Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-01-2009, 16:28   #542
Blacker
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Był gotowy do walki, jeśli Almanakh nie ustąpi. Nieważne, w jakim celu przybyła nikt kto atakuje chaos nie ma prawa ujść z życiem. Czy to był demon z innego świata, czy wojowniczka światła nie miało najmniejszego znaczenia. Kto jak kto, ale on nigdy się nie podda, nie ustąpi. Taki był właśnie jego wybór, jego Wolna Wola.

***

Mgły chaosu zachichotały cicho. Wśród kłębów fioletu otwarło się oko, tak fioletowe jak sam chaos. Kpiący uśmiech rozciągnął się ukazując białe zęby

- By Azmaer odłożył miecz, trzebaby mu odciąć rękę którą go trzyma. Jeśli mnie obserwowałaś to powinnaś to sama wiedzieć. Jest Taki jak ja

***

Azmaer uśmiechnął się złośliwie do Almanakh

- Nie obchodzi mnie, po co tu przyszłaś. Powinnaś znać te słowa

As long as a single one of us stands...
We…
Are…
Legion…

- Tak samo jak nauczył mnie mój ojciec, tak samo jest z fioletem. Każdy z nas jest jego częścią, nieoderwalną od reszty. Egzystencja Ritha również mnie drażni, jednak będzie on żył tak długo, jak będzie on potrzebny. Czy ty stałabyś z boku gdybym mordował wojowników światła? Choć to prawa... TY zapewnie nie mieszałabyś się skazując ich na zagładę, jak tamtych - wskazał lekko głową na pobojowisko - W tym tkwi różnica. Chaos nie porzuca. Poza tym nie kłam, że nie zależy ci na żywym ogniu, bo nie zostałabyś przeze mnie złapana za rękę, jak złodziejaszek na targu

***

- Nieźle to wymyślił, sama przyznaj. Niezależnie od wyniku i tak zawsze Azmaer wygra. Jeśli zwycięży Rith to fiolet zyska pełną kontrolę nad artefaktem. Jeżeli to Levin będzie górą Rith zginie, co wyeliminuje zbędny element bez brudzenia rąk Azmaera. Artefakt w takim stanie nie jest nam dłużej konieczny, więc sytuacja jest dla nas wręcz idealna... Nie będę się martwił o ten chaos, że stąd odejdę. Zachowanie Azmaera jest najlepszym dowodem, że zostanie on w dobrych rękach. A jeśli będzie gorzej... To najwyżej złożę tu wizytę. Ja, lub ten którego mam zamiar stworzyć

***

Krótką chwilę po zniknięciu Barbaka na polu walki pojawił się Astaroth. Zjawił się obok zwłok Waldorffa, jedynego który tak naprawdę był mu towarzyszem. Szkoda było mu, że to właśnie on poległ jednak wiedział doskonale, że była to dobra śmierć. Odzyskał honor i duszę, co było dla niego chyba najważniejsze. Miał nadzieję, że jeśli tylko Moradin istnieje to Waldorff już się z nim spotkał. Miał zamiar odejść, tym razem na zawsze opuszczając ten wymiar gdy jego uwagę przykuł ruch na polu walki. Był pewien, że wszyscy polegli jednak okazało się, że Kejsi wciąż żyje. I na dodatek zajmuje się konającym drowem. Według jego rachunków to już trzeci mężczyzna, na którego sprowadziła śmierć. Niezły wynik jak na trzynastolatkę. Astaroth zbliżył się do niej na odległość pięciu kroków i zaczął delikatnie bić brawo

- Widzę, że jednak jedna z moich bestii ocalała! Tak to się kończy - wskazał na pobojowisko - gdy się mnie wyzywa do walki

***

Choć Rith był przerażony, to jednak wiedział, że walka jest nieunikniona. Jeśliby tylko spróbował odmówić Azmaer skorzystałby z okazji i zabił go. Miał pełną świadomość, że niezależnie od tego co zrobi będzie źle. Jedyną opcją była walka, w której musiał zwyciężyć by zachować się dłużej przy życiu. Oddał Żywy Ogień Kirennie i rzucił się z pazurami na Levina
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett

Ostatnio edytowane przez Blacker : 12-01-2009 o 16:42.
Blacker jest offline