Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-01-2009, 14:02   #526
Almena
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
- Kill him too – stwierdziła, zniechęcona. – Zbij go na końcu!;3
- Oh I love you!;3
[jęk]
- …hm…
- …?
- …Or maybe…?
- ;(
- Hm. Maybe he still can be useful.

Dzień odszedł już, gwiazd jasnych kiść
Na niebie lśni, nie szumi liść,
Więc z bólu drwij i z wrogów kpij,
Mrocznych krew bezpieczna dziś [...]
- ...
- Umie rymować! ^__^ [serduszka]
- O__O On sam tego nie napisał, to jest...
- I CO Z TEGO?! -_-#
- Eh nic ^__^’
- Khym. Posłuchaj!

„Mistress, ja lubię wojnę.
- Mistress, ja ją uwielbiam.
- Ach, Mistress, ja kocham wojnę jak nic na świecie.
- Kocham wojnę ludobójczą, kocham błyskawiczną, kocham wielofrontową, również ofensywną.
- Kocham też bitwy, oblężniczą, przełamującą front, torującą odwrót, wyczyszczającą.
- Wszystkie działania wojenne na tym świecie są obiektem mojej szczerej miłości.”

– Tak, zeskrobywanie, wiem... :/Sexowny dhaeraow Mistrz Terayatechi z Wojsk Pajęczych Czaszek. Siłę też ma pająka!;3 Gdyby dźwignął miecz, prędzej złamałby sobie rękę niż zdołał drasnąć ślepego, sparaliżowanego, chorego na dżumę, trąd, tyfus i zgagę wroga! Nie udźwignąłby tarczy i mniemam, iż nie ma pojęcia do czego służy łuk, a improwizując zapewne trwale by się okaleczył w zabawny i dramatyczny zarazem sposób. Ci ibilithci rozerwaliby go na strzępy gdyby nie...
– Nie jego silna wola.
– Nikt mu nie powiedział że dla Takich Jak On ulu z'hin maglust dal QUellaT lueth Valsharess zhah ulu z'hin wund lit phalar?
– Nie bądź zazdrosny. Ciało nie ma znaczenia. Wszystkiego można się... mogę go... nauczyć. Nie umiem dać śmiertelnemu duszy ani umysłu. To już ma. A teraz słuchaj.

„- Oddałbym dużo, aby ujrzeć jak mój błyskotliwy podkomendny przebija pancerz nieprzyjacielskiego żołnierza, tylko po to by zbroczyć ostrze cudzą krwią. Gdy ów drący się w niebogłosy nieprzyjaciel zostanie uciszony wprawnym uderzeniem w serce, wypełnia mnie niespotykana euforia. Kocham widok rzędu lśniących mieczy, gdy piechota tratuje przeciwnika, przełamując linię obrony. Wzruszają mnie do łez chwile, gdy roztrzęsieni, najmłodsi żołnierze, desperacko dźgają i dźgają martwe już ciała wrogów.”

- Z tym dźganiem przegiął!
- Też lubię dźgać i dźgać dawno martwe już ciała!
- Właśnie! I co, macie wspólne zainteresowania, hm, hmpf?! Będziecie dźgać razem...?!
- [SLAP! -_-#]
- Aukh! X_x Wybacz, uhhhh I mean uuuh...? o_x
- Zobaczymy jak się to wszystko ułoży. Gdyby... GDYBY, mówię... Tak, Ray`gi, jesteś stworzony by dowodzić armią!;3
- Hm-hm!;3
- Yes, my dear;3 Nie wszyscy muszą służyć chaosowi, aby być nam przydatnymi przyjaciółmi. Śmiało, Ray`gi. Twoje przeznaczenie czeka!



