Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-01-2009, 21:08   #41
Glyph
 
Reputacja: 1 Glyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwu
Wędrowali dalej, gdy tylko odpoczynek pozwolił nabrać siły matematykowi. Burza dopędzała ich, więc ponownie zniknęli jednym w budynków. Żadne z nich, skupione na marszu, nie zauważyło unoszącego się nad budowlą snopu światła. Może to wzmogłoby podejrzliwość, lecz tak weszli niczego nie świadomi w kolejny labirynt. Czymże rozległe rzędy pólek różnić się mogły od licznych, krzyżujących się, krętych uliczek które przemierzali, może tylko dachem. Wiatr ucichł. Rozsądek podpowiadał, że to z powodu ścian, lecz we wcześniejszym domu słyszeli wyjący wiatr, czyżby więc rzeczywiście burza ucichła? Ostatnią rzeczą którą chciałby zrobić Reynold to zostać tu i się przekonać czy i jak wicher poradzi sobie z budynkiem w którym się znaleźli.

Przyśpieszyli kroku rozglądając się po nowym miejscu, gdy dobiegł do nich szczęk metalu. Mijając wcześniej solidne, uniesione nad wejściem kraty domyślili się źródła dźwięku. Niepokój narastał. Po chwili namysłu postanowili się rozdzielić. Reynold choć ranny, nalegał, aby to on zbadał teren. Męska ambicja, po trosze z niepokojem związanym z bezpieczeństwem takiej wędrówki. Po tym co zobaczyli niedawno i dziecięca zabawka mogła stać się niebezpieczna. Aleksandra spoczęła w miejscu przy kasach, wybranych jako dobry punkt orientacyjny. Kasy wszak we wszystkich marketach zawsze znajdowały się na jednym z końców, wystarczyło nie pomylić kierunku i natrafiało się na rząd tych stanowisk.

Polecił się ukryć dziewczynie, ta jednak jak zauważył po powrocie zlekceważyła jego prośbę. Nastolatka dalej traktowała wszystko w kategoriach snu, on zaś na własnej skórze był przekonany o realności tego świata i wolał, aby żadne z nich więcej nie miało okazji do kolejnej próby.

Szukając drugiego wyjścia mijał półki pełne wszelkich dóbr, lecz nie brał z nich niczego.

"Nie jestem złodziejem." uśmiechnął się gorzko. Mówił tak, a przed chwilą pożyczył czyjeś ubranie.

"Oczywiście, ale i tak za chwilę zniszczyłoby je tornado."

Tak, potrafił, gdy chciał umiał logicznie przedstawić swoje czyny w lepszym świetle. Czysta logika, wystarczy podważyć jeden z faktów a posypią się pozostałe zarzuty. Czasem jednak trudno o usprawiedliwienie. Rzeczywiście rozmowę przeprowadzał człowiek który próbował się oczyścić, lecz najtrudniej podważyć przed samym sobą przejaw dawnej, własnej głupoty.

"Nie jestem złodziejem." Powtarzała jedna do drugiej część umysłu człowieka, który ostatnie lata spędził w przybytku o spartańskich warunkach, pełnym wątpliwej reputacji ludzi. Czy to dlatego przybył tutaj? Do piekła?

Kolejne półki znikały za nim. Odruchowo spojrzał na zegarek. Dlaczego? Czy był z kimś umówiony? Czy czas miał w tej chwili znaczenie poza tym jednym iż upływał zbyt szybko i zaraz mogła ich dogonić wichura? Wskazówki srebrnego roleksa dalej nie poruszyły się ani o milimetr. Wciąż wskazywały dwie minuty po północy. Godzina duchów i magii. Ktoś na górze musi mieć nieziemskie poczucie humoru.

Pogrążony w myślach dopiero po dłuższej chwili zauważył zmieniające się pod sufitem obrazy. Na ekranie przejawiały się sceny spotkania jego z Aleksandrą. Nieprzyjemna myśl zagnieździła się w jego głowie, iż przed śmiercią człowiek widzi obrazy ze swego życia, te były świeże, lecz może przegapił wcześniejsze. Obraz skakał, po chwili pojawiło się na nim dokończenie wizji z rannym, rudowłosym chłopakiem w roli głównej.

