Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-01-2009, 23:22   #10
Makuleke
 
Makuleke's Avatar
 
Reputacja: 1 Makuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znany
Wraz z tym, jak kolejne osoby podnosiły się z ziemi i dziękowały za ocalenie, niepokój Martina wzrastał. Z początku, kiedy wydawało mu się, że uda się znaleźć jakieś racjonalne wytłumaczenie niezwykłych wypadków, było to tylko maleńkie ziarenko, które równie dobrze można było uznać za wybryk pobudzonej wyobraźni. W końcu jednak, kiedy mężczyzna z jaskini, wspomniał o tym, co wcześniej miał za majaki, a czego nie miał prawa widzieć, niepokój przerodził się w prawdziwy strach. Poczucie zagubienia w irracjonalnej sytuacji uderzyło go z całą mocą.

"Skąd on o tym wie? Przecież on... on nie mógł tam być, nie mógł tego widzieć. Ta jaskinia... i tamta mgła, to musiało mi się tylko przywidzieć, to nie mogło dziać się na prawdę" - przed oczami stanął mu niemal namacalny obraz widma, które wtedy zobaczył. Na samo wspomnienie wzdrygnął się ze strachu, ledwo powstrzymując odruch ucieczki. Nie, z całą pewnością to nie mogło być prawdziwe. - "To pewnie jakiś gaz, który musiał się tam ulatniać, to on wywołał halucynacje... Tak, to na pewno to" - próbował oszukać samego siebie.

Jego uwagę przykuło nagle jakieś poruszenie wśród reszty "ocalonych", wyrywając go z kręgu powtarzających się nierzeczywistych obrazów. Mimo, że ciemna sylwetka wyraźnie odcinała się na bieli śniegu, rozróżnił w niej człowieka dopiero po chwili, kiedy udało mu się zapanować nad niespokojnymi myślami.

- Co tu się dzieje? - rzucił w pustkę, kiedy inni podbiegli w kierunku zbliżającego się mężczyzny. Złudna nadzieja, że może on znać odpowiedź na pytanie, skąd oni wszyscy wzięli się pod drzewem, prysła w mgnieniu oka, jeszcze zanim człowiek padł na ziemię w chmurze białych płatków.
Szybko dołączył do reszty. Nie spodziewał się niczego dobrego po pojawiającym się znikąd trupie. Instynktownie domyślał się, że może on przynieść tylko dalsze zagmatwanie sytuacji.
W oddali na krótko rozbłysło światło. Jeszcze jeden nie pasujący do niczego element układanki, jeszcze jedna niewiadoma.

Karteczka, którą miał ze sobą zagadkowy mężczyzna przeszła z rąk do rąk. "...Każdego ranka idź w stronę światła..." - kolejna tajemnica, na rozwiązanie której nie było większych nadziei. Martin milczał. Ta iskierka zdrowego rozsądku, która wcześniej kazała mu ponaglić resztę "towarzyszy" do wstania, teraz zanikała wobec narastającego wokół absurdu. Jedyną szansę widział w zachowaniu spokoju.

"Ktoś powinien coś wiedzieć, musi być coś, co mogłoby być chociaż wskazówką."

Patrzył więc uważnie na innych, ale wszyscy byli równie zaskoczeni jak on sam. Albo przynajmniej na tyle dobrze udawali zaskoczenie. Ciemnowłosa, całkiem atrakcyjna kobieta - Shaya - zdawała się podzielać jego wątpliwości. Pojawiał się tu jednak odwieczny problem antynomii kłamcy - sama mówi, że ktoś tu kłamie, że nie wolno nikomu ufać, sama więc staje się jednym z podejrzanych. W dodatku uwadze Martina nie umknęło zająknięcie, kiedy wymawiała swoje imię. Takie myślenie nie miało jednak sensu - przynajmniej dopóki nie będzie jakichś dalszych wskazówek. Ten, kto ich tu sprowadził mógł równie dobrze ukryć się gdzieś zanim się ocknęli.
Zanim jednak Martin zdążył wypowiedzieć tą myśl, do rozmowy włączył się Sasha. Ten z kolei nie wydawał się szczególnie przejmować tym, że znaleźli się nie wiadomo jak i nie wiadomo gdzie. To również mogło być podejrzane, ale jeśli gość faktycznie nie miał żadnych wątpliwości, to co innego mógł powiedzieć? Nie, taki tok myślenia prowadził donikąd. Póki co, musieli jakoś przeżyć, później można będzie zająć się poszukiwaniem spisków i zdrajców.

- Zgadzam się z pomysłem Shai - powiedział. - Nie mamy teraz czasu na szczegółowe dociekania, musimy ruszyć się stąd jak najprędzej. Tamto światło to mogła być raca sygnałowa, możliwe, że jest tam jakaś większa, lepiej zaopatrzona grupa. Nie mamy żadnego celu, więc każdy jest dobry, a ten rokuje najlepsze nadzieje.

- A tak w ogóle, mówcie mi Martin. Jønesberg, jeśli nazwiska mają dla kogoś z was jeszcze jakieś znaczenie - dodał po chwili.
 
Makuleke jest offline