-...Czy on nie złamie sobie kręgosłupa pod ciężarem tej zbroi...?;3
- Zamknij się, psujesz moje upojne chwile upajania się upojnymi wizjami!
- Zawsze można go rozebrać z tej zbroi;3
- X_; [nosebleed]
- Piłę taśmową do metalu?;3
- Poproszę [evil grin].
- O_o’ Nie masz zamiaru użyć tego na moim biednym jestestwie, prawda...?
- ...
- Khym. Niektórzy szemrają, że to przez te uszy i opaleniznę. Że gdyby nie był drowem...
- Nawet gdyby był rudowłosym, zielonookim gnomem z kaprawymi oczkami i nikotynowym uśmieszkiem i dziwacznym peryskopem przy hełmie, NIC by to nie zmieniło! Uszy ma każdy drow. Ten ma duszszszę!;D CHCĘ TĘ DUSZĘ!!!
- A ta cała Kejsi? Ta jej FLERGH miłość? Jej nadzieje pokładane w tym... czymś...?
- W miłości i na wojnie wszystkie chwyty dozwolone! ~_^
- To nie była odpowiedź...
- NIE DOSTANIESZ ODPOWIEDZI!!! Nie miałeś przypadkiem kogoś zamordować? -_-
- Uhhhh tak, zapomniałbym!
„Co ja zrobiłem z tym nieoszlifowanym diamentem...?”
- AAAARGJHHHH!!! OHDEARCHAOSAAAARGHHURTSSSSS!!!
- Uspokój się.
- AAAAAAAAAAAAAaaaAAAKH!!! PleasehelpmepleaseaaaaaaaaaaAaaaKH!!!
- Ćśśś. Tylko w ten sposób możesz mu pomóc. Tylko w ten sposób.
- Aaaagh...!
- Powtórz.
- Tylko...ahh...w ten... – dyszał.
- Odrzucili Światło. Niech spróbują odrzucić Chaos!
„Nieważne… Z nią, czy bez, to nie ma teraz znaczenia…”
- Tak... uh... odrzucili…! Sami się o to prosili...! Thank you!!! Odrzucili…Światło!…

- You’ve got me burning up! Come on!
...
...
No i...?
Uhhh... ^__^’’ On ma Światło!
Won`t hurt that bad.
Wciąż, on ma Światło.
Pozwól jej oczom patrzeć.
This is not good – stwierdził z wahaniem. – So not good! On broni kogoś. Nie mogę... jeśli... arghhhhh! On broni... kogoś jak Wo... jak gaaaah!
Skup się na wybranym celu.
Right. Can`t loose control, even if it kills me!;3
- Can you feel it? Come on!
Oh my, I feel it all right! – otrzepał się. – Brah, Ligth, flergh!

~ noworoczne wariacje A&X
* * *
Ray`gi;
- Arcymistrzu, zostałeś oskarżony o wybranie niewłaściwej osoby do misji ekspansji powierzchni przez matki Zammzta, Xorlarron, Barristan Der'Amgo. Grozi nam upadek, jest to jedna z najbardziej odpowiedzialnych misji od wieków, a ty, a ty wybierasz na naszego emisariusza, żołnierza, nasze oczy i uszy na powierzchni... maniaka - ostatnie słowo bardziej wypluła niż powiedziała.
- Co jest z nim nie tak...? - jęknął z rozpaczą przedstawiciel Wieży - Co jest nie tak z Ray'gim ?
Zacisnąłeś pięści w gniewie.
- Jego ród się nie liczy ! - krzyknęła Zammzta - Prawie nie istnieje ! - pod jej słowami podpisała się reszta radnych głosami niezadowolenia.
Zazgrzytałeś zębami.

- Ten mroczny elf jest chory z zazdrości i nienawiści, zarówno do Ciebie, do nas, jak i do Świata Ponad. Niektórzy z nas, szczególnie Ci, którzy stracili najwięcej, chcieliby po prostu patrzeć i rozkoszować się widokiem płonącego świata. - cesarzowa wstała i powolnym krokiem zaczęła okrążać salę.
Sapnąłeś z wściekłości.

- Mistrz Ray'gi Tarayatechi... Czy jego taktyka polega na tym, by posunąć się o krok dalej w okrucieństwie, cynizmie, kłamstwie, chytrości, odwadze...? O krok dalej od innych mrocznych ? A może chce wytrzymać tam, gdzie padną najwyżsi z domeny Bieli i domeny Fioletu ? Nie zatrzymać się tam gdzie Mistress, albo Almanakh zawołają "koniec !" ? Siostrzeńcze ! Ray'gi nie może opuścić miasta ! To był zły wybór! Pozwól nam zdecydować.

