Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 23-12-2008, 09:40   #51
 
Manji's Avatar
 
Reputacja: 1 Manji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnie
- Wciaż mnie zaskakujesz Lucius. Jakim to sposobem potrafisz rozpoznawać rzucane przez magów zaklęcia, chyba ze sam jesteś jednym z magów. Co do Twojej propozycji to chętnie się zatrudnię u ciebie, ale tym razem nie jako tragarz. Choc pewnie nie prędko to nastąpi, mam zamiar się tu wzbogacić, może kiedyś to ja cie zatrudnię.

Dokonczył śniadanie i pożegnał się z Luciusem życząc mu raz jeszcze pomyślności i dobrego zdrowia.

Inglorin schodząc na dol był już właściwe gotowy do drogi, miał niewielki bagaż ale za to bardzo cenny, złoto. Poukrywał je w kieszeniach i kieszonkach swoich ubrań. Przy pasie miał dwie widoczne sakiewki jedna z miedziakami i kilkoma sztukami srebra, druga z metalowymi krążkami, które były wielkości złotych monet. Jego wątłe ciało było obciążone niewielkim plecakiem, torbą na bełty i przewieszoną przez plecy kuszą, u pasa wisiał sztylet.
Przed wyjściem z karczmy uchylił karafkę z perfumami wiszącą mu na szyi, a twarz przesłonił hustą. Czarny materiał szczelnie okrywał niemal całą twarz Inglorina, pozostawiając odsłonięte jedynie oczy i czoło. Materiał swobodnie opadając na pierś Inglorina tworzył swego rodzaju tubę, w której następowało oczyszczanie powietrza z chorób i wstrętnego zapachu panującego w mieście. Perfuma roztaczała delikatny zapach ziołowej łąki.

Po drodze zaopatrzył się w kilka różnych owoców, które są idealne na drugie śniadanie. W dzielnicy reprezentacyjnej odwiazał hustę i dokręcił wieko z perfumą, tu nie było potrzeby maskowania zapachu, a raczej miejskiego smrodu. W dzielnicy Reprezentacyjnej wiał delikatny, ożywczy wiatr. Wydobył kawałek kartki z zapisanym ardesem, przygotował także list od swojego mistrza, a w głowie układał najlepsze, najodpowiedniejsze powitanie. Nie miał wielkiego wyboru z pośród oficjalnych przywitań, jednak powtażał kilkakrotnie w wyobraźni całą scenę: to co powie oraz jak się zachowa. Volfram już dawno nauczył go grzecznościowych form, teraz Inglorin tylko trenował w swojej wyobraźni.
 
__________________
Świerszcz śpiewa pełen radości,
a jednak żyje krótko.
Lepiej żyć szczęśliwym niż smutnym.

Ostatnio edytowane przez Manji : 24-12-2008 o 15:08.
Manji jest offline  
Stary 23-12-2008, 16:28   #52
 
Makuleke's Avatar
 
Reputacja: 1 Makuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znany
„Całkiem nie źle mi poszło” - pomyślał z zadowoleniem siv. Nie przypuszczał, że uda mu się cokolwiek wytargować od krasnoluda, a tym czasem dostał podwójną stawkę. Trzeba było zaliczyć to jako sukces - przynajmniej sam Maahr tak uważał. Szybko jednak sprowadził się na ziemię. „Siedząc tutaj i myśląc, nigdy nie zobaczę tych pieniędzy” - skarcił się w myśli za nadmierną pychę i jak najszybciej dopytał się o szczegóły. Jak się okazało, formalności miały zająć jeszcze trochę czasu, ale Maahr nie stracił zapału. Szybko wziął od krasnoluda dwie kopie umowy i zebrał się do wyjścia. I pewnie dalsza część dnia upłynęła by mu w doskonałym humorze, gdyby nie pomysł, który nagle przyszedł mu do głowy. Chcąc lepiej zorientować się, ile zajmie mu zdobycie potrzebnych pieniędzy, zadał Garumowi jeszcze jedno pytanie - o ceny opium. Odpowiedź wstrząsnęła sivem do głębi, który, gdyby tylko pozwalała na to jego fizjonomia, zapewne z miejsca stałby się blady jak wapno. Chcąc ukryć swoje przerażenie, wyszedł pospiesznie.
- Do widzenia - rzucił niewyraźnie, nie patrząc nawet na krasnoluda.
„Sześć t-tysięcy...” - myślał ze zgrozą. Tak wielka liczba prawie umykała jego wyobraźni, nie miał pojęcia, ile miejsca mogłaby zająć taka suma, nawet w szczerozłotych sztabkach. „Przecież przez całe życie tyle nie zarobię, pomijając nawet pieniądze na życie. Muszę coś wymyślić, bo inaczej nigdy nie ruszę z miejsca z wyprawą...” Tak, uzyskane informacje mocno oddaliły od niego perspektywę zdobycia mapy prowadzącej do Siedliska. Opcja uczciwego zarobienia na potrzebną pomoc właściwie odpadała. Jedyne, co mu pozostawało, to jakaś nieuczciwa droga, ale na samą myśl o wejściu w konflikt z prawem budził się w nim jakiś wewnętrzny sprzeciw. Nie miał może w zbyt wielkim poważaniu przepisów ustanawianych przez inne rasy, ale jego wewnętrzny kodeks zwyczajnie nie akceptował kradzieży czy czegoś podobnego. Niemniej jednak, tylko takie wyjście z sytuacji rokowało jakieś nadzieje. Siv szedł przez Dzielnicę Alchemików powolnym krokiem, bijąc się z myślami. Nawet nie zauważył, kiedy minął wskazaną przez Garuma drugą przecznicę. Dopiero po jakimś czasie zorientował się, że zaszedł zbyt daleko i już miał zawracać, kiedy w którejś z bocznych uliczek zobaczył napis, który skojarzył mu się z tym, co mówił mu o środkach odurzających krasnolud. „Apteka” - brzmiało słowo wymalowane pośrodku szyldu. Siv nie zwrócił większej uwagi na nazwisko stojące obok i zapamiętawszy dobrze lokalizację budynku, udał się do karczmy „Pod chwiejną linijką”. Powoli, nieśmiało, jakby nie chcąc wypłynąć na powierzchnię umysłu, rodził się w głowie Maahra pewien plan. „Zbierz informacje... przecież musi być tam jakieś dojście... to w imię wyższego dobra... musisz to jakoś zdobyć...” - szeptał jakiś głos w jego głowie. Siv próbował odpędzić od siebie te niedorzeczne myśli, postanawiając skupić się na zleceniu od architekta. Kiedy znalazł się wreszcie w karczmie, dopytał się od Ersacka, któremu miał zanieść kopię umowy i który miał wprowadzić go w szczegóły jego zadania. Gdy przed nim stanął, przywitał się spokojnym głosem, uspokoiwszy się już po szoku, jaki wywołała informacja o cenie narkotyku.
-Dzień dobry, nazywam się Maahr, pański kolega po fachu, Garum Stoneberger, polecił mi zgłosić się z tą umową do pana - tu wręczył Ersackowi trzymany dokument. - Powiedział mi też, że wtajemniczy mnie pan w szczegóły mojej pracy.
 