-Więc jednak przeżył.-nie kryjąc zdziwienia, wypowiedział zdanie na głos. Skarcił się za to. Film dalej trwał w najlepsze, ciekawe czy zaraz nie zobaczy siebie w tej chwili. Choć z braku fonii ani Aleksandra ani nikt inny nie usłyszałby przecież tych słów.

Przyśpieszył kroku. Skoro nie miał dać się zabić, postanowił dalej pożyczyć kilka rzeczy. Po drodze zabrał z jakiegoś wieszaka skórzana torbę, przewiesił przez głowę na ramię. Na jednym z mijanych stoisk zauważył okulary. To wraz z mgliście widzianym drugim końcem sklepowej alejki przypomniało mu o wadzie wzroku. Oprawki okularów, czego się nie spodziewał, zawierały prawdziwe wyprofilowane szkła. Nie chciał tracić czasu, toteż szybko zaczął przymierzać para za parą. Głównie chodziło mu o w miarę dopasowane krzywizny soczewek do swych oczu, kwestia estetyczna zaś schodziła na plan dalszy. Znaleziona w końcu para okazała się kompromisem między obydwoma cechami.

W dziale medycznym zebrał wszystko co wydało mu się potrzebne. Tabletki przeciwbólowe, także inne leki o znanym mu działaniu, oraz kilka tych których nazw nie znał. Nie, Reynold nie był lekarzem, nie miał żadnej stosownej wiedzy, lecz nigdy nie wiadomo co okaże się potrzebne, a kilka dodatkowych opakowań tabletek nie zajmowało wiele miejsca. Osobną kwestią okazały się dziwne przezroczyste fiolki z jednokolorowymi miksturami. Nad półką widniały różne symbole błyskawicy, ręki wyprężającej muskuły, trupiej czaszki. Nie ulegało jednak wątpliwości, że choć kiedyś leżały pod nimi w rządkach właściwe mikstury, teraz zostały wymieszane. W dodatku wśród czystego koloru esencji czasem pojawiała się skaza. Trudno było dociec które są które, a także które nie mają wmieszanych żadnych dodatków. Etykiety na fiolkach nic mu nie mówiły, więc licząc na szczęście wziął trzy. Do zapasów doszły jeszcze plastry, kilka rolek bandaży, chusta trójkątna.

Matematyk powoli kompletował apteczkę, mógł się oszukiwać, że przybył tu, bo środki medyczne mogą się przydać, lecz był to tylko jeden z powodów. Niekoniecznie najważniejszy. Wśród leków sporo miejsca zajęło kilka dużych buteleczek z tabletkami uspokajającymi. Kiedyś brał je, bo ułatwiały mu kontrolę nad darem, teraz też niech okażą się pomocne. Jak zawsze przeczytał nalepkę na opakowaniu. Sto procent bezpieczeństwa, nie spowalnia reakcji, nie powoduje senności. Akurat. Znał je doskonale i te jak każde prochy miały negatywne skutki. Skoro były takie dobre, czemu w szczegółowej ulotce odradzają prowadzenie pod ich wpływem pojazdów.

Spojrzał na zegarek. Odruchowo, bo wskazówka stała w miejscu. TYK Rozległ się cichy dźwięk. Reynold spojrzał raz jeszcze. Wydało mu się, iż czas cofnął się o sekundę, lecz teraz sekundnik trwał niewzruszony. Odwrócił wzrok. TAK Znowu! Wskazówka się nie ruszała, ale mógł przysiąc, że została cofnięta. Wariuję. Stwierdził sięgając po buteleczkę z tabletkami. Zepsuty zegarek, ciśnięty ze złością, wylądował w koszu, któż wie co się z nim dalej stało. Być może znalazł wyrozumialszego właściciela.

