Sahair wspiął się również na wierzę, usiadł obok wybawiciela i popatrzył na niego badawczo. Po co zareagował? Po co uratował nam dupska? Myślał nad tym, jednak nie to było teraz najważniejsze. Najważniejsze jest to, że żyje i trzeba podziękować za to wybawicielowi.
-Dzięki Ci za uratowanie życia i mam nadzieję, iż kiedyś wyrównam ten dług – odrzekł cicho, lekko sapiąc jednak jego szept powoli roznosił się po okolicy niesiony przez lekki zefirek. Przy tych słowach uderzył się prawą pięścią w serce. Oparł nogi o kamienną rynienkę, a ręce w łokciach na kolanach spuszczając głowę. Zanosiło się na to, że ciekawsze i niebezpieczniejsze czasy nastały. Uśmiechnął się w duszy i pomyślał o swoich przykrywkach. Czy uda mu się prowadzić jeszcze te ceregiele? Czy będzie musiał zlikwidować sklep? Te myśli napływały na niego potężnymi falami zalewając jego umysł pytaniami i duszę rozmaitymi odczuciami. Przychylne i niesmaczne perspektywy mieszały się tworząc kocioł wybuchowych myśli i odczuć. Zaklął mocno i siarczyście pod nosem, a owe przekleństwo było odwzorowaniem ich sytuacji. –Pytania… Hmmmm… Bunt oznacza walkę z naszymi, to jest oczywiste. – stwierdził, westchnął i wznowił – Jakie plany? Czy mamy już jakieś określone perspektywy i czy do kurwy nędzy ktoś jest jeszcze po naszej stronie? – spytał, o wydawało mu się najważniejsze rzeczy i to, nad czym można by już opracowywać szybkie i konkretne plany. Sahair uniósł lekko głowę patrząc w dal potężnego miasta. Ubrany był w czerwono-czarne szaty dość luźne i niekrępujące ruchów. Był to jego „bojowy” strój, więc posiadał też kaptur i kilka ukrytych kieszeni oraz skrytek na broń. Nie ubierał teraz kaptura, bo zasłaniałoby mu to widok podczas ucieczki i mógłby przez to niespodziewanie runąć z dachu. Znał takie przypadki aż za dobrze. Jego twarz była dość przeciętna i łatwo mu było wtopić się w tłum. Ostre, orle rysy, krótkie czarne włosy i broda oraz głębokie, przenikliwe, lecz serdeczne zielone oczy pozwalały mu nie wyróżniać się za bardzo z tłumu. Starał się utrzymywać przeciętny wygląd, bez długich czarnych włosów i okryta kapturem głowa. U boku przy skórzanym pasie widniał zwykły miecz, w szkarłatnej pochwie. Pewnie chował w ubraniu jakieś noże bądź sztylety, ale nie dowiedzieli się tego. Popatrzył jeszcze po zebranych i wyczekująco wpatrywał się w wybawcę. |