Wątek: Deus le volt
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-01-2009, 13:49   #264
Arango
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze


Szli aleją, wokół której stały rzędem kolejne monumentalne grobowce kryjące sławnych wojowników. Angus co chwilę okrzykiem podziwu i zdumienia kwitował odczytanie kolejnych inskrypcji. Zdawał się nie zwracać na nic uwagi, ale Torwaldo pilnie wszystkiemu sie przypatrywał.

Sklepienie groty tak wysokiej, że nie mogły go dojrzeć ludzkie oczy zasnuwały ciemne chmury, gdzieniegdzie tylko jakby rozdarte podmuchem wichru ukazując zielonkawa poswiate. Ale on nie czuł na twarzy najmniejszego nawet powiewu, nie drgnął tez ani jeden liść pod ich nogami.
No własnie. Liście. Pod ich stopami zalegała warstwa brązowych płatków, a nie widzieli dotąd ani jednego drzewa. Giermek gotów byl nawet pomysleć, ze z glodu cos mu sie roi już w głowie. ale były one jak najbardziej namacalne (nawet pachniały lekko mokrym lasem, gdy zblizył je do nosa, jakby zapowiedzia jesieni).
Wytarł w ręce nogawice i ruszył za rycerzem.

Grobowce zostały w tyle, ostatnie dwa, jeszcze nieukonczone jakby czekały na przyszłych lokatorów. Przed nimi otwierało się szerokie pole, ktorego kraniec ginał w ciemnościach.
Chmury jakby sie skłębiły, zwarły w sobie odsłaniając emanujący zielenią niebioskłon. W mdłym świetle odcinała się kilkadziesiat kroków przed nimi klecząca postać.





Angus zblizył sie do niej zauwazajac ze zdumieniem że to ... kobieta. Zszokowany milczał słuchajac słów modlitwy plynacych z ust kleczącej. W końcu dzuiewczyna skończyla i zwracając twarz w strone rycerza rzekła.
- Witaj szlachetny panie. Zwa mnie Gwenadrath cap Ilister. Moim ojcem jest Monagh, tan Irlandczyków. Święci Pańscy przywiedli mnie to w miejsce, gdzie bronię grobów szlachetnych chrzescijańskich rycerzy. To moja misja i powołanie. Lecz ramię moje słabnie. Dlatego proszę się rycerzu w imię świętej Cecylii i świetego Jerzego byś mnie wspomógł w tym dziele.

Spojrzała na Mc Kaya, a ten uczuł, jak wzrok panny przewierca go na wylot. Jednocześnie wspomniał stare opowieści snute przez dziada o tym jak pochodza od Rycerzy Okragłego Stołu, o ich czynach i bohaterskiej śmierci.

- Oto i on, mój przeciwnik - wskazała na jezdzca, który zda sie wychynał z ciemnosciach. Wydawało sie, że otacza go krwawa, żarząca sie poświata. Spiął rumakai uniósł zębate ostrze, jakby szydząc z wrogów.
Dziewczyna uniosła sie z klęczek i chwyciła za oreż.
- Oto i czas walki nadszedł. Czas znowu bronic grobów tych, co padli poszukując Kielicha z krwią Zbawiciela.
Nałozyła hełm i pewnym krokiem ruszyła ku oczekującemu ja przeciwnikowi.





Torwaldo nic a nic nie rozumiał sie na tych sprawach. Jakaś Cecylia (chyba nie mówili o jego ciotce, kulawej Cecylii zwanej przez wszystkich wiedzma ?) i inni, ktorych imion nie mógł spamietac. To rzeczy dziwne i za trudne jak jego glowe. Dziwni to byli rycerze, nie to co szlachetny pan Reinfrid.
Na wspomnienie Hrabiego, aż łzy zakręcily mu sie w oczach. Ale przypomnialo mu się co krzyczał do niego pan na Gravinie, nim ruszył w ostatni bój. Splunął, smarknał i wytarł nos rekawem. Musi być dzielny, w koncu jest już rycerzem.

Nie oglądając się więcej ruszył ku majaczącemu, skrytemu w ciemnosciach zamkowi. Nie wiedział skąd, ale wiedział, ze tam prowadzi go droga (no i pan Hektor, który znów sie pojawił, ale jakoś tak milczacy był i zwiewny).


 

Ostatnio edytowane przez Arango : 11-01-2009 o 19:05.
Arango jest offline