Wątek: Viva Allracja!
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-01-2009, 17:27   #53
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Dueus Crudusa 5466 CK, Allracja


Takiego widoku od dawna nie było w Allracji...Przez miejską bramę przejeżdżał orszak zbrojny. Na jego czele jechała kobieta w czarnej płytowej zbroi, na czarnym jednorożcu. Mimo symbolu Cromaga na pancerzu, jej widok wzbudzał strach. Była bowiem wysoko rangi oficerem w Zakonie Czarnego Kruka. Czarna zbroja była niewątpliwie magiczna, a czarny jednorożec rzucał nerwowo łbem na wszystkie strony wodząc przekrwionymi oczami po tłumie. Za nią jechał czarnoksiężnik, na równie sporym koszmarze, o czarnym umaszczeniu i grzywie z ognia, i zapewnie czarodziej o elfim rodowodzie, ale jego wierzchowiec był równie złowieszczy jak poprzedników. Półczarci koń, z olbrzymimi skrzydłami. Obaj przedstawiciele klasy czarującej mieli przypięte do siodeł laski magiczne. Obie różniły się bardzo, ale jeden szczegół był identyczny. W każdą laskę „wrośnięty” był czarny opal. A to oznaczało tylko jedno, Czarna Loża wróciła do miasta. Odkąd Histamius poróżnił się z nią dwa wieki temu, przedstawiciele Twierdzy Loży Czarnego Opalu opuścili ambasadę w Allracji. Ale skoro wrócili, i to nie jako pokonani, a zwycięzcy, znaczyło tylko jedno...pogłoski o „agonii” Histamiusa były prawdziwe. A o triumfalnym powrocie świadczyło dwóch kolejnych zakonników Czarnego Kruka zakutych czarne magiczne zbroje płytowe, na zwykłych wierzchowcach , prowadzących za sobą wóz z woźnicą i kapłanem Cromaga a za nimi trzya dziesiątki tanarukków, orków i półorków, konno, w zbrojach skórzanych i z różnym uzbrojeniem. Ale każdy miał z miał na jednej z ręka żelazną kolczastą rękawice. Były to bowiem sławne z karności i brutalności Krucze Szpony.
Strażnicy miejscy, i straż przy bramie, nawet nie próbowali zatrzymać pochodu...Płacono im wiele, ale nie dość, by mieli z własnej inicjatywy, narażać się na gniew Czarnej Loży.

Dzielnica Reprezentacyjna



Odpowiedź niziołka nieco zaskoczyła Inglorina.- Już zapomniałem jacy magowie potrafią być zadufani! Myślisz że jak ktoś nie potrafi czarować, to od razu jest głupi. Myślisz, że trudno zapamiętać kombinacje gestów jakie czarodzieje rzucają przy najprostszych zaklęciach? Może i jestem kupcem pozbawionym talentu do magii...ale nie jestem frajerem.
Kierując się wskazówkami przechodniów, dotarł na miejsce zamieszkania Xarkusa. Willa była dość przytulna i ładna. Runy chroniące prze złodziejami...były widoczne i wyglądały na skuteczne. Ale najtrudniejszą barierą były drzwi, zabite deskami od zewnątrz, z napisem „Własność Uczelni Magicznej. Nie wchodzić.” Krótki wywiad wśród przechodniów, dał prostą odpowiedź na ten stan. Xarkus zmarł trzy miesiące temu, na zatrucie pokarmowe. A jako, że nie miał żadnych znanych krewnych, majątek przeszedł na uczelnię. Tak więc plany Inglorina, przynajmniej niektóre, upadły.
Tymczasem jakiś harmider przyciągnął uwagę półelfa. W jego kierunku zmierzał orszak rycerzy i magów. Przejeżdżający przez dzielnicę, jakby już ją zdobyli i tylko informowali innych o swym panowaniu. Ingolrin rozpoznał bez problemu emblematy Zakonu Czarnego Kruka i symbole Czarnej Loży. Przejeżdżali obojętnie, choć prowadząca orszak dziewczyna na widok półelfa uśmiechnęła się, ni to przyjaźnie, ni to drwiąco.

Dzielnica Alchemików karczma „Pod chwiejną Linijką”

Karczma wyglądała, o wiele schludniej niż tam gdzie siv mieszkał. Także bywalcy, choć wielorasowi, wyglądali na porządnych mieszczan, a nie bandę zabijaków. I chyba dobrze się znali. I wszyscy znali Ersacka...jak się okazało, ów członek cechu, rzucał się w oczy.
Półork potężnie zbudowany, który, jak by sadzić po szramach na twarzy, trudnił się kiedyś wojaczką.

Obecnie grał w kości z półelfem i człowiekiem.
-Dzień dobry, nazywam się Maahr, pański kolega po fachu, Garum Stoneberger, polecił mi zgłosić się z tą umową do pana. – rzekł siv wręczając mu dokument. - Powiedział mi też, że wtajemniczy mnie pan w szczegóły mojej pracy.
Spojrzał na przyniesione papiery przez Maahra i rzekł.- Acha, więc wiedz jedno. Jestem członkiem cechu architektów, a od dzisiaj twoim szefem. Spieszy ci się do roboty?
Nie czekając odpowiedzi wstał od stołu, przy którym grał w kości. Drobnomieszczański strój jaki nosił: bufiasta koszula z jedwabiu, skórzana kamizelka, w ogóle do niego nie pasowały. Co innego, w zdobionej zębami zwierząt pochwie, kindżał. Półork schował pismo i ruszył do wyjścia karczmy. Maahr chcąc nie chcąc, ruszył za nim. Przecięli kilka przecznic, na których półork pozdrawiał niektórych przechodniów. Nagle drogę zatarasował im idący orszak zbrojnych magów. Prowadzony przez kobietę na czarnym jednorożcu, a kończący się na dziesiątkach półorków i orków na koniach. Każdy z czarną żelazną rękawica nabijaną kolcami na jednej z dłoni. Ersack ustąpił im z drogi, każąc sivowi zrobić to samo. Gdy ich minęli i znikli z pola widzenia, półork zaklął.- Przeklęta Czarna Loża, zły to znak, że wrócili.
Wkrótce doszli do szopy umieszczonej na koncu wąskiej uliczki. Otworzywszy ją półork wybrał sivowi, krótki drąg zakończony trzema szponami.
- Dochodzisz do zatkanego otworu, lub dopływasz i wyrywasz tym materie która go zatkała. Ewentualnie przepychasz. Żadna filozofia, prawda? Jakieś pytania.- poinformował siva Ersack.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 03-01-2009 o 13:09.
abishai jest offline