Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-01-2009, 22:16   #9
R. Ocelot
 
R. Ocelot's Avatar
 
Reputacja: 1 R. Ocelot wkrótce będzie znanyR. Ocelot wkrótce będzie znanyR. Ocelot wkrótce będzie znanyR. Ocelot wkrótce będzie znanyR. Ocelot wkrótce będzie znanyR. Ocelot wkrótce będzie znanyR. Ocelot wkrótce będzie znanyR. Ocelot wkrótce będzie znanyR. Ocelot wkrótce będzie znanyR. Ocelot wkrótce będzie znanyR. Ocelot wkrótce będzie znany
Sasha stał otumaniony, przez długi czas obserwując i słuchając innych, zupełnie nieznajomych mu osób. Mimo zaistniałej sytuacji i przeraźliwego mrozu czuł, że jest gdzieś indziej i wcale nie jest mu zimno. W jego oczach ciągle majaczył obraz ze snu... jeśli to co widział faktcznie było snem. A może było to coś, czego człowiek nie mógł pojąć? A może zwariował i widzi nieistniejące rzeczy, jak schizofrenik? Sasha nie mógł przestać myśleć o białym człowieku i strzale, niezwykle głośnym, realnym. Zdawało mu się, że zna już tą tajemniczą postać...
Mimowolnie podniósł dłoń i wsadził ją pod kaptur, by pomacać czoło. W tej chwili zdał sobie sprawę, jak mu jest zimno. Przez mróz nie posiadał prawie w ogóle czucia w palcach. Sasha momentalnie złożył obie dłonie i zaczął je ocieplać, pocierając jedną o drugą. Rozejrzał się, tym razem świadomie obserwując teren. Wygląd białej pustyni nie zmienił się, poza tym, że obok niego stało drzewo, które, zdawałoby się, wyrosło prosto z głębi śniegu. Byli tu także ludzie: dwie kobiety i dwóch mężczyzn, ale Sasha żadnego z nich rozpoznawał. Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, jedna z kobiet zerwała się i gdzieś pobiegła.
Sasha zwrócił wzrok w kierunku, w którym biegła i ujrzał kolejnego człowieka, ale ten, w przeciwieństwie do pozostałych, leżał nieruchomo. Nieznana kobieta pochyliła się nad nim, po niedługim czasie krzyknęła: "Nie oddycha!", a po jeszcze krótszym czasie dodała: "Cholera!" Sasha powoli zaczął podążać w stronę tych dwóch.

"Najpierw postać, która nic sobie nie robi z wichury, potem ktoś strzela mi w łeb, a jednocześnie chce, abym żył dalej... a teraz drzewo znikąd, ludzie znikąd i na dokładkę pojawia się kolejna osoba. Oczywiście znikąd. I martwa w dodatku. Ten dzień chyba nie może być już bardziej urozmaicony."

W tej chwili zauważył, że gdzieś w oddali mieni się jakaś czerwona poświata. Zanim Sasha zdążył cokolwiek o tym pomyśleć, światło leniwie zgasło.

"Chyba nie ma co próbować tego wszystkiego pojąć... może ci ludzie wiedzą coś, cokolwiek, co by mogło rzucić jaśniejsze światło na te wszystkie dziwne zdarzenia."

Sasha stanął obok rudowłosej kobiety i, jak się okazało, martwego mężczyzny.

"Facet nie żyje" - usłyszał nagle głos kolejnej kobiety.

Zwrócił głowę w jej kierunku.

"Nie ma co tracić siły na pochówek - kontynuowała. - Śnieg sam zbuduje mu grobowiec. Zresztą w tej temperaturze trup jeszcze długo się nie rozłoży, raczej skostnieje. Tak czy inaczej... Wygląda na to, że nikt nie wie, co tu robimy i skąd się wzięliśmy, nie? To coś znaczy. To znaczy, że przynajmniej jednak osoba z nas kłamie i ma w tym jakiś cel. Dlatego nie ufam wam i wy mi też nie powinniście. Niestety, era telewizji się skończyła. Zamiast bawić się w program „Kto jest kłamcą” trzeba się ruszyć, póki możemy. No chyba, że ktoś chce czekać na cud – to jego sprawa. Ja w każdym razie zamierzam iść za tym cholernym światełkiem, bo i tak nie wiem, gdzie jestem. Jeśli więc nie macie nic przeciwko, wezmę od gościa kompas i wiadomość... Ktoś idzie ze mną?"

Po chwili ciszy, Sasha otworzył usta:
- Zgadzam się - mruknął zmęczonym głosem. - Nie ma czasu na takie głupstwa. Lepiej przeszukajmy jego rzeczy, być może posiada coś, co się nam przyda. Potem możemy się zbierać - przerwał, a po chwili dodał: - Jestem Sasha, albo Aleksandr, jak wolicie. Osobiście nie mam absolutnie bladego pojęcia, co to ma wszystko znaczyć i tak na prawdę nie zdaje mi się, aby ktokolwiek z nas miał jakieś pojęcie, a tym bardziej knuł plan, Shayo. Ale mogę się mylić i szczerze mam nadzieję, że szybko znajdzie się ktoś z jakimś wytłumaczeniem.
Skończył i powoli zmierzył każdego wzrokiem, jakby czekał, aż ktoś podniesie rękę i spełni jego nadzieję.
 
R. Ocelot jest offline