Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-01-2009, 18:35   #54
Fanael
 
Fanael's Avatar
 
Reputacja: 1 Fanael jest na bardzo dobrej drodzeFanael jest na bardzo dobrej drodzeFanael jest na bardzo dobrej drodzeFanael jest na bardzo dobrej drodzeFanael jest na bardzo dobrej drodzeFanael jest na bardzo dobrej drodzeFanael jest na bardzo dobrej drodzeFanael jest na bardzo dobrej drodzeFanael jest na bardzo dobrej drodze
Stuk...stuk... stuk

Uderzenia końcówki laski niosły się po całych dokach. Dzisiejsza noc była już wystarczająco krwawa. Rozniosły się wieści o trupach. Takich, które zginęły straszną śmiercią. Taką, która na długie lata zapadnie w ludzką pamięć. Czterech postawnych zabijaków zwanych bandą Grischama zamiast polować na mieszki razem, jak to zwykle robili, zagryźli się na śmierć niczym psy. Widok był przerażający, krew płynęła rynsztokiem, wabiąc psy, które zanim dotarła policja pogłębiły dzieła zniszczenia.
Mężczyzna wspierający się na lasce zachowywał się jakby nic się nie stało. Spokojnie szedł ulicą nie zważając na płonące w mroku oczy rzezimieszków. Te zwierzęta wyczuwały instynktownie, że tego człowieka nie można ruszyć. Wiedzieli, że było to zbyt niebezpieczne – ten jeden portfel nikogo nie interesował. Noże chowały się na swoje miejsca, oczy gasły, a rozmowy cichły.
Nieznajomy zatrzymał się przed jednym z domów. Jedynym w zasadzie, który wyglądał na zadbany. Odczyszczony biały tynk odbijał światła latarni. Doniczki z kwiatami pasowały do reszty fasady, ale w kontraście z ubóstwem i brudem reszty ulicy, straszliwie kuł w oczy.. Mężczyzna natomiast bardzo pasować do tego akurat fragmentu obrazu. Elegancko ubrany, w wysokim cylindrze, surducie, błyszczących butach. Ręka opierał na bogato zdobionej lasce z rączką w kształcie smoka. Ponownie zapukał nią w drzwi.

Stuk... stuk... stuk... rozległo się ponownie w korytarzach domu.
- Matyldo – z wnętrza gabinetu dobiegł głos Anny von Teufelmann – otwórz drzwi i wprowadź gościa, kimkolwiek jest, do salonu. Za chwilę do niego zejdę.
- Oczywiście. Przepraszam proszę Pani, ale nie wiedziałem, że spodziewamy się gościa dziś wieczorem.
- Nie szkodzi, ja również jestem zaskoczona wizytą.
Po chwili słychać było delikatny dźwięk otwieranego zamka i cichą rozmowę, a minutę później brzęk karafki. Kontessa wstała, wygładziła koronkowe wykończenia gorsetu i zeszła na dół. Mężczyzna siedział w ogromnym fotelu przed kominkiem i raczył się whiskey.
- Lord McManam, czemuż zawdzięczam tą miłą niespodziankę, czyżby książe miał jakieś zastrzeżenia co do moich poczynań? Z pewnością skutki nie są aż tak ogromne, żeby pałac mógł czuć się, hmmm... poruszony.
- Wręcz przeciwnie. Jak na razie jesteśmy bardzo zadowoleni. Spokój w dokach jaki pani wprowadziła jest nam wszystkim na rękę. W związku z tym mamy dla madame pewną... propozycję. Jednakże wymaga to negocjacji na szczeblu,, do którego moje kompetencje nie sięgają. Kiedy może pani przyjść do pałacu? Książe wygospodaruje wtedy czas.
- Za dwa dni. Proszę przekazać księciu, że będę czekać tyle ile będzie trzeba. mimo wszystko nie chciałabym odrywać go od oficjalnych spraw. Postaram się też znaleźć jakiś pretekst. Nigdy za wiele dyskrecji.
- Cieszę się, że doskonale się rozumiemy. Dziękuję więc za wspaniały trunek i do zobaczenia pojutrze.

...Stuk... Stuk... Stuk...
Pogłos niósł się po całym pomieszczeniu. Niegdyś piwnica, teraz przemieniona w jedno wielkie pomieszczenie wsparte kilkunastoma kolumnami. Niezwykły pogłos lekko niepokoił pracujących tam ludzi. Co chwila oglądali sie za siebie i nerwowo posapywali. Praca sama w sobie była osobliwa i niepokojąca. Gdyby nie suma jaką im zaproponowano, nie podjęliby się jej raczej... dobrowolnie.
- Sądzisz, że zdążymy na czas?
- Lepiej żeby. Widziałeś co nas czeka. Starszy jestem to pomnij co mówię - trza znać swoje miejsce w hei.. hre..., to na świecie i wiedzieć jak wysoko sie jest. A my chłopie jesteśmy ponad poziom gruntu, o tyle... - jeden z mężczyzn wskazał drugiemu palcami przerwę między nimi a gruntem. Wystarczająco małą, żeby jedno-pensówka miała problem by się tam zmieścić. Kantem.
- Ty mnie tu Oczlik nie strofuj. Starszyś, to prawda, ale o jeden dzień, a tylko i wyłącznie dlatego, że moja matula się dzień zastanowiła zanim dała.
- Ja ci zaraz...
- Panowie - trzeci głos dołączył się ko konwersacji i mężczyźni zamarli. Mimo,że głos był w zasadzie neutralny i pozbawiony emocji i akcentu, łatwo było sie domyśleć , że nie ma szans na usłyszenie pochwał. - Miło, że znajdujecie tematy do rozmowy i pałacie energią do czynu, ale wydaje mi się, że nie za to wam płacę. Pozwolicie, że przypomnę wam dlaczego praca ta wymaga żwawości i unikania opóźnień...
 
__________________
Księciu nigdy nie powinno brakować powodów, by złamać daną obietnicę.
Fanael jest offline