Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-01-2009, 15:30   #180
Waylander
 
Waylander's Avatar
 
Reputacja: 1 Waylander jest na bardzo dobrej drodzeWaylander jest na bardzo dobrej drodzeWaylander jest na bardzo dobrej drodzeWaylander jest na bardzo dobrej drodzeWaylander jest na bardzo dobrej drodzeWaylander jest na bardzo dobrej drodzeWaylander jest na bardzo dobrej drodzeWaylander jest na bardzo dobrej drodze
Dekares zacisną tylko zęby kiedy żak tak opryskliwie przyją jego ofertę pomocy, ostatnią rzeczą jakiej potrzebowali była kłótnia podczas bitwy.

W trakcie opatrywania rany towarzysza nawet nie zauważył przelatującej strzały która o mało nie zakończyła jego żywota.

[Rzut w Kostnicy: 28] rzut na unikniecie

Za to zareagował na znajomy, mrożący krew w żyłach, charhot i następujący po nim odgłos padającego ciała za swoimi plecami.
Ruszył na złamanie karku w kierunku trafionego maga, dopadł do niego i zaczął go ratować, widział okropna ranę gardła i oczy których tęczówki uciekły pod czaszkę pozostawiając na swoim miejscu nic nie widzące białka. Jednak nie podawał się aż do chwili kiedy odniósł delikatnie głowę Arcagona aby ujrzeć że strzała zgruchotała magikowi kręgi szyjne, jego towarzysz był martwy zanim jego ciało upadło na pokład.

Dekares wcześniej nie zdawał sobie sprawy że jest tak bliski załamania, o mało nie padło zrozpaczony na pokład bok martwego maga, ostatnie dni dotknęły go straszliwie, jednak jeszcze do teraz nie zdawał sobie sprawy jak druzgoczący wpływ miała na niego śmierć dawnych towarzyszy.
Towarzystwo z jakim przyszło mu pracować nie w pełni przypadło mu do gustu, prawdę mówiąc ani trochę nie polubił zarówno zabitego maga ani rannego studenta, obserwując ich widział na ich twarzach i w zachowaniu tak bardzo znienawidzone przez siebie poczucie wyższości i zarozumiałość.
Mimo tego obiecał sobie że nie pozwoli aby którykolwiek z jego towarzyszy zginą podczas tej wyprawy, nawet gdyby miał to przepłacić własnym życiem.
Był żołnierzem i jego los był przypieczętowany, na pewno jego żywot zakończy się na jakimś polu bitwy, tutaj czy gdzieś indziej to nie miało znaczenia, nie mógł oczekiwać więcej ani nie liczył na więcej. Ale jego towarzysze na pewno nie chcieli tu ginąć mieli swoje plany które z pewnością nie kończyły się na tej barce, dlatego chciał ich chronić za wszelką cenę.
"I już ich zawiodłem, w pierwszej potyczce"-Przeleciało przez jego głowę.

Możliwe że Pozostałby w tym stanie klęcząc ubabrany krwią Arcagnona nad jego ciałem przez długi czas, nie zwrócił nawet uwagi na krzyk krasnoluda. Jednak po chwili dotarło do niego że inni też byli ranni i potrzebują pomocy,a gobliny mogą zaraz powrócić .

Szybko polecił dusze Arcagona Sigmarowi bądź jakiemukolwiek innemu bogowi któremu oddawał część, po czym podniósł się wziął swoją rusznice i pomógł iść bardo(przede wszystkim ułamał ostrożnie drzewiec strzały aby nie powodowała dalszego bólu podczas marszu, a przede wszystkim poruszona nie uszkodziła kości).

Kiedy weszli do stanicy rozejrzał sie po niej pobieżnie jego uwagę przykuły najpierw dzieci siedzące pod ścianą oraz ranny mężczyzna, po tym dopiero rzucił okiem na dziwne rusznice.

Słowa krasnoluda tylko potwierdziły jego spostrzeżenia co do ran odniesionych przez mężczyznę, szybko wyrzucił z siebie kilka sugestii i poleceń do reszty, które raczej nie pozostawiały złudzenia że należy je traktować jako rozkazy na polu bitwy:

-Potrzebuje kogoś kto się zna leczeniu, sam mogę nie podołać ranie tego biedaka-spogląda przez chwile na resztę po czym niezależnie od tego czy ktoś się z głosi czy nie ciągnie dalej-Świętą prawda Panie Aldonie tę cholerne gobliny mogą wrócić w każdej chwili, prosiłbym Pana o pokazanie nie potrafiącym się posługiwać bronią palną jak ładować rusznicę, musimy być gotowi na powrót wroga-z obrzydzeniem spojrzał na Magnusa bawiącego się nieznaną rusznicą niczym nowo otrzymaną zabawką.
"Drań bardziej przeją się kawałkiem drewna i metalową rurą niż śmiercią towarzysza!"
Dekares zauważył tą obojętność już na barce ale teraz miał potwierdzenie, wiedział że tacy ludzie są słabym ogniwem w grupie, obiecał sobie że jeśli przez studenta ktoś zginie to osobiście wypruje mu flaki!

Kiedy usłyszał słowa Thomasa na temat "prostoty"obsługi broni palnej szybko zripostował-Panie Thomasie gdyby iść Pana sposobem myślenia to ja powinnem podejść do strzelnicy powiedzieć hokus pokus i spalić cały ten las razem razem z goblinami przecież czarowanie tez jest bardzo proste-w słowa żołnierza nie było żadnej zgryźliwości czy przytyku po prostu stwierdzał fakt że strzelania z rusznicy wcale nie jest takie proste.

Po tym poprosił barda aby usiadł gdzieś i zaczyna opatrywać jego stopę,wiedział że mężczyzna na posłaniu jest ciężko ranny ale musiał najpierw przywrócić lżej rannego barda do "stanu użyteczności" albo przynajmniej zapobiec pogorszeniu się stanu rannego,aby nie stracic kolejnej pary rak potrzebnej do ewentualnej obrony. Jeśli ktoś zadeklarował się do pomocy z rannym to prosi o asystę.

Rzut na leczenie [Rzut w Kostnicy: 47]
 
__________________
Wojownik, który działa z pobudek honoru, nie może przegrać. Jego obowiązek to jego honor. Nawet jego śmierć -jeśli jest godna- jest nagrodą i nie może być porażką, gdyż jest efektem służby.Dlatego pełnijcie swoje powinności z honorem, a nie poznacie, co to strach.Roboute Guiliman Patriarcha Ultramarines

Ostatnio edytowane przez Waylander : 10-01-2009 o 15:42.
Waylander jest offline