Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-01-2009, 16:53   #301
Avaron
 
Avaron's Avatar
 
Reputacja: 1 Avaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetny
Rozdział 3
Gromadzą się cienie





[MEDIA]http://boxstr.com/files/4573869_impd5/David%20Arkenstone%20-%20The%20Dragons%20Breath.mp3[/MEDIA]


Gdzieś za ciężkimi, czarnymi chmurami, które od kilku dni niepodzielnie panowały nad niebem Eriadoru wstało słońce. Blade, niedające ciepła promienie z trudem przebijały się przez objuczone deszczem obłoki. A może to już nie deszcz tylko śnieg czekał na Was tam wysoko. Gotowy przykryć wszystko białym puchem... Śnieg... Jeszcze tego było Wam trzeba! Naburmuszony Olegard prychnął i szczelniej otoczył plecy futrzanym płaszczem, a po chwili zarzucił jeszcze jeden na siebie i z powoli powstał z zagłębienia jakie było jego schronieniem tej nocy. Rozejrzał się po obozie i opadł z powrotem na posłanie zrezygnowany. Tej nocy wartę pełnił Galdor, więc nici z dobrego śniadania... Ach gdyby tak zawsze pilnować obozu mógł Balthim, nikt tak świetnie nie przyrumieniał bekonu nie wspominając już o grzanym winie jakie przyrządził szczególnie chłodnego poranka. Hobbit rozmarzył się, westchnął ciężko po czym tęsknie spojrzał na północny horyzont. Wrócić tak do pięknego Rivendell. Nie znać ni chłodu ni monotonii w posiłkach... Ach!

Nie było jednak rady. Olo raz jeszcze zebrał się w sobie mruknął coś pod nosem i niezbyt delikatnie trzepnął śpiącego obok Brandybuck'a. Pora zająć się tą drużyną zanim z głodu wszyscy pomrą... - pomyślał i ruszył ku wątłemu już płomykowi ogniska. Galdor zdawał się go nie zauważać wciąż wpatrując się w dal, nawet słowem się nie odezwał gdy hobbit zaczął się krzątać po małym obozowisku. Kto by go nie znał z pewnością by uznał, że elf zasnął z otwartymi oczyma. Tak jednak nie było. Elf czuwał i rozmyślał. O czym dumał tego zdradzić nie chciał, ale radosne rozmyślania to na pewno nie były, gdyż noldor wciąż zdawał się być ponury i bodaj ani razu od wyruszenia z domu Elronda się nie uśmiechnął.

Który to już dzień? Dziesiąty, a może już dwudziesty? Wszystkie do siebie podobne, a mimo to każdy poprzedni zdaje się być lepszy niźli, ten który nadchodzi. Do nudnych widoków z lekka jeno pofalowanej równiny, której monotonnie przerywała pokazująca się od czasu do czasu wędrowcom Bruiniena, można się było przyzwyczaić. Ale chłodu, który oznajmiał wszem i wobec panowanie jesieni nie dało się nijak zignorować.

Nad ogniem uniósł się zapach smażonego mięsiwa. Skwarki wesoło skwierczały na patelni Olegarda podskakując co raz i strzelając tłuszczem. Nagle ciszę rozdarło zaspane mruknięcie. Nie znający obozowych zwyczajów drużyny pewnikiem pomyślał by, że oto biwak rozbito na gwarze śpiącego niedźwiedzia, który właśnie się zbudził. Ale Olo wiedział, że to zapach przygotowanego śniadania postawił na nogi Balthima. Chwilę później dołączył do niego Telio niosąc ciężki sagan pełen wody do zagotowania. Tylko Manfennasa nie było widać. Cóż, pewnie znów ruszył na nocne łowy. Od czasu gdy znikł jego sokół młody myśliwy zdawał się nie mniej ponury niż Galdor, a drażliwy niczym krasnolud o poranku, albo i sam Admus...





Z tym ostatnim to może mała przesada była bodaj żadne stworzenie w całym wielkim Śródziemiu nie było tak drażliwe jak kłapouchy towarzysz drużyny. Na jakże klasyczny ośli sposób lubił przedstawiać wszystkim wokół swój charakter odmawiając marszu. Raz zatrzymał się w chwili gdy zmykali przed wilczą watahą, a wcześniej począł rżeć gdy mieli przeciąć szlak, na którym Galdor dopatrzył się orczych śladów. Zdawało się, że tylko cudem uniknęli wykrycia i śmierci. Po zdarzeniu z wilkami Galdor wziął osła na pogawędkę, o czym rozmawiali nikt nie wiedział ale zdawało się, że od tego czasu czworonóg jakby spokorniał. Jakoś nikt nie chciał wierzyć Teliowi, który zaklinał się, że na ile rozumie elfi język to Galdor rozmawiał z osłem o kulinariach, a nader często miały w całej przemowie elfa padać słowa dotyczące salami...

