrał tu pierwsze skrzypce. Tak też się i stało. Pierwszy cios wszedł gładko w Lembasa. Widok oczu drowa w momencie gdy dostawał strzał bezcenne! W końcu starł mu z jego twarzy tę maskę wyższości i obojętności na wszystko. Nigdy nie zapomniał mu jak podczas walki z Rithem ich zdradził. To mu ciążyło cały czas. Było jak otwarta rana sercu dająca cały czas ból. Że można kogoś takiego nazwać kompanem.
Nim postanowił go zaatakować długo bił się z myślami. Nie chciał być tylko burakiem spod ziemi, który atakuje kogoś dlatego że ten jest inny. A tak właśnie to mogło wyglądać. Gdy już podjął decyzję był pewien swego. Nawet chwilowe problemy z przypadkowym zatruciem metalu u Levina nie zmieniły tego. Dwarfy były uparte z natury i z urody.

Topór Khemetery do tej pory nie miał problemów z atakiem czegokolwiek. Został stworzony po to by takie problemy rozwiązywać. Skutecznie. Tym razem jednak zatrzymał się na powłoce zbudowanej przez magię. SMOKI, łuska, pernamentna obrona. Zabójca od razu rozpoznał magiczne zaklęcie. Podobne moce mieli też kapłani i kowale run wśród ludu krasnoludów. Dawała nie wrażliwość na ataki. Czasami to były wszystkie określonego rodzaju. Czasami były to tylko pierwsze kilka.

-Sprawdzimy – Mruknął pod nosem i po raz kolejny posłał solidną porcję plwocin pod nogi Elfa. Ten natomiast właśnie się gramolił po przyjęciu uderzenia od Teva. Zabójca wykorzystał by szybko zlustrować okolicę. Zostało mu to z czasów gdy był jeszcze kowalem runów i kapłanem.

Wszyscy wyglądali na w miarę obecnych. Uśmiechnął się do Levina i kiwnął głową na znak że zwracamy mu Honor jakiego wcześniej mu odmówił. Dopiero teraz zrozumiał jak wielką drogę przebył on SAM. Kiedyś też pewnie próbował zachowywać status quo i próbował by ich rozdzielić lecz z biegiem czasu odszedł od tej roli. Wiedział że Levin teraz musiał czuć się podle. W końcu nikt tu go nie zrozumiał, nie przyszedł z pomocą. Po prostu go olał. Fungrihmm na jego miejscu pewnie by się mścił i przyłączył lub też olał to wszystko i po prostu usunął się na bok na czas walki. Levin zrobił inaczej i teraz Dwarf dziękował mu za to w duchu.

Barbak i Tev wyglądało na to że mają największe problemy. Gdyby nie to że sam miał nie za dużo wolnego czasu ruszył by im z pomocą ale teraz musieli się na chwilę zająć sobą. Zresztą gest orka uniesiona ręka do góry razy trzy jasno wskazywała co ma zrobić. Pokazał kciuk na szczęście Tev’owi i miał ruszyć do ponownego ataku.
- I znów nie mam czasu pogadać z Tevem - pomyślał sobie, potem solidnie przyrzekł że jak się to skończy muszą w końcu skoczyć jeszcze do jakieś karczmy i pogadać przy jakimś kuflu. W końcu mieli czasu tak szczerze jeszcze pogadać.

Walkę z Ray’gim chwilowo wstrzymał coś dużego brzydkiego i trochę śmierdzącego. Z początku Fungrihmm myślał że to Kejsi. Ale samo coś oznajmiło mu że jest mega demonem. Kanzeliv to moje imię i takie tam. Zabójca nie miał ochoty tego słuchać i podczas gdy ten brał zamach na niego ON pokazał mu środkowy palec po czym podparł to tezą o jego pochodzeniu. W tej tezie matka Kanzeliva dopuszczała się różnych rzeczy i to nie tylko z ludźmi. Przez wzgląd na to że jest przed północą nie zacytujemy niczego. Zakończył tylko
-Nigdy nie stawaj między zabójcą a jego przeciwnikiem. Z prezydenckim Spieprz%^&* dziadu. Zrobił szybki zamach dla zyskania większej siły po czym skoczył na Ray’giego.

Tuż za jego plecami Azmaer, Kirenna i Rith przyjęli Kanzeliva po swojemu. Jego wynik był dla niego bez znaczenia. Fungrihmm był całkowicie pewien że zwolennicy Astha nie włączą się do obecnej rozgrywki z Ray’gim. Były tam różne powody ale najważniejszy był efekt. Co innego interwencja innych demonów. W końcu nikt nie lubi jak się mu ktoś obcy pałęta po podwórku...
Za to pojawienie się skaziciela ziemi utwierdziło w przekonaniu Fungrihmm że Rayg’i ma co nieco za uszami.
Została tylko kwestia tego czegoś na górze. Pozostało mniemać że tym razem nie żuci się to Dwarfa gdy ten będzie zadawać kolejny cios....
 
Vireless jest offline  
Stary 31-12-2008, 13:39   #522
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
Plan był prosty. Reksio odciąga uwagę, on obezwładnia Lembasa. Obezwładnia, nie zabija. Co najwyżej wyłamuje nadgarstki, daje w pysk. Może dałby Fungrimm’owi go wychędożyć. Może, nie zastanawiał się nad tym głębiej. Widział, że karzeł miał ochotę na Lembasa. Najpierw jednak miał zamiar obezwładnić elfa.
Reksio zaatakował, odskoczył dając jemu pole do manewru. Poczuł całym swym jestestwem jak wraży pocisk minął go o grubość włosa.
- Dobry jest! było stwierdzeniem jakie padło, gdy Barbak się przemieszczał. Pojawił się za plecami. Kto powiedział, że nie można oszukiwać? To było coś jak boks, nie szachy. Tu trzeba było myśleć, nie polegać na regułach.

Złapał nadgarstek. Zamierzał ścisnąć, gdy nagle coś go porwało.....

.... Gdy jakiś czas później analizował całą tę walkę zastanawiał się gdzie w tej jej części popełnił błąd. Doszedł do wniosku, że nie popełnił go wcale. Jedynym błędem było przystąpienie do potyczki w taki sposób w jaki to uczynił. Jednak wtedy było już za późno.

Nagle zrozumiał że po licznej ilości piruetów, axli, beczek i Palladine wie czego jeszcze znalazł się na plecach. Do listy znienawidzonych przez siebie czynności obok latania, chodzenia po wąskich kładkach nad przepaścią, latania, patrzenia w przepaście dodał jeszcze Roller coaster.

