Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-01-2009, 20:47   #126
Mortarel
 
Mortarel's Avatar
 
Reputacja: 1 Mortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputację
„Ulala, ile złota i kosztowności było w tym pakunku, nic dziwnego, że ten pokraczny typ tak tego bronił.”- Pomyślał Gabriel przyglądając się zawartości pakunku. Gabriel ujrzał wtenczas między najróżniejszymi cennymi przedmiotami, coś co wyglądało na półmisek, choć równie dobrze nie musiało nią być. Tym, co rzuciło mu się w oczy, był misternej roboty grawerowany herb. Oczywiście niemal każdy, kto żył w mieście jakiś czas, rozpoznałby w nim herb zamożnej i znanej rodziny middenheimskiej- Gerhertów. Prawie każdy słyszał o tej familii, no nie licząc wyjątków. Kolejnym dziwnym przedmiotem, który zaintrygował Gabriela, było zawiniątko. Jakiś przedmiot owinięty zakrwawionym płótnem, a do tego z pieczęcią Sigmara i do tego jakiś list… Gabriel rozejrzał się dookoła, mierząc wzrokiem swoich ludzi. Wyjął zawiniątko z listem z worka i ukrył je starannie pod płaszczem. Kolejnym posunięciem było zrobienie pętli na worku, w miejscu rozdarcia, tak aby zawartość nie wysypywała się. Kiedy Gabriel się z ty uporał, zawołał:

- Wracać do szyku! Detlef uprzątnij ciało młodego i Sampheniona, niech nie leżą tak na środku drogi.

Gabriel podniósł z ziemi worek kosztowności i przerzucił go sobie przez ramię. Udał się szybkim krokiem w kierunku ciała napastnika. Po drodze rzucił okiem na zmasakrowaną twarz młodego Klausa, oraz na martwe i sztywne ciało Sampheniona. Przeklął w duchu, że los znowu z niego zadrwił. Szczerze współczuł im, że leżeli teraz bez duchu na jednej z brudnych ulic miasta.
Kiedy szedł w stronę ciała i był już na kilka kroków od niego, dziwna siła uderzyła mu do głowy. Gabriel pobladł, mimo iż poczuł nagły przypływ ciepła w okolicach skroni. Odruchowo złapał się za głowę i upuścił worek na ziemię. Musiał przykucnąć i podeprzeć się rękoma, aby nie wywrócić się twarzą na bruk. Chwilowe zamroczenie przeszło jednak szybko, sierżant mógł, więc wstać. Przyciągnął worek bliżej ciała uciekiniera, przyglądając się z zaciekawieniem trupowi.

-Nieźleśmy go załatwili. Nie dziwota, że padł jak długi. – syknął Gabriel, przeszukując jego kieszenie oraz zaglądając pod pazuchę. Szukał czegoś, co mogło wydać się ważne.

Zajrzał też pod kaftan, czy aby jegomość nie ma jakiegoś medalionu. Na palcach dłoni szukał zaś sygnetu lub jakiegokolwiek emblematu. Spodziewał się bowiem, że osoba przechadzająca się z takim towarem po mieście i do tego późną porą, prawdopodobnie nie jest amatorem.
Kiedy upewnił się, że wszystko przeszukał dokładnie, złapał drętwego jegomościa za kaftan i niczym szmatę ściągnął z drogi, przeciągając ciało pod mur jakiegoś domostwa.

- Lilawander, Jorge, Erica! Zostaniecie i przypilnujecie zwłok. Reszta zaś wraz ze mną pośpieszy do kordegardy, wrócimy jak najszybciej z wozem. Lilawanderze, nie widziałem u ciebie przypadkiem tresowanego sokoła? W razie problemów wyślij go do kordegardy. Będę wypatrywał nieba, jeśli ujrzę na nim tegoż ptaka, pośpieszymy wam niezwłocznie z pomocą. -rzekł Gabriel.

- Za mną. Biegiem! – zakrzyknął i wyruszył dość szybkim truchtem w stronę kordegardy.
 
Mortarel jest offline