Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-01-2009, 12:00   #150
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
kwestie i przemyślenia Aldyma napisane przez abishai

Obudziła się, o dziwo, w bardzo dobrym humorze. Fakt, że wczorajsza sprzeczka z Jensem nieco ją przed snem przybiła, ale gdy rankiem otworzyła tylko oczy, złość i rozczarowanie zupełniej z niej wyparowały. Miewała zmienne nastroje, to fakt. Potrafiła płakać, a już po chwili zanosić się śmiechem. Niektórych mogło to drażnić, ale zasadniczo uważała to za swoją zaletę. Bo i dzięki temu nigdy się długo nie gniewała, ani nie chowała do nikogo urazy. Z drugiej strony jednak zdarzało jej się szybko wpadać w złość, lub też wyłożyć dosadnie własny pogląd nim raczyła choćby przemyśleć, co powiedzieć należy. Tak jak przed śniadaniem, gdy spostrzegła Aldyma schodzącego po schodach. Doszła do niego bez słowa i pociągnęła za rękaw zmuszając by odszedł z nią w przeciwległy kraniec gospody, tam gdzie nikt im nie będzie przeszkadzał. Trochę go zaskoczyła tą nagłą napaścią, ale bez słowa poszedł za czarodziejką.

Zaciągnięty potajemnie w kąt Aldym ze zdziwieniem obserwował Silię. Czarodziejka zmieniła się...Stała się odważna, pewna siebie. Romans z Jensem, dobrze jej służył – pomyślał.
- Gdzieś tak wczoraj zniknął z tą kelnerką? Długo cię nie było i wyglądasz jakbyś się co najmniej ciężko w polu napracował - spoglądała na niego podejrzliwie, a do tego szeptała konspiracyjnie - Czy ty z nią... no, wiesz? Myślałam, że Bethy lubisz - Ostatnie zdanie powiedziała z nieukrywanym już wyrzutem.

Kapłan pogłaskał półelfkę po głowie, mówiąc:
- Masz złote serce Silio i jesteś bystra. Ale na romansach to ty się nie znasz. To prawda, że lubię Elizabethę, może nawet tak bardzo jak ty Jensa, albo on ciebie. Wybacz mu jego niezdarność, dla niego to też nowość, polować na łanię za pomocą języka, nie łuku.

Silia się zaczerwieniła.
- Nie mieliśmy mówić o Jensie a o tobie. Zresztą... - tu już prawie szepnęła mu do ucha nie zwracając w ogóle uwagi, że zaczął głaskać ją po głowie. Uznała, że to taki braterski gest, więc mu nie przerywała. Toż to kapłan miłości, pewnie musi okazywać ludziom sympatie - między mną a Jensem nic nie ma.
Trochę ją jej własne słowa zabolały, ale przecież łowczemu obiecała, że ich zażyłość pozostanie na razie ich słodką tajemnicą. Może to i była tylko ich sprawa, ale Silia nie miałaby nic przeciwko temu, żeby tą sprawę wykrzyczeć też światu. Ale obiecała uszanować jego prośbę więc teraz musiała się gmatwać w swoich małych kłamstewkach. Nie żeby mówienie nieprawdy sprawiało jej jakąś ogromną trudność.
~Każdy z nas pewnie czasem kłamie – pomyślała – No może z wyjątkiem Lilli.

Na ustach Aldyma wykwitł kpiący uśmieszek. Kłamała i to kiepsko. Kłamała jak mała dziewczyna złapana za rękę podczas kradzieży.
- Powiedz lepiej coś z tą karczmarką wyczyniał – Silia zmieniła szybko temat.

-Jestem kapłanem Sune i jak każdy kapłan muszę spełniać posługę kapłańską - rzekł w odpowiedzi. - Posługę która bynajmniej nie polega na chędożeniu każdej napotkanej ładnej buzi. – po czym zażartował. - Gdyby tak bowiem było, ani twoja, ani Lilly cnota nie byłyby bezpieczne.

- Ty się o moją cnotę nie martw – zaśmiała się rozbawiona. – Nie tak łatwo się do niej dobrać. O cnotę Lilli też się jakoś nie boję. No dobrze, skoro więc jej nie... – „chędożenie” jakoś nie przechodziło jej przez gardło – Z nią... nie... skoro... wy nie... – zaplotła razem palce obu dłoni, jakby wizualne wskazówki miały go naprowadzić co jej się w głowie zrodziło – Ehh.. To cóż pół nocy robiłeś?

Aldym tylko westchnął na szybką zmianę opinii czarodziejki, najpierw miała go za lubieżnika, co to zaciąga dziewczyny do łóżka. A teraz w ogóle nie wierzy w jego potencjał.
- Ona ma na imię Hanna. Szykuje się do ożenku. Wiesz jak to jest, prawda? Ten pierwszy raz. Każda z was marzy by był wyjątkowy – rzekł kapłan.- Cóż, Hanna nie jest pod tym względem wyjątkiem. Bardzo ją to martwiło. Poprosiła mnie o pomoc. To jej pomogłem. Powiedziałem jak będzie, pouczyłem jak przygotować romantyczny nastrój, jak się zrelaksować, jak dawać i brać przyjemności z intymnego kontaktu z mężczyzną...Tylko powiedziałem. Jako kapłan Sune mam pielęgnować i pomagać miłości, tam gdzie ją znajdę. A nie chędożyć dziewki po stajniach.
Po czym znów pogłaskał pólelfkę. - Masz dużo szczęścia Silio, kochasz i jesteś kochana.

- Kocham i jestem kochana? Nie za szybko Aldymie wnioski wysuwasz? - w jej głosie znów dało się wyczuć lekkie rozdrażnienie. Bynajmniej nie słowami Aldyma, ale tym, że Silia tak naprawdę nie wiedziała zupełnie na czym stoją ich relacje z łowczym. – Mówisz o miłości, a ja przez całe swoje życie jej nie zaznałam, to też i ciężko mi takową rozpoznać. Trudno mi określić co do Jensa czuję, nie mówiąc o tym, co on, jeśli w ogóle, odczuwa w stosunku do mnie. Na razie przypomina mi to ganianie się dwóch ślepców... - złapała się za głowę całkiem skołowana. Ta rozmowa okazywała się trudniejsza niż pierwotnie Silia przypuszczała. – Nieważne. Zrób coś dla mnie, dobrze Aldymie? Nie myśl za dużo o mnie i o Jensie. Nie myśl o nas, bo... - klasnęła w dłonie uśmiechając się wymuszenie, jakby miało to urwać temat – bo nie ma „nas”. Jestem „ja” i „on”. - Na słowo „ja” zacisnęła jedną pięść, na słowo „on” drugą. Obie pięści trzymała przed sobą, a później oddaliła je od siebie, chcąc podkreślić ich odrębność.
- Rozmawialiśmy zdaje się o tobie i o Bethy. Powiedz lepiej jak to z wami wygląda, bo od niej niewiele mogę wyciągnąć.

~ Biedne dziecko, miłość, zauroczenie, czy nawet zwykła sympatia. Z każdego uczucia warto czerpać radość.~ Wzruszyła Aldyma to pełne niewinności zaprzeczenie. Choć dziwiło go, że Talgijki tak się boją własnych uczuć. To pewnie kwestia wychowania.

- Elizabetha...Cóż...- podrapał się po głowie. - Ona jeszcze nie wie czego chce. Szuka wolności i niezależności, ale znajdzie raczej samotność. Bardzo mi na niej zależy i nie pozwolę, by czuła się źle. Ale nie chcę, nawet gdybym mógł, wpłynąć na jej serce. Za bardzo ją...ona jest sikorką. Wolnym ptaszkiem, który być może zrozumie kiedyś że miłość to nie kajdany które krępują, a wiatr który uskrzydla. Modlę się o to do Sune...Ale...jestem tylko człowiekiem, a być może Sune przeznaczyła mi gdzieś ostateczną wybrankę.

Silia się zaśmiała i klepnęła kapłana w ramię. Może trochę mało delikatnie i po męsku, w geście jakim przyjaciel chce dodać otuchy drugiemu przyjacielowi:
-Nie martw się. Bethy jest uparta, to prawda, ale doceni w końcu twoje uczucie. Jeśli Sune ciebie szczęściem w miłości nie obdarzy, to pewnie żadne z nas na ten przywilej nie zasłuży.

Wzruszył się kapłan i uściskał mocno dziewczynę, szepcząc jej tylko do ucha:
- Dziękuję ci Silio czarodziejko, za te słowa...wiele dla mnie znaczą. Wiedz że zawsze możesz liczyć na me wsparcie.
Po czym puścił dziewczynę żartując:
- Oby nas teraz tylko Jens nie przyłapał, mógłby nie uwierzyć w nasze tłumaczenia.

Wrócili do stołu i Silia od razu zajęła się pałaszowaniem śniadania. Apetyt jej dopisywał. Aż dziw brał, że taka malutka drobna osóbka mogła zjeść tyle za jednym posiedzeniem. Przełknęła solidny kęs chleba, zagryzając jajecznicą na bekonie i popijając świeżym mlekiem. Zaczepnie kopnęła jeszcze pod stołem Jensa, co zaczynało już wchodzić jej w krew. A później pogroziła mu kilka razy drewnianą łyżką, aż ostatecznie z uśmiechem smagnęła go nią w bark mówiąc:
- Mało ze strachu dziś nie umarłam przez ciebie. Następnym razem masz nam zgotować milszą pobudkę. Możesz nam na przykład przynieś śniadanie do łóżka – zaśmiała się radośnie. Po jej złości na Jensa nie zostało śladu. Miała nadzieje, że i on już o wczorajszej kłótni zapomniał.

* * *

Poranna wyprawa przez miasto przyniosła kolejną falę zachwytu. Silia była oczarowana miejskim harmidrem, mimo dżdżystego deszczu i otaczającego ich błota, w które półelfka zapadała się niemal po kolana. Zrównała się z Elevem pytając:
- A ty gdzieś się w nocy włóczył? Przebudziłam się na moment i nie widziałam cię w łóżku. A rano spostrzegłam, że jesteś bogatszy o nową szramę, to sobie myślę, że coś się chyba działo? Powiedz nam wszystkim cośmy przegapili – i chwyciła wojownika pod ramię, żeby mieć w nim podporę, kiedy przedzierała się przez błotniste kałuże.

Raz nawet na dłuższą chwilę zatrzymała się przed wystawą sklepu krawieckiego przyglądając się, jak urzeczona, białej atłasowej sukni, przetykanej srebrną nitką. Westchnęła żałośnie upajając się jej widokiem.
- Och dziewczyny! - pisnęła – Patrzcie jaka wytworna i elegancka! Pewnie kosztuje fortunę. Lilla, czyż za taką suknie nie można by zabić? - zaśmiała się puszczając jej oko. Półelfka ceniła sobie Lillę pod wieloma względami, ale paladynka traktowała wszystko zdecydowanie za poważnie. Silia postawiła sobie za punkt honoru sprawienie by Lilla nabrała trochę swobody i nie przejmowała się wszystkim aż tak mocno. No i nie traktowała każdego słowa tak dosłownie. Ciekawe czy się na jej komentarz oburzy, czy raczej podejmie dowcip.

Silia zaniosła się śmiechem, który w ułamku sekundy zniknął z jej twarzy. Jej wzrok zatrzymał się gdzieś w tłumie przechodniów. Coś zobaczyła. Coś, co ją zaniepokoiło, ale na razie postanowiła nie wygłaszać na głos swoich obaw.
~Może to zwykły zbieg okoliczności? - pomyślała przyglądając się oddalającej się sylwetce niedawno poznanego człowieka - Jeśli zobaczę go niebawem po raz trzeci, to będzie iście podejrzane, ale na razie nie będę sobie tym głowy zaprzątać. - Przyspieszyła kroku by nie zgubić grupy.

Minillo zrobił na niej pozytywne wrażenie. Nieco szorstki człowiek, ale za to szczery i życzliwy. Jego córka ugościła ich mocnym trunkiem, ale Silia grzecznie podziękowała. Picie alkoholu od świtu nie kojarzyło jej się z niczym pozytywnym. Jej ojczym miał taki zwyczaj i skończył na samym dnie. A Silia nie chciała robić nic, co choć odrobinę mogłoby ją do niego upodobnić.

Rozmowa potoczyła się nad wyraz szybko, szczególnie od momentu kiedy Bethy wypaliła kwestię o domniemanym „wykorzystaniu i porzuceniu” dziewczęcia przez Leonardo. Gdy Joisan wybiegła z płaczem z izby Silia przewróciła tylko oczami :
- Cudownie Bethy, cudownie. Wygląda na to, że zgadłaś o co się rozchodzi! Gratuluję wyczucia i taktu...

Minillo pojawił się po chwili. Zachował spokój, ale nie wyglądał jakby był w humorze do dalszej pogawędki. Co by nie mówić i tak byli w oczach szewca już przegrani. Przypieczętowali swój los w chwili, gdy doprowadzili jego córkę do łez. Zresztą, czy można było mu się dziwić? Zasługiwali na to by ich teraz wyrzucił za próg. Dlatego Silia nawet nie starała się tłumaczyć, bo to, w jej mniemaniu, i tak zdane było z góry na niepowodzenie. Szybkim krokiem skierowała się po prostu do wyjścia.

- Wybacz nam panie Hardsson - powiedziała tylko z nieskrywanym żalem - Nie ma dla nas wytłumaczenia i rozumiem, że właśnie zrównaliśmy się w twoich oczach do wielkości karaluchów. I trudno cię za to winić. Eh, czasem się chce dobrze a wychodzi odwrotnie. Przepraszam cię panie, niemniej chciałabym zadać ostatnie pytanie. Później opuścimy twój dom i więcej nie będziesz nas musiał oglądać. Powiedz proszę tylko, gdzie mogę znaleźć arcymaga Midd, Martusa Kallora. Wytłumacz choć oględnie drogę i już nas tu nie ma.

Znać drogę, to zapewne jedno, a dostać się przed obliczę tak szacownej persony, to już inna kwestia. Silia obawiała się, że może to niemal graniczyć z cudem. Ale spróbować trzeba. Tylko jak sprawić by ktoś o pozycji arcymaga zechciał do siebie dopuścić grupkę dzieciaków ze wsi na końcu świata? Sprawę trzeba będzie dobrze przemyśleć. Może gdyby jakiś strażnik zaniósł mu prośbę o rozmowę i pokazał jej pierścień? Zapewne Kallor znał strażnika wieży, może więc widok herbu Ellendila wkupi ich w łaski czarodzieja?
 
liliel jest offline