Był z tego powodu wściekły. Ktoś stanął na jego drodze, ktoś przeszkodził mu w rozwiązaniu tej sytuacji. Rozwiązaniu jej, o w sposób w miarę pokojowy. W jego rękach Lembas przynajmniej miał by szansę przeżycia... gdy dorwie się do niego Fungrimm.....

- Teraz jestem zły
http://www.youtube.com/watch?v=gEgXD...eature=related
Przed jego oczyma naraz wyrosła to paszczęka, czy też może paszczęki cerbera.
- No pewnie. Nie mogłaś pozwolić na to aby ktoś dał lekcje twojemu pupilkowi, to wysłałaś tu ten Burka? Krzyknął w powietrze. No chodź! Wydarł się przed siebie. Ale jesteś śliczny! Dodał lubieżnie.

Paszczęka zamknęła się nad jego głową.
- No nie! Taką masz na mnie ochotę? Zaczęło dobiegać z wnętrza paszczy piekliszcza. Poczekaj no, dopiero się poznaliśmy. Ork umilkł na kilka chwil. Trzeba było wrócić do korzeni. Do tego co zawsze było jego największym atutem, czym zawsze winien się kierować. Gdy był przeżuwany I już miał być przełknięty zaczął szemrać:

Światło Pasterzem moim,
Niczego mi nie braknie……


Zaparł się nogami I rękoma w paszczęce I ustawił się w poprzek.
Skupił całą swą wiarę w swej aurze, oraz w swych dłoniach. Te ostatnie zabłysły światłem. Gdy dotykał nimi do piekliszcza słyszał delikatne skwierczenie, jakby przypalanie mięsa na wolnym ogniu.

…. Na niwach zielonych pasie mnie,
Nad wody spokojne prowadzi mnie.


Będąc w paszczęce miał doskonałą możliwość usłyszeć jak demon się krztusi, jak dławi się nim. Nie musiał długo czekać. Został wypluty.
Wylądował na jedno kolano. Przekoziołkował, odskoczył

…. Na niwach zielonych pasie mnie,
Nad wody spokojne prowadzi mnie.


Wytarł flegmę z twarzy, obrócił się do demoniej paszczy.
- Jak chcesz się ze mną umawiać na kolacje, to najpierw umyj zęby. Poza tym z natury jestem łykowaty! Po czym pokazał to co przed kilkoma chwilami pokazywał Lembasowi.

- Here comes da wieTRZność! – było tym co pozostało po piekliszczu. Z czarnego zmieniło się w białe i dało skrzydło w chmury. – You! GET HIM!
Max Farenthide - Can U Feel It - Onet.pl Teledyski
Reksio ruszył na Tev’a. Barbak zagwizdał przywołując Warg’a do siebie. Miał nadzieje że to poskutkuje, jeśli nie Rakasza winien sobie z nim poradzić.

Szybki przegląd sytuacji przedstawiał się następująco. Krasnolud był zajęty Drow’em. Da sobie radę. Ork posłał mu przelotnie i niemo „Załatw Go!” i patrzył dalej. Reksio leci na Teva. Da sobie radę (Tev ). Demony hołdujące sobie gdzieś nieopodal. A niech się nawet chędożą w jeżynach, na razie nie interesowało to orka. Levin. Ten ostatni nie miał chwilowo możliwości obrony. Znowu, nie miał możliwości obrony.

Przyskoczył szybko do druida podnoszą przy pomocy efektownego przewrotu Maleństwo z ziemi. Zanim głowa pomyślała, na cięciwie już błyszczał pocisk z bieli.
Zakrzyknął w niebiosa.
- You’ve got me burning up! Come on!
Uśmiechnął się maniakalnie do druida zasłaniając go swymi plecami.
- Can you feel it? Come on!

Napięte Maleństwo wyczekiwało na cel strzału. Serce w piersi łomotało, umysł nie pracował. Działały instynkta.
- DARK WIND LANCE!!!
– W imię ŚWIATŁA! LOPTAR!

W kierunku z którego dało się słyszeć przeciwnika poszybował pierwszy z pocisków Maleństwa, zaraz za nim kolejny, potem następny i jeszcze jeden. Barbak bez pamięci, tworzył pocisk i strzelał.

Tworzył w ten sposób pewien rodzaj zapory ogniowej, która mogła pomóc Lewinowi. Mogła niestety nie musiała.
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.
hollyorc jest offline  
Stary 01-01-2009, 17:51   #523
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Już Lembas miał być spalonym Lembasem gdy ktoś mu zabrał broń.
"Że que? Przecież nie młynkowałem."
Jak na złość kija nigdzie nie było. Levin od razu zwrócił się do istoty, którą uważał za winną. Tą osobą była Misstres.
"Zajumałaś mi mój płonący patyk!
- ....? Znowu Ty?...-_-# Well guess what. To nie ja! ;3 Mwhahahhhaha!
- Oddawaj go!
- NIE MAM TWOJEGO KIJA ekhymmm nie mam, nie dotykałam go, nie brałam, nie mam! ~_^ mwahahha!
- Zrobiłaś to specjalnie, żebym nie mógł przypiec Twego chlebusia!
- .... powtarzam po raz ostatni; to nie ja ty mały...! Chlebuś? O_- Chlebuś! ^__^ Uhuhuhu jak ładnie! ^__^ Chlebuś!
- I czym mam go teraz zatłuc?!"
- ....Masz jeszcze ptaka..... ;3 MWHAHAHAHHA! [dies laughing ]"
Ślepiec wkurzony już nienażarty musiał się jakoś wyładować, obecna sytuacją ofiarowywała tylko jeden sposób, walkę. W tym samym czasie ktoś się pojawiał, kogoś jedli, ktoś się teleportował ale Levin nie zwracał na to uwagi. Barbak coś do niego mówił i go osłaniał, druid go zignorował, sięgnął po swoją drugą broń. Sięgnął prawą ręka po brzytwę. Otworzył ją spokojnie i przez sekundę stał nieruchomo, trzymając ostrze w ręku.
brzytwa
Dopiero po sekundzie rozpędził się w stronę drowa krzycząc:
-Zaiwaniłeś mi mój płonący patyk! Zginiesz! A nawet jeśli to nie Ty i tak zginiesz!
Okrzyki te nie był najlepsze ale cóż Levin nie miał tyle doświadczenie w okrzykach bojowych co Barbak czy Funghrimm. Druid toczył piane z ust. Biegł przed siebie, chciał zabijać, ciąć, gryźć, kopać i ogólnie czynić krzywdę bliźniemu.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline  
Stary 01-01-2009, 22:08   #524
 
Mijikai's Avatar
 
Reputacja: 1 Mijikai ma wyłączoną reputację
Wszyscy zwrócili się przeciwko niemu. Tak sądził. Levin, jak wcześniej zakładał, szczerze go nienawidzący, stanął po stronie swoich przyjaciół. Artefakt z Glittermore pomógł mrocznemu elfowi w zbiciu ataków dawnych towarzyszy, lecz kilka z nich skutecznie powaliło go na ziemię i naprawdę mocno zraniło.

