Lekki wyprost. Plecy bolały ją niemiłosiernie. Dopiero teraz zauważyła swój plecak i śpiwór leżące niedaleko niej, jakby ktoś umyślnie tam je ułożył.
"Dziwne. Ale w sumie to dobrze, że nie przepadły bez wieści." - pomyślała.
Swym, jakże śmiesznym nawykiem, spojrzała w niebo i uśmiechnęła się do kłębiących się na nim biało-szarych, ociężałych chmur.
"Czyżby znów miał zacząć padać śnieg?"
Można powiedzieć, że przez chwile podziwiała widoki, kiedy w oddali zobaczyła, wyłaniającego się z sideł niezmiennego, śnieżnego krajobrazu, człowieka. Wyglądał na mocno sponiewieranego i ledwo powłóczył nogami. Jednak był tak daleko.
- Człowiek ... - wydusiła cichym szeptem, kompletnie zapominając o ludziach, którzy stali tuż obok niej. Szybkim ruchem schyliła się i wsadzając ręce w plecak, wyciągnęła sponiewieraną, jednooką lornetkę. Osobnik zmierzał ku nim, wyglądał na szukającego pomocy, ale skąd pewność, że nie chce ich wszystkich zabić i okraść?
W pewnej chwili mężczyzna upadł twarzą w śnieg. Arleta poczuła zimny dreszcz, złapała za plecak i zaczęła biec w jego kierunku. Nadal czuła się paskudnie, a każdy ruch przypominał jej o upadku z klifu, ale jakiś instynkt kazał jej udzielić temu komuś szybkiej pomocy.
Upadła przed leżącym na kolana i nachylając się chciała sprawdzić oddech.
- Nie oddycha! - krzyknęła do reszty jakby nie wiedziała co robić, co nie było prawdą. Próbowała reanimacji ale nic nie mogła już zrobić.
- Cholera! - czułą się okropnie, jednak przyzwyczajenia dające o sobie często znać kazały jej przeszukać zwłoki.
Jedyne co mogło zwrócić jej uwagę to mała, wymięta karteczka z wypisanymi na niej słowami:
"Ktokolwiek to czyta
każdego ranka
idź w stronę światła
Zostaw wiadomość innym"
Wpatrywała się w nią kilka chwil, zastanawiając się o jakim świetle mowa. Odpowiedz przyszła niezwykle szybko. Przed sobą ujrzała czerwoną delikatną poświatę. Odwróciła głowę a jej oczom ukazał się lśniący czerwony punkt. Migotał przez kilka sekund, po czym opadając, wygasł. Migotał przez kilka sekund, po czym opadając, wygasł. Kompas zwisający z kieszeni mężczyzny wskazywał, że światło dochodziło ze wschodu. Ogarnął ją strach, a w głowie zaczęły snuć się pytania: "Co to za światło? Flara?", "Jak to się stało, że zaświeciło właśnie teraz?", "O co chodzi z tą wiadomością?", "Czy to jakaś klątwa?".
Odwróciła się na powrót w stronę drzewa. Coś jej mówiło, że oni wszyscy będą musieli się bliżej poznać. |