Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-01-2009, 15:07   #35
kabasz
 
kabasz's Avatar
 
Reputacja: 1 kabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetny
Sala Luster przypominała swym kształtem salę wykładową. Zanim jednak zamieszkała w niej Jedność, nie wyróżniała się niczym szczególnym. Ot kilka rzędów ławek i krzeseł, rozmieszczonych obok siebie w równych odstępach. Krzesła, jak to na większości sal wykładowych, nie należały do najwygodniejszych, tak aby słuchacze mogli skoncentrować się na omawianym zagadnieniu. Czemu Jedność wybrała akurat to miejsce ? Było przestronne, ciche, zapewniało dobrą akustykę ,ale przede wszystkim kojarzyło się z miejscem, w którym informacja docierała do odbiorcy. Tak, Jedność pragnęła zostać wysłuchana.

Wszystko jest inne. My jesteśmy inni, różni. Zupełnie pozbawieni siebie. Rozdzielmy się, stwórzmy nasze odbicia, będzie łatwiej myśleć, snuć, analizować.

Słowa rozbrzmiały donośnie w pomieszczeniu. Każde krzesło znajdujące się w sali powoli nabierało kształtów wielkich, wyprofilowanych kryształowych luster. Nie był to proces ani krótki, ani zbyt długi. Jedność nie lubiła tracić czasu, jak również nigdy nie pozwalała na to żeby stworzyć coś niedoskonałego. Liczyła się wszakże równowaga, równowaga śmierci jak i życia, równowaga kreacji jak i niszczenia.

Kiedy wszystkie już lustra przybrały swój zamierzony przez Jedność kształt, rozpoczęła się tyrada pytań, domysłów oraz niepewności a skończyła całą dyskusje Idva z Ishtavem. Nie, nie brali oni udziału w zgromadzeniu, nie słyszeli Jedności. Co zatem zrobili ? Byty te były na tyle sprytne ,iż stworzyły Thagort. Miejsce w którym, jak do tej pory im się wydawało, byli bezpieczni.

Czas próby

Czarnoskóry mężczyzna, na oko przed trzydziestką, szedł przed siebie spokojnym krokiem. Nie śpieszył się, nawet fakt, iż przedzierał się od dobrych kilkunastu godzin przez wydmy pustyni, nie powodował w nim zbędnej irytacji czy zniecierpliwienia. Był pewien, że w końcu odnajdzie tych po których wkroczył do tego miejsca. I zakończy powodzeniem swoją misję. W końcu do tej pory nikt nigdy go nie przechytrzył.

Ciepły piasek ma zawsze jedną właściwość, która cieszy dzieci a budzi irytacje wśród ludzi nerwowych - łatwo dostaje się do butów. Murzyn nie lubił skarpetek. Jakoś nigdy nie potrafił się do nich przyzwyczaić. Teraz czuł jak drobinki piasku zdzierają mu zgrubiały naskórek na stopach, uczucie było przyjemne, choć momentami zbyt intensywne. Jednak samo w sobie przypominało mu ostatnią wizytę w spa. Ten człowiek bardzo lubił dbać o swoje ciało.

- Nie za przyjemnie ci ?
– W swoim umyśle usłyszał znajomy głos swojego wspólnika. - Mamy robotę do wykonania, pamiętaj po co tutaj jesteśmy

- Od kilku godzin, nie widziałem ani jednej żywej duszy. Zupełnie jakby wiedzieli, że tu jesteśmy. Mijam cały czas cieplutkie oazy piachu. A jak ty się trzymasz ?
- Mam dość, trafiłem do jakieś pieprzonej dżungli, od ponad dwóch godzin ciągle pada. Trzeba zmienić taktykę, gówniarze powinni przyjść do nas. Inaczej będziemy błądzić tu godzinami.
- Dobrze, niech ci będzie, mam coś idealnie nadającego się na tą okazję.
- Zack co planujesz ?
- Wiesz Frank, ostatnio odkryłem nowy objaw mojej mocy. Nazwałem to Helgą.


Meridol

Członkowie stada Białej Róży powoli wchodzili do hipermarketu, w którym przebywała już od jakiegoś czasu Dominique. Najpierw przez drzwi frontowe weszli Mike z Charlesem. Doszedł do ich nozdrzy zapach świeżego pieczywa oraz widok najróżniejszych przedmiotów. Wejściem dla personelu dostali się do środka Reynold oraz Aleksandra. Ostatnimi, którzy weszli do marketu byli Julian, Ivet wraz z Jonathanem.

W chwili, w której ostatni członek stada wszedł do budynku, wszystkie drzwi wyjściowe zatrzasnęły się. Usłyszeliście głuchy dźwięk przekręcającego się zamka. Wydawało się, że szalejące na zewnątrz Tornado ucichło, bądź przynajmniej zmniejszyło swą siłę.

Każdy członek stada, miał chwilę by pochodzić w owym miejscu i wybrać coś dla siebie. Zważywszy na to, że niektórzy członkowie byli nadzy, bądź też odziani w zwykłe piżamy był to chyba najodpowiedniejszy moment aby zaopatrzyć się w coś do okrycia nagiego ciała.