Makuleke jest offline  
Stary 02-01-2009, 17:27   #53
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Dueus Crudusa 5466 CK, Allracja


Takiego widoku od dawna nie było w Allracji...Przez miejską bramę przejeżdżał orszak zbrojny. Na jego czele jechała kobieta w czarnej płytowej zbroi, na czarnym jednorożcu. Mimo symbolu Cromaga na pancerzu, jej widok wzbudzał strach. Była bowiem wysoko rangi oficerem w Zakonie Czarnego Kruka. Czarna zbroja była niewątpliwie magiczna, a czarny jednorożec rzucał nerwowo łbem na wszystkie strony wodząc przekrwionymi oczami po tłumie. Za nią jechał czarnoksiężnik, na równie sporym koszmarze, o czarnym umaszczeniu i grzywie z ognia, i zapewnie czarodziej o elfim rodowodzie, ale jego wierzchowiec był równie złowieszczy jak poprzedników. Półczarci koń, z olbrzymimi skrzydłami. Obaj przedstawiciele klasy czarującej mieli przypięte do siodeł laski magiczne. Obie różniły się bardzo, ale jeden szczegół był identyczny. W każdą laskę „wrośnięty” był czarny opal. A to oznaczało tylko jedno, Czarna Loża wróciła do miasta. Odkąd Histamius poróżnił się z nią dwa wieki temu, przedstawiciele Twierdzy Loży Czarnego Opalu opuścili ambasadę w Allracji. Ale skoro wrócili, i to nie jako pokonani, a zwycięzcy, znaczyło tylko jedno...pogłoski o „agonii” Histamiusa były prawdziwe. A o triumfalnym powrocie świadczyło dwóch kolejnych zakonników Czarnego Kruka zakutych czarne magiczne zbroje płytowe, na zwykłych wierzchowcach , prowadzących za sobą wóz z woźnicą i kapłanem Cromaga a za nimi trzya dziesiątki tanarukków, orków i półorków, konno, w zbrojach skórzanych i z różnym uzbrojeniem. Ale każdy miał z miał na jednej z ręka żelazną kolczastą rękawice. Były to bowiem sławne z karności i brutalności Krucze Szpony.
Strażnicy miejscy, i straż przy bramie, nawet nie próbowali zatrzymać pochodu...Płacono im wiele, ale nie dość, by mieli z własnej inicjatywy, narażać się na gniew Czarnej Loży.

Dzielnica Reprezentacyjna



Odpowiedź niziołka nieco zaskoczyła Inglorina.- Już zapomniałem jacy magowie potrafią być zadufani! Myślisz że jak ktoś nie potrafi czarować, to od razu jest głupi. Myślisz, że trudno zapamiętać kombinacje gestów jakie czarodzieje rzucają przy najprostszych zaklęciach? Może i jestem kupcem pozbawionym talentu do magii...ale nie jestem frajerem.
Kierując się wskazówkami przechodniów, dotarł na miejsce zamieszkania Xarkusa. Willa była dość przytulna i ładna. Runy chroniące prze złodziejami...były widoczne i wyglądały na skuteczne. Ale najtrudniejszą barierą były drzwi, zabite deskami od zewnątrz, z napisem „Własność Uczelni Magicznej. Nie wchodzić.” Krótki wywiad wśród przechodniów, dał prostą odpowiedź na ten stan. Xarkus zmarł trzy miesiące temu, na zatrucie pokarmowe. A jako, że nie miał żadnych znanych krewnych, majątek przeszedł na uczelnię. Tak więc plany Inglorina, przynajmniej niektóre, upadły.
Tymczasem jakiś harmider przyciągnął uwagę półelfa. W jego kierunku zmierzał orszak rycerzy i magów. Przejeżdżający przez dzielnicę, jakby już ją zdobyli i tylko informowali innych o swym panowaniu. Ingolrin rozpoznał bez problemu emblematy Zakonu Czarnego Kruka i symbole Czarnej Loży. Przejeżdżali obojętnie, choć prowadząca orszak dziewczyna na widok półelfa uśmiechnęła się, ni to przyjaźnie, ni to drwiąco.

Dzielnica Alchemików karczma „Pod chwiejną Linijką”

Karczma wyglądała, o wiele schludniej niż tam gdzie siv mieszkał. Także bywalcy, choć wielorasowi, wyglądali na porządnych mieszczan, a nie bandę zabijaków. I chyba dobrze się znali. I wszyscy znali Ersacka...jak się okazało, ów członek cechu, rzucał się w oczy.
Półork potężnie zbudowany, który, jak by sadzić po szramach na twarzy, trudnił się kiedyś wojaczką.

