Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-01-2009, 21:41   #303
Zak
 
Zak's Avatar
 
Reputacja: 1 Zak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znany
-Gdzie się podziewasz, przyjacielu…- myśl ta nie raz przemykała w głowie Sokolnika, gdy wpatrywał się w spowite ciemnymi chmurami niebo, podczas nocnych spacerów i łowów.
Smutek, tęsknota- te uczucia towarzyszyły mężczyźnie od dłuższego czasu. Wszystko przez tą pogodę i nastrój panujący wśród jego kompanów. Coraz częściej zamykał się w sobie, wspominając nie tylko stare, lecz i te nowsze czasy. Miejsca, osoby, rozmowy, doświadczenia. To one trzymały w nim teraz ducha i motywowały go do dalszej wędrówki.

Na widok bagien, Manfennas poczuł się zmieszany. Z jednej strony w jego sercu zawitała nadzieja, że lada dzień ujrzą pierwsze światła miasta, że już niedługo będą mogli odpocząć od tej długiej, monotonnej i nużącej wędrówki. Pozostanie w jednym miejscu dawało też większą nadzieję na to, że Avargonis znajdzie drogę i w końcu wróci do Manfennasa.
Z drugiej strony… Na bagnach nigdy nic nie wiadomo. Wędrówka może potrwać jeszcze nawet kilkanaście dni a w takim miejscu przez wieki mogły się lgnąć najróżniejsze dziwactwa. Oby odnaleźli drogę jak najszybciej.

Tej nocy Sokolnik trzymał się razem z towarzyszami. Nie miał ochoty oddalać się od przyjaciół, jak zwykł w to robić przez ostatnie tygodnie.

-To mi się nie podoba- mruknął. Złe przeczucia nie opuszczały go ani przez chwilę. Jakby wiedział, że coś ma się wydarzyć. Jakby tego było mało, Galdor ruszył na zwiad, znikając w ciemności. Sokolnik skupił się na otoczeniu, nasłuchując dźwięków otaczającej ich przyrody.

Wszystkie dźwięki zlewały się ze sobą. Szyderczy śpiew ptaków, ropuchy, żaby i dźwięk końskich kopyt, co jakiś czas plaskające o podmokły grunt.
Starania Balthima rozpalenia ognia skończyły się porażką. Nic dziwnego- już po kilku chwilach przebywania w tym miejscu, wszystkie rzeczy były przemoczone.

Cały ten ponury obrazek został zakłócony przez ryk osła, który przez dłuższy czas zachowywał się spokojnie. Zwierze zerwało się i uciekło w mrok, niepokojąc dodatkowo i tak niespokojne już konie.

Manfennas natychmiast odsunął się kilka kroków w tył i wyciągnął miecz. W tej samej chwili do uszu mężczyzny dobiegł urwany głos krasnoluda, który ucichł tak szybko jak się zaczął.
Po kilku sekundach Sokolnik ujrzał wielką, obrzydliwą ropuchę. Otworzyła paszczę, wnętrza, której dobiegł krzyk ich towarzysza.

- Manfennasie, my odwrócimy uwagę tej ropuchy, a ty ją zajdź z tyłu!- łowca skinął głową na krzyk hobbita, lecz ruszył dopiero gdy dwójka przyjaciół rzuciła się na bestie.

Starał przemknąć możliwie jak najszybciej i jak najciszej, aby znaleźć się za przeciwnikiem. Wiedział, że nie może wyprowadzić pchnięć bezpośrednio w tułów, ponieważ gdzieś tam jest jego druh. Gdy znalazł się na dogodnej pozycji skoczył do przody i szerokim zamachem skierował ostrze w kończynę ropuchy, aby ją odciąć. Kiedy ją unieruchomi to oni przejmą inicjatywę.

-Celujcie w ślepia! – krzyknął do malców.- Trzymaj się przyjacielu- mruknął myśląc o tkwiącym w środku krasnoludzie.

Najpierw trzeba ją obezwładnić, dopiero potem zastanowić się jak wydostać Balthima ze środka
 
Zak jest offline