Cały czas świeciło nad budynkiem mocne światło. Gdy jeszcze nie tak dawno wchodziły do budynku kolejne osoby, promień zmieniał swą barwę, przy każdej osobie na inną, chociaż pojawiła się blado zielona, śniada oraz różowa to górowały niebieskie odcienie szafiru. Teraz gdy już wszyscy byli wewnątrz budynku bezbarwne silne promienie światła rozjaśniały wam przestrzeń dookoła was. Co ciekawe sufit przeistoczył się w wielki ekran. Jesteście ciekawi co na nim było ? Wszyscy mogli podziwiać wydarzenia minionych kilku godzin. Dominique jak i jej stado odkryli rozkosz jaką odczuwał Lorence opiekując się jego siostrą, zobaczyli malującą się na twarzy Reynolda więź do dziecka z którym połączona była jego dusza. Zobaczyli śmierć i powrót do życia Jonathana. I wiele wiele innych drobnych jak i ważniejszych wydarzeń z pobytu w Meridol.

Nie było wam ciężko odnaleźć w sklepie córkę Idvy. Gdy dookoła niej zgromadzili się kolejni członkowie stada. Dominique poczuła siłę płynącą od swej rodzicielki. W kilku słowach podzieliła się wiedzą jaką dostała od Lorenca.

Nie było jednak wam dane przedyskutować nowej sytuacji. Wszystkiemu winna była Helga, to właśnie z jej powodu Meridol tak przyspieszyła wasze narodziny.

Avatary dzielnic potrafiły przenosić każdy byt z jednej dzielnicy do drugiej. Wystarczyło skupić swą egzystencję na przedmiocie, i głośno wypowiedzieć imię drugiego avatara.

- Fghlor !

Dźwięcznym głosem Meridol wypowiedziała imię swojego brata. Miała bardzo trudne zadanie, pragnęła pomóc Idvie, jednocześnie musiała przenieść grupę ośmiu osób do drugiej dzielnicy. Dzielnicy w której panoszyła się Helga.
Nic zatem dziwnego, że popełniła jeden znaczący błąd. Przeniosła stado Białej Róży podzielone na małe grupki dookoła ich przeciwnika.

Wszyscy zobaczyliście wielką na dwanaście metrów, ważącą kilkanaście ton ośmiogłową hydrę. Stwór był przerażający. Każdy z was mógł przysiąc, że jedna z głów gapi się prosto w jego oczy. Było mało czasu na reakcje, gdyż...

Reynold wraz z Aleksandrą zostali przeniesieni blisko siebie. Nie była to zasługa Meridol lecz więzi ich łączącej. Na dwójkę spojrzały dwie głowy potwora, jedna trupia. Na cielsko tej głowy składały się suche kości potwora, choć zamiast oczu w czaszce widniały tylko oczodoły. Reynold mógł przysiąc, iż potworna kreatura wlepia w niego swoje ślepia. Głowa hydry otworzyła paszczę i wypluła płomienie ognia wprost na Reynolda oraz Aleksandre. Drugi łeb potwora, gadzie oblicze hydry patrzyło z zaciekawieniem na to jak zareagujecie.

Mike, Jonathan oraz Ivet ze zdziwienia otworzyli szeroko usta. Wyobraźcie sobie taki oto widok - długie gadzie szyje, spowite mgłą myśli. Dookoła krążyły płynące po śliskiej skórze napisy w najróżniejszych językach. Na końcu każdej szyi nie znajdowało się gadzie oblicze lecz ich twarze. Ivet widziała dwie gadzie szyje zakończone jej głową. Mężczyźni zaś widzieli swoje wizerunki. Poczwary spojrzały na nich uważnie, nie zbliżały się. Wlepiły swe ślepia w trójkę ludzi. Na domiar złego w kierunku Ivet z szybkością lecącej kuli podążała najszybsza z głów stworzenia. Przypominała paszczę smoka.

Charles i Dominique witani byli przez kolejną kościaną głowę. Ta jednak otoczona była ciemną jak noc mgłą. Szyja poczwary, spowita mrokiem, wiła się we wszystkich kierunkach okazując dezaprobatę z powodu kolejnych przeciwności. Gadzia głowa ruszyła powoli w kierunku Charlesa. Kościana zaś otworzyła paszczę i gromadziła w niej nieznany nikomu złotawo niebieski pył.

Julian nie miał szczęścia, jedna z głów niebywale szybka zbliżała się coraz szybciej w jego kierunku. Z paszczy potwora wyciekała zielona ślina. Chłopak zdołał dostrzec pożółkłe kły potwora gdy ten był niecały centymetr od jego jąder. Chłopak nie wiedział, że potwór pragnął ukąsić kogoś, kto znajdował się kilka metrów za nim. Cóż czasami tak bywa, że człowiek znajdzie się w złym miejscu w nieodpowiednim czasie. Chłopak instynktownie zamknął oczy. Jego ciało pokryło się ciemną, brunatną krwią. Nie czuł bólu. Czemu ? Dosłownie w ostatniej sekundzie wysoki, równo opalony na całym ciele, nagi, umięśniony brunet odciął jednym cięciem łeb poczwary. Gruba szyja potwora opadła bezwładnie na ziemie.

- Nie pozwólcie, aby was użarła ! Jedno draśnięcie o jej kieł a zginiecie. Ona może was zabić nawet tutaj !

Na nagiej piersi mężczyzny Julian zobaczył niewyraźny kształt tatuażu Białego Kła.

I tak cała ósemka stała dookoła wielkiego cielska hydry. Otoczyli ją ze wszystkich stron, potwór zdecydował się na jedyną rozsądną rzecz. Wyeliminować przeszkodę.
 
__________________
The world doesn't need anything from you, but you need to give the world something. That's way you are alive.

Ostatnio edytowane przez kabasz : 03-01-2009 o 17:21.
kabasz jest offline