Wcale nie...! - sapnąłeś gniewnie, spluwając krwią.
WCALE NIE!!!
Co oni wiedzą?!?!? Co TACY JAK ONI WIEDZĄ?!?!

Barbak;
Twój amulet od Lavendera zaczął jaśnieć ostrym blaskiem!
- Here I come! – usłyszałeś gdzieś z nieba.
Wystrzeliłeś strzałę. I jeszcze jedną i jeszcze jedną i jeszcze...
- Ym-hmhmhmhm! – gardłowy, drażliwy chichot z nieba. – Noooo, missed me, hah, missed again, hm!;3 Wojownicy Światła nie ocalą was, nie, Almanakh i Kejsi, nie! You know… zabijanie Takich Jak Ty chyba wejdzie mi w krew, hm-hm!;3
Gdzie on jest?! Gdzie ten sukinkot...?!
- Here, ligh-boy!;3



Kolejna strzała świsnęła w powietrzu. Cel wywinął wesoło podniebną spiralę, rozmył się i pojawił wiele metrów dalej. Szybki jest…!
- Może lepiej oddaj łuk temu ślepemu, hm-hm!;3 – zachichotało niebo.

Ray`gi: ...O__O Dlaczego... Tev... tak dziwnie na ciebie patrzy...?! O__O

Tev;
[media]http://www.searchingwolf.com/nkgrowl1.wav[/media]

Pójdziesz ty!!!....
Reksio rzucił się na dżina, skoczył z rozpędu, wściekle wbijając się kłami w jego ramię. Siłą i masą zwalił ofiarę na ziemię, szarpiąc ją zaciekle.

Ray`gi;....Co on...?! Nie dotykaj mnie ty tytyty...!!! O__O

Tev; ... Drow ze zgrozą w oczach i twarzą wykrzywioną w grymasie odrazy, rozpaczy i niedowierzania próbuje umknąć przed twoją dłonią, ale nadaremnie!

Ray`gi; OMG!

Tev;...

Ray`gi; DŻISSSSDON`TTOUCHMEHYOFREAK!!! O__O

Tev; …

Levin, Waldorff;
‘Zgromiony’ piorunem Teva, drow gramolił się z ziemi. Po drżących ramionach i zaciśniętych zębach widać było, ile bólu przysporzyło mu to doświadczenie z rakszaszową magią. Oczy drowa płonęły żądzą zemsty i szaleństwem, w jego spojrzeniu było coś, co napawało autentycznym niepokojem. Prowokował was do ataku, to było oczywiste. Czy postradał zmysły czy miał asa w rękawie, trudno było wyczuć w tym szczególnym przypadku... Mieliście tylko nadzieję, że skoro pechowy rzut Okiem Światła sprowadził na drowa jakąś kosmicznie dziwną, ale najwyraźniej skuteczną klątwę pecha, a przy tym jego telekineza działa tak jak działa, cóż... nie ma się zbytnio czego bać!
Jedyny problem polegał na tym, jak odkrył bystro Barbak, że Ray`gi od początku szykował się na tę walkę, zdaje się. Wy zaś, pozbywszy się legionu, uznaliście, że już po wojnie, a drow to chlebuś z którego łatwo zrobicie kanapeczki i je schrupiecie [odbiją się czkawką!].
Drow trzymał się jeszcze na nogach, lecz wyglądał na łatwy, obłąkany cel. Brzytwy i topory w dłoń!
Pamiętacie tylko moment, kiedy wasze ostrza dosięgły celu. Ocknęliście się leżąc na ziemi kilka metrów obok drowa, ranni; rany wyglądały jak... zadane toporem i brzytwą?!

