Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-01-2009, 14:41   #50
kabasz
 
kabasz's Avatar
 
Reputacja: 1 kabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetny
W Thagorcie obowiązywały dwie grupy społeczne – stada oraz towarzysze. Życie tych pierwszych należało do sielankowych. Nie musieli obawiać się, że ktoś ich skrzywdzi. Nie w Thagorcie. Będąc członkiem stada miało się zagwarantowany immunitet, nietykalność. Nie dość, że żaden członek stada nie mógł skrzywdzić swych kompanów to również bezpieczne było przebywanie z innymi stadami. Członkowie różnych stad nie mogli krzywdzić się wzajemnie. W końcu Thagort nie miał być miejscem bólu i cierpienia lecz spełnionych nadziei. Nadziei o życiu w dostatku i harmonii. Pozbawionego bólu , cierpienia i śmierci. Takie przynajmniej było to miejsce dla Idvy i Ishtava. I chyba tylko dla nich. W rzeczywistości jeśli los sprawił, iż istota rozumna przebudziła się w Thagorcie jako towarzysz musiała znosić humory stad, być ich sługą i poddanym. Towarzysze nie mieli prawa głosu, stanowili tło. Tło, które mogło tylko obserwować i modlić się o zaskarbienie sobie łaski, któregoś z dzieci Idvy. Wtedy za ich przyzwoleniem mogli dołączyć do stada. Zdobyć bilet do lepszego życia.

Tyburcjusz Pizarro miał niekwestionowaną nieprzyjemność obudzić się w tym mieście jako Towarzysz. Nie pamiętał ile dni, miesięcy, lat trzymany był w tym miejscu. Czas w Thagorcie mija niespójnym tempem. Można przyrównać go do jazdy na rollercoasterze. Raz zwalnia, mija powoli tylko po to żeby zmylić swych mieszkańców, dać złudne poczucie bezpieczeństwa. Nim miną jednak sekundy nabiera zabójczego, szybkiego tempa. Wydarzenia zmieniają się jak w kalejdoskopie. Tyburcjusz nie pamiętał od kiedy więziony był przez stado Białego Kła. Nie pamiętał, życia jakie prowadził przed staniem się ubezwłasnowolnioną zabawką Lady Miji. Ciekawi was czemu ? Przytoczę najdelikatniejszy dzień z życia tego mężczyzny. A zrozumiecie w mig.

Lady Mija była kobietą – kotem. Posiadała wyraźnie wyprofilowane, kocie zwinne ciało. Dłonie oraz stopy zakończone kocimi pazurami. Ogon, spiczaste uszy oraz kocie oczy były również jej atrybutami. Należała do stada Białego Kła od dnia ich narodzin. Była wierna Lorencowi, stanowiła jego prawą rękę, wykonywała każde polecenie bez zbędnych pytań, przez co syn Idvy pozwalał swojej podopiecznej na bardzo dużo. Szczególnie upodobała sobie Tyburcjusza, był jej pokarmem, kochankiem oraz zabawką. Jako wampir Lady Mija lubiła poszaleć , kochała adrenalinę a przede wszystkim kochała wolność uczuć jaką dawała jej śmierć. Entuzjazmem lubiła dzielić się z Pizarro każdego wieczoru.


Jak co wieczór, Lady Mija weszła do małej celi w której przebywał Tyburcjusz.
- Tyburrrrrku, ocknij się najmilszy. Nie czas na sen.
Każde wypowiedziane przez Lady Mije „r” mruczało wraz z nią.
Podeszła do mężczyzny siedzącego na łóżku, jej biodra kołysały się lekko w rytm bicia jej serca a ogon falował raz w lewą raz w prawą stronę. Miała zdecydowanie dobry humor. Usiadła naprzeciwko Pizarro wyszczerzyła kły.

Lewą dłonią odgarnęła kosmyk włosów mężczyzny. Przybliżyła się do jego twarzy, rozmarzonym głosem stwierdziła.

- Mam ochotę dzisiaj na coś specjalnego, Lorence dał mi cały wieczór tylko z tobą. Sprawię, że nigdy nie zapomnisz tej nocy. Dam ci przyjemność jakiej jeszcze nigdy nie zaznałeś.

Mężczyzna milczał, przestał odzywać się do Lady już dawno temu. Jego głos sprawiał jej tylko przyjemność, a tego uczucia Tyburcjusz pragnął ją pozbawić.

Kobieta szarpnęła za koszulę mężczyzny rozdzierając cienki materiał. Zbliżyła usta do jego torsu, delikatnie całując jego skórę, wgryzała się raz po raz zadając ból i dreszczyk przyjemności.

Tak ! Mimo wszystko były momenty w których Pizarro odczuwał przyjemność płynącą ze spotkań z Miją. Zdarzały się rzadko, ale jednak stanowiły nieodzowną część ich znajomości.

Gdy członek Pizarro stawał się coraz większy, kocica rozpięła rozporek jego spodni, wysunęła zręcznie pytię Tybercjusza. Przybliżyła swe usta do główki i pocałowała ją, rozkosznie delektując się zapachem potu mężczyzny. To był dopiero początek namiętnej rozkoszy jaką doznawała tej nocy. Pazurkiem lekko rozcięła skórę napletka, zdzierając naskórek mężczyzny , nie odezwała się ani słowem. Niczym zauroczona patrzyła na jego ciało, mięso, krew oraz dreszcze jakie targały ciałem jej Towarzysza. Pozbywszy się niechcianej osłony przybliżyła swoje usta do jego ciała i delikatnie sączyła krew. Tybercjusz był w niej cały. A Lady Mija rozkosznie spijała szkarłatny płyn.

Rozumiecie teraz o czym mówię ? Dobrze, zatem nie zdziwią was czyny Tyburcjusza, kiedy nastała walka z hydrą. Wezwano wtedy każdą żywą istotę zdolną do walki w Thagorcie. Czemu ? Hydra potrafiła zabić każdego członka stada. Potrafiła odebrać życie w tym miejscu. Nic więc dziwnego, że przyzwyczajeni do nieśmiertelności członkowie stad szybko przekonali się o tym, jak kruche jest życie. Podczas pojedynku z Hydrą wielokrotnie polała się krew.

Mike odzyskawszy świadomość w swoim ciele ze zdziwieniem zobaczył, iż na przeciwko niego stoi jego ojciec ! W rzeczywistości maska jaką założył na siebie Jonathan zmieniła nie tylko jego twarz, ale także i ciało. Mike zdołał usłyszeć ostatnie zdanie wypowiedziane przez swojego ojca.
Oboje wiemy, że nie chcesz tego zrobić, Mike.
Problem w tym, że Mike czuł nieodpartą pokusę pociągnięcia za spust.

Trupia głowa oderwała wzrok od Dominique spojrzała na toczącą się walkę wewnątrz stada Białej róży. Z zadowoleniem patrzyła jak Mike celuje do Jonathana. Powoli zaczynała też gromadzić napalm w swoich nozdrzach. Nie śpiesząc się ruszyła w kierunku dwójki mężczyzn chcąc spalić ich żywcem. Jonathan miał ważniejsze problemy na głowie niż zbliżająca się trupia głowa hydry. Nic więc dziwnego, że póki co jej nie zauważył.

Aleksandra wpadła na genialny plan w swej prostocie. Po co atakować wroga ? Skoro można nakłonić go do poddania się, zaprzestania walki. Niestety jej dar nie zadziałał, do umysłu czarnoskórego mężczyzny nie dotarły żadne myśli dziewczyny. W tym samym czasie z ran trzymanego przez hydrę nieprzytomnego Reynolda stróżka krwi popłynęła do przełyku potwora.

Dominiqe w spojrzeniu głowy myśli odnalazła swój własny wizerunek. Tak, najokrutniejsza z głów zwróciła się przeciwko kobiecie. Córka Idvy schowała łuk, wyjęła swój nóż znaleziony w markecie. Chwyciła go pewnie lewą ręką, drugą zaś wyciągnęła przed siebie dając możliwość łatwego cięcia. Ostrze noża przyłożyła do prawej dłoni. Podniosła go w górę, tak żeby łatwo wykonać cięcie. Jednym szybkim machnięciem przecięła ze świstem powietrze. Z jej nadgarstka polała się krew.

Charles oprócz nóg potwora ujrzał wielką jego głowę. Głowa ,na której wisiał rzucony przez niego sznur, skuliła się . Czekała cierpliwie cały czas, aż mężczyzna odzyska przytomność. Tylko po to, żeby był świadomy, gdy ta go pożre. Jedno klapnięcie szczęk wystarczyło żeby podzielił los Reynolda. Mężczyzna zdołał tylko przeciągle wrzasnąć. Zęby gadziej głowy przebiły jego wnętrzności. Polała się krew.