Ten dzień niczym nie różnił się od poprzednich, tym może tylko, że zrobiło się jeszcze zimniej, grunt zdawał się być jeszcze bardziej podmokły, a niesiony przez chmury śnieg jeszcze bardziej nieunikniony. Słowem cała radość wędrówki...

- Ruszamy! - Rzucił tylko Galdor, powstając ze swojego miejsca. Zdawało się, że nie ruszył nawet kęsa z przygotowanego przez hobbitów śniadania.
Popatrzyli tylko po sobie pokręcili głowami i nic nie mówiąc zaczęli zbierać obóz. Nie wiedzieć kiedy dołączył do nich Manfennas. Włosy miał w nieładzie, piękne odzienie otrzymane od elfów gdzieniegdzie było podarte, lecz on nie zwracał na to w ogóle uwagi. Zabrał się za swoją robotę co raz to spoglądając w niebo by ponownie wbić zmartwiony wzrok w ziemie i mruczeć coś do siebie niezrozumiałego...





Ruszyli. Przysłonięte przez czarne obłoki słońce oblewało wszystko wokół przygaszonym, szarym blaskiem. Porośniętą przez pożółkłą trawę równinę zaczęły urozmaicać kępy wysokiej trzciny i wierzbowe zarośla. Czy szlak zbliżył się do brzegu rzeki, a może wprost przeciwnie to rzeka zbliżyła się do szlaku, trudno orzec, lecz po swej prawej dostrzegli połyskującą srebrzyście, leniwą toń rzeki. Konie zaczęły ostrożniej stąpać gdy z pozoru twardy grunt okazywał się przykrytą wysoką trawą, nie raz to głęboką kałużą. Słynne rozlewiska w okół Tharbadu... To dawało nadzieję może są już blisko miasta? Może już za dzień czy dwa będą mogli przespać się w cieple? Ha! Jak nigdy widok bagniska dodał animuszu wszystkim, nawet Manfennas z niejaką nadzieją począł spoglądać przed siebie. Pozostało tylko znaleźć jakąś przeprawę i już...

Noc na bagnach nie była tym o czym marzyli! Co to, to nie! A jednak! Czyżby sam Galdor pogubił się pośród mętliku ścieżek wiodących przez mokradła? A może to same mokradła zmieniły się tak, że elf nie umiał odnaleźć przez nie drogi? Mogło minąć wiele lat od kiedy wędrował przez te ziemie. Tu coś obeschło tam się zalało i... I ciemności zastały ich pośród bagniska.

Wszędzie w okół odzywały się jakieś głosy. Dziwne i niepokojące, jakby pełne drwiny dla zagubionych były krzyki ptaków. Osowiałe konie zbiły się w ciasną gromadę co raz to prychając i rżąc. Galdor ruszył przodem. Gdzieś na tych bagnach mieszkali ludzie, ludzie którzy mieli łodzie i na pewno za złoto byli by gotowi przewieźć drużynę. Elf widział w ciemności, chód miał lekki ruszył więc pewnie przed siebie polecając reszcie czekać na siebie. No i czekali, zziębnięci i zrezygnowani. W przemoczonych deszczem ubraniach pośród małej wysepki pomiędzy szuwarami. Balthim raz po raz próbował rozpalić ogień z małego zapasu chrustu jaki mieli przy sobie. Ale ten przemókł do cna, a krasnoludowi pozostawało jedynie mamrotać pod nosem, raz po raz krzesając iskry, które znikały z żałosnym sykiem. A do tego po Galdorze ślad zaginął...


Nagle względny spokój bagna zakłócił donośny ryk do tej chwili spokojnego osła. Zwierzak dotychczas stał sobie z boku w spokoju nie zważając na nic ani na nikogo i... Zaczął wściekle ryczeć, nie wiedzieć kiedy zerwał krępujące go postronki i na ile jego osłowatość mu na to pozwalała ruszył galopem przed siebie roztrącając konie i próbujących go powstrzymać hobbitów.
- A niech mnie bagno pochłonie! - Mruknął Balthim spoglądając na znikającego w ciemności osła, nie zdążył nawet słowa dokończyć gdy coś tuż za nim zabulgotało. Zobaczył tylko wielką pozbawioną zębów paszczę, która błyskawicznie zmierzała w jego kierunku i nim choć słowo zdołał z siebie wydać pochłonęła go jednym kłapnięciem zamykając się w okół śmierdzącą zgnilizną.

Olbrzymia, oślizgła bestia powoli wyłoniła się z bagna, ciężko rozstawiając pazurzaste choć cienkie łapska o zrośniętych błoną paluchach. Wpatrując się w pozostałych połyskującymi ślepiami otworzyła szeroko paszczę i zasyczała groźnie. Z jej wnętrza dobiegał stłumiony krzyk krasnoluda!

 
__________________
"Co będziemy dzisiaj robić Sarumanie?"
"To co zwykle Pinki - podbijać świat..."
by Marrrt

Ostatnio edytowane przez Avaron : 06-01-2009 o 22:01.
Avaron jest offline