Stała oparta o pień drzewa, by chociaż plecy osłonić w ten sposób od wiatru. Pojawienie się człowieka i jego dziwne zachowanie w ostatnich chwilach życia wstrząsnęło nią bardziej, niż chciała przyznać. Dlatego, gdy druga kobieta rzuciła się w stronę wędrowca, by spróbować jednak tchnąć w niego iskierkę życia, ona sama wycofała się. „Facet był wariatem, ale jak widać po uśmiechu – szczęśliwym wariatem. Czy cieszył się z końca męki, czy z tego, że przekazał wiadomość dalej? Ehh, nigdy się nie dowiemy. Może i lepiej. Dzięki brakowi dopowiedzeń przynajmniej można mieć nadzieję, łudzić się, że jest jakiś cel... czerwony punkt na niebie... ten sam, który temu człowiekowi przyniósł śmierć, lecz dla nas może będzie zbawieniem. A może nie.” Shaya uczuła w żołądku znajomy skurcz, jednak powstrzymała w sobie odruch, by sięgnąć do plecaka po jedzenie. Lepiej nie prowokować głodnych oczu innych, a ona przecież jeszcze wytrzyma. Coraz bardziej zdawała sobie sprawę z tego, że dziwni towarzysze mogą teraz lub z czasem okazać się raczej jej konkurentami do ciepła i pożywienia niźli przyjaciółmi. Trudno było jednak przekonać wewnętrzny głos, że samotna podróż jest lepsza niż wspólna. „ Nie chcę zostać sama... Mój Boże, nie chcę samotnie umierać...”
Aby stłamsić fale uczuć, które bynajmniej nie były potrzebne w tym lodowym królestwie, Shaya wciągnęła głęboko powietrze. Szybko tego pożałowała zresztą, kiedy ziąb wdarł się w jej płuca odbierając ciału drogocenne ciepło. Kaszlnęła... mocno i sucho. „ Tylko zapalenia oskrzeli czy płuc mi brakuje. Niech to wszystko szlag!” - Facet nie żyje. – rzekła bardziej beznamiętnie, niż miała w zamiarze – Nie ma co tracić siły na pochówek. Śnieg sam zbuduje mu grobowiec. Zresztą w tej temperaturze trup jeszcze długo się nie rozłoży, raczej skostnieje. Tak czy inaczej... Wygląda na to, że nikt nie wie, co tu robimy i skąd się wzięliśmy, nie? To coś znaczy. To znaczy, że przynajmniej jednak osoba z nas kłamie i ma w tym jakiś cel. Dlatego nie ufam wam i wy mi też nie powinniście. Niestety, era telewizji się skończyła. Zamiast bawić się w program „Kto jest kłamcą” trzeba się ruszyć, póki możemy. No chyba, że ktoś chce czekać na cud – to jego sprawa. Ja w każdym razie zamierzam iść za tym cholernym światełkiem, bo i tak nie wiem, gdzie jestem. Jeśli więc nie macie nic przeciwko, wezmę od gościa kompas i wiadomość... Ktoś idzie ze mną?
Powiedziała, co chciała. Zmarnowała energię, na sformułowanie komunikatu. Mogą to docenić, albo olać - ich wybór.
__________________ Konto zawieszone.
Ostatnio edytowane przez Mira : 07-01-2009 o 16:58.
|