Pewnie myśleli, że musi być szalony rzucając im rękawicę. No cóż, o swym szaleństwie nawet on nie był do końca przekonany, ale z pewnością nie zaryzykowałby walki ostatecznej, będąc nie przygotowanym. Jak bardzo mieli się pomylić.

Ray’gi jęknął. Nie…! Chwileczkę… To nie był do końca jęk… Czy… Tak, tak, on się śmieje…! Maniakalny śmiech wyrywał się co rusz z piersi podnoszącego się drowa. Stanął, po tym jak błyskawica rzucona przez Tevonrela powaliła go na ziemię. Pogrążony w radosnych spazmach, dopiero po krótkiej chwili opanował sytuację – pojawili się goście, a mianowicie, demony…! Ray’giemu nie zależało na konfrontacji z nimi, ale ich pojawienie się nie krzyżowało mu nadto szyków. Wykrztusił, jeszcze z szerokim uśmiechem, w stronę krasnoluda, którego topór dosięgnął go jako pierwszy:

– Ty, ty Funghrimmie… – zachichotał i machnął w jego stronę ręką, jakby od niechcenia – Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak różnisz się od swego przyjaciela, tak, od Barbaka. Zadawałeś sobie pytanie czemu dojdzie do tej walki…? No powiedz, czy kiedykolwiek zastanawiałeś się…? Czy wiesz z kim będziesz się mierzył, czy może to i tak dla ciebie nie jest ważne…? - strużka krwi kapała powoli, a krople spadały wydając bezgłośne huki uderzając o ubitą ziemię - Walczysz ze mną, już nie dla idei pięknej śmierci, zabójco. Lecz z zemsty za wymyśloną krzywdę. Barbak natomiast próbuje mnie zabić przez swoje niezrozumiałe poczucie praworządności. A wiesz czemu ja z wami walczę…? – oblicze Ray’giego rozjaśniło się i głosem, który można było oskarżyć o lekką chrypkę rzekł - Bo cena tej wojny, która już się skończyła, a z drugiej strony w ogóle się nie rozpoczęła, musi zostać zapłacona, a po drugie, tak wiele z wami zabawy…!

Ray’gi widział, że ork, jeszcze przed chwilą był bardzo blisko zrobienia czegoś niewątpliwie nie miłego jego rękom, ale olbrzymi cerber odwiódł go od tego czynu w sposób nader brutalny. Zjadł go. Ray’gi otworzył szerzej oczy. Ku drowa względnemu nie zadowoleniu zaraz, po chwili został wypluty i dość szybko poradził sobie z zajęciem dogodnej pozycji strzeleckiej w miejscu, w którym jeszcze przed chwilą stał Levin. Drow zamknął oczy.

Kejsi. Co ja zrobiłem z tym nieoszlifowanym diamentem...? To moja jedyna porażka. Zniszczył w tej chwili jej wyobrażenie o nim…? Przez zwykły, błahy rzut Okiem Światła…? Równie dobrze mógłby go z nabożeństwem odłożyć, lecz na to nie było przecież czasu. Nie chciał tego. Kłamstwa, którymi szermowali jego przeciwnicy zaślepiły ją. Nieważne… Z nią, czy bez, to nie ma teraz znaczenia… W zawierusze pojawił się także Kanzeliv i (jak to demony miały w zwyczaju) pokłócił się z Azmaerem. Drow nie był zainteresowany na razie waśniami i wewnętrznymi sporami Fioletu.

Zwrócił wzrok, ku krasnalowi. Zdołał się lekko uśmiechnąć i nieznacznie przesunąć w prawą stronę, tak by Levin, który w swej heroicznej furii rzucił się wprost na Ray’giego, atakował z tej samej strony co równie wielce rozjuszony Funghrimm. Przed przeciwnikami dosięgnęło go oszczerstwo, jednak, ku zdziwieniu mrocznego nie z ust krasnoluda, a z ust druida.

- Zaiwaniłeś mi mój płonący patyk! Zginiesz! A nawet jeśli to nie Ty i tak zginiesz!

Drow zatarł ręce. Dwóch wściekłych przeciwników i on sam. Uśmiechnął się i zaczął iść w kierunku żądnych krwi, jego dzielnych kompanionów. Wyszczerzył się, nieco demonicznie. Zacisnął pięść i otworzył ją. Nic się nie stało. Zacisnął ją jeszcze raz i spojrzał na nią wyczekująco. Otworzył, ale tym razem na dłoni leżał niewielki impuls psioniczny. Mroczny spojrzał na niego z czułością. Zacisnął pięść na impulsie raz jeszcze. Czuł, że jego energia buzuje aż i rozpycha zaciśnięte palce. Ray'gi czekał. Ten mały prezent już za chwilę miał znaleźć się na twarzy długobrodego. Tamten... Po prostu musiał się trochę... zbliżyć. Tak, tak, lubię chaos, jest sprawiedliwy. Lecz to co stworzyła Mistress z chaosem nie ma nic wspólnego.

- No dalej. Chcę żebyś to zrobił. Chcę żebyś to zrobił…! – krzyknął, śmiejąc się - No dalej. Chcę żebyś to zrobił. Chcę żebyś to zrobił. Uderz mnie. – rozłożył ręce, jakby zabójca i druid mieli za chwilę wpaść mu w ramiona - Uderz mnie. Chcę żebyś to zrobił! No dalej. UDERZ MNIE…!
 