Tev; CO DO...?!
Levin i Waldorff zaatakowali, tylko po to by jakaś niewidzialna siła, eksplozja bijąca od drowa, cisnęła nimi odrzucając ich od celu! Próbowałeś usunąć się z drogi, kiedy niekontrolowanym lotem-mimowolnym chodem koziołkowali przez moment na polu pełnym maków i chabrów, ale byłeś tak zdumiony tym cyrkiem, że ratując się uskokiem przed zderzeniem z którymś z tańcujących towarzyszy wpadłeś prosto na drowa, odrzuconego siłą eksplozji. Zderzyliście się z hukiem, ty zniosłeś to mężnie, drobny przy tobie Ray`gi jęknął boleśnie na bezdechu, krztusząc się znów, i straciwszy równowagę upadł. Próbowałeś chwycić go – pal licho już z macaniem. Gdy tylko dotknąłeś jego ramienia, twoją dłoń oparzył nieopisany żar najwyraźniej żywej wciąż eksplozji! Drow zerwał się na nogi i wściekle wyszarpnął ci swoje ramię. Ujrzałeś widmową, kinetyczną zbroję majaczącą wokół sylwetki mrocznego elfa. Zamigotała, znikał, pojawiła się, popękała. Eksplozja.

Otworzyłeś oczy.

Leżałeś w złotym zbożu, słyszałeś jęki zdyszanego drowa gdzieś nieopodal, jego kasłanie i plucie krwią. Skoro on kaszle... dlaczego... ty...?
Przełknąłeś. Oblizałeś rozcięte wargi. Krew...?
Wstałeś, ze zdumieniem odkrywając, że każdemu twojemu ruchowi towarzyszył teraz nieprzyjemny ból.
Kasłanie.
Gdzie jesteś cholerny drowie...? Wystaw te durne uszy...!

Silne uderzenie wiatru pchnęło cię gwałtownie do tyłu. Wykonałeś kilka koślawych, mimowolnych kroków, cofając się chwiejnie. Z nieba spłynął naraz czarne wodospad płynnej, wijącej się mgły. Nim dotknął ziemi, z szybkością błyskawicy wystrzelił ku tobie czarną, chwiejną masą!

- I rzekł Savil: Tchórzliwy ten, który wyrzeka się przekonań w swym świecie na rzecz przekonania, które wydaje się mu silniejsze ~Tev, TJT3.

Tuż przed tobą z lancy uformowała się makabryczna wilcza paszcza.

Hellhound Redux by =EMumford on deviantART

-I rzekł Savil: Nigdy nie obrażaj Rakszasy, nie wiedząc CZYM jest to stworzenie, a gdy już popełnisz ten błąd, uważaj na swoje plecy. I rzekł Savil: Do wszystkiego jest prawo pierwszeństwa, które respektować należy.

Nie zdążyłeś nic zrobić ani nic pomyśleć, zacisnąłeś tylko odruchowo powieki. A gdy otworzyłeś oczy, ogłuszył cię twój własny krzyk. To... wpatrywało się w ciebie z mrocznej pustki.
Open your eyes by ~Soukyan on deviantART

- I nie powiedział ci Savil: Nigdy nie obrażaj Matki nie wiedząc CZYM są jej Dzieci – usłyszałeś warknięcie. - Do wszystkiego jest prawo pierwszeństwa, które respektować należy. Nigdy, nawet w myślach, nie wtykaj swojego ostrza miedzy dwóch walczących z honorem. To NIE-WY-BA-CZA-LNE. Znaczy teraz... teraz ta przestroga nie ma już najmniejszego znaczenia...;3
Odruchowo wyciągnąłeś rękę w bok – wszystkie oczy skierowały na nią wzrok - ale nie byłeś w stanie niczego wymacać w bezdennej pustce.
- Hm;3 Spytałeś kiedyś, czy wiem czym jest Rakszasa. Teraz wiem.
Zrobiło się... zimno...
- Potęga to rzecz względna. Zależy względem kogo chcesz być potężny. Chyba źle wybrałeś, hm-hm!;3 Pozwól, że zacytuję ci pewnego mędrca, którego miałem zaszczyt poznać osobiście. Genginkazzona Von Armeshplausta. Otóż powiedział on: „Wiara i Przyjaźń są chaosoodporne...” Dodam... „A rakszase nie!”;3

Wszyscy
; Mroczna lanca owinęła się wokół zaskoczonego Teva niczym ogromny czarny wąż z mgieł. Krzyk Teva ucichł, zduszony mglistą powłoką i głośnym, wściekłym wilczym ujadaniem zwieńczonym głośnym klapnięciem i chrupotem miażdżonych kości. Kiedy mgły zniknęły, Tev runął na ziemię, z torsem poprzebijanym ogromnymi kłami.

