Astaroth uśmiechnął się do Kejsi, kierując jednak uśmiech nie do chimery tylko do tego, z którym rozmawiał - I kto to mówi, co? Znam takich, co sami kładli się pod jej butem i jęczeli o więcej, a w chwilach zagrożenia przywykli chować się w ciałach innych. Myślisz, że zależy mi na utrzymaniu się na tej pozycji? Jeśli zmieni swoje zdanie i mnie dobije to trudno. Jej Wolna Wola. Ja się śmierci nie obawiam, w przeciwieństwie co do niektórych. Co do bolesności upadków kto jak kto, ale ty mnie nie powinieneś uczyć. Czy wdzięcznością nie była nasza walka? Wszakże nie patrzyłem na nią jak wszyscy, z podziwem i uwielbieniem tylko wyzwałem do pojedynku. Nie potrafię okazywać emocji inaczej, niż dzięki moim wiernym szablom. Co do czasów, gdy byłem maszyną do zabijania, to skończyły się one wraz z moją ostatnią walką. Co do bycia niepokonanym... Czasem trzeba przegrać, by móc być zwyciężyć. Nie zrozumiesz, czym jest walka dla samej walki, nie dla wygranej. Wiesz czemu? Bo sam z własnej woli wybrałeś słabość.
Chimera znikła, a Astaroth był nieco rozczarowany. Liczył, że porozmawia sobie z Kejsi, nie z tchórzliwym demonem ukrywającym się w niej, ale już trudno. To, że wyruszała zabić Barbaka było mu nawet bardziej na rękę. Wszyscy ci, z którymi podróżował zakończą swoje życia, dzięki czemu bez żadnych przeszkód będzie mógł odejść i zająć swoją nową pozycję. Radość nieco psuł fakt, że będzie jedynym który wie o tym zwycięstwie. Może to i lepiej? Będzie miał dość czasu, by delektować się nim w samotności
***
Azmaer przyglądał się zadowolony, jak Levin zgrabnie wywija kijem. Już po chwili Rith oberwał od druida kijem w twarz. Nie roześmiał się drwiąco z dawnego pana swojego Ojca tylko dlatego, by nie rozproszyć Levina. Wykrzyknął za to do Ritha - Gdzie się podziała twoja siła? Dalej, walcz z nim!
__________________ Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett |