Cóż, faktem jest, że Mickiewicz wierszem pisał, a liryki zasady gramatyczne nie skuwają. Zaś przecinki i inne tego typu niepotrzebne ozdobniki wymyślono po to, żeby ułatwić komunikację. Nie rzucę teraz na żywca przykładem zdania, które przybrałoby pięć znaczeń, w zależności od wstawionych znaków interpunkcyjnych, ale dobre przykłady znajdują sięw każdym podręczniku od gramatyki.
"Czucie" języka zostawmy wierszopisarzom, bo Ci, so pishom thack, też ten język "czują", podobnie każdy chłopak, mówiący "szłem" (i nie przekonujący się nawet po próbie odmienienia w 3 os. l. poj.
), oraz każdy, co sądzi, że na kartce "pisze".
Cytat:
Napisał pan Piotruś Sugerowałbym, za każdym razem stosować się właśnie do wyznaczników, w postaci twórczości osób, które swym wyrobionym gustem oceniają zdania i tworzą je ze smakiem; w ten sposób można śmiało kpić w żywe oczy z definicji, formułek. Gdy stoi za tobą mur szczęśliwych czytelników, nikt nie powie ci: ten pytajnik tu nie stał. |
Problem w tym, że trudno zdobyć ten mur czytelników, gdy zbytnio "czujesz" język. Siedząc na różnych forach i czytając posty różnej klasy, trafiałem na osoby, które odczuwały całkowity bezsens istnienia dużych liter i interpunkcji (nie wspominając o ortografii, bo sam popełniam głupie błędy).
Dręczy mnie inny problem. Otóż brałem kiedyś udział w dyskusji (chyba nawet na lastinn), na temat odmiany rzeczowników, takich jak 'ork' i 'elf'. Nie wiem, czy ktoś podał jakiś argument za jedną z opcji, dlatego poruszam temat.
Chodzi konkretnie o liczbę mnogą:
orki, czy orkowie
elfy, czy elfowie
Najgorsze jest to, że jak się spojży, to IMO lepsi wydają się 'orkowie', a zarazem 'elfy'. 'Orki' bowiem łatwo pomylić z lubianymi ssakami morskimi, zaś elfowie brzmią dziwnie. Jednak nie wiem, czy każda odmiana jest dobra, czy tylko pierwsze, albo drugie, czy może jednak 'moja' odmiana. Jeżeli ktoś dysponowałby odpowiednim artykułem, potwierdzającym którąś opcję, byłbym wdzięczny, bo nie wiem, czy dobrze 'mnożę' elfów i orków.
Kolejnym co mnie gnębi, jest to, że w większości spotykam się z "krasnoludzkimi miastami", "krasnoludzkimi wojownikami" itd. Jednak słownik w openoffice uparcie twierdzi, że to są jednak "krasnoludzie miasta". Pytam się: jak jest? Krasnoludzkie, czy krasnoludzie, elfie, czy elfickie.
I na koniec sprawa imion (choć to może już temat na inną dyskusję). W różnych kulturach wykształciły się różne normy. I tak po angielsku zarówno kobiety, jak i mężczyźni, mogą nosić dowolne imię, choć raczej zakorzenione w kulturze. We włoskim (podobnie pewnie też w hiszpańskim i portugalskim) mężczyzna winien się kończyć na "o", a kobieta na "a", więc
Marco i
Silvia. W polskim mężczyzna kończy się spółgłoską, a kobieta, jak we włoskim, na "a", czyli
Marek i
Sylwia. Wyjątkiem są zapożyczyone imiona
Bruno,
Hugo i
Apollo. Odmiana wygląda tak, jakby kończyły się na "on" (choć
Apollona można też nazwać
Apollinem), czyli nie ma:
Brunona i Hugona, a nie
Bruna i Huga.
Problemem jest to, że fantasy rządzi się nieco innymi prawami. Pełno jest kobiecych imion o brzmieniu antycznym, niczym
Artemis, która w polskim jst przemianowana na
Artemidę. Imiona kończące się na -is i -es nie wskazują jednoznacznie na płeć nosiciela. Ja, choć wiem, że w kręgach RPG nie jest to problem, jednak ja dla pewności zakańczam wszelkie imiona kobiece na -a, a męskie spógłoską, ewentualnie na -o. W przeciwnym wypadku pogubiłbym się w odmianie. Weźmy na przykład takie elfie imię (wprost z generatora
)
Gilraen. Zostawiać bez odmiany, czy pisać
Gilraeny, Gilraenę ... ?