Tev; Ocknąłeś się na ziemi, obudziła cię krew zalewająca gardło i przemożna chęć wykasłania jej. Dźwignąłeś się z trudem, czerwień powoli uciekała przez liczne rany układające się półłukiem we wzór ułożenia zębów w ogromnej wilczej szczęce. Zachwiałeś się, świat zamglił ci się przed oczami. To kasłanie...
Ten...
Cholerny...
Drow...!

Cisza. Wiatr.

Wszyscy; Tev padł twarzą do ziemi! Nie... rusza... się...!

Ray`gi;
Z wielkim trudem wstałeś, unosząc głowę ponad łan zboża. Silny podmuch wiatru szarpnął twoimi szatami i srebrnymi włosami.
- Twój nieoszlifowany diament… - dobiegło z nieba. - Żywi do ciebie cholerne uczucie… Niegasnące, cholerne, bolesne uczucie!!! Wciąż o ciebie walczy! Wciąż, choć tego nie widzisz! Ale... przegra!!!;3 Bo ty... ją odrzuciłeś! Bo ty... ją tym ZABIŁEŚ!!! Ym-hm-hm-hm-hm!!!;3 You don`t believe me? Well, look what I`ve got!;3

Wszyscy; Z nieba dobiegło donośne zawołanie skrzydlatego Wilka:
- STARFIRE!!! Przybądź do mnie!!!
Pod niebiosami zadudniło melodyjne, delikatne wycie smoka!


- Hm, miło ujrzeć cię z takiej perspektywy... – mruczał gdzieś spośród chmur Wilk. – Starfire, chroń mnie i tego drowa!
Smok zawył przenikliwie, łopocząc z hukiem ogromnymi skrzydłami.

Ray`gi; Zbroja kinetyczna ochroniła cię przed kolejną napaścią upartego drowa i brzytwiarza, ale pożegnałeś się z nią na dobre. No cóż. Wciąż trzymasz się na nogach! I masz nową tarczę! Starfire zawył melodyjnie, krążąc nad wami.

Wszyscy; Przez niebo śmignęła znów sylwetka puszystego skrzydlatego wilka. Rozmyła się, rozwiana wiatrem we wszystkich kierunkach, jakby wybuchła.
- WINDBREAK!!!

* * *
Wrzuta.pl - Depeche Mode - Strange Love

Przyszłość Chaosu w Wymiarze Bieli nie będzie łatwym tryumfem. Mgły Chaosu to dla Ciebie za mało.
Bierz. To wszystko. Piąty Wymiar. To wszystko jest twoje.
Walczyłeś o to. Zasłużyłeś na to.
Już za moment Piąty Wymiar ustabilizuje się i będzie wiecznie otwartą Bramą. Twoją Bramą. Bramą, której będziesz strzegł.
Jedyne, czego musisz przestrzegać – to aby istoty które przybędą do Piątego Wymiaru, opuszczając go powróciły do Wymiaru z którego przybyły. Chyba, ze posiadają zgodę Opiekuna Wymiaru na przekroczenie granic. Takie są zasady, które my wszyscy zgodziliśmy się respektować. Z całą reszta czyń, co zapragniesz. Jest twoja. Kreuj. Niszcz. Broń.
* * *
Ten głos...!
W oczach Almanakh błysnął lęk czystej histerii.
Ten głos...! Ten...!
Mistress skinęła z rozbawieniem głową w jej kierunku, mrugając przyjaźnie. Almanakh zbladła.

“…They offer my beast the first taste. He drinks down half of the first jug in one endless draught, his head thrown back like a wolf howling, only this beast swallows the howls, again and again...Opposites war in him more openly than they do in the rest of mankind”.

- Jeden Wojownik Światła w zupełności wystarczy ;3 – uśmiechnęła się okrutnie Mistress.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline