Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-01-2009, 20:50   #297
Viviaen
 
Viviaen's Avatar
 
Reputacja: 1 Viviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie coś
Po rozmowie z Galdorem, Narfin rozpłynęła się w mroku. Na krótką chwilę odwiedziła obecnie zajmowany pokój gościnny - przebrała się w ulubiony strój do konnej jazdy, narzuciła płaszcz i związała włosy w kucyk, aby już po chwili delikatnie dotknąć ramienia innego Strażnika, Athira...

Długo rozmawiali, spacerując między drzewami w blasku księżyca. Ich ciche głosy doskonale stapiały się z szeptem liści rozmawiających z wiatrem. Byli bardzo poważni, jakby zdawali sobie sprawę z ostateczności podjętych decyzji. Tuż przed zachodem księżyca oboje umilkli, wpatrując się w gwiazdy. Wiedzieli, że gdy wstanie słońce, będą już w drodze i mimo niepokoju z niecierpliwością czekali na świt. Bagaże czekały spakowane, pozostało więc tylko poprosić gwiazdy o błogosławieństwo i ruszać...

Gdy księżyc zniknął za widnokręgiem na ostatnią chwilę nocy pozostawiając nieboskłon gwiazdom, zabrali swoje sakwy i udali się do stajni. Po krótkim pożegnaniu Strażnik odjechał, szybko niknąc w mroku przedświtu, zaś kobieta przytuliła się do szyi konia rozmyślając i czekając na towarzyszy podróży.

Niech Cię gwiazdy prowadzą i strzegą mój przyjacielu... Nas też, bo podróż nie będzie łatwa. Ciekawe, czy Szrama nie będzie opóźniać. Jest tak mało czasu, droga tak daleka, a on nie najlepiej radzi sobie w siodle... Dobrze, że przynajmniej o Haerthe nie muszę się martwić... O ile w ogóle przyjdą...

A jednak przyszli... Oni i grupa przyjaciół. Wśród nich Archalon, od którego dostała spory zapas ziół i jakże cenną odtrutkę, której zabrakło w jej zapasach... Jej serce nie było jeszcze całkowicie wolne od bólu więc przez chwilę w jej oczach odbił się cień, szybko jednak ustąpił wyrazowi zdecydowania. Po chwili wszyscy troje już bez zbędnych słów dosiedli koni. Nie było o czym rozmawiać, nie było też na co czekać. Za chwilę wstanie słońce, które powinno zastać ich poza granicami Rivendell. Jeszcze tylko ostatnie wskazówki Galdora...

i wyruszyli. Ciemność szybko wchłonęła ich sylwetki i odgłos końskich kopyt na ścieżce. Niejednego mrok między drzewami mógłby przerazić lub pozbawić odwagi. Jednak Narfin przepełniało szczęście. Mimo nieprzespanej nocy czułą się rześka i wypoczęta. Nareszcie znów na szlaku. Pełna nadziei na rozwiązanie zagadki śmierci brata przeszła do galopu mając tylko nadzieję, że jej towarzysze wytrzymają narzucone tempo...
 

Ostatnio edytowane przez Viviaen : 01-01-2009 o 22:54.
Viviaen jest offline