"No to już po mnie."-pomyślał Barglin leżąc na plecach i obserwując zbliżające się wargi.- "Dopadną mnie zanim zdążę wstać. Cholera co robić?"
Wilki szczerząc kły szykowały się do skoku, który mógł zakończyć życie krasnoluda, gdy nagle rozległy się przeciągłe gwizdy. Bestie zastrzygły uszami, a następnie zawróciły i zbiegły ze statku, zostawiając w spokoju rozciągniętego na pokładzie Barglina. "Co jest do jasnej, ciasnej?"- pomyślał, wstając i rozglądając się ze zdziwieniem. Gdy podszedł do burty statku jego zdziwienie osiągnęło maksymalny poziom. Gobliny i ich wierzchowce toczyły bezpardonową walkę, nie z pasażerami i załogą statku, ale między sobą. "Na Grungniego, co te zielone pokraki wyprawiają!? Ha, ha, ha, bogowie chyba nas kochają i sprowadzili na naszych wrogów szaleństwo." |