__________________
Młot na czarownice.

Ostatnio edytowane przez Mijikai : 02-01-2009 o 09:48.
Mijikai jest offline  
Stary 03-01-2009, 12:32   #525
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Tev miał ciekawą dewizę: "Nie ma to jak mała rozróba na poprawienie nastroju na dzień dzisiejszy" czy "Wyładuj się, będzie ci lepiej". Zawsze po rozwaleniu czegoś, dostawał napad dobrego humoru i teraz, kiedy kroiła się walka, nadeszła nowa werwa. Nie obchodziła go teraz Kejsi, nie liczyła się śmierć Astarotha. Teraz liczyło się tylko zniszczenie i destrukcja.
Cios Waldorffa trafił celu, lecz Drow podniósł się. Najwyraźniej miał tarczę ochronną, która ulegała właśnie destrukcji. Jego czarna błyskawica trafiła Mrocznego Elfa w pierś.
Ork tymczasem zawołał Reksia i sam został pochłonięty przez psa, lecz Barbak szybko sobie z nim poradził.
Nagle zjawił się Kaznel, wielki pseudobożek, zaczynając coś bredzić o nie wtykaniu ostrza gdzieśtam... Tev nie za bardzo go zrozumiał, jedynie przyglądał się z komicznym wyrazem pyska.
-Co on bredzi?-spojrzał na Waldorffa, a ten pokazał mu podniesiony kciuk, na co Tev wyszczerzył się, po czym spojrzał na Demona.
-Pokrako, kompletnie ci na dekiel piz...ło!-czknął nagle w środku słowa.
Równie nagle pojawił się Azmaer w sprawie wielkiego bydlaka, co to się właśnie zjawił, krzycząc coś, że chaos będzie walczył z chaosem, a śmiertelni ze śmiertelnymi.
-Łohohoho! Myślałby kto, że ty taki wielki nieśmiertelny jesteś. Jesteś tylko kupą chmurek!-tenże właśnie Demon otoczył się Kirreną i Rithem...
-Świat schodzi na psy... Bez obrazy, Reksio-nagle Kanzel spuścił na niego jedno ze swoich ostrzy, a drugie na Waldorffa, gdy Azmaer kazał mu się poddać, wycofać i takie inne pierdoły.
-Wolne żarty-prychnął Tev, nastawiając się na sparowanie uderzenia, lecz pseudobożek uklęknął.
-Przydatna ta chmurka. Czy coś cię przypadkiem w łeb nie pierdzielnęło? Źle się czujesz? Choroby psychiczne też się leczy!-wrzeszczał do Kanzela, wystawiając mu język.
-Barbaku... jak to ja się nazywałem?-wyszczerzył się Tev, chcąc tym razem posłać lodowe, anihilacyjne groty w kierunku Ray'giego, lecz zauważył coś dziwnego... Reksio przestał go lubić. Zjeżył się i wyszczerzył.
-Ej no... Reksio... Chyba nie gniewasz się za to moje luźne stwierdzonko-wyszczerzył się, chichocząc. Reksio jednak nie żartował.
-Barbak, weź swojego pieska, zanim mu się krzywda stanie!-krzyknął do Orka, ale ten był zajęty.
Stanął tak, że zaparł się prawą nogą, zaś jego lewa noga była nogą wykroczną. Wyciągnął ręce do Reksia.
-No chodź, psina!-wyszczerzył się, lecz nagle pojawił się Sirfaldir.
-Ja się tym zajmę-stanął spokojnie, gdyż miał wystarczająco wiele sił, by pochwycić go i oszołomić.
Tev wzruszył ramionami, po rzym do głowy przyszła mu szalona myśl, na którą sam zachichotał. Jego mhroczny paluch!
Miał zamiar podejść do Ray'giego i... dotknąć go!
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 04-01-2009, 14:02   #526
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
- Kill him too – stwierdziła, zniechęcona. – Zbij go na końcu!;3
- Oh I love you!;3
[jęk]
- …hm…
- …?
- …Or maybe…?
- ;(
- Hm. Maybe he still can be useful.

Dzień odszedł już, gwiazd jasnych kiść
Na niebie lśni, nie szumi liść,
Więc z bólu drwij i z wrogów kpij,
Mrocznych krew bezpieczna dziś [...]
- ...
- Umie rymować! ^__^ [serduszka]
- O__O On sam tego nie napisał, to jest...
- I CO Z TEGO?! -_-#
- Eh nic ^__^’
- Khym. Posłuchaj!

„Mistress, ja lubię wojnę.
- Mistress, ja ją uwielbiam.
- Ach, Mistress, ja kocham wojnę jak nic na świecie.
- Kocham wojnę ludobójczą, kocham błyskawiczną, kocham wielofrontową, również ofensywną.
- Kocham też bitwy, oblężniczą, przełamującą front, torującą odwrót, wyczyszczającą.
- Wszystkie działania wojenne na tym świecie są obiektem mojej szczerej miłości.”

– Tak, zeskrobywanie, wiem... :/Sexowny dhaeraow Mistrz Terayatechi z Wojsk Pajęczych Czaszek. Siłę też ma pająka!;3 Gdyby dźwignął miecz, prędzej złamałby sobie rękę niż zdołał drasnąć ślepego, sparaliżowanego, chorego na dżumę, trąd, tyfus i zgagę wroga! Nie udźwignąłby tarczy i mniemam, iż nie ma pojęcia do czego służy łuk, a improwizując zapewne trwale by się okaleczył w zabawny i dramatyczny zarazem sposób. Ci ibilithci rozerwaliby go na strzępy gdyby nie...
– Nie jego silna wola.
– Nikt mu nie powiedział że dla Takich Jak On ulu z'hin maglust dal QUellaT lueth Valsharess zhah ulu z'hin wund lit phalar?
– Nie bądź zazdrosny. Ciało nie ma znaczenia. Wszystkiego można się... mogę go... nauczyć. Nie umiem dać śmiertelnemu duszy ani umysłu. To już ma. A teraz słuchaj.

„- Oddałbym dużo, aby ujrzeć jak mój błyskotliwy podkomendny przebija pancerz nieprzyjacielskiego żołnierza, tylko po to by zbroczyć ostrze cudzą krwią. Gdy ów drący się w niebogłosy nieprzyjaciel zostanie uciszony wprawnym uderzeniem w serce, wypełnia mnie niespotykana euforia. Kocham widok rzędu lśniących mieczy, gdy piechota tratuje przeciwnika, przełamując linię obrony. Wzruszają mnie do łez chwile, gdy roztrzęsieni, najmłodsi żołnierze, desperacko dźgają i dźgają martwe już ciała wrogów.”

- Z tym dźganiem przegiął!
- Też lubię dźgać i dźgać dawno martwe już ciała!
- Właśnie! I co, macie wspólne zainteresowania, hm, hmpf?! Będziecie dźgać razem...?!
- [SLAP! -_-#]
- Aukh! X_x Wybacz, uhhhh I mean uuuh...? o_x
- Zobaczymy jak się to wszystko ułoży. Gdyby... GDYBY, mówię... Tak, Ray`gi, jesteś stworzony by dowodzić armią!;3
- Hm-hm!;3
- Yes, my dear;3 Nie wszyscy muszą służyć chaosowi, aby być nam przydatnymi przyjaciółmi. Śmiało, Ray`gi. Twoje przeznaczenie czeka!



-...Czy on nie złamie sobie kręgosłupa pod ciężarem tej zbroi...?;3
- Zamknij się, psujesz moje upojne chwile upajania się upojnymi wizjami!
- Zawsze można go rozebrać z tej zbroi;3
- X_; [nosebleed]
- Piłę taśmową do metalu?;3
- Poproszę [evil grin].
- O_o’ Nie masz zamiaru użyć tego na moim biednym jestestwie, prawda...?
- ...
- Khym. Niektórzy szemrają, że to przez te uszy i opaleniznę. Że gdyby nie był drowem...
- Nawet gdyby był rudowłosym, zielonookim gnomem z kaprawymi oczkami i nikotynowym uśmieszkiem i dziwacznym peryskopem przy hełmie, NIC by to nie zmieniło! Uszy ma każdy drow. Ten ma duszszszę!;D CHCĘ TĘ DUSZĘ!!!
- A ta cała Kejsi? Ta jej FLERGH miłość? Jej nadzieje pokładane w tym... czymś...?
- W miłości i na wojnie wszystkie chwyty dozwolone! ~_^
- To nie była odpowiedź...
- NIE DOSTANIESZ ODPOWIEDZI!!! Nie miałeś przypadkiem kogoś zamordować? -_-
- Uhhhh tak, zapomniałbym!
„Co ja zrobiłem z tym nieoszlifowanym diamentem...?”
- AAAARGJHHHH!!! OHDEARCHAOSAAAARGHHURTSSSSS!!!
- Uspokój się.
- AAAAAAAAAAAAAaaaAAAKH!!! PleasehelpmepleaseaaaaaaaaaaAaaaKH!!!
- Ćśśś. Tylko w ten sposób możesz mu pomóc. Tylko w ten sposób.
- Aaaagh...!
- Powtórz.
- Tylko...ahh...w ten... – dyszał.
- Odrzucili Światło. Niech spróbują odrzucić Chaos!
„Nieważne… Z nią, czy bez, to nie ma teraz znaczenia…”
- Tak... uh... odrzucili…! Sami się o to prosili...! Thank you!!! Odrzucili…Światło!…

- You’ve got me burning up! Come on!
...
...
No i...?
Uhhh... ^__^’’ On ma Światło!
Won`t hurt that bad.
Wciąż, on ma Światło.
Pozwól jej oczom patrzeć.
This is not good – stwierdził z wahaniem. – So not good! On broni kogoś. Nie mogę... jeśli... arghhhhh! On broni... kogoś jak Wo... jak gaaaah!
Skup się na wybranym celu.
Right. Can`t loose control, even if it kills me!;3
- Can you feel it? Come on!
Oh my, I feel it all right! – otrzepał się. – Brah, Ligth, flergh!

~ noworoczne wariacje A&X
* * *
Ray`gi;
- Arcymistrzu, zostałeś oskarżony o wybranie niewłaściwej osoby do misji ekspansji powierzchni przez matki Zammzta, Xorlarron, Barristan Der'Amgo. Grozi nam upadek, jest to jedna z najbardziej odpowiedzialnych misji od wieków, a ty, a ty wybierasz na naszego emisariusza, żołnierza, nasze oczy i uszy na powierzchni... maniaka - ostatnie słowo bardziej wypluła niż powiedziała.
- Co jest z nim nie tak...? - jęknął z rozpaczą przedstawiciel Wieży - Co jest nie tak z Ray'gim ?
Zacisnąłeś pięści w gniewie.
- Jego ród się nie liczy ! - krzyknęła Zammzta - Prawie nie istnieje ! - pod jej słowami podpisała się reszta radnych głosami niezadowolenia.
Zazgrzytałeś zębami.

- Ten mroczny elf jest chory z zazdrości i nienawiści, zarówno do Ciebie, do nas, jak i do Świata Ponad. Niektórzy z nas, szczególnie Ci, którzy stracili najwięcej, chcieliby po prostu patrzeć i rozkoszować się widokiem płonącego świata. - cesarzowa wstała i powolnym krokiem zaczęła okrążać salę.
Sapnąłeś z wściekłości.

- Mistrz Ray'gi Tarayatechi... Czy jego taktyka polega na tym, by posunąć się o krok dalej w okrucieństwie, cynizmie, kłamstwie, chytrości, odwadze...? O krok dalej od innych mrocznych ? A może chce wytrzymać tam, gdzie padną najwyżsi z domeny Bieli i domeny Fioletu ? Nie zatrzymać się tam gdzie Mistress, albo Almanakh zawołają "koniec !" ? Siostrzeńcze ! Ray'gi nie może opuścić miasta ! To był zły wybór! Pozwól nam zdecydować.

Wcale nie...! - sapnąłeś gniewnie, spluwając krwią.
WCALE NIE!!!
Co oni wiedzą?!?!? Co TACY JAK ONI WIEDZĄ?!?!

Barbak;
Twój amulet od Lavendera zaczął jaśnieć ostrym blaskiem!
- Here I come! – usłyszałeś gdzieś z nieba.
Wystrzeliłeś strzałę. I jeszcze jedną i jeszcze jedną i jeszcze...
- Ym-hmhmhmhm! – gardłowy, drażliwy chichot z nieba. – Noooo, missed me, hah, missed again, hm!;3 Wojownicy Światła nie ocalą was, nie, Almanakh i Kejsi, nie! You know… zabijanie Takich Jak Ty chyba wejdzie mi w krew, hm-hm!;3
Gdzie on jest?! Gdzie ten sukinkot...?!
- Here, ligh-boy!;3



Kolejna strzała świsnęła w powietrzu. Cel wywinął wesoło podniebną spiralę, rozmył się i pojawił wiele metrów dalej. Szybki jest…!
- Może lepiej oddaj łuk temu ślepemu, hm-hm!;3 – zachichotało niebo.

Ray`gi: ...O__O Dlaczego... Tev... tak dziwnie na ciebie patrzy...?! O__O

Tev;
[media]http://www.searchingwolf.com/nkgrowl1.wav[/media]

Pójdziesz ty!!!....
Reksio rzucił się na dżina, skoczył z rozpędu, wściekle wbijając się kłami w jego ramię. Siłą i masą zwalił ofiarę na ziemię, szarpiąc ją zaciekle.

Ray`gi;....Co on...?! Nie dotykaj mnie ty tytyty...!!! O__O

Tev; ... Drow ze zgrozą w oczach i twarzą wykrzywioną w grymasie odrazy, rozpaczy i niedowierzania próbuje umknąć przed twoją dłonią, ale nadaremnie!

Ray`gi; OMG!

Tev;...

Ray`gi; DŻISSSSDON`TTOUCHMEHYOFREAK!!! O__O

Tev; …

Levin, Waldorff;
‘Zgromiony’ piorunem Teva, drow gramolił się z ziemi. Po drżących ramionach i zaciśniętych zębach widać było, ile bólu przysporzyło mu to doświadczenie z rakszaszową magią. Oczy drowa płonęły żądzą zemsty i szaleństwem, w jego spojrzeniu było coś, co napawało autentycznym niepokojem. Prowokował was do ataku, to było oczywiste. Czy postradał zmysły czy miał asa w rękawie, trudno było wyczuć w tym szczególnym przypadku... Mieliście tylko nadzieję, że skoro pechowy rzut Okiem Światła sprowadził na drowa jakąś kosmicznie dziwną, ale najwyraźniej skuteczną klątwę pecha, a przy tym jego telekineza działa tak jak działa, cóż... nie ma się zbytnio czego bać!
Jedyny problem polegał na tym, jak odkrył bystro Barbak, że Ray`gi od początku szykował się na tę walkę, zdaje się. Wy zaś, pozbywszy się legionu, uznaliście, że już po wojnie, a drow to chlebuś z którego łatwo zrobicie kanapeczki i je schrupiecie [odbiją się czkawką!].
Drow trzymał się jeszcze na nogach, lecz wyglądał na łatwy, obłąkany cel. Brzytwy i topory w dłoń!
Pamiętacie tylko moment, kiedy wasze ostrza dosięgły celu. Ocknęliście się leżąc na ziemi kilka metrów obok drowa, ranni; rany wyglądały jak... zadane toporem i brzytwą?!

Tev; CO DO...?!
Levin i Waldorff zaatakowali, tylko po to by jakaś niewidzialna siła, eksplozja bijąca od drowa, cisnęła nimi odrzucając ich od celu! Próbowałeś usunąć się z drogi, kiedy niekontrolowanym lotem-mimowolnym chodem koziołkowali przez moment na polu pełnym maków i chabrów, ale byłeś tak zdumiony tym cyrkiem, że ratując się uskokiem przed zderzeniem z którymś z tańcujących towarzyszy wpadłeś prosto na drowa, odrzuconego siłą eksplozji. Zderzyliście się z hukiem, ty zniosłeś to mężnie, drobny przy tobie Ray`gi jęknął boleśnie na bezdechu, krztusząc się znów, i straciwszy równowagę upadł. Próbowałeś chwycić go – pal licho już z macaniem. Gdy tylko dotknąłeś jego ramienia, twoją dłoń oparzył nieopisany żar najwyraźniej żywej wciąż eksplozji! Drow zerwał się na nogi i wściekle wyszarpnął ci swoje ramię. Ujrzałeś widmową, kinetyczną zbroję majaczącą wokół sylwetki mrocznego elfa. Zamigotała, znikał, pojawiła się, popękała. Eksplozja.

Otworzyłeś oczy.

Leżałeś w złotym zbożu, słyszałeś jęki zdyszanego drowa gdzieś nieopodal, jego kasłanie i plucie krwią. Skoro on kaszle... dlaczego... ty...?
Przełknąłeś. Oblizałeś rozcięte wargi. Krew...?
Wstałeś, ze zdumieniem odkrywając, że każdemu twojemu ruchowi towarzyszył teraz nieprzyjemny ból.
Kasłanie.
Gdzie jesteś cholerny drowie...? Wystaw te durne uszy...!

Silne uderzenie wiatru pchnęło cię gwałtownie do tyłu. Wykonałeś kilka koślawych, mimowolnych kroków, cofając się chwiejnie. Z nieba spłynął naraz czarne wodospad płynnej, wijącej się mgły. Nim dotknął ziemi, z szybkością błyskawicy wystrzelił ku tobie czarną, chwiejną masą!

- I rzekł Savil: Tchórzliwy ten, który wyrzeka się przekonań w swym świecie na rzecz przekonania, które wydaje się mu silniejsze ~Tev, TJT3.

Tuż przed tobą z lancy uformowała się makabryczna wilcza paszcza.

Hellhound Redux by =EMumford on deviantART

-I rzekł Savil: Nigdy nie obrażaj Rakszasy, nie wiedząc CZYM jest to stworzenie, a gdy już popełnisz ten błąd, uważaj na swoje plecy. I rzekł Savil: Do wszystkiego jest prawo pierwszeństwa, które respektować należy.

Nie zdążyłeś nic zrobić ani nic pomyśleć, zacisnąłeś tylko odruchowo powieki. A gdy otworzyłeś oczy, ogłuszył cię twój własny krzyk. To... wpatrywało się w ciebie z mrocznej pustki.
Open your eyes by ~Soukyan on deviantART

- I nie powiedział ci Savil: Nigdy nie obrażaj Matki nie wiedząc CZYM są jej Dzieci – usłyszałeś warknięcie. - Do wszystkiego jest prawo pierwszeństwa, które respektować należy. Nigdy, nawet w myślach, nie wtykaj swojego ostrza miedzy dwóch walczących z honorem. To NIE-WY-BA-CZA-LNE. Znaczy teraz... teraz ta przestroga nie ma już najmniejszego znaczenia...;3
Odruchowo wyciągnąłeś rękę w bok – wszystkie oczy skierowały na nią wzrok - ale nie byłeś w stanie niczego wymacać w bezdennej pustce.
- Hm;3 Spytałeś kiedyś, czy wiem czym jest Rakszasa. Teraz wiem.
Zrobiło się... zimno...
- Potęga to rzecz względna. Zależy względem kogo chcesz być potężny. Chyba źle wybrałeś, hm-hm!;3 Pozwól, że zacytuję ci pewnego mędrca, którego miałem zaszczyt poznać osobiście. Genginkazzona Von Armeshplausta. Otóż powiedział on: „Wiara i Przyjaźń są chaosoodporne...” Dodam... „A rakszase nie!”;3

Wszyscy
; Mroczna lanca owinęła się wokół zaskoczonego Teva niczym ogromny czarny wąż z mgieł. Krzyk Teva ucichł, zduszony mglistą powłoką i głośnym, wściekłym wilczym ujadaniem zwieńczonym głośnym klapnięciem i chrupotem miażdżonych kości. Kiedy mgły zniknęły, Tev runął na ziemię, z torsem poprzebijanym ogromnymi kłami.

Tev; Ocknąłeś się na ziemi, obudziła cię krew zalewająca gardło i przemożna chęć wykasłania jej. Dźwignąłeś się z trudem, czerwień powoli uciekała przez liczne rany układające się półłukiem we wzór ułożenia zębów w ogromnej wilczej szczęce. Zachwiałeś się, świat zamglił ci się przed oczami. To kasłanie...
Ten...
Cholerny...
Drow...!

Cisza. Wiatr.

Wszyscy; Tev padł twarzą do ziemi! Nie... rusza... się...!

Ray`gi;
Z wielkim trudem wstałeś, unosząc głowę ponad łan zboża. Silny podmuch wiatru szarpnął twoimi szatami i srebrnymi włosami.
- Twój nieoszlifowany diament… - dobiegło z nieba. - Żywi do ciebie cholerne uczucie… Niegasnące, cholerne, bolesne uczucie!!! Wciąż o ciebie walczy! Wciąż, choć tego nie widzisz! Ale... przegra!!!;3 Bo ty... ją odrzuciłeś! Bo ty... ją tym ZABIŁEŚ!!! Ym-hm-hm-hm-hm!!!;3 You don`t believe me? Well, look what I`ve got!;3

Wszyscy; Z nieba dobiegło donośne zawołanie skrzydlatego Wilka:
- STARFIRE!!! Przybądź do mnie!!!
Pod niebiosami zadudniło melodyjne, delikatne wycie smoka!


- Hm, miło ujrzeć cię z takiej perspektywy... – mruczał gdzieś spośród chmur Wilk. – Starfire, chroń mnie i tego drowa!
Smok zawył przenikliwie, łopocząc z hukiem ogromnymi skrzydłami.

Ray`gi; Zbroja kinetyczna ochroniła cię przed kolejną napaścią upartego drowa i brzytwiarza, ale pożegnałeś się z nią na dobre. No cóż. Wciąż trzymasz się na nogach! I masz nową tarczę! Starfire zawył melodyjnie, krążąc nad wami.

Wszyscy; Przez niebo śmignęła znów sylwetka puszystego skrzydlatego wilka. Rozmyła się, rozwiana wiatrem we wszystkich kierunkach, jakby wybuchła.
- WINDBREAK!!!

* * *
Wrzuta.pl - Depeche Mode - Strange Love

Przyszłość Chaosu w Wymiarze Bieli nie będzie łatwym tryumfem. Mgły Chaosu to dla Ciebie za mało.
Bierz. To wszystko. Piąty Wymiar. To wszystko jest twoje.
Walczyłeś o to. Zasłużyłeś na to.
Już za moment Piąty Wymiar ustabilizuje się i będzie wiecznie otwartą Bramą. Twoją Bramą. Bramą, której będziesz strzegł.
Jedyne, czego musisz przestrzegać – to aby istoty które przybędą do Piątego Wymiaru, opuszczając go powróciły do Wymiaru z którego przybyły. Chyba, ze posiadają zgodę Opiekuna Wymiaru na przekroczenie granic. Takie są zasady, które my wszyscy zgodziliśmy się respektować. Z całą reszta czyń, co zapragniesz. Jest twoja. Kreuj. Niszcz. Broń.
* * *
Ten głos...!
W oczach Almanakh błysnął lęk czystej histerii.
Ten głos...! Ten...!
Mistress skinęła z rozbawieniem głową w jej kierunku, mrugając przyjaźnie. Almanakh zbladła.

“…They offer my beast the first taste. He drinks down half of the first jug in one endless draught, his head thrown back like a wolf howling, only this beast swallows the howls, again and again...Opposites war in him more openly than they do in the rest of mankind”.

- Jeden Wojownik Światła w zupełności wystarczy ;3 – uśmiechnęła się okrutnie Mistress.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 05-01-2009, 15:14   #527
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Bieg, wiatr tarmoszący włosy i obraz jak to on i Funnghrimm biegną a drow chce ich przytulić. Levin zbyt późno pomyślał, ze to podpucha, już był przy elfie, pozostaje jedynie ciąć. Dłoń z brzytwą przejechała po policzku a potem szybko przez pierś. Coś go odrzuciło. Wybuch? Co się dzieje?

Levin powoli wstał i syknął z bólu, dwie rany, pierwsza przez policzek na starej bliźni, druga przez pierś. No pięknie. Mężczyzna klęknął i poszukał ręką brzytwy, znalazł. Przyjrzał się polu walki, Funnghrimm właśnie gramolił się koło niego a Tev leżał, pewnie martwy. No tak Almena jak się uprze to śmiertelnik nie ma szans. Ślepiec przyjął tą wiadomość na chłodno, z dziwnym tygrysem nie zamienił ani słowa oprócz poczatkowej dyskusji przy ognisku.
Druid złapał pewniej brzywtę i ponowił bieg na elfa. Ślepiec wiedział, że może umrzeć a tylko z jednym imieniem na ustach chciał to zrobić.
-Wiara jest moją bronią, a Almanakh jest moją tarczą!
Levin wykrzyczał te słowa, nieświadomie parafrazując Astarotha w walce z Rithem. Znów zaczął biec na drowa z zamiarem podcięcia mu gardła i posiekania na kawałki.

Z pewnością wiele osób dziwi postawa Levina, który najpierw mówi jakby kimiś gardził a potem walczy za tą osobę. Przyczyną tego dziwnego zachowania jest impulsywności druida, który często w gniewie mówi różne rzeczy jednak nie potrafi długo nosić w sercu urazy.