Reynold gdy odzyskał świadomość, wrzucił tabletki oraz bandaż do przełyku hydry. Było to błyskotliwe posunięcie z jego strony. Bandaż zatrzymał się jednym końcem na podniebieniu potwora, drugi zaś powędrował przełykiem w nieznane. Głowa hydry poczęła kaszleć, szarpać się we wszystkie strony. Dzięki tabletkom jej ruchy były coraz bardziej spokojne, wyciszone. Nie miała szans, po kilku sekundach zabrakło jej powietrza, padła nieprzytomna na ziemię.

Nadzieje na zwycięstwo przyniósł cierń. Jednym z skutków użycia tej broni był fakt tracenia przez przeciwnika jego sił witalnych. Co w przełożeniu na ogromne cielsko hydry oznaczało utratę kolejnej głowy potwora, niczym zaraza słabość i śmierć rozchodziła się w jego ciele. Charles miał szczęście, głowa nie zdążyła podnieść go w powietrze, mimo ugryzienia i utraty swoich zdolności. Mężczyzna nie był tak pokiereszowany jak Reynold.

Tybercjusz podbiegł do Dominiqe w ostatniej chwili. Używając pośpiesznie swojej mocy, przekonał ją do powstrzymania się, przed odcięciem swojej ręki. Choć ostrze przecięło żyły, kości nie zostały naruszone. Tybercjusz skupił swą moc , poszukał w umyśle Dominiqe intruza jakim była jedna z głów hydry. Spokojnym tonem głosu powiedział tylko – Odejdź.

Dominiqe była wolna, odzyskała świadomość, ujrzała rozpływającą się w powietrzu głowę myśli. Oprócz tego dwie gadzie głowy również padły na ziemię nieprzytomne. Jakimś cudem udawało im się przeżyć. Kobieta poczuła coś jeszcze, przenikliwy ból prawej ręki oraz kogoś stojącego tuż za nią. Ciepły podmuch oddechu nieznajomej osoby, otarł jej lewe ucho.

- Nie bój się, nic ci nie zrobię. Czy wiesz gdzie jest Opiekun twojego stada ? Muszę się z nim zobaczyć, od tego zależy moje życie.


Julian jeszcze nigdy nie widział takiego objawu swojej mocy. Skupiwszy w swej duszy życiodajną energie, zamiast pozwolić przepłynąć jej do ciała poszkodowanej istoty. Na koniuszkach jego palców pojawiły się malutkie iskierki. Dosłownie poraził życiem spaloną istotę leżącą naprzeciwko niego. Stworzona przez niego życiodajna iskra przeskakiwała z ciała na ciało, dodając energii każdej istocie. Choć chłopak tego nie mógł zobaczyć. Usłyszał nieznajome jęki, skowyt, mruknięcia, szczeknięcia i wiele wiele innych odgłosów. Julian zainicjował odrodzenie.

Jedna z istot, która ocknęła się dzięki Julianowi podeszła do niego bezszelestnie. Chłopak poczuł jeszcze większe ciepło na swojej nodze. Coś się do niego przytulało. Coś ciepłego i przyjemnego w dotyku.


*Mike i Jonathan stoją naprzeciwko siebie. Pierwszy niech da posta Rewcio. Mike decyduje w kwestii postrzelenia swego ojca. Jest świadomy, jednak nadal na haju.
* Aleksandrze nie udało się dostać do głowy hydry.
* Julian zainicjował leczenie istot, wcześniej biorących udział w walce. Pomogą wam w następnym poście, na początek Lili może się pobawić pewnym BN.
* Reynold znokautował jedną z głów Gadzią Spadł na ziemię wewnątrz niej. Złamał kilka żeber. Jednak nadal żyje. Obrażenia jednak są poważne.
* Dominique oraz Tyb mogą sobie pogadać . Mają o czym, JW radzę się postarać z przekonaniem Dominique. Mija czeka Gdy rozpoczęła się walka z hydrą zostałeś uderzony czymś w głowę. Straciłeś przytomność. Obudziłeś się, widząc nowe stado walczące z hydrą. Czekałeś na odpowiednią okazję, żeby uratować komuś tyłek. Plan masz prosty, dostać się do tego stada za wszelką cenę. Pamiętasz swoje życie w realnym świecie , jednak przez fakt zabaw z Miją uważasz je za coś odległego. Jak dzieciństwo, pamiętamy tylko niektóre migawki.
* Charles został dziabnięty przez gadzią głowę. Charles również traci swoje zdolności, także mutacje. Głowa została zniszczona przez Cierń.
* Ogólnie zostały wam 3 głowy. Myśli, szybkości oraz trupia ziejąca ogniem.
 
__________________
The world doesn't need anything from you, but you need to give the world something. That's way you are alive.

Ostatnio edytowane przez kabasz : 15-01-2009 o 15:04.
kabasz jest offline