Poszliście spać, korzystając z gościny Caramona. Natomiast dla jednej osoby miejsca już nie wystarczyło. Któreś z was musiało iść spać na podłodze.
***
Noc była spokojna, a ranek nadszedł słoneczny. Obudziliście się wypoczęci i pełni sił, a kiedy zeszliście na dół, stwierdziliście, że nie ma z wami Dalamara. Cóż... Mogliście ruszać od razu lub zaplanować przebieg wędrówki. Tylko najpierw należało zdobyć mapę... Tylko jak?
Zasiedliście do tego samego stołu, choć karczma była niemal pusta i wiele stołów oferowało równie wygodne miejsca.
Słońce świeciło przez okna, padając na naczynia oraz stół, choć padało jest nieco złym określeniem. Bardziej muskało wasze osoby wraz ze stołem, krzesłami i srebrną zastawą. Słońce błyskało refleksami, czasem bijąc wam w oczy. Caramon dalej spoglądał na Smokowca wściekłym wzrokiem, tak jak Tika, trzymając w dłoni swą śmiercionośną patelnię. Jednakże Smokowiec, który nikomu nie zagrażał był Smokowcem tolerowanym przez potężnego wojownika, który stopował swoją małżonkę.
-
Co podać na śniadanie?-zapytał, uśmiechając się.