Jakiś czas potem łapiąc się na spoglądaniu na pusty nadgarstek uświadomił sobie popełniony błąd. Może by zawrócił, gdyby nie trafił do odpowiedniego działu. Jeden zegarek za jeden, uczciwa wymiana. Wśród sporej ich ilości wybrał stary kieszonkowy zegarek z zarysowanym wiekiem. Wydał się równy co do wartości zepsutemu markowemu czasomierzowi, jednocześnie tak bardzo przypominał mu ten stary dziadkowy zegarek. Sentymenty.
Otworzył wieko i czekała go kolejna niespodzianka. Zegar działał, lecz zestaw wskazówek poszerzył się o dwie kolejne każda szła własnym tempem, w tym jedna znów w odwrotną stronę. Obrazki na datowniku nie przypominały cyfr. Pierwszym skojarzeniem był raczej ekran jednorękiego bandyty. Przypadkowo wciśnięty ponownie przycisk otwierający wieczko uruchomił dziwne losowanie. Na datowniku zmieniły się obrazki, lecz nie utworzyły linii. Coś natomiast przez chwilę bzyczało i poruszało się w środku. Schował zegarek w kieszeni. Zyskał ciekawą nową zabawkę. Po chwili wpatrywania na wskazówki ustalił, które ochrzci mianem sekundnika i pozostałych zwyczajowych wskazówek. W końcu tutaj dokładny czas nie miał znaczenia, bardziej liczył się jego upływ. Mając to w pamięci pognał wśród półek do miejsca zbiórki. Zupełnie zapomniał o burzy!

Aleksandra siedziała dalej tak jak ją zostawił. Nie zmartwiła się informacją o braku drugiego wyjścia, a poszukiwania, tym razem wspólne, nie ustały.
W końcu doszło do spotkania. Mężczyzna wysłuchał ich nowej przewodniczki. W duchu odetchnął, bowiem okazała się człowiekiem, nie zaś zjawą, czy innym dziwnym bytem. Miał wiele pytań i wątpliwości, poczekał jednak aż inni je wypowiedzą. Przy prośbie o przedstawienie uczynił to, choć nie mógł się oprzeć wrażeniu jakiegoś wewnętrznego przymusu.
-Reynold Burke.-dr nauk matematycznych dodał w myślach.-Wraz ze mną podróżuje Aleksandra Nassau. -przedstawił towarzyszkę. Podróżuje, dobre słowo powinien był raczej stwierdzić błądzi wraz z nim po uliczkach obcego miasta.

Dyskusja nie trwała długo, gdy nagły błysk przeniósł ich w inne miejsce. Zanim Reynold zorientował się gdzie się znajduje zobaczył wielkiego stwora, w następnej zaś leciał szybko w kierunku ziemi. Poczuł przeszywający ból w zranionej ręce, gdy ta przytłoczona reszta ciała dotknęła gleby. Mógł tylko patrzeć jak dziewczyna dostaje się pod płomienie poczwary.

Ogarnęła go bezsilność, bo nie mógł nic zdziałać oprócz jednej beznadziejnej wydawało się próby. Skupił się na upływającym czasie, a ten zamarł na jego zawołanie. Wstał zrzucił torbę i podbiegł do Aleksandry. Dziewczyna, hydra, wszyscy obecni skamienieli niczym posagi. Sztuczka wreszcie przebiegła całkowicie pod jego kontrolą. Zamrożone płomienie lizały ciało przyjaciółki. Groteskowo, jak na obrazie jakiegoś surrealistycznego malarza.

Rozpoczął próbę uratowania dziewczyny, choć z góry przewidywał porażkę. Próbował przesunąć ją, lecz ani drgnęła. Tutaj w miejscu poza czasem cały świat zamarzł tak jak zamarzły budynki w Meridol. Pewnie patrząc tak na nieuniknione przeklinał swój dar.
Takie złośliwe prawo. Zamiast zmieniać, mógł jedynie oddalić zgubne skutki w czasie.

Mógł wprawdzie stanąć przed nią, osłonić ją tak jak osłonił ja przed odłamkami, nic takiego się nie stało. Być może pomysł ten nie znalazł ścieżki w jego umyśle. Być może w głębi okazał się tchórzem. Czas miał kiedyś pokazać. Gdy czar prysł, mężczyzna znajdował się w pozycji stojącej, w niewielkiej, ale bezpiecznej odległości od płomienia.

*
Reynold trafia wraz z Aleksandrą do marketu. Rozdzielają się. Mężczyzna po półkach szuka okularów, medykamentów i zegarka. Następnie wraca po Aleksandrę i idąc dalej spotyka się z grupa. W starciu z Helgą popchnięty przez Aleksandrę upada i patrzy bezsilnie jak dziewczyna dostaje się pod płomienie. Używa zatrzymania czasu, lecz nie przynosi to żadnych rezultatów.
 

Ostatnio edytowane przez Glyph : 08-01-2009 o 22:10. Powód: chochliki i inne łatajstwa psujące ortografię w postach ;)
Glyph jest offline