Obecnie grał w kości z półelfem i człowiekiem.
-Dzień dobry, nazywam się Maahr, pański kolega po fachu, Garum Stoneberger, polecił mi zgłosić się z tą umową do pana. – rzekł siv wręczając mu dokument. - Powiedział mi też, że wtajemniczy mnie pan w szczegóły mojej pracy.
Spojrzał na przyniesione papiery przez Maahra i rzekł.- Acha, więc wiedz jedno. Jestem członkiem cechu architektów, a od dzisiaj twoim szefem. Spieszy ci się do roboty?
Nie czekając odpowiedzi wstał od stołu, przy którym grał w kości. Drobnomieszczański strój jaki nosił: bufiasta koszula z jedwabiu, skórzana kamizelka, w ogóle do niego nie pasowały. Co innego, w zdobionej zębami zwierząt pochwie, kindżał. Półork schował pismo i ruszył do wyjścia karczmy. Maahr chcąc nie chcąc, ruszył za nim. Przecięli kilka przecznic, na których półork pozdrawiał niektórych przechodniów. Nagle drogę zatarasował im idący orszak zbrojnych magów. Prowadzony przez kobietę na czarnym jednorożcu, a kończący się na dziesiątkach półorków i orków na koniach. Każdy z czarną żelazną rękawica nabijaną kolcami na jednej z dłoni. Ersack ustąpił im z drogi, każąc sivowi zrobić to samo. Gdy ich minęli i znikli z pola widzenia, półork zaklął.- Przeklęta Czarna Loża, zły to znak, że wrócili.
Wkrótce doszli do szopy umieszczonej na koncu wąskiej uliczki. Otworzywszy ją półork wybrał sivowi, krótki drąg zakończony trzema szponami.
- Dochodzisz do zatkanego otworu, lub dopływasz i wyrywasz tym materie która go zatkała. Ewentualnie przepychasz. Żadna filozofia, prawda? Jakieś pytania.- poinformował siva Ersack.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 03-01-2009 o 13:09.
abishai jest offline  
Stary 10-01-2009, 14:47   #54
 
Makuleke's Avatar
 
Reputacja: 1 Makuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znany
Mimo, że Maahr nie miał wcześniej zbyt wiele do czynienia z półorkami, to jednak zasłyszane tu i tam pogłoski pozwoliły powstać w jego świadomości pewnemu wyobrażeniu. Z tego też powodu kiedy zobaczył swojego „szefa”, przez chwilę się zawahał. Każdy, kto kiedykolwiek miał szorstkiego i porywczego przełożonego zrozumiałby go, ale półork – kwintesencja szorstkości i porywczości – wystraszył nawet niedoświadczonego siva. Ten jednak nie zamierzał tak łatwo się poddawać – zwłaszcza, że Ersack już mierzył go przenikliwym spojrzeniem. Szybko powiedział z czym przyszedł i już miał zapewnić, że jak najszybciej chciałby wziąć się do pracy, ale półorka najwyraźniej nie interesowała odpowiedź. Nie zważając na to Maahr ruszył za nim. Kiedy mijali ich groźnie wyglądający magowie w czarnych szatach razem z niemniej złowrogą obstawą, sivowi przeszły po plecach ciarki. Przekleństwo, jakie rzucił na ich widok Ersack tylko potwierdziło pierwsze wrażenie. Przechodnie na ulicy również nie wyglądali na zachwyconych.
„Ciekawe, co to wszystko oznacza... Patrząc po minach ludzi nic dobrego – jakbym nie miał dość swoich kłopotów, teraz na dodatek najwyraźniej zanosi się na jakieś wielkie zmiany...” - westchnął cicho Maahr. Pozostawało mu mieć jedynie nadzieję, że cichego, spokojnego kanalarza czas przełomu potraktuje litościwie...
W końcu dotarli do miejsca przeznaczenia – małej szopy na narzędzia, z której półork wyciągnął dla siva drąg do przepychania kanałów. W krótkich słowach wyjaśnił, na czym będzie polegała jego praca.
„Przynajmniej jest konkretny” - pomyślał Maahr z lekką ironią. - „Z drugiej strony może to i lepiej – od razu wiadomo, o co mu chodzi, nie trzeba się pięć razy dopytywać.”
- Jakieś pytania ? - zapytał Ersack.
- Gdzie mam zacząć i gdzie później mam zgłosić się po zapłatę? Jakaś mapa tuneli też byłaby przydatna – opowiedział.
Kiedy otrzymał instrukcje i (ewentualnie) mapę, skierował się prosto we wskazane miejsce. Chciał zacząć pracę jak najszybciej, chociaż wiedział, że zarobione pieniądze raczej nie wystarczą mu na wyciągnięcie od Morgana wiadomości o Pierwszym Siedlisku. Póki co jednak tłumił zalążek innego planu, jaki kiełkował mu w głowie.
„Nie, nawet nie wolno ci tak myśleć” - karcił się w myślach. - „Kradzież to kradzież, nic tego nie usprawiedliwia. A poza tym, na pewno mają dobre zabezpieczenia.”
Tak, pomysł, żeby ukraść opium należało zdecydowanie odrzucić. Chociaż, gdy się dobrze zastanowić, z jego umiejętnościami...
„Nie! Na razie muszę skupić się na jednej pracy. Może z czasem znajdę lepszą. I nie wiadomo, czy gdzieś w tych kanałach nie kryje się jakiś zaginiony skarb – w końcu tamten krasnolud mówił, że ta sieć jest bardzo stara...” - myślał idąc ulicą. Wkrótce jednak myśli zagłuszył smród z wejścia do ścieku drażliwy nawet dla przyzwyczajonego węchu siva...
 
Makuleke jest offline  
Stary 12-01-2009, 14:14   #55
 
Manji's Avatar
 
Reputacja: 1 Manji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnie
- Już zapomniałem jacy magowie potrafią być zadufani! Myślisz że jak ktoś nie potrafi czarować, to od razu jest głupi. Myślisz, że trudno zapamiętać kombinacje gestów jakie czarodzieje rzucają przy najprostszych zaklęciach? Może i jestem kupcem pozbawionym talentu do magii...ale nie jestem frajerem.

- Ależ drogi Lucku, nie jestem zadufany czy jakiś tam... Bardzo mnie dziwi, że potrafisz rozróżnić zaklęcia po sposobie składania palców, przyznam, że dla mnie jest to wciąż trudna umiejętność. Tym bardziej, że każdy mag nieco inaczej składa znaki, nieco inaczej inkantuje formę zaklęcia no i często używane są składniki zamienne. Wszystko to służy temu aby utrudnić rozpoznawanie rzucanego zaklęcia innemu czarownikowi. Dlatego pierwszą moją myślą było, że jesteś magiem. Nie miej do mnie żalu, przyjacielu, bo nie miałem złych intencji wobec Ciebie. - Przemowę zakończył wystudiowaną uniżoną miną.

Gdy dotarł do siedziby Xarkusa i gdy dowiedział się, że ów został zabrany przez Kosiarza, ze zrezygnowaniem popatrzył na list, który miał dostarczyć.
"No to pięknie, Czyżbym jechał tu na darmo? Psia Mać! I co teraz mam zrobić? Na pewno nie poddam się od razu. Pójdę wypytać na Uniwersytecie o jakichś znajomych Mistrza Xarkusa, może uda mi się terminować u jakiegoś innego mistrza, a jak nie to plwam na tą całą Allrację i wracam do Ayr, do mojego Mistrza."
Przepełniony emocjami kopnął w stojącą obok donicę, roślina w niej zasadzona zatrzepotała wielkimi liśćmi, a donica niemal się wywróciła. Inglorin na chwilę uniósł wzrok. Spojrzał wprost w oczy elfiej kobiety jadącej na czele orszaku. Był ateistą, nie wierzył w Bóstwa, jedynie dążył zaufaniem swoje własne umiejętności.
"Bogom nie zależy abyś żył, ale aby im służyć."
Uniwersytet mieścił się w tej samej dzielnicy, więc nie śpiesząc się ruszył w jego kierunku objadając się kolejnym owocem.
"Jak już dotrę do Univerku to poproszę o widzenie z Xarkusem, udam zaskoczonego gdy powiedzą mi, że nie żyje, a potem zasmucę się wielce, powiem, że przybyłem aby podnieść swoje kwalifikacje czarodziejskie, przedstawię się i mojego Mistrza, a na samym końcu wypytam jakie są możliwości abym podjął studia magiczne u jakiegoś innego Mistrza. Jak się nie uda to nie mam co tracić czasu, zabiorę się spowrotem do Ayr."
 
__________________
Świerszcz śpiewa pełen radości,
a jednak żyje krótko.
Lepiej żyć szczęśliwym niż smutnym.
Manji jest offline  
Stary 16-01-2009, 17:20   #56
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Dueus Crudusa 5466 CK, Allracja

- Ależ drogi Lucku, nie jestem zadufany czy jakiś tam... Bardzo mnie dziwi, że potrafisz rozróżnić zaklęcia po sposobie składania palców, przyznam, że dla mnie jest to wciąż trudna umiejętność. Tym bardziej, że każdy mag nieco inaczej składa znaki, nieco inaczej inkantuje formę zaklęcia no i często używane są składniki zamienne. Wszystko to służy temu aby utrudnić rozpoznawanie rzucanego zaklęcia innemu czarownikowi. Dlatego pierwszą moją myślą było, że jesteś magiem. Nie miej do mnie żalu, przyjacielu, bo nie miałem złych intencji wobec Ciebie. - Przemowę zakończył wystudiowaną uniżoną miną.
- Jeśli mag jest dość potężny i doświadczony, by naznaczać zaklęcia osobistymi wpływami. Ale tacy nie zniżają się do omamiania zwykłych kupców. Są na to zbyt potężni i zbyt bogaci...by bawić się w drobne oszustwa. Ale zwykłe najemne kapelusze muszą trzymać się reguł, składać palce w te same układy i używać identycznych składników materialnych. Pod tym względem magia jest jak gotowanie. Aby uzyskać konkretny wynik musisz ściśle trzymać się przepisu, przynajmniej dopóki nie nabierzesz wystarczająco doświadczenia, by go poprawić. –odparł Lucek, zaskakując maga zadziwiająco dużą wiedzą na temat magii.
Wspomnienia rozmowy z niziołkiem pobrzmiewały w głowie Inglorima przez całą drogę do uczelni magicznej.

Dzielnica Reprezentacyjna, Uczelnia Magiczna


Uczelnia magiczna miała za sobą wielką tradycję i wspaniałą nazwę „Uniwersytet Subtelnych Sztuk Magicznych i Mocy Umysłu”. Jednak długie rządy Histamiusa fatalnie odbiły się na uczelni. Uczelnia straciła na znaczeniu...Psioników od lat nikt tu już nie szkolił.
A i samej nazwy, nikt nie pamiętał...nawet członkowie władz uczelni. Wszyscy nazywali Uniwersytet, Uczelnią Magiczną. Jednak same budynki nadal były imponujące, jak za lat świetności placówki. A brama wejściowa do głównego budynku, pokryta złowieszczymi, ale skrupulatnie wykonanymi motywami, robiła imponujące wrażenie.

W środku, za olbrzymim biurkiem w obszernej sali, znudzony adept magii pełniący funkcję sekretarza wysłuchał do końca biadolenia półelfa o jego sytuacji. Napisał czerwonym piórem coś na drewnianej deseczce...Pismo świeciło przez chwilę jasnym blaskiem, po czym znikło. A po chwili pojawiło się znowu. Tyle że był to inny tekst.
- Rektor Saclira przyjmie pana . Proszę wejść po schodach, tych na lewo. Na czwarte piętro, poczym iść korytarzem do końca i zaczekać przed drzwiami. Rektor powinien przyjąć pana za momencik.- rzekł usłużnym acz służbowym tonem głosu. sekretarz.
Gdy dotarł na miejsce, przed wysokie drzwi, zabezpieczone magicznymi symbolami, usiadł na ławie obok ściany i czekał. Ów momencik trwał aż dwie godziny...Dopiero po tym czasie, pojawił się wysoki osobnik w bogatych szatach, z klejnotami wprawionymi czaszkę i dźwigający imponującej wielkości księgę. Oraz coś, co wydawało się pełnić rolę zarówno laski magicznej jak i ognistej włóczni.

-In-glo-rin...tak? Jestem rektor Saclira.- rzekł na powitanie. – Ale nie lubię tego formalnego tonu, poza zebraniami oczywiście. Możesz mi mówić Karzoug.
Dotknął drzwi dłonią, klejnoty na jego ręce rozbłysły i wrota się otworzyły, ukazując przytulną komnatę pełną obrazów zazwyczaj z nagimi ponętnymi kobietami, biblioteczkę pełną magicznych tomów oraz stylowe biurko z wygodnym fotelem. A także dwóch kamiennych golemów pełniących rolę strażników po obu stronach drzwi.
Kolejny ruch dłoni sprawił, iż biblioteczka rozsunęła się na boki, ukazując ukryty za nią barek. Rektor wsunął swą laskę w dłoń jednego z golemów, księgę odłożył na biurko. Po czym wyjął z barku karafkę pełną wina i dwa kieliszki. Nalawszy sobie i półelfowi napoju, siadł za biurkiem i ujmując swój kieliszek zapytał.- A więc, jakie to sprawy sprowadzają cię przed moje oblicze?-
Wysłuchał uważnie słów Inglorina, zamyślił się i dopiero po chwili rzekł.- Śmierć mistrza Xarkusa była szokiem dla całej magicznej społeczności Allracji. Do dziś opłakujemy jego stratę, ale...Twój mistrz musiał ci rzec, iż zostanie osobistym uczniem maga to wielki zaszczyt. Jest tu wielu młodych i ambitnych magów marzących o takiej promocji. I wątpię by ktokolwiek chciał brać ucznia o nieznanym potencjale i charakterze, nawet z poręczeniem innego maga. Takiej możliwości nie ma...Mógłbyś co prawda zacząć normalne studia , jak inni uczniowie, licząc na to że zostaniesz zauważony. Oczywiście najpierw musiałbyś zliczyć egzamin kwalifikacyjny, opłacić czesne za pół roku z góry...Ale, wymagałoby to zjawienia się kilka miesięcy wcześniej. A choć nie miałbym nic przeciwko przyjęciu cię teraz, to Rada Uczelni może mieć na ten temat inne zdanie. Jest wśród nich dużo formalistów, ściśle trzymających się reguł. Chyba, że...cóż...gdybyś zasłużył się dla dobra kilku magów, albo uczelni...Ale, rozumiesz. To byłoby niemoralne z mojej strony, wymagać od ciebie wykonania kilku misji, które mogłyby narazić twoje zdrowie i życie na niebezpieczeństwo. Jesteś jeszcze młody.-

Dzielnica Reprezentacyjna, Tuż nad włazem kanału


Ersack, pod jednym względem okazał się dobrym szefem. Był konkretny i dobrze zorganizowany. Wyposażył siva w dwie mapki, jedna obrazującą wycinek Dzielnicy Reprezentacyjnej z zaznaczonym wejściem do kanałów. I drugi przedstawiający wcinek sieci, prawdopodobne miejsce zatkania z zaznaczoną drogą do miejsca zatkania. Wspomniał tez kiedy może odebrać pieniądze... ”Następnego dnia po rozwiązaniu problemu. I zanim przyjdziesz po wypłatę...umyj się dokładnie.”
Maahrowi nie pozostało nic innego, jak zanurzyć się w obcy mu świat kanałów.

Dzielnica Reprezentacyjna, Kanały




Śmierdziało...Siv co prawda potrafił utrzymać się na powierzchni wody. O ile to po czym się poruszał można jeszcze było nazywać wodą. Ale mimo to, wydawało mu się, że przesiąkł smrodem aż do samych kości. Było tu dość ciemno i to mimo drobnych świecących kryształów, porozmieszczanych regularnie, co kilka metrów.
Siv w podróży do swego celu, minął kilka chodzących zwłok.

Były to zombie służące do udrożnienia kanałów. Stworzenia dobrze radziły sobie z prostymi sprawami. Ale większe zatory przerastały intelektualnie te bezmózgie stworzenia. Nie zareagowały na jego widok, tak jak utrzymywał Ersack. Półork twierdził też, że jak się sprawdzi to może awansować i dostać pod komendę kilka takich stworów. Tylko czy władza nad kilkoma rozkładającymi się zwłokami, o wartości bojowej małego pieska, może być szczytem marzeń?
Wkrótce dotarł na miejsce...Ersack miał rację...zator był w tym miejscu, które zaznaczył mapie. A spowodowany był przez zwłoki, dość świeże, kobiety z rasy ludzi. Z pięknym naszyjnikiem na szyi. Chyba to było srebro z jakimiś zielonymi kamieniami szlachetnymi. Co za szczęście! I to w pierwszym dniu roboty! Łapa Maahra sięgnęła po naszyjnik. I gdy tylko go zerwał, usłyszał.-Gdzie z łapami prostaku!
Zwłoki ożyły! No, może nie ożyły. Kobieta nadal wyglądała na martwą, choć wstała i rozejrzała się po otoczeniu.- Gdzie ja jestem?! O bogowie, zostałam porwana dla okupu! A może ty chce mnie zgwałcić?! O czemuż mnie się przytrafiło?! Mnie, jednocześnie przeklętą i błogosławioną wspaniałą urodą...Coś mnie uwiera w plecy!
Sięgnęła za siebie i wyciągnęła wbity między jej łopatki całkiem spory nóż.
- Od razu lepiej! Teraz oddaj prostaku mój naszyjnik. I wiedz, że choć jestem nieprzeciętnie piękna, to jestem również bardzo bogata. I zapłacę hojnie, jeśli powstrzymasz swe zwierzęce chucie.

Mówiąc to, nadal trzymała nóż w dłoni...I Maahr stanął oko w oko, z rozhisteryzowanym i uzbrojonym, inteligentnym zombie. Ersack nie przygotował go taką sytuację.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 08-02-2009 o 23:53.
abishai jest offline  
Stary 18-01-2009, 12:49   #57
 
Manji's Avatar
 
Reputacja: 1 Manji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnie
- A więc, jakie to sprawy sprowadzają cię przed moje oblicze?

- Mistrzu Karzoug, przepraszam, że zajmuję bezcenny czas. Przybyłem do Allracji: aby doskonalić swoje zdolności magiczne, aby móc spojrzeć na sztukę magii oczyma innych mistrzów. Chcę także wnieść do Uniwersytetu Subtelnych Sztuk Magicznych i Mocy Umysłu nowatorskie metody badań opracowane przez Mistrza Volframa. Oczywiście są to wielkie słowa, ale nie mówię tego by się przechwalać, ja zwyczajnie wierzę, że nawet szczypta przyprawy może znacząco zmienić smak. Choć niewłaściwie użyta może ten smak zmienić na gorsze lub nie wywołać żadnego efektu. Mój Mistrz Volfram przysłał mnie na nauki do Mistrza Xarkusa, lecz gdy przybyłem okazało się, że ów nie żyje. Miałem asystować Mistrzowi Xarkusowi przy badaniach naprzemiennych luster oktarynowych, specjalizuję się w szkole poznania i alchemii. Posiadam także list do Mistrza Xarkusa, zapewne są to moje referencje napisane przez Mistrza Volframa. Jeśli to jest możliwe chciałbym prosić o pozwolenie mi rozpoczęcia nauk.

Wysłuchał uważnie słów Inglorina, zamyślił się i dopiero po chwili rzekł.
- Śmierć mistrza Xarkusa była szokiem dla całej magicznej społeczności Allracji. Do dziś opłakujemy jego stratę, ale...Twój mistrz musiał ci rzec, iż zostanie osobistym uczniem maga to wielki zaszczyt. Jest tu wielu młodych i ambitnych magów marzących o takiej promocji. I wątpię by ktokolwiek chciał brać ucznia o nieznanym potencjale i charakterze, nawet z poręczeniem innego maga. Takiej możliwości nie ma...Mógłbyś co prawda zacząć normalne studia , jak inni uczniowie, licząc na to że zostaniesz zauważony. Oczywiście najpierw musiałbyś zliczyć egzamin kwalifikacyjny, opłacić czesne za pół roku z góry...Ale, wymagałoby to zjawienia się kilka miesięcy wcześniej. A choć nie miałbym nic przeciwko przyjęciu cię teraz, to Rada Uczelni może mieć na ten temat inne zdanie. Jest wśród nich dużo formalistów, ściśle trzymających się reguł. Chyba, że...cóż...gdybyś zasłużył się dla dobra kilku magów, albo uczelni...Ale, rozumiesz. To byłoby niemoralne z mojej strony, wymagać od ciebie wykonania kilku misji, które mogłyby narazić twoje zdrowie i życie na niebezpieczeństwo. Jesteś jeszcze młody.

Przez chwilę Inglorin wodził wzrokiem po biurku i po okazałej biblioteczce, obracając wypełniony winem kieliszek.
- Mistrzu Karzoug, wątpię abym miał wystarczająco dużo złota aby opłacić czesne i wynająć jakąś stancję, Mistrz Volfram jest także konserwatystą więc przywykłem do 'oficjalnej drogi poznania Sztuki Magicznej'. Być osobistym uczniem to w rzeczy samej ogromny zaszczyt dla ucznia, a ogromna korzyść dla Mistrza. Mistrz biorąc studenta na osobistego ucznia ryzykuje, zwłaszcza gdy nie zna ucznia, że uczeń go zawiedzie, podobnie ryzykuje uczeń, bo przecież nie wie ilu i jak potężnych wrogów ma jego Mistrz. Dlatego nie proszę cię abyś przyją mnie na osobistego ucznia, jeszcze nie teraz. Jestem ambitnym i chcę w przyszłości zostać rektorem Uniwersytetu Subtelnych Sztuk Magicznych i Mocy Umysłu, a jedyną drogą dostępną dla mnie na dzień dzisiejszy jest wykonanie zadań zleconych przez Uczelnię. Chciałbym jedynie zaznaczyć, że nie uczynię nic co mogłoby być niezgodne z naukami Mistrza Volframa. Jednak wierzę, że moje umiejętności i talent magiczny szybko zostaną zauważone.

Inglorin siedział zrelaksowany w wygodnym fotelu, jego ruchy były powolne, pewne, upijał niewielkie łyki wina rozkoszując się jego wykwintnym smakiem. Nie wielu studentów Uniwersytetu ma okazję do takiej rozmowy z rektorem, a jeśli mają to najczęściej są przerażeni, bledną, jąkają się i marzą aby jak najszybciej opuścić komnatę rektora. Inglorin reagował zupełnie odwrotnie, był pewny siebie choć nie arogancki, mówił swobodnie lecz z należytym szacunkiem, a przede wszystkim cieszył się każdą chwilą w towarzystwie Mistrza Magii.
 
__________________
Świerszcz śpiewa pełen radości,
a jednak żyje krótko.
Lepiej żyć szczęśliwym niż smutnym.
Manji jest offline  
Stary 20-01-2009, 23:43   #58
 
Makuleke's Avatar
 
Reputacja: 1 Makuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znany
Do panującego w kanałach smrodu ciężko było się przyzwyczaić, ale po paru minutach przestał on już tak dokuczać i Maahr mógł skupić się na wykonaniu zadania. Jego reakcja na idące słabo oświetlonym tunelem zombie była odruchowa. Na widok pierwszego nieumarłego chwycił za wiszący pod płaszczem siangham, ale po chwili uspokoił się, przypomniał sobie o tym, jaki kościół rządził w tym mieście.

- Witam kolegów z nowej pracy – powiedział z przekąsem ale dość cicho, na wypadek, gdyby jednak w którymś z nich została odrobina inteligencji odpowiedzialna za godność osobistą. Praca w trudnych warunkach – owszem, ale chodzące trupy nawet w tym cuchnącym i brudnym otoczeniu wydawały mu się czymś nienaturalnym i odpychającym.

„No nic, jeśli chcę zdobyć pieniądze, będę musiał się przyzwyczaić” - pomyślał z rezygnacją i ruszył dalej, wcześniej poprawiwszy zapięty wokół bioder pas, w którym tkwiło kilka fiolek z magicznymi eliksirami. Miał nadzieję, że umarlaki nie wezmą go za kolejną niedrożność i nie będzie musiał zużywać cennych mikstur, które wolał zostawić na planowaną ekspedycję na bagna.

„To chyba nie taka trudna robota, jak mi się wydawało” - pomyślał kiedy znalazł przyczynę zatoru – zwłoki ludzkiej kobiety. Jego uwagę szybko przyciągnął błyszczący naszyjnik denatki. „Przy takim szczęściu chyba jednak nie będę musiał pracować tak długo, jak planowałem” - ucieszył się, ale jego zapał szybko ostudziło drgnięcie, zdawałoby się, martwego ciała. Nie wytrzymał i zaklął głośno.

- Do wszystkich bagiennych wiedźm, czy cały czas przyjdzie mi użerać się z tymi... - powstrzymał się jednak od dokończenia, bo stojąca przed nim zombie najwyraźniej nie zdawała sobie sprawy z tego, że nie żyje, a na dodatek mogła mieć faktycznie jakieś bogactwo, a co za tym idzie – wpływy. „Nie wiadomo, czy w tym szalonym mieście człowiek traci prawa do własności po śmierci...”

Do faktycznych i niezaprzeczalnych wpływów dziewczyny na życie siva musiał natomiast zaliczyć nóż, który dopiero co wyjęła sobie z pleców. Maahr nie bardzo wiedział jak walczyć z nieumarłym, zwłaszcza przy użyciu sianghama, który przeznaczony był do kłucia, a zombie nie wyglądała raczej na kogoś, kto może się wykrwawić ok drobnej rany. Dlatego też siv od razu odsunął się dwa kroki od pokrwawionej kobiety, wyciągając w jej stronę rękę z naszyjnikiem. Skupił całą swoją wolę żeby zachować spokój i spróbować się jakoś wytłumaczyć.

- Spokojnie, nie chcę zrobić ci nic złego Nie musisz się martwić, że chcę cię zgwałcić – powiedział. Nie dodał, że ze względami czysto fizjologicznymi na równi stoją względy etyczne i estetyczne.

- Nie mam pojęcia, kim jesteś, ani skąd się tutaj wzięłaś – kontynuował. - Pracuję przy oczyszczaniu kanałów i znalazłem cię przypadkiem. Niemniej za pomoc w powrocie do domu mogę przyjąć nagrodę, o której mówiłaś – dodał.

„Hmm... może uda się z tego wyciągnąć więcej niż wart byłby ten naszyjnik...”
 

Ostatnio edytowane przez Makuleke : 20-01-2009 o 23:46.
Makuleke jest offline  
Stary 26-01-2009, 12:33   #59
 
TwoHandedSword's Avatar
 
Reputacja: 1 TwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodze
Na szczęście dla Krisa, kłębiące się w jego głowie myśli nie były czymś materialnym. W przeciwnym razie zaopatrzona w gęstą grzywę czarnych włosów i kilkanaście warkoczyków głowa eksplodowałaby z głośnym hukiem. Pod naporem tak rozszalałego stada, jakie huczało pod czaszką chłopaka, runęłyby niejedne mury. Nie mówiąc już o przestrzeni potrzebnej do zgromadzenia tych dzikusów... Ale skoro nie były one materialne, nie warto dalej gdybać.

Po kilku chwilach Kris przetarł oczy. Ponownie przeniósł się do świata realnego, dokładniej w okolice Wrót Celnych. Zaczynał nawet odróżniać wstrząsy powodowane potrąceniem przez jednego z przechodniów, od tych wywołanych pobytem w Porcie. Pobytem krótkim, acz aż nadto zapadającym w pamięć. Groźby Groka, strach przed torturami, widok przerośniętego gada i bulgotanie w jeziorku, kiedy gigant strącił do niego miskę... Te emocje towarzyszące kontaktom z jaszczuroludźmi, coś wspaniałego! Ale tylko dla ekscentrycznych bogaczy, którzy marzą o wyjątkowych wakacjach. Kris wiedział już, choć może nie przebiło się to jeszcze do końca do jego otępiałej świadomości, że nie chce ponownie wracać do Portu.

"Spokojnie, trzeba to wszystko chłodno przeanalizować... Nie ma szans, żebym przekradł się na bagna przez dzielnicę jaszczurów. A co z inną drogą, hmmm? Odpada. W takim razie wiem już przynajmniej, dla kogo pracuję. W dzisiejszym świecie trzeba być elastycznym, trzeba umieć przystosować się do nieustannie zmieniających się okoliczności. Raz na wozie, raz pod wozem... Phi! To nie dla mnie. Ja wolę przeskoczyć do innego, nadjeżdżającego z naprzeciwka, który mija ten rozklekotany, zmierzający donikąd. Szybko i bezboleśnie... a przynajmniej z nadzieją na taki obrót spraw. O wielka Pani Losu, daj mi wyjść z tego cało!"

Kris spojrzał, całkiem już przytomnym wzrokiem, na leżącego bezwładnie obok niego Groka. Goblin raczej nie wyglądał na nadającego się do konwersacji. Jeżeli w ogóle mógł się samodzielnie poruszać. Może to i lepiej? W końcu chłopak będzie miał dzięki temu trochę czasu na przemyślenie swojego kolejnego arcyprzebiegłego planu, bez Groka wygrażającego mu śmiercią w straszliwych męczarniach i tym samym nie dającego się dostatecznie skupić.

"Mam wyciągnąć z tego pokurcza jakieś wartościowe informacje. Niby jak? przecież on mnie zabije, jak tylko będzie mógł ruszyć czymś więcej niż lewą powieką! Musiałbym odzyskać jego zaufanie... zupełnie, jakbym kiedykolwiek je miał. Ten brzydal nigdy nie patrzył na mnie jak na równego sobie, zawsze uważał się za lepszego. Na razie nawet nie mam co myśleć o sposobie na uzyskanie od niego czegoś, co spodoba się jaszczurom. Najpierw muszę mu pokazać, że jestem całkowicie po jego stronie, i że dalej mam zamiar pomóc mu w dostaniu się na bagna. Ale z kolei przedtem muszę doprowadzić go do stanu używalności. I to wszystko na mojej biednej głowie, ech!"

Kris podźwignął Groka do góry, zarzucił jego ramię na swoją szyję i spróbował zrobić pierwszy krok. Nie zdziwił się zbytnio, kiedy okazało się, że są z tym niemałe problemy. Chłopak starał się motywować goblina do podejmowania samodzielnych prób poruszania się, ale skutków nie zaobserwował ani on, ani rozbawieni przechodnie. Wlokąc ze sobą Groka, Kris dotarł w końcu do gospody o nazwie "Szczurza Nora". Cóż... póki co, wydawało mu się to najlepszym pomysłem.

- Witaj Ratkin! -
krzyknął, kiedy już udało mu się otworzyć drzwi. - Jak ci minął dzień, przyjacielu? Coś się zmieniło, odkąd się po raz ostatni widzieliśmy? Byłbyś tak miły i pomógł mi położyć Groka na łóżkuuu? - ostatnie słowo zabrzmiało jakoś dziwnie, najpewniej dlatego, że Kris, ratując się przed upadkiem, rąbnął kolanem o podłogę.

Chłopak stwierdził, że opatrzenie ran goblina, zapewnienie mu jakiegoś posiłku i dachu nad głową jest bardzo dobrym sposobem na zyskanie jego zaufania. A skoro wynajęli już pokój w "Szczurzej Norze"... Poza tym szaman powinien być bardziej rozmowny po przespanej nocy.
 
__________________
"Podróż się przeciąga, lecz ty panuj nad sobą
Sprawdź, czy działa miecz, wracamy inną drogą"
TwoHandedSword jest offline  
Stary 30-01-2009, 00:58   #60
 
Wissereth's Avatar
 
Reputacja: 1 Wissereth jest na bardzo dobrej drodzeWissereth jest na bardzo dobrej drodzeWissereth jest na bardzo dobrej drodzeWissereth jest na bardzo dobrej drodzeWissereth jest na bardzo dobrej drodzeWissereth jest na bardzo dobrej drodzeWissereth jest na bardzo dobrej drodzeWissereth jest na bardzo dobrej drodzeWissereth jest na bardzo dobrej drodzeWissereth jest na bardzo dobrej drodzeWissereth jest na bardzo dobrej drodze
Vanyred

-Chciałbym jeszcze dowiedzieć się jak wygląda sprawa ogrodzenia a dokładniej z czego jest zbudowane, jak wysokie i jak grube. Elf był pewny, że zadał już to pytanie, możliwe był, że służący zapomniał o tym mówiąc o innych sprawach jednak nie był to dobry znak. „Jeszcze zapomni o czymś ważnym i co wtedy…?” Chciałbym dowiedzieć się, ile jest wyjść z posesji, nie ważne jak małych czy starych a także, za co została zwolniona tamta trójka, gdzie pracowali i czy mieli tu rodziny? Może Milady ma wrogów? Albo ktoś chce się z nią ożenić zaś ona odmawia? Czy w mieście jest jakiś przybytek gdzie można podziwiać niezwykłe zwierzęta i potwory? Nawiasem mówiąc czyż nie przerażająca jest myśl, że skoro komuś udało się wyprowadzić niezauważenie dużego kota to równie dobrze mogłaby to być sama Milady albo ktoś lub coś mogło zostać na teren posesji wniesione na przykład trucizna…? Będą mi potrzebne rysopisy tej trójki albo portrety. Koniecznie muszę się dowiedzieć czy są jakieś tunele lub podziemia pod posesją, czy ktoś chciał kupić Pimpusia dodatkowo musze wiedzieć ilu strażników było wtedy na warcie, jeżeli dobrze zrozumiałem nie mogę ich przesłuchać? W takim razie proszę, aby zrobił to wasz „Mistrz Tajemnic”, -elf posłużył się tu dosłownym tłumaczeniem ze swego języka oznaczającym osobę odpowiedzialną za zapewnianie bezpieczeństwa ze strony skrytobójców oraz zajmująca się truciznami i skrytobójstwem w służbie danego szlachcica.- Bo przecież macie kogoś takiego? W razie zabicia przeze mnie lub kogoś z moich współpracowników któregoś z porywaczy lub ich ochrony i złapania nas proszę o wstawienie się za nami przed sądem, jako służącymi broniącymi dóbr pana. Oczywiście mówię tu o sytuacji, w której porwany zostanie przez nas uwolniony. Zachowanie tajemnicy nie będzie już wtedy konieczne a wręcz przysłuży się reputacji Milady, jako osoby posiadające gotowych na wszystko ludzi w swej służbie. Można to również załatwić za kulisami tak, aby uniknąć rozgłosu, jeżeli takie będzie życzenie Milady. W razie potrzeby kontaktu, na przykład po dodatkowe informacje mam zgłosić się jak mniemam do restauracji „złoty lotos”?

Po wyjściu Mongstrooma elf postanowił dowiedzieć się, co stało się z draevem, zszedł na dół odszukał jedną ze służących i wypytał o swego nieobecnego „towarzysza” dowiedział się tylko, że od wczorajszego wyjścia się nie pojawił. Zaniepokoiło to elfa postanowił, więc że zorganizuje pomoc do obecnego zadania a jeśli jego ciemnoskóry „kuzyn” będzie miał jakieś pretensje to będzie musiał z nimi żyć na razie ważne było wykonanie misji. Z tą myślą zaczął rozglądać się po okolicy szukając kogoś do pomocy… Lustrując wzrokiem zebranych usłyszał o przybyciu do miasta „Czarnej Loży” najwyraźniej grupy o sporych ambicjach politycznych. „Ech żeby tylko nie skończyło się wojną domową i walkami ulicznymi. Może wystarczy im tylko kilka zamachów skrytobójczych i „wypadków” jak w innych krajach?” Elf czytał wiele ksiąg opisujących przemiany polityczne i następujący po nich chaos dość dużo, aby czuć się zaniepokojonym nową sytuacją.

W tym momencie jego spojrzenie padło na siedzącą nieopodal „znajomą” parę. „W sumie człowiek wygląda na sprawnego fizycznie, a ona na pewno włada magią, może mają tu znajomych albo jakieś kontakty, które ułatwiłyby rozwiązanie sprawy krenshara? Zawsze trzy osoby to nie jedna czy to, jeśli chodzi o wymyślenie czegoś czy o danie komuś po głowie.” To myśląc wstał ze swego miejsca i udał się w stronę stolika zajmowanego przez nieznajomych.
-Witajcie, jestem Vanyred N`althis, wybaczcie, jeżeli wam przeszkodziłem. Jestem czarodziejem, wynajętym przez pewna dość wpływową damę w celu rozwiązaniu nieco niezwykłej sprawy, ponieważ mój współpracownik-tu elf skrzywił się nieco- nie raczył dać znaku życia postanowiłem zorganizować kogoś do pomocy. O ile się nie mylę jesteście nowi w tym mieście, i jak sądzę poszukujecie jakiegoś zajęcia. Proponuję wam udział w tym przedsięwzięciu, mogę zdradzić,-tu elf nieco sciszył głos tak aby słyszeli go tylko jego rozmówcy- że chodzi o porwanie, moim i waszym, o ile się zgodzicie, zadaniem będzie odnalezienie i uratowanie uprowadzonego, nagroda wyniesie 500 szt złota do podziału, każde z nas otrzyma równy udział. Owszem, przedsięwzięcie może wydawać się ryzykowne jednak zważcie, że większość dostępnych ofert jest albo bardzo słabo płatna albo niepomiernie bardziej niebezpieczna. Cóż, więc powiecie? Jeżeli potrzeba wam czasu do namysłu, jestem w stanie nieco poczekać, jednak nie zbyt długo.- Zakończył elf i z przyjacielskim uśmiechem zaczekał na odpowiedź. Nie liczył na natychmiastową zgodę, ale ta dwójka wydawała się być na tyle godna zaufania, aby zacząć właśnie od nich a kto wie może nie trzeba będzie nikogo więcej szukać?
 
Wissereth jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:10.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172