Dlatego mimo ataku orka teraz go broni, mimo fanatyzmu Kejsi dba o jej bezpieczeństwo a mimo temu, że Almanakh czasem jest marionetką Misstres walczy z jej imieniem na ustach.
Następny krzyk Levina był mniej finezyjny i artykułowany, był to czysty zwierzęcy krzyk wyrażający wolę walki i agresje.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]

Ostatnio edytowane przez Szarlej : 05-01-2009 o 17:01. Powód: Bo Szarlej jest brzydki i wogóle fe ;p
Szarlej jest offline  
Stary 05-01-2009, 17:26   #528
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Jesteś dla niego nikim. Jesteś zbyt przewidywalna.
Wiedział, że nie zniosę tego. Nie zostanę tam jeśli Ray`gi...
Nie dasz mu rady.
Spojrzała na łuk w swoich dłoniach.
Thomasie...

http://www.krainatapet.pl/tapety/ani...blood00005.jpg

Dlaczego on? Dlaczego go wzywasz?
Nie wiem.
Szukasz ratunku? Słowa pociechy u anioła stróża? Wspominasz go, gdyż przeczuwasz, że niedługo...?
Nie wiem.
Powiem ci. Szukasz Astarotha. Szukasz niepokonanego ostrza, które cię osłoni.
Nie!
Póki był z wami, wszystko było dobrze. Dlaczego, hm?
Nie wiem! – jęknęła przez łzy.
Powiem ci. Powtórzę słowa Mistress. Musicie widzieć, czuć, móc dotknąć Zło, wspólnego wroga. Musicie MIEĆ wspólnego wroga. Inaczej odbija wam szajba i skaczecie sobie do gardeł bez żadnego konkretnego powodu. Taka jest ludzkość. Tacy są śmiertelni, skażeni Chaosem, którego nie są w stanie ani pojąć, ani pokonać. Po to macie diabły i szatany, żeby istniały, żeby istniało coś, co można sobie wyobrazić, dotknąć, co można nienawidzić, czemu można pluć pod nogi, odwracać się plecami do tego, złorzeczyć temu i przeklinać to... póki jest.
THOMASIEEE!!!...
Nie słyszy cię.
On nie był Upadłym!...
Był. Tak Jak Ty.
Nie! – ścisnęła łuk w łapkach.
Nie dasz mu rady. Nie umiesz walczyć.
Ja...! – ścisnęła łuk mocniej.
Nie jesteś wojowniczką. Na widok ostrza wycofujesz się. Dla zasady. Ale i z lęku. Dlatego nie dasz mu rady. You can`t take him! Dobre chęci to za mało. Czasem trzeba zbawić kogoś własną krwią. A ty tego nie umiesz. Krew, rany, blizny, szwy, otwarte złamania, trwałe kalectwo... Masz tylko trzynaście lat. Lęk zbyt jasno lśni w twoich oczach. On to widzi. Nie dasz mu rady.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 06-01-2009, 15:43   #529
 
Vireless's Avatar
 
Reputacja: 1 Vireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwu
- O żesz ty....
Ciężko stęknął podnosząc się z ziemi. Oparł się na toporze. Zlustrował okolicę. Na widok Tev’a pokiwał głową w geście szacunku. Levin wyglądał całkiem nieciekawie z tą swoją szramą. Zresztą on sam również dość mocno oberwał. Lewy bok i ręka dość mocno krwawiły i bolały przy każdym ruchu.

Walka była dobra, o tak właśnie takie pojedynki się jemu podobały najbardziej. Od samego początku byli na straconej pozycji. Fungrihmm doskonale zdawał sobie sprawę z tego że Drow jest bardzo mocno dopakowany. Na dodatek miał mocnych przyjaciół. To wszystko tylko powodowało wzrost adrenaliny u Zabójcy. Tylko w takich okolicznościach jego walka mogłaby być zapamiętana jako legendarna. Wszyscy którzy chcieli dopisać do niej dodatkową historię mylili się. Zresztą eks-kowal nawet nie miał zamiaru im niczego tłumaczyć. Już powinni zobaczyć co i jak.
Został na placu boju On, Levin i Ray’gi. Barbak i Kejsi byli zajęci sobą. Został jeszcze Chowaniec Barbaka, wyglądało na to że żuci się za chwilę na kogoś z nich. Ale to nie on był największym zagrożeniem. Nim był ON. Stał naprzeciw nich i samym swoim jestestwem naigrywał się z nich. Jego hebanowe dłonie zaciskały się co chwilę jakby gotując się do kolejnego ciosu lub też rzucenia uroku.

Wiedział że Pajęczy syn Loth ma na sobie potężne zaklęcie. Atakowanie go tak po prostu musi się zemścić na nim i Levinie. Wyglądało na to że nic nie mogą jemu zrobić. Przez bardzo krótką chwilę ogarnęła go czarna rozpacz. Jak wiadomo taka jest najgorsza.
-Barbak on ma na sobie tarczę. Wszystkie ataki odbija na nas.
- Na to wygląda. Tarcze, lateksowe wdzianko. Nie jestem pewien.
- Czy to działa również na dotyk. Jeżeli by spróbował go dajmy na to obezwładnić?
- Przepraszam co? Przed chwilą próbowałem. Efektem tego jakiś burek mnie wszamał, a potem zwrócił. I na dodatek nie opowiedział jeszcze swojej historii. Ale nie wiem, dla mnie możesz go nawet wychędożyć
- Hmmm wychędożyć powiadasz???
- Tak, właśnie tak! Choć jeśli ta jego tarczka dalej działa, będziesz pierwszym w historii dwarf’em, który dokona samogwałtu analnie.


Dwarf w tym momencie spojrzał się wzrokiem jeb%^&* na drowa a potem się pogłaskał po brodzie.
-To jak powiadasz że to kózka była?
- Zamknij się! Nie przypominaj mi! Pijany byłem!


Fungrihmm znacząco podciągnął spodnie. W życiu nie myślał że będzie zdolny do podobnego ataku ale cóż saga o jego śmierci w końcu musiała się czymś różnić spośród setek innych!

Ruszył ponownie na drowa ale teraz już bez solidnego postanowienia zabicia a obezwładnienia go poprzez założenie bloku, chwytu czy innej figury zapaśniczej
 

Ostatnio edytowane przez Vireless : 06-01-2009 o 15:48. Powód: uzupelniony dialog
Vireless jest offline  
Stary 06-01-2009, 18:45   #530
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
THOMASIEEE!!!...
Nie słyszy cię.
Próbowała go sobie wyobrazić. Dumnego Averona o czarnych skrzydłach. O białych skrzydłach. Co za różnica. Thomasie. Wysłuchaj mnie...! Wyspowiadaj mnie...!

Mea culpa...
mea maxima culpa...
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:43.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172