Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-01-2009, 15:47   #27
Asenat
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
Dwóch potomków ma Diabeł. Jedno bardziej szalone od drugiego. Nie prowadź swoich wojen. Waż słowa. Bądź posłuszna.

Wampirzyca trwała w pokornym ukłonie, Nur błyszczała u stóp wojewody. Diabeł nie rzekł do niej ani słowa, nie dotknął szabli, ani nie uczynił najdrobniejszego gestu, aby przyjąć służby wampirzycy.

Może po słowach wyroczni? Diabeł słucha wróżbitów?
- Kamyk pochylona nad posadzką zmarszczyła się lekko. Zresztą... nic dziwnego.

Kiedy wojewodzic o pobliźnionej twarzy ruszył w stronę wyjścia, wampirzyca zawahała się. Etykieta i dworskie zwyczaje nie były jej mocną stroną. Powinna wyjść, czy czekać na słowa skierowane bezpośrednio do siebie? Po chwili uderzyła czołem o posadzkę przed wojewodą i wstała, podnosząc szablę.

Lepiej uchybić etykiecie, niż kazać panu powtarzać rozkazy. Lepiej wyjść na chama, niż na głupca.

Do drzwi szła tyłem, twarzą zwrócona w stronę Petra, ciągle zgięta w ukłonie.

-Już ci lepiej nasz rarogu? Czyś ty się aby nie opił wcześniej z jakiej baby coś jej szaleju przez przypadek podał jako lek na jakie przypadłości?

Młody Diabeł zaprawdę musi być szalony. Po co drażnić Zwierzę, jeśli się z nim nie walczy?
Gangrele trzymali swe Bestie blisko, tuż pod powierzchnią skóry...
Wojewodzic bawi się jak dziecko, które bije psa. Bo to zabawne. Póki pies nie ugryzie.
... ale kiedy pozwalają wyrywać im się na wolność, nikt nie jest bezpieczny. Kamyk myślała o krwi Sandora, która krążyła w jej żyłach. Która ją zmieniła. Jak bardzo?
Nie, nie jestem taka. Nigdy nie będę. Sandor był zimny, bo węże są zimne. Nie czują furii. Są cierpliwe. Wiedzą, że ich jad zabije. - wzdrygnęła się na wspomnienie gadzich łusek, które pokrywały przedramiona nauczyciela.

Mustasharid... - Kamyk darzyła potomków Nosferata niechętnym szacunkiem, od kiedy w katakumbach Rzymu śliniący się, bełkoczący jak wariat i przypominający kupę kompostu stwór, który przed chwilą jeszcze mamrotał i wyglądał, jakby nie mógł postawić kroku, zerwał się jak ryś i przebił jej pierś piszczelą jakiegoś świątobliwego mnicha. Nosferatu byli trudnymi przeciwnikami i cennymi, choć kłopotliwymi druhami. Temu bez wątpienia nie brak odwagi. Której mi nie stało.

Z sykiem metalu trącego o skórę schowała broń, a kiedy wojewodzic odwrócił się, zgięła się w ukłonie, chowając twarz i oczy w bezpiecznym, uprzejmym wbiciu spojrzenia w posadzkę.

Mój jasny panie, który pochylasz się nad najmniejszym ze swych sług, by wspomóc go w jego walce, nie masz równych twej dobroci i wspaniałomyślności ani wśród nieumarłych, ani wśród żywych, a przewyższa ją jedynie dobroć Wszechstwórcy i jego aniołów. Zechciej wybaczyć niegodnej, która przerywa ci w tak wzniosłym zadaniu. Czy jednakże nie powinniśmy niezwłocznie udać się wypełnić rozkaz, który w swej mądrości wydał najszlachetniejszy Ojciec twój, wojewoda? Nosferatu to mądry klan, obecny tu czcigodny...wybacz, panie, nie znam twego imienia... z pewnością będzie wiedział, jak zaradzić kłopotom.

Co szło mu nieźle, więc po co mu przerywałeś? Chodźmy do wyroczni i daj wreszcie spokój Zwierzęciu.
 

Ostatnio edytowane przez Asenat : 07-01-2009 o 16:07. Powód: wypowiedź bez odwołania się do Boga? Niemożliwe ;)
Asenat jest offline