Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-01-2009, 19:28   #1
Dreak
 
Dreak's Avatar
 
Reputacja: 1 Dreak ma w sobie cośDreak ma w sobie cośDreak ma w sobie cośDreak ma w sobie cośDreak ma w sobie cośDreak ma w sobie cośDreak ma w sobie cośDreak ma w sobie cośDreak ma w sobie cośDreak ma w sobie cośDreak ma w sobie coś
[Assassin] II: A gdy jasność mrokiem się stanie...

"Nic nie jest prawdziwe, wszystko jest dozwolone"
- Hasan-ibn-Sabbah


...
-To miasto ma jednak coś w sobie...
-Tak kupę gówna i dzieci bawiących się w Assassinów.
-Co z tym dalej zrobisz?
-A co powinienem?
-To co uważasz za słuszne.
-To trudne. Dzieci..
-Wyrosną.
-Pokładasz nadzieje?
-Pokój z tobą, Dreaku.
-To wszystko upadnie.
-Nervi?
-Nie tylko.
-Nic jej nie powiedziałeś.
-Nie mieszamy się w nasze sprawy.
-Piękna noc.
-We wszystkim widzisz piękno Cresno? Ja widze tu tylko śmierć.
-Dostrzegam to czego ty nie zauważasz zaślepiony błyskiem swego sztyletu.
-Dlatego ciebie go pozbawili.
-...
-Żegnaj Romantyku.

***

Kiedy tam wszedł rozmowa była już w toku i jak wydać nie szła po myśli jej inicjatorów.
-Pierdole wasze reguły. Co wy możecie mi zaoferować oprócz śmierci?
-Wolność.
-Ja czuję się wolny... więc?
-Taką wolność wsadź sobie w dupę. Chcesz władzy albo...
-Albo jesteś pieprzonym prowokatorem który zwabił nas tu na wybicie.

Wstali i nie słuchając wyjaśnień chwycili za miecze. W tym momencie wstał niezauważony zakapturzony mężczyzna, w białej tunice w z obwiązana w pasie czerwoną chustą, i zadał śmiertelny cios pod żebra jednemu z awanturników. Drugi który to zauważył nie zdążył nawet jęknąć z powodu sztyletu wbitego w tchawice. Dwóch następnych padło porażonych przez sprawnie rzucone sztylety. Następnie przeszli na miecze trzej hersztowie Asasynów z Reykjavik nie byli jednak przeciwnikiem dla tego tajemniczego mężczyzny jak się zdaje także Asasyna. Pierwszy z nich przy wymierzaniu ciosu odsłonił kawałek brzucha, jego wnęczności wylały się na stój. Drugi uderzył w ciało tego pierwszego a przy wyciąganiu miecza dostał lekki cios w tył kolana które powaliło go a następnie mocny cios w obojczyk a po kopnięciu w głowę miecz przejechał mu po całym kręgosłupie nie dał rady wstać. Trzeci rzucił się do ucieczki, Asasyn wskoczył na stół i pobiegł za nim lekko się wybił i powalił herszta chwycił go za hełm i przekrzywił głowę odsłaniając kawałek gołej gładkiej szyi i zatopił w niej zimny metal swojego sztyletu. Cała ta sytuacja nie trwała nawet chwili nikt nie zdarzył zareagować lub przyłączyć się do buntowników teraz wszyscy siedzieli w milczeniu przyglądając mu się gdy ten powoli wycierał krew z miecza w swoją czerwoną chustę.
-Shadow, Kapłan i.. Vorg? Ciekawe, macie zwierzątko.
-Ty żyjesz?
-Naprawdę wierzyliście że mnie zabiliście.
-... Chcesz nas zabić?
Mężczyzna doskoczył do niego i wszystko wyglądało na to że uderzy go podobnie jak tamtych sztyletem pod żebra. Nie zrobił tego złapał za jeden ze sztyletów z pasa Uqbaha al Karifa i posłał go w odsłonięty kawałek dachu przez który wyglądał mężczyzna ubrany podobnie do niego lecz tunikę miał kolory czarnego.
-Pięć minut. Nie przyszedłem się tu mścić gdyby tak zostawiłbym was tym idiotom lub im. -Wskazał palcem na mężczyznę leżącego na deskach dachu z których kropelkami spadała jego krew. -Nie ma czasu.
Położył taboret na stole i wszedł na niego mocno się wybił i chwycił się deski podciągnął się i połamał dwie z nich a trup który na nich leżał spadł wprost na tego jeszcze żyjącego sparaliżowanego herszta łamiąc stół. Kiedy był już na dachu powoli wciągał każdego z nich. Zaczął coś krzyczeć i wskazał na wieżyczkę, zaczęło robić się gorąco okrążyli ich. Zaczęła się szaleńcza ucieczka.


Dreak, bo tak nazywał się ich wybawiciel, rozdarł górę swojej tuniki i ich oczom ukazał się tatuaż większy od ich własnych. Znajdował się nie tylko na ramieniu ale także na piersi i brzuchu była to zasadnicza różnica. Drugą różnicą było to że był mieszany bez jednego określonego koloru o trzeciej różnicy już się nie przekonali bo rozkazał im biec i się nie oglądać. Dreak przejechał palcem po czerwonej części swego tatuażu tworząc wokół siebie krąg ognia zamykający się za strażnikami, gdy wstał i chwycił za miecz czar powinien prysnąć lecz tak się nie stało. Na dodatek na mieczu zaczęły wypalać się runy i jego klinga także pokryła się ogniem. Strażnicy zaczęli słabnąc od gorąca płonęło wszystko w końcu i oni zaczęli, padli jak muchy które wleciały do lampy, ogień opadł i nie zostawił po sobie ani śladu. Nic nie spłonęło strażnicy także ale nie żyli. Dreak przyklęknął dysząc ciężko rozglądną się po czym szybkim krokiem oddalił się stamtąd, wspiął się na wieże i usiadł wciąż dysząc.
-Jakieś pytania?
 
__________________
"If you want to make God laugh, tell him about your plans."

Ostatnio edytowane przez Dreak : 10-01-2009 o 10:45.
Dreak jest offline