William Leder - w turze 2. - Tak, jasne - kapitan Kętrzyński, bezpośredni przełożony Willa skrzywił się, ale nie dołożył żadnego komentarza. - Trać się. Will wyszedł ze szklanego boksu, prawie takiego jak na "amerykańskich filmach" i po raz kolejny usiłował w myślach wymówić to nazwisko... Gdy dochodził do swojego biurka był przy piątej próbie "Ketszy...". Zabrał kurtkę i rzucił w przestrzeń "Cześć". Jeorg pewnie i tak nie usłyszał mając słuchawki na uszach... Praktycznie wychodził, kiedy ze swojego gabinetu wypadł kapitan: - Will. Pozwól na chwilę. - wpuścił Ledera do boksu i zamknął drzwi. - Cośty kurwa zmalował? Popierdoliło cię niezdrowo czy jak? Do cholery jasnej, ja wiem, że Ty nie lubisz papierków, ja też nie, kurwa... Ale są granice! - Wyrzucił z siebie z prędkością karabinu maszynowego. Spokojnie, jakby bez emocji, ale Will wolał nie patrzeć w jego oczy... - Ale... co... ja... nie... - wydukał jak uczniak wyrwany do odpowiedzi z tematy, na który nic nie wie. - Nie dukaj mi tu tylko czytaj to co jest na monitorze mojego kompa!
Ekran pokazywał otwartego maila. Po odrzuceniu całego formalnego nagłówka i kilku sygnatur wewnętrznych przepisów całość można było streścić do: "W związku z rażącym naruszeniem wewnętrznych procedur dotyczących sporządzania raportów i prowadzenia dochodzeń; wydaję rozkaz odsunięcia aspiranta Williama Ledera od wszystkich prowadzonych aktualnie spraw i zawieszenia w obowiązkach - w trybie natychmiastowym". Pod spodem figurowała automatyczna sygnatura komendanta głównego Policji w Essen. - Kurwa. Leder. Masz u mnie zbyt wysokie noty. Więc spróbuję się rozeznać w sytuacji, a póki co... wyszedłeś dzisiaj wcześniej do domu więc nie miałem jak Ciebie zawiesić. A jutro masz grype i zadzwonisz rano, że jesteś chory... Jasne? A teraz wypad w podskokach, bo wyszedłeś 10 minut temu... |