Wątek: Złamany Świat
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-01-2009, 13:38   #122
AC.
 
AC.'s Avatar
 
Reputacja: 1 AC. nie jest za bardzo znanyAC. nie jest za bardzo znany
Ryjek (i Merlin i Erland - pod względem krajobrazu):
Jeśli spojrzysz na prawo i na lewo trawiasty korytarz wydaję się być identyczny czy to północ czy południe - to niekończąca się trawiasta równina o szerokości wahającej się od półtora do dwóch kilometrów.



Zdziczały sad za twoimi plecami w czasach swojej świetności wyglądał jak na poniższym zdjęciu jednak w tym momencie wszędzie są różnego rodzaju chwasty i krzaki (zniszczone przez łazika, w którym jechali ludzie od wieszania). Jedna ładna droga prowadzi wgłąb sadu podczas gdy inne tworzą istny labirynt:



W końcu po drugiej stronie trawiastego korytarza jest las, z którego przyszłaś z namiotami w stylu indiańskich tipi i zniszczonym łazikiem z CKMem. Widzisz tam pięć osób z czego tylko dwójka z nich jest nastawiona do ciebie przyjaźnie. Obóz jest większy od tego na zdjęciu jednak oddaje ogólną atmosferę tego miejsca.



Kucając zwróciłaś uwagę na kilka butelek piwa Żywiec leżące nieopodal w krzakach, a także na resztki wiśni. Po ilości piwa i śladów (wskazujących na dwie osoby) wynika, że czekali tutaj na kogoś. Może na tego, którego powiesili? Sytuacja u twoich kolegów wydaję się w porządku. Z południa zaczął wiać lekki wiatr przynoszący zapach spalenizny choć wcale nie widać żadnego dymu.

Merlin, Erland:
Ich twarze zdradzają radzieckosłowiańskie pochodzenie (jedna z tych twarzy ma kilka blizn zdradzających bliski kontakt z nożem) choć mówią w zwykłej polszczyźnie. http://www.rozanehmagazine.com/NoveD...c50-Soviet.gif Choć jednak najlepiej by pasowali do roli radzieckich żołdaków z Czterej Pancerni i Pies to jednak szmaty, które noszą nie są pozostałością po mundurach czy wojskowych uniformach. Kolor wyblakł już dawno temu, a ogólny brud zamazał symbole. Wszystko było tak zniekształcone, że dopiero po dłuższej chwili uzmysłowiliście sobie, że ich ubrania nigdy nie były normalne przynajmniej według standardów Polski. Nie mają nakryć głowy, ale mniej więcej tak wygląda ich strój:



Dwóch z nich (w tym ten, który przemawia) stoi i mierzy do was z PePeSz, gdy trzeci zabrał plecak Merlinowi i dokładnie was obu przeszukał. Stojący wysłuchali dokładnie słów Merlina, choć prócz wiadomości o doktorze nie dali po sobie poznać jakichkolwiek emocji. Informacja o doktorze sprawiła, że spojrzeli na siebie. Poczekali cierpliwie aż ten trzeci, najmłodszy z nich was przeszuka i zabierze plecak i diament doktora i dopiero znów jeden z nich zaczął mówić. Jego ton był przyjaźniejszy niż wcześniej.

Znikający szalony doktorek powiadasz? Ten diament nam się bardzo przyda, więc zabierzemy go co do plecaka, co tam mamy? - ten młody zaczął pokolei wyjmować przedmioty Merlina, prócz aparatów i baterii nic ich niezainteresowało - Te przedmioty też nam się pewnie przydadzą. Ogniwa energetyczne i elektromechanika. Do czego to służy? Sprzęt fotograficzny? Zabieramy to. - Merlin spróbował zaprotestować, ale człowiek z przeoraną twarzą (milczący do tej pory towarzysz mówiącego) podniósł lewą rękę w geście "stop" i odrobinę sepleniąc oznajmił:
- Czy ja wiem? Zależy mu na tym. - z tego co widzieliście nie miał obu górnych jedynek
- To może nam się przydać.
- Mamy diament. - gdy mała dyskusja między nimi zaczęła się przedłużać najmłodszy zostawił plecak Merlina i wstał mierząc do was ze swojej PePeSzy
- Zależy mu, darujmy sobie - dokończył miśkowaty sepleniak
- Dobrze. - ten, który wcześniej mówił do was, notabene ten z niezłą kolekcją szram na twarzy znów zwrócił się w waszym kierunku:

Zostawimy jednak te przedmioty zabierając jednak jedno z tych ogniw energetycznych. Nie jest zbyt dobre, ale to może wpłynąć na nasze życie. Diament oczywiście też bierzemy, zresztą nie jest wasz, a Ezekiela. Domyślam się, że nie ukradliście mu, więc pewnie zgubił. Dziwne też, że was nie zabił... choć w sumie niewiele na was mięsa. - uśmiechnął się krzywo, młody spakował cały plecak Merlina i położył go przy jednym z namiotów, po czym zaczął przeszukiwać szybko cały posterunek co jakiś czas patrząc w stronę Ryjka, która schowała się w krzakach więcej niż kilometr od waszego miejsca. Chyba wszyscy tutaj mają sokoli wzrok. - Przybyliście przez Astra Porta?

Zaprzeczyliście.

- Ach, kolejna partia ludzi. Świetnie. W czasach ewakuacji kolejni są przysyłani. Ktoś ma poczucie humoru. - chcieliście spytać o co chodzi, ale podniósł rękę, żebyście nawet nie otwierali ust - Śmiesznie się tłumaczycie. Nie wiem kto ich załatwił, ale naprawdę oszczędzam to nam czasu i dóbr materialnych. Cholerni komuniści już dawno temu zaczęli okupywać Astra Porta. Ci w lesie to pewnie... zresztą nieważne. Drapieżca załatwił jednych, a ktoś inny, podobny do was załatwił tych tutaj. I dobrze.

Młody gwizdnął, a z pomiędzy drzew wyszło jeszcze dwóch jegomości z karabinami snajperskimi, których wcześniej nie dostrzegliście. Obaj są wysocy, mierzą około dwóch metrów, poruszają się jednak na ugiętych kolanach i schyleni jakby trwał ostrzał. Bez słowa jeden z nich przesiadł przy zwłokach przy tipi najpierw lustrując przez lunetę teren, a potem celując w Ryjka, a drugi zniknął gdzieś za południowym tipi zapewne zabezpieczając teren i z tamtego kierunku. Mają chudsze twarze niż trójka, którą już trochę poznaliście.

Zanim odejdziemy. - "szrama" zwrócił się w stronę Erlanda - Czemu masz zawiązany materiał na głowie? Zdejmij to.


Memo, Mośko:
Wasz łazik nie licząc zgiętej blachy i braku kierownicy nadaje się do jazdy. W samochodzie znaleźliście jeszcze więcej kałasznikowów (trzy dodatkowe) i działającą małą radiostację wojskową.
 
AC. jest offline