Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-01-2009, 21:24   #546
Szarlej
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Levin szedł wymachując kijem, oręż śmigał w rękach wojownika zostawiając tylko ogniste smugi, na twarzy Ritha wykwitł strach.
-Zginiesz demonie.
Na twarzy druida nie pokazała się ani jedna emocja. Ciągle było widoczne cierpienie i to nie te fizyczne.
Demon skoczył na niego z pazurami, mężczyzna nie unikał, gdy tamten był blisko zamachnął się. Blada twarz odskoczyła do tyłu, ze zmiażdżonych ust posypały się białe zęby.
I znowu żadna nowa emocja nie wykwitła na twarzy mężczyzny.
-Mówiłem.
Głos był obojętny. Kolejny cios był wymierzony prosto w tchawicę przeciwnika. W momencie gdy druid wziął zamach walczących otoczyły płomienie, ściana ognia osłoniła ich przed wzrokiem obserwatorów. Miała opaść gdy zostanie tylko jeden.
Demon mógł obserwować oczy Levina w których płomień, który palił się do tej pory zamienił się w pożar. Ten pożar zapowiadał wiele, mówił wiele ale nic co by pomogło Rithowi.
Na ułamek sekundy świat się zatrzymał. Stali tak. On, bounder Żywego Ognia, z płonącym kijem, jedynie w spodniach pokrytych błotem i krwią, zresztą jak cale ciało mężczyzny i on, niegdyś wyższy demon, jedna z silniejszych person, teraz zdegradowany do roli mniejszego demona, opuszczonych przez swoich władców, skazany na śmierć z rak Levina lub Almanakh. A potem czas ruszył...
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline