Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-01-2009, 15:32   #201
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
WSZYSCY

Piotruś Pan patrzył to na piszczących z radości maluchów, którzy zajmowali miejsca w samolocie, to na Kate. W jego oczach coś się czaiło... coś... dorosłego, jednak żadne z dzieci nie zwróciło na to uwagi – byli zbyt podnieceni perspektywą lotu i pożegnania kolegów.

Kiedy wszystko było już gotowe, pasy pozapinane, a Kate z miną naprawdę szczęśliwego twardziela zarządziła start, Piotruś wspiął się do okienka samolotu i podał dziewczynie małą karteczkę.

- Przeczytaj, gdy zobaczycie swoich kolegów. Nie wcześniej i nie później. – chwilę spoglądał w jej oczy, po czym zwrócił się do reszty – Powodzenia, bawcie się dobrze... zawsze się tak bawcie!

I zniknął.
Jake ani inni nie przejęli się tym zbytnio, Piotruś przecież ciągle ich zadziwiał.

Ze straszliwym hukiem silniki rzężąc i dławiąc się odpaliły, maszyna powoli wytoczyła się z hangaru. Nabierając prędkości coraz bardziej zbliżała się do krawędzi grani.

- No dalej, mała... – szepnęła Anderson przez zaciśnięte zęby. - W chmury szczury!

- Mamoooooooooo! – krzyk O’hrurga poniósł się echem, gdy samolot wzbił się ostro ku górze.

Lecieli.
Naprawdę lecieli!

Kate trzymała stery pewnie, zadowolona, że udało jej się ustabilizować lot. Tommy, Jake i Peter co chwila wyglądali przez okno i machali wyimaginowanym przyjaciołom z wyspy. Ci zresztą bardzo często odmachiwali, jeśli tylko mieli czym, coś przy tym wesoło pokrzykując.

Ponieważ maszyna była stara, to też jej tempo lotu nie można było nazwać kosmicznym. Kwadrans zajął czwórce śmiałków przelot nad sama wyspą, dopiero potem wzlecieli nad szerokie wody oceanu.

- Obserwować, wypatrywać i meldować! – zarządziła twardo Kate, również ciekawie wyglądając co chwilę przez szybę.

- Oooo tam widzę konia morskiego! – zachwycił się Peter, przez co Tommy nie chciał być gorszy i podjął wyzwanie.

- A ja tam stado syren, taaaakich pięknych!

- A ja... ja widzę Trytona!

- A ja taaakiego wypasionego Krakena, właśnie czai się na... na naszych przyjaciół. Patrzcie, tam są! Oho, Kraken chyba sobie upatrzył Straffey'a, musimy im pomóc!


Ich pilotka słuchała jednym uchem, jej uwaga skupiła się bowiem na karteczce, która zgodnie z prośba Piotrusia dopiero teraz przeczytała.

Cytat:
Paliwa nie starczy na więcej niż jeden lot. Zabierzcie więc swoich przyjaciół i wracajcie do świata dorosłych. A gdybyście kiedyś któreś z was chciało wrócić, pamiętajcie drogę:

Skręć w prawo,
Potem w lewo,
A potem prosto,
Prosto aż do gwiazd!


W Nibylandii zawsze będziemy na was czekać.

PS
Nigdy Cię nie zapomnę Wando.
Dziewczynka przeczytała tę wiadomość na głos omijając tylko ostatni wers i poczuła, jak znajoma wilgoć napływa jej do oczu.
Zapadła w kabinie cisza.

- Kraken, musimy uratować tamtych! – odezwał się pierwszy Tommy, przypominając przyjaciołom o zagrożeniu.

- Krakena nie ma. – odpowiedział na to martwym jakby głosem JakeTo tylko potwór z bajek... Nie istnieje naprawdę.

I faktycznie, bestia zniknęła.

- Wciągnijcie tamtych na pokład, widziałam linę w śmieciach przy tylnim siedzeniu.
– głos Kate również był matowy.

Gdy wreszcie Lane, Straffey, Kent i Wolf znaleźli się na pokładzie, zauważyli nietęgie miny swoich ratowników. Na pytanie zaś „co się stało” O’hrurg wybuchnął niepohamowanym płaczem.

- To... to koniec...chlip... przygody.



Piątek, 5:32pm
Cieśnina Florydzka, Lotniskowiec marynarki wojennej Stanów Zjednoczonych „Esmeralda”



Dlaczego w głowie tak huczy?
Straszny ból rozrywał czaszkę na tysiące kawałków wciąż i wciąż, bez końca. Powieki ciążą jakby były z ołowiu, zaś całe ciało zupełnie wypruto z energii.
Co się stało?

- Panie majorze? – głos dochodzący z bliska sprowadził kolejną falę igieł, które wbijały się z wściekłością w skołatany umysł.

Wreszcie jednak wysiłkiem woli udaje się podnieść jedną powiekę... Ach, światło! Niech przeklęte będą wszystkie świetlówki świata!

- Panie majorze, słyszy mnie pan?

Kolejna katorga i Peterowi udało się skinąć głową. Jego oczy wreszcie były otwarte, choć wzrok wciąż mocno się mącił. Mimo to jednak mężczyzna, który pochylał się nad nim wydawał się zupełnie obcy.

- Panie majorze, jestem komandor Gendo Matinsson, znajdujemy się teraz na dowodzonym przeze mnie lotniskowcu „Esmeralda”. Zauważyliśmy pana i pańską załogę w rozbitym wraku samolotu niedaleko Wysp Bahama. Łącznie osiem osób. Kiedy powiadomiłem o was dowództwo, zdradzono mi część informacji o waszej misji. Bardzo się cieszę, że udało się panu i pańskim żołnierzom opuścić wyspę przed bombardowaniem. Ponoć zresztą jakieś cuda się tam działy, ale wreszcie udało się ja zatopić...

- Ja...Peter usilnie starał się odtworzyć wydarzenia, ale napotykał jedynie na pustkę i ból - Ja... nic nie pamiętam.

- Oj, proszę się nie martwić. Co prawda, pańscy ludzie mówią to samo, ale to może być po prostu wynik szoku. Na pewno ktoś z was sobie przypomni w końcu, bo to by było naprawdę dziwne... też nie znaleźliśmy żadnego sprzętu ani notatek przy was, a niektórzy byli po prostu no cóż... jak ich pan Bóg stworzył. Ach, jedną tylko kartkę znaleźliśmy przy kobiecie, ale to jakiś bzdurny wierszyk tylko. Oto ona.

Ponieważ O’hrurg nie był w stanie unieść ręki, komandor przytrzymał mu świstek przed oczami.

Skręć w prawo,
Potem w lewo,
A potem prosto,
Prosto aż do gwiazd!



***

Chociaż misja wojskowa zbombardowania Kochi-Tichi zakończyła się powodzeniem i miejsce zostało zrównane z ziemią, to bynajmniej nie przyczyniło się to do rozwiązania Zagadki Trójkąta Bermudzkiego. Po roku spokoju znów zaczęły – nieco rzadziej – ginąć w tamtym obszarze okręty, a czasem i samoloty.

Amerykański brukowiec opublikował zresztą w tym czasie sensacyjną opowieść o grupie płetwonurków, którzy nurkowali w tamtym obszarze i zauważyli pod wodą w oddali ogromną kulę (wielkości wyspy) tlącą się gamą różnych barw. Kiedy jednak chcieli do niej dotrzeć, prąd oceaniczny co rusz ich porywał i oddalał od znaleziska.
Sensacja jednak szybko umilkła, bowiem grupce śmiałków straż tamtejszych wód od razu wytoczyła sprawę za nielegalne nurkowanie.

Tak też kończy się nasza opowieść o Fontannie Młodości, a raczej jej rozdział, bo prawdziwe opowieści... nigdy się nie kończą.

[media]http://www.youtube.com/v/5czNM1OTYno&hl=pl&fs=1[/media]
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline