- Kto by pomyślał... - mówił sobie półgłosem, wstając od stołu wśród spóźnionej nocy, kiedy światła łagodzą już swój blask, jakby przez wzgląd na tych, których w zabawie znużenie opadło i na tych, którym nadmierna jasność niewygodną się robi i na tych nawet, którym przykro by było na zbyt ostrych konturach rzewne melodie plątać. Kiedy wesołość pod stołem się w kłębek zwija, błogości leniwej ustępując miejsca, a najtrwardsze chwaty toasty wznoszą za dawnych bohaterów i smutne miłości...
- ...że się tak pirworodni w zabawie znajdują. Ha!
Po swojemu zniknął w ciemności, ale lekka sugestia zachwiania nadała krokom swojskości. Zdawać się mogło, że się tylko na moment oddala, moment wszystkim biesiadnikom znany i, z niewiadomych przyczyn, wielce dla nich zabawny. Ileż mniej by śmiechu było i radości, żeby im go zabrać...
Najwyższa to była pora, żeby pójść w ciemności. Póki zwarta, ciemna i przytulna. Zanim się przesieje, zblednie i wystygnie. Dość dobrze znał to przyjemne kołysanie, które zawładnęło całym światem, ale niespotykana łagodność i miękkość pozwalały mieć nadzieję, że trunki tych niezwykłych, tajemniczych, długouchych i najwyraźniej wcale nie przeciwnych zabawie istot następnego dnia przypomną o sobie z równą łagodnością. Bo nawet bez tych wspomnień dzień rysował się dosyć wymagająco.
Szrama powoli szedł tam, gdzie wiodła go łagodna krzywizna terenu i wkrótce znalazł się nad roziskrzoną gwiazdami wodą. Nabrał w dłonie i przemył twarz. Zimna! Nie wiedział, jakie zwyczaje, poza ogólną - przynajmniej pozorną - uprzejmością, panują w dolinie. Rozejrzał się ostrożnie, bo udzieliła mu się niezwykła łagodność, którą przez kilka godzin wlewał w siebie, a zbyt gwałtowne ruchy zagrażały stabilności dwunożnej pozycji. Potem, zadowolony wielce z samotności, rozebrał się i wlazł do lodowatej wody...
Jako że nie posiadła nic ponad to, co nosił na własnym grzebiecie i to czego noszenie ze sobą w tym miejscu nie miało zbyt wiele sensu - więc zostało przy koniu - odświeżony, rozbudzony i właściwie trzeźwy, udał się wprost do stajni, gdzie już czekała na nich Narfin. Nie zdobył się na więcej niż kiwnięcie głową i zaraz zajął się sprawdzaniem swego ekwipunku. Później została już tylko jedna, kłopotliwa kwestia. On był już gotów. Ale koń...
Ostatnio edytowane przez Betterman : 03-01-2